1.
Sehun siedział okrakiem na kolanach starszego i mocno przyciskał swoje krocze do krocza kochanka, próbując za wszelką cenę zmusić go do jakiegokolwiek ruchu. Niemalże z desperacją kąsał jego lekko opuchnięte już od pocałunków usta i wplatał mało delikatnie palce w zmierzwione włosy.
Kai tylko siedział niewzruszony, z dłońmi na talii młodszego chłopaka. Delikatnie odpowiadał na agresywne pocałunki, ale nie robił niczego poza tym, jakby w ogóle nie czuł nacisku jego męskości przez spodnie.
Sehun był zwyczajnie zirytowany. Kolejny raz usiłował skłonić swojego chłopaka do działania, za każdym razem bezskutecznie. Nie był w stanie wywołać nawet najmniejszej reakcji. Czuł się piekielnie podniecony, potrzebował uwagi, a Kai znowu go ignorował.
- Kochanie, nie dzisiaj... Jestem naprawdę zmęczony... - wymamrotał niechętnie starszy, delikatnie odsuwając od siebie chłopaka, który zacisnął mocno dłonie na materiale jego koszulki.
- Znowu? Naprawdę? Czy ja w ogóle cię podniecam, Kai? Powiedz mi to wprost. - warknął zrezygnowany mężczyzna i wbił mocno paznokcie w ramiona kochanka, który pokręcił głową i westchnął.
- Wiesz, że nie o to chodzi, skarbie. Bardzo mnie podniecasz, ale nie mam dzisiaj siły.
- Mówisz to od tygodnia. - warknął sucho młodszy i zszedł sprawnie z kolan, rzucając mężczyźnie zawiedzione spojrzenie. Nie chciał dalszych tłumaczeń, dostał ich dosyć w ostatnich dniach.
Potrzebował czegoś innego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro