Próba porwania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nastała głęboka, choć jasna noc. Księżyc w pełni, lśnił upiornie i rozświetlał nocne niebo swym srebrzyście miękkim światłem. Kakashi nie mógł przez to spać. Ciągle się budził zlany zimnym potem. Śniły mu się okropne rzeczy, głównie umierający Iruka.

Mamrocząc pod nosem wyślizgnął się z pokoju i pobiegł do szpitala, gdzie leżał brunet. Musiał sprawdzić czy wszystko w porządku. Po prostu pogapić się bezmyślnie na śpiącego. Przypomniało mu się, że przecież Iruka też wtedy nie mógł spać podczas pełni. Był taki niespokojny. Podszedł do drzwi i już miał się przykleić do szyby, jak to robił od paru nocy odkąd Iruka się od niego odciął i poddał leczeniu, które dalej mu nie pomagało, kiedy po przeciwnej stronie powstało zamieszanie i nagle szyba rozpadła się w drobny mak, a do środka wpadło kilka z tych przeklętych stworów zwanych tu Krwawymi Dziećmi. Szybko wstukał podpatrzony kod do drzwi i wbiegł do środka. Niestety stwory były szybkie i zorganizowane. Porwały nieprzytomnego i wybiegły przez wybitą szybę. Kakashi bez zastanowienia i planu rzucił się za nimi. W tej chwili zawył alarm, który brzmiał doprawdy przeraźliwie i złowrogo wśród nocnej ciszy.

Zaraz za nim pojawili się biali strażnicy pędzący tuż za uciekinierami. Ten, który był najszybszy z nich miał znajome ostrze. Kakashi zwolnił i zrównał z nim krok.

- Daj mi swoje ostrze.

- Nie...

- Nie kłóć się ze mną teraz. Zabiję je, ale potrzebuję waszej broni!

Strażnik warknął coś pod nosem, ale dał mu swoje ostrze.

- Uratuj go! Potężny nie może umrzeć!- krzyknął za nim.

Kakashi nie odpowiedział, tylko przesłał nieco chakry w nogi i przyspieszył niemal doganiając porywaczy. Ci widząc go próbowali zatrzymać wplątując go w walkę, ale ostrze sprawiało się wyśmienicie i w jego rękach było szybką i śmiertelnie skuteczną bronią, którą wycinał sobie drogę.

Samych porywaczy dopadł na dachu szpitala. Stwór niosący Irukę odwrócił się i ku zaskoczeniu białowłosego ninja, przemówił w miarę zrozumiale.

- Zmarnowałeś swoją szansę, głupi człowieku. Ta krepująca Potężnego powłoka za chwilę się rozpadnie i uwolni jego prawdziwą moc. Wówczas poprowadzi nas i zawładniemy tym światem i tym na powierzchni, a wy, śmiertelnicy, staniecie się tylko hodowlanym pożywieniem.

- Oddawaj go, kupo gówna!

- Dlaczego? Przecież ci nie zależy. Miałeś tyle szans, ale każdą zmarnowałeś. Każdą. Odepchnąłeś go, tchórzu. Ludzie są tacy słabi i bojaźliwi.

- Są inni, którym zależy. Nic nie wiesz o ludziach. Dzieciaki go kochają.

- Jesteś taki żałosny. On umiera przez ciebie. Lubisz się napawać widokiem jego cierpienia? Podoba ci się takie dręczenie i mordowanie powoli?

- Zamknij się!- krzyknął i znajdując się odpowiednio blisko wbił ostrze w jego trzewia.

- Możesz mnie zabić, ale to niczego nie zmieni. Jesteś tylko głupim mordercą, a on nie ma woli życia. Dzień, może dwa to jeszcze potrwa. Agonia to takie słodkie słowo. Wtedy będzie nasz. Potężny do nas wróci i zbawi, wyzwoli od cierpień. Poprowadzi do światła swej chwały.

- Zdychaj.- warknął

Stwór wyzionął ducha i leciał bezwładnie, upuszczając rozpalone ciało umierającego.

Kakashi pochwycił bruneta, który ocknął się. Spojrzał na niego zamglonym wzrokiem nie wiedząc, co się dzieje. Uśmiechnął do niego tak ciepło, że Kakashi myślał, że się zaraz roztopi.

- Znowu mnie ratowałeś?- zapytał ledwo słyszalnym głosem.

- Na to wygląda.- burknął.

- Bakakashi...- wymamrotał i zemdlał.

W oczach Kakashiego pojawiły się łzy. Przycisnął zemdlonego mocniej do siebie i załkał.

- Co ty ze mną robisz, Niezdaro?- zapytał przez łzy.

Czuł przepełniającą go rozpacz, bezsilność i złość. Pragnął go ocalić, ale nie chciał tracić wolności. Zawsze czul, że nie nadaje się do stałego związku, a ratując go musiał się i na to zgodzić. Był wściekły. Wszystkie te negatywne emocje przekierował na nich i Biała Wiedźmę. Mieli go uratować! A tymczasem jest jeszcze gorzej! Iruka nie przeżyje powrotu do domu! Co powie Naruto?! Co powie tej głupiej, cycatej kwoce?! No co?!
Strażnicy właśnie dobiegali i stali na dole. Kakashi otarł oczy rękawem i popędził do szpitala.

- Na Bogów, Iruka, nie umieraj. Wytrzymaj.- mamrotał po drodze.

Wbiegł do szpitala eskortowany przez strażników. Tam już czekała na nich Biała Pani.

- Ratuj go.- powiedział cicho.

- Chodź.- powiedziała tym swoim hipnotyzującym głosem.

Kakashi bez słowa za nią podążył. Weszli do podobnej sali, w której leżał. Wskazała mu łóżko. Położył go delikatnie i wpatrywał się w bladą, zmizerowana twarz.

- Jesteś pewien, że tego chcesz? Nie pozwolisz mu odejść?

- Jest zbyt cenny dla Wioski.- mruknął.

- No dobrze, ale musisz mi coś dać.

- Bierz, co chcesz, tylko go ratuj.

Biała Pani uśmiechnęła się dziwnie i dotknęła jego czoła. Kakashi poczuł się nagle wyjątkowo senny. To było dziwne uczucie, ale jakoś nie miał siły z tym walczyć. Zamknął oczy i pogrążył się w słodkim, spokojnym niebycie.

Lekarze tylko na to czekali. Pochwycili osuwającego się i położyli go na łóżku obok. Biała Pani położyła dłonie na ich sercach.

- Niech umysły sercom nie przeszkadzają.- powiedziała cicho.

Z piersi Kakashiego wychynęła czerwona i błękitna smuga, która drżąc lekko sunęła w stronę Iruki. Zatoczyła koło wokół jego serca i wślizgnęła się tam.
Brunet poruszył się niespokojnie.

- Nie, Kakashi. Nie rób tego. Nie chcę.- wymamrotał.

- Ciii...-szepnęła miękko, a umysł pogrążony w mroku uspokoił się i pozwolił jej działać.

Czerwona i błękitna smuga przeplatały się i płynęły do niego chętnie, nie ograniczając się.

- Wystarczy.- szepnęła i zabrała dłonie, a smugi zadrżały i zniknęły.

Ciało bruneta płonęło z gorączki, ale walczyło mimo poddania się umysłu. Natomiast ciało białowłosego było chłodne, a umysł wciąż próbował walczyć i opierać się temu, co zrodziło się w spragnionym ciepła sercu.

- Zabierzcie go.- powiedziała do sanitariuszy, którzy pojawili się z noszami.

Oni bez słowa przenieśli Kakashiego na nosze i zabrali do innej sali, by podłączyć mu odpowiednią kroplówkę, którą kazała im podać Biała Pani. Zupełnie jakby wiedziała, że sytuacja gwałtownie się odmieni, że wreszcie będą mogli go uratować. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro