Łamigłówki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Obudził się dziwnie wypoczęty, chociaż trochę obolały po wczorajszym treningu. Jednak nie żałował. Potrenował z legendą wioski i trochę go poznał.
Przeciągnął się i wstał. Dzisiaj miał w planie pół dnia spędzić w biurze a drugie w archiwum. To był jego zdaniem dobry plan, który wprawiał go w radosny nastrój. Wziął krótki orzeźwiający prysznic i zrobił sobie lekkie śniadanie.

Szedł właśnie do biura, kiedy natknął się na Asumę, który prawdopodobnie zmierzał na plac treningowy.

- Ohayo, Asuma-san!- zawołał machając mu.

Wołany stanął i odwrócił się. Zobaczył podbiegającego bruneta i uśmiechnał się.

- Ohayo, Iruka-kun. Widzę, że od rana humorek dopisuje.

- Tak.- powiedział uśmiechając się szeroko.- Dzisiaj najpierw trochę pracy a potem przyjemności.

- Dobrze, że chociaż w wakacje bierzesz mniej pracy.

- Asuma-san. Znalazłbyś dzisiaj dla mnie pół godzinki?

- Jutro na pewno, ale dzisiaj to nie wiem. Mam trening z drużyną.

- Jutro nie mogę.- powiedział robiąc smutną, zrezygnowaną minę.

- Praca?

- Nie. Od pracy mam jutro wolne, ale umówiony jestem z Hatake-jounin na trening.

- Kakashi faktycznie z tobą trenuje?

- Tak.- przytaknął radośnie.- Chociaż wyzywa mnie ciągle od niezdar.- dodał nadymając policzki.

- Nie przejmuj się tym. On tak będzie nazywał każdego poniżej jego poziomu. A ty jakbyś się starał od samego początku i trenował tak ciężko jak Gai, to pewnie bylibyście teraz na porównywalnym poziomie i nie nazywałby cię tak.

Iruka naburmuszył się jeszcze bardziej ściągając groźnie brwi. Bardzo nie lubił jak wielkolud zarzuca mu, że się nigdy nie starał. To nie było tak. Asuma zaśmiał się.

- Dobrze, że się zrozumieliśmy.- powiedział.- To w czym ja ci jestem potrzebny, hm?

- Mam kilka łamigłówek do rozwiązania. Mam pomysł jak je ugryźć, ale nie mogę w nich znaleźć klucza do rozwiązania. Rzuciłbyś świeżym okiem na to?

- Łamigłówki brzmią interesująco. Hmm... Wpadnij do "Tatsuya Bare" w porze lunchu. Będę tam zapewne z drużyną na barbecue. Możemy wtedy o tym pogadać przy herbatce czy coś.- powiedział uśmiechając się.

- Dobrze. Dziękuję, że znalazłeś trochę czasu.

- Bo ty wiesz jak mnie zainteresować.- zaśmiał się.- No leć do pracy, bo się spóźnisz.

- Do zobaczenia, Asuma-san!- zawołał i pobiegł w stronę biura raportów.

- Ach te dzieciaki.- westchnął kręcąc głową.

Zapalił papierosa i ruszył raźno na plac treningowy. Musiał się pospieszyć, by się nie spóźnić. Do lunchu jest sporo czasu. Zdążą przetestować nową formację. Może jakby spotkali "siódmą" to wykorzystałby ten fakt, by dzieciaki się spróbowały a on pogadałby z Kakashim. To było trochę podejrzane, że on tak chętnie trenuje ze zwykłym chuuninem.

*****

Iruka wszedł do knajpki o szumnej nazwie "Tatsuya Bare". Nigdy dotąd tu nie był. Serwowano tu dania, które jakoś nigdy go nie kusiły. Przy stoliku w pobliżu lady Właśnie rozsiadała się drużyna Wraz ze swoim kapitanem. Iruka podszedł w momencie kiedy Asuma zaczął składać zamówienie młodej i zgrabnej kelnerce.

- Dla nas będzie zestaw czterech... nie, pięciu barbecue i tyle zielonych herbat.

- Proszę o chwilę cierpliwości.- powiedziała i zanotowawszy zamówienie odeszła.

Iruka odprowadził ją wzrokiem. Westchnął i podszedł bliżej.

- Dzień dobry wszystkim. Mam nadzieję, że się nie spóźniłem.

- Dzień dobry, Iruka-sensei.- odpowiedziała drużyna.

- W samą porę a nawet ciut wcześniej się zjawiasz. Chodź. Siadaj tu obok mnie. Zanim podadzą, to pokaż coś tam wynalazł. Oczywiście zostajesz z nami na posiłku.

- Nie chcę robić większego kłopotu.- powiedział uśmiechając się w zakłopotaniu.

- Już ci zamówiłem porcję. Na głodnego źle się myśli. Poza tym słabo wyglądasz. Porządny posiłek dobrze ci zrobi.- rzucił Asuma zdecydowanie, a Choji wyjątkowo skwapliwie pokiwał głową.

- Skoro tak, to niech będzie. Chodzi mi o te konkretne wersy. Są inne niż pozostałe, więc je wyodrębniłem. Z jednym pomogła mi Anko podrzucając pomysł jak to ugryźć. Teraz cała łamigłówka polega na tym, by z tych tekstów wyciągnąć współrzędne. Przyniosłem tez mapę. Tamtej nie mogłem przynieść, ale skopiowałem szczegóły na naszą współczesną mapę i zaznaczyłem nie istniejące już lokacje. Pomyślałem, że mogą nieco ułatwić sprawę. Z moich wyliczeń wynika, że mapa, którą znalazłem pokrywa się niemal idealnie z aktualną. różnica wynosi 05' odchyłu na południowy zachód. Biorąc pod uwagę rozmiary dzisiejszych wiosek oraz większości miejsc zamieszkałych to nieistotna różnica.

- Dobra. W takim razie pokaże te wersy, z którymi masz problem.

- Już.- powiedział wyciągając plik kartek.- Każdy z nich zapisałem na osobnej kartce. Tak dla wygody. Są ponumerowane i opatrzone krótkim komentarzem. Każdy z nich mówi o czymś innym, ale wszystkie są ze sobą powiązane.

- Zobaczmy. Numer jeden?

- Już rozwiązany. Możemy zacząć od dwójki.

- Hmm... Wskazówka numer 2. "krwawa pełnia zostanie zastąpiona nicością nowiu. wola działania pozwala odnajdywać wiedzę i daje wytrwałość do zdobywania wiedzy. Yang będący tylko połowicznością dał początek a Jin dopełniając go doprowadzi do zakończenia. Jednak wrażliwy i bliski śmierci będzie potrzebował siły przyjaźni, by zdrowie swe ocalić i zesłać błogosławieństwo na świętą wspólnotę osaczoną przez powszechne zło niedoskonałego świata." Z tym to raczej powinieneś udać się do jakiegoś kapłana, ewentualnie filozofa.

- Sensei. Mogę się wtrącić? Właściwie to nie mamy nic do robienia, a skoro i tak czytasz na głos...

- Masz jakiś pomysł, Shikamaru?

- W moim klanie krąży pewna historia. Przypomniała mi się kiedy to usłyszałem. Mogę ją powtórzyć, jeśli ktoś jest zainteresowany.- powiedział znudzonym głosem.

- Mów, proszę.- powiedział szybko Iruka zanim Asuma zdążył zaprotestować.

- Dobrze, sensei. Opowieść zaczyna się w czasach, kiedy Kontynent skuty był lodem i panowała wieczna zima. Ludzie mieszkali tylko w paru dużych miastach odległych od siebie wiele dni drogi. W mieście otoczonym ostrymi skałami mieszkał lud, który zwany był świętym albo kapłańskim. Posiadali olbrzymią wiedzę o świecie zewnętrznym i wewnętrznym. Ich głównym zadaniem była ochrona świata ludzi przed demonami. I tak było przed długi czas. Potrafili wyleczyć każdą chorobę ciała i duszy. Żyli tak długo, że zdawało się iż zdobyli czy osiągnęli nieśmiertelność. Niemal dorównywali Bogom. Mówi się, że to oni stworzyli większość technik ninja. Zwłaszcza jeśli chodzi o te medyczne a zaraz za nimi te, o których się nie mówi. Zakazane techniki. Wtedy pojawił się tajemniczy człowiek. Wyglądał zupełnie inaczej niż oni. Jego głód wiedzy był nienasycony. Mistrzowsko opanował jeden z najtrudniejszych pierwiastków: Jin. Jego umysł był genialny a wyobraźnia nie znała granic. Potrafił tworom wyobraźni nadawać materialny wygląd i powłokę. Przybył do tego miasta z innego, położonego na dalekim południu. Chciał tu studiować i zgłębiać wiedzę o Jang. Chciał zrozumieć jego naturę i okiełznać jego moc. Ludzie z górskiego miasta przyjęli go przyjaźnie. Cieszył ich ten głód wiedzy i prawdziwa chęć nauki. Był tylko jeden problem. Mistrz Jang żył w tym mieście od dziesiątków lat. Kiedy tajemniczy przybysz opanował władanie i tym żywiołem, równowaga światów została zachwiana. Zbyt mało Jin zbyt wiele Jang. Na dodatek część świętej społeczności zaczęła eksperymentować z energią życiową. Pojawiła się nowa tajemnicza choroba, która zebrała ogromne żniwo. Część ludności została przemieniona w potwory łaknące ludzkiej krwi. O wszystko oskarżono tajemniczego przybysza i wygnano. On też został zarażony chorobą. Podobno umierając rzucił na miasto straszliwą klątwę. Nie znam jej treści. Przez nią miasto zapadło się pod sklepienie gór. A święta społeczność stała się przerażonym ludem, którego skóra i włosy stały się białe jak śnieg. Wejścia do miasta pilnują stwory, które się wtedy zrodziły i zabijają każdego, kto próbuje tam wejść. I jest jeszcze taki ustęp. przepowiednia czy obietnica, że słońce musi okrążyć ziemię 2000 razy, wieczny lód stopnieć. Wtedy pojawi się człowiek będący reinkarnacją tamtego nieznajomego, ale będzie miał tylko połowę duszy. Jeśli znajdzie człowieka, który będzie miał jej druga połowę, wowczas będą mogli razem przejść niezauważeni i uratować splugawioną społeczność kapłanów.

- Ta bajka brzmi prawie jak wywody Iruki o tej całej.... jak to było?

- Kakaria.- mruknął kończąc notować i nawet na niego nie zerkając.

- Właśnie.- powiedział i już miał coś dodać, kiedy zobaczył nadchodząca kelnerkę z tacą.- Nareszcie konkret.- ucieszył się.

- Tak. Właśnie tak się to górskie miasto nazywało- potwierdził Shikamaru.

- A czy ten przybysz nie był czasem z Lemurii albo Atlantyki?

- Chyba z tego drugiego, ale pewności nie mam. Nie pamiętam.

- Dziękuję ci za tą opowieść. Widzę, że nawiązuje do wskazówek numer 3, 7, 9... same nieparzyste, ale nie są idealnie swoją wielokrotnością....- zadumał się.

- Najpierw zjedz.- mruknął Asuma wyrywając mu kartki z rąk.

- Heeej. Muszę zrobić notatki. Co prawda jeszcze nie nakierowało mnie to na dokładne współrzędne, ale Sugeruje umiejscowienie Kakarii na obszarze konkretnego Kraju. Tylko co ma wspólnego Ziemia z Wodą. Nie są przeciwieństwami. Powinno wskazywać na Kraj Ognia. Wtedy byłoby idealnie.

- Jedz nie gadaj.- warknął na niego Asuma.- Zimne nie będzie ci smakować.- dodał.

Iruka niechętnie oderwał się od notatek i głośnych rozważań. Zabrał się za swoją porcję dzióbiąc nieufnie gruby kawałek mięsa, ale nawet nie czując jego smaku. Był zbyt zaaferowany. Ta historia. Do tej pory jej nie słyszał. Co prawda parę pism wspominało coś o podobnej sytuacji, ale były bardzo rozmyte, ogólne. A tu? Tyle fascynujących szczegółów.
Z pomocą drugiej herbaty jakoś zmęczył potrawę. Zamówił kolejną i wziął notatki.

- Nie odpuścisz, co?- westchnął zrezygnowany Asuma.

Iruka uśmiechnął się tylko szeroko w odpowiedzi. Asuma wziął jego notatki i zaczął je przeglądać. Ino zaczęła dochodzić się z Chojim na temat odżywiania, potrzeb i doboru jedzenia. Shikamaru obserwował obu sensei'ów. Zwłaszcza swojego byłego nauczyciela z akademii. Wieczny głód wiedzy, hm?  Nie wychylał się. Tak było dobrze. Na razie.

- Numer trzeci: "trudno się odnaleźć wśród labiryntu stworzonego przez Jin. Znaczenie tu ma solidne zorganizowanie przywódcy wyprawy. Liczy się determinacja, wola działania i przyjaźń. Samotny znajdzie tu wyłącznie śmierć. Utraci swe zdrowie. Nicość opanuje jego umysł łamiąc i ład i ducha. Doprowadzić do końca drogi może cię tyrania logiki, niezłomna wiara i determinacja." No lepiej bym tego nie ujął. Mówiłem ci, że ta wycieczka to samobójstwo.- burknął niezachwycony Asuma. 

- Rozumiem insynuację, że jestem słaby. Na pewno znajdę jakiegoś towarzysza.- powiedział zdecydowanym głosem.- tylko muszę mieć konkretne miejsce.- dodał.

- A może nie brzmi to jak samobójstwo? No posłuchaj choćby jeszcze tego: Numer ósmy: "i podczas pełni i podczas nowiu strzeż się wędrowcze zbaczania z duktów. Mimo siły i pewności siebie zgubiony będziesz. Tam są ci, którzy pustkę mają w sercach. powszechne zło niedoskonałego świata swą drążącą wibracją zniszczyło ich harmonię dając początek niekończącej się śmierci. To co było ich błogosławieństwem stało się klątwą. Długowieczność cierpieniem bez granic. Ciągłe dążenie do osobistego spełnienia, do zaspokojenia żądz stało się ich nałogiem. Karmią się energią i zdrowiem głupców i zbyt pewnych siebie. Nie ufaj nawet własnej sile ramienia kiedy samotnie przecierasz szlaki." Sam powiedz. Nie brzmi?- powiedział wielkolud z niejakim wyrzutem w głosie.

- Nie musisz ze mną iść. Chciałem, żebyś mi podpowiedział jak to ugryźć a nie prawił kazania jak jakiemuś dzieciakowi.- burknął Iruka zaplatając ręce na piersi.

- Pojęcia nie mam. Nie widzę tu większego związku ze współrzędnymi.

- To takie kłopotliwe. Mogę na chwilę notatki numer 3,8 i te, w których jest mowa o tym miejscu?

- Masz jakiś pomysł, Shikamaru?- powiedział wertując irukowe notatki.

- Mhm... powiem jak potwierdzę, że tak jest.

Asuma podał mu je. Shikamaru czytał je z uwagą. Marszczył przy tym brwi. Wykonał ruch ręki jakby chciał przewrócić w palcach pisadło. Iruka jakby wiedział, czego mu potrzeba poszperał w torbie i wsunał mu w rękę ołówek. Chłopak zaskoczony spojrzał na niego. Brunet uśmiechnął się ciepło.

- Dziękuję, Iruka-sensei. Mało kto potrafiłby mnie tak szybko  zrozumieć bez słów.

- Uczyłem cię, więc zdążyłem trochę poznać.- odpowiedział znów się uśmiechając.

- Najwyraźniej.- mruknał skrobiąc coś na kartkach.

Asuma zerknął na pozostałe. Przeczytał notatkę numer 5 i zdziwił się bardzo.

- Hej, Iruka.

- Tak?

- Spójrz. Ta brzmi tak jakby była o tobie.

- O mnie? Wydaje ci się.

- Nie. Skąd. Posłuchaj tylko. "ciemna, ale nie mroczna jego postać. to samotny wojownik o czystym i wrażliwym wnętrzu. Posłuszny i zorganizowany. Skłonny do bezinteresownej miłości i ochrony potrzebujących. Poszukiwacz prawdy, który odnajduje mądrość, dzięki której wzrasta, rozwija się bez ograniczeń czasu i przestrzeni. Wytrwały w zdobywaniu wiedzy. Tworzący i działający poza świadomością. Z czystej energii tka materię. Tylko on może dopełnić częściowość. Doprowadzić do końca sprawy białego potomka."

- I gdzie tu niby takie uderzające podobieństwo?

- Drugie i trzecie zdanie to dokładnie ty. czwarte też. zwłaszcza jego druga część. I to o wytrwałości. Może nie? Mam zacytować?

- Połowę ludzi w wiosce możesz tak scharakteryzować. Nie musisz tego robić.

- Sensei?- chłopak zwrócił na siebie ich uwagę.

- Tak?- zapytał Iruka

- Chyba wiem o co może chodzić, chociaż jak dla mnie nie ma to większego sensu. Na razie. Może za szczegółowo się do tego zabrałem.

- Wpadłeś na coś? Powiedz nam.- wtrącił Asuma lekko się uśmiechając. 

- Sądzę, że te wyróżnione przez Irukę-sensei fragmenty trzeba przefiltrować przez symbolikę cyfr. Tylko nie wiem jak szczegółowo. To dość intrygujące, więc mogę się nad tymi, co mam pochylić. Już i tak zacząłem wynotowywać cyfry, ale to mi zajmie pewnie parę dni.

- Dobrze. Ja spróbuję przy pozostałych coś wyciągnąć.- odpowiedział Iruka dziwnie cicho.

Asuma poskładał irukowe notatki. Właśnie miał mu je oddać i chwilę jeszcze porozmawiać z drużyną na temat ich układu i tak dalej, ale poczuł dziwny ciężar na ramieniu. Zaniepokojony wzrok drużyny i rumieńce na twarzy Ino kazały mu spojrzeć na ramię.
Iruka najwyraźniej wykończony pracą po prostu i całkiem bezczelnie zasnął mu na ramieniu. Oczywiście mógł równie dobrze zemdleć, ale jego oddech był zbyt równy i spokojny jak na omdlenie. Wielkolud skinął na dziewczynę podając jej irukowe graty. Ta szybko zrozumiała co ma zrobić. Ostrożnie, by nie obudzić sensei'a schowała je do przepastnej torby, która z zewnątrz wydawała się dużo mniejsza. A bynajmniej pod względem pojemności.

- Masz tu pieniądze. Zapłać za nas. Spotkamy się za pół godziny na treningowym.- wyszeptał Asuma do Shikamaru najciszej jak zdołał podając mu portfel.

Chłopak tylko pokiwał potakująco głowa i ruszył w stronę lady, by uiścić rachunek. Asuma wziął śpiącego na ręce. Ten poruszył się niespokojnie.

- Ciiiii....- szepnął nad nim Asuma uspokajając śpiącego.

Wyszedł z baru. Miał dwa wyjścia. Zanieść go do jego domu albo do szpitala. Zdecydował się na szpital jednak. Ta nagła drzemka była dziwna. Przecież kto jak kto, ale Iruka nigdy nie drzemał w ciągu dnia! Zawsze taki pełen energii od świtu aż do ciemnej nocy.

Wszedł ze śpiącym na rękach. Podszedł do rejestracji. Pielęgniarka podniosła na niego wzrok. Zobaczyła kogo ma na rękach i od razu się podniosła.

- Zemdlał?- zapytała podejrzanie zaniepokojona.

- Nie. Zasnął mi a muszę iść na trening z drużyną i nie miałem go z kim zostawić.

- Proszę za mną.- powiedziała i ruszyła korytarzem.

Asuma bez słowa podążył za nią. Głupi nie był i zaraz się domyślił, że coś tu jest nie tak. Dlaczego pielęgniarka od razu zapytała czy zemdlał? Czyżby ostatnio tak często mu się to zaczęło zdarzać? Czyżby to przepracowywanie się ponad siły właśnie się na nim zaczęło mścić? Coś się z nim dzieje niepokojącego dlatego tak nagle zasnął?

- Tutaj proszę go położyć.- powiedziała wskazując mu łózko i przerywając rozmyślania.

Położył go. Zdjął z niego torbę i kamizelkę. Ściągnął buty z nóg i postawił je obok łóżka. Ochraniacz czołowy też mu zdjął i położył na stoliku przy łóżku. Patrzył na niego chwilę w zamyśleniu.

- Chodźmy. Muszę zadać panu kilka pytań.- powiedziała cicho.

Asuma skinął jej głową i zostawił śpiącego Irukę.
Wyszli przed salę. Pielęgniarka otworzyła kajet i wyjęła długopis.

- Czy Umino-san pił coś dzisiaj?

- Jak byliśmy na lunchu to nie pił. Żłopał herbatę za herbatą. W dwie godziny wytrąbił chyba ze cztery jak nie lepiej.

- Proszę mi opisać sytuację. co robił i kiedy zapadł w drzemkę.

- Rany, no. Siedzieliśmy w barze. Rozprawialiśmy o tych jego łamigłówkach przy herbatce i barbecue. Jakieś dwie godziny? Potem zacząłem zbierać kartki i chciałem ustalić z drużyną szczegóły dalszego treningu, kiedy poczułem, że Iruka-kun położył mi na ramieniu głowę i po prostu zasnął. Wyglądał na zmęczonego. Pewnie w biurze znowu za trzech robił.

- Acha. Dziękuję za rozmowę. Jest pan wolny.

- Może mi pani powiedzieć, co się z nim dzieje? On nigdy nie drzemał w dzień.

- Umino-san jest przemęczony. Nadmiar stresu i niedobór odpoczynku spowodował, że teraz powinien to odchorować, ale on się na to nie zgadza. To wszystko.

- Chyba trzeba będzie coś zadziałać. To takie kłopotliwe.- mruknął i wyszedł ze szpitala.

Miał jeszcze trening ze swoją drużyną. O tym, co zrobić z tym irukowym fantem będzie musiał porozmawiać najpierw z Kurenai. Ona zawsze ma jakiś dobry pomysł. A potem może z resztą. Trzeba go jakoś od tej roboty chociaż na parę dni oderwać, bo się chłopak wykończy. A szkoda by było, bo tylko on tak potrafił zarażać uśmiechem i pogodą ducha. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro