11/02/19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     W poniedziałek Baekhyun dopuścił do siebie myśl, że być może Chanyeol ma problem ze znalezieniem go. Oczywiście wiedział, że Park w końcu to zrobi. Zawsze ratował go z opresji. Nie zostawiłby go po prostu na pastwę losu. Musiał zorientować się, że coś nie tak, prawda? Kochał go. Na pewno się o niego martwił. Dotąd spędzali ze sobą wiele czasu, więc nie mógł po prostu zignorować jego zniknięcie.

Miłość Chanyeola zawsze była dla niego nie do pojęcia. Jak ktoś taki jak on mógł zakochać się w kimś pokroju Baekhyuna? Stanowiło to dla niego pytanie nie do rozwiązania. Byli zupełnie inni. Park był naprawdę dobrą, ułożoną osobą. On był tym, który zawsze sprowadzał go na złą drogę. Ich związek nie byłby udany, niezależnie od tego jak bardzo kochał swojego przyjaciela. Ciągle miałby wrażenie, że niszczy mu życie. Miał więc nadzieję, że wkrótce ta wielka miłość się skończy, a oni wrócą do przyjaźni, która od zawsze ich łączyła. Tak byłoby po prostu najlepiej. 

Poza tym jak rodzice Chana zareagowaliby na ich związek? Zabili by go lub pozbawili męskości, a on całkiem ją lubił i niespecjalnie chciał tracić. To nie tak, że państwo Park go nie lubili. Właściwie miał wrażenie, że traktują go z pewnego rodzaju sentymentem. Trochę jak wredne zwierze, które zawsze było w rodzinie. Ni to się pozbyć, ni to cieszyć się obecnością. Akceptowali jego wybryki, ale wiedział, że wiele by w nim zmienili i z pewnością nie chcieliby kogoś takiego na towarzysza życia dla ich jedynego syna. 

Nigdy więc nawet nie brał pod uwagę, że mogliby spróbować. Miał nadzieję, że zauroczenie Chanyeola szybko minie pozostawiając po sobie zabawne, niewiarygodne wspomnienie. 

- To może jeszcze chwilę potrwać, Simba. - Oświadczył królikowi popołudniu, kiedy w końcu wybudził się ze swojej drugiej tego dnia drzemki. Był bardzo głodny co wyjątkowo go osłabiało. Miał wrażenie, że każdy ruch kosztuje go ogromną ilość energii. Nie miał jej wiele. Nie miał z czego ją czerpać. Mimo to zmuszał się do aktywności świadom, że nie mógł po prostu przesypać całego dnia. Musiał nieco się poruszać, nawet, jeśli za wszystko przepłacał okropnym bólem głowy i chwilową utratą równowagi. Czuł się okropnie. Tak bardzo chciał do domu. Chciał zjeść coś dobrego, najlepiej z ekskluzywnej restauracji. Jego ciało stało się mniejsze niż na początku tej przygody. Zastanawiał się czy to utrata wody czy faktycznie przez wymuszoną dietę schudł nieco. W końcu minęło już jedenaście dni odkąd jadł coś porządnego. Nie mógł się nawet zważyć czy zobaczyć w lustrze. Było mu odrobinę smutno z tego powodu. Zawsze zastanawiał się jak wyglądałby gdyby w końcu zrzucił te znienawidzone kilogramy. 

Na wszelki wypadek oszczędzał wodę, ale i tak nie zostało mu jej wiele. Niecałe trzy litrowe i jedna mała butelka. Miał też wygazowaną colę, którą znalazł pod przednim siedzeniem. Nie miał pojęcia ile tam leżała i nieco go to przerażało. Nie pamiętał dnia, kiedy ją kupił. Równie dobrze mogła znajdować się tam od kilku lat. Trzymał ją na kryzys. Miała w sobie dużo cukru, więc uznał, że wypije ją kiedy ponownie uda się na wędrówkę. Miał nadzieję, że nie będzie miał takiej okazji. Plusem zimy był śnieg. Wokół było go pełno. Składał się z wody, więc w najgorszym razie będzie mógł włożyć go do butelek i rozmrozić. Zdawało mu się, że to całkiem niezły pomysł, ale nie poświęcił na niego wiele czasu. Napojów powinno mu starczyć na kolejny tydzień, jeśli będzie oszczędny. Gorzej z jedzeniem. Miał jeszcze pół batona i kilka cukierków. Niewiele. Powinien poszukać czegoś w bagażniku. Może miał tam jakieś resztki z wycieczek. Koniecznym byłoby jednak wyjście z samochodu. Odkąd przeniósł wodę na przednie siedzenie pasażera niemal nie wychodził. Nie chciał wychładzać organizmu. Wiedział jednak, że zrobi to kiedy skończy mu się jedzenie. 

- Pewnie dziś lub jutro Chan nas znajdzie. Myślisz, że co powie? - Zapytał po chwili kaszląc. Potrzebował ciepłej herbaty z miodem. Ewentualnie leków. Żałował, że nigdy bardziej nie przyłożył się do wyposażenia samochodu. Wrzucał i wyrzucał stąd rzeczy nie myśląc o tym wiele. Nie miał pojęcia co jeszcze może tu znaleźć. - Nigdy nie rozstawaliśmy się na tak długo. To śmieszne, prawda? Najdłużej rozstaliśmy się na tydzień, kiedy Chan pierwszy raz pojechał do siostry. Miał zostać tam miesiąc, ale wrócił szybko, bo Sehun nagadał mu jakiś głupot o mnie i naszym znajomym. Strasznie był na mnie zły. Nie rozumiem tego. Wtedy jeszcze mnie nie kochał, prawda? Na pewno nie, mieliśmy po piętnaście lat. Mimo to zrobił mi straszną awanturę po powrocie. - Zaśmiał się na to wspomnienie. Właściwie nie był pewny kiedy Park zaczął czuć do niego coś więcej niż przyjaźń. Może jakoś w liceum? Chociaż nie. Powiedziałby mu o tym dużo wcześniej. W takim razie może po tym jak oboje wyprowadzili się na studia? To miałoby sens. Zaczęli spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu. 

**

- I jak się czujesz?

- W porządku. - Mruknął Baekhyun spoglądając w kierunku drzwi, w których stali Joowon i Chanyeol. Niższy z dwójki zabrał swoją bluzę z łóżka, po czym wyszedł żegnając się z Parkiem. Byun cicho na to prychnął. Musieli się zaprzyjaźnić, kiedy on był uziemiony w łóżku. Niezbyt podobało mu się siedzenie w łóżku, był raczej aktywną osobą. Problem stanowiło to, że kostka bolała go niemal przy każdym ruchu. 

- Wciąż boli? - Zapytał Chanyeol zatrzaskując za sobą drzwi. Podszedł do łóżka i usiadł na jego rogu. W dłoniach trzymał siatkę z logiem jakiejś restauracji. Baekhyun był mu za to wdzięczny. Była szesnasta, a on nie jadł nic prócz śniadania, które Park przyniósł mu z samego rana.  - Wychowawcy cały dzień o tym mówili.

- Jest do wytrzymania, ale nie sądzę, żebym dołączył do was w ciągu tych pięciu dni.

- Masakra, tak się cieszyłeś na ten wyjazd. - Westchnął wyższy, po czym położył się obok i przyciągnął przyjaciela do uścisku. Jego ciało było ciepłe i traktowało go z delikatnością.  - Przepraszam, że temu nie zapobiegłem.

- Daj spokój. - Mruknął blondyn. To nie wina Chanyeola, że był nieuważny. Musiał po prostu zacząć na siebie bardziej uważać. Problem stanowiło to, że nie był pewny czy potrafiłby tak funkcjonować. 

- Przyniosłem ci obiad i czekoladę. Nie wiem czy się nie roztopiła. Mam nadzieję, że nie. 

- Myślisz, że poczuję się od tego lepiej?

-Jestem pewny. - Zaśmiał się Park, puszczając jego drobniejsze ciało. Podniósł się i spojrzał na spuchniętą kostkę starszego. Była owinięta materiałem, który zdjął. Podniósł miskę, w której było nieco wody i zabrał ją do łazienki, gdzie zmienił ją na zimniejszą. Ta pewnie leżała bezczynnie od kilku godzin. Kiedy wrócił do pokoju Baekhyun siedział ze zgiętymi, podciągniętymi kolanami i wzrokiem wbitym w zranione miejsce. - Przyniosłem zimną wodę, zrobię ci okład, jeśli położysz nogę. - Uprzedził podchodząc bliżej. Ponieważ mniejszy nie zareagował Chanyeol ukląkł obok i położył miskę na ziemi. Wrzucił do niej biały ręczniczek i ostrożnie chwycił stopę Baekhyuna. Odsuwając ją, delikatnie ucałował miejsce pod zranioną kostką.

- Nie rób tak.

- Dlaczego? - Zapytał kładąc nogę mniejszego w wyprostowanej pozycji. Wycisnął z materiału nadmiar wody i ułożył go na opuchliźnie. 

- To dziwne. - Odparł Baekhyun ze zmarszczonymi brwiami. Dotyk Parka był przyjemny i całkiem kojący. Znał go od dziecka, więc zawsze go uspokajał. Wiedział, że nastolatek nie zrobiłby mu nic złego. 

- Przecież już się całowaliśmy. - Skomentował Chanyeol nawet nie podnosząc na niego wzroku. Mniejszy poczuł, jak jego policzki nieznośnie pieką. Racja, całowali się. Nie powinien być zawstydzony czymś tak błahym jak niewinny pocałunek. - Więc dlaczego jesteś taki czerwony? - Zaśmiał się wyższy, po czym odsunął miskę wspiął się na materac. Baekhyun mruknął coś niewyraźnie, kiedy ten schylił się nad nim i delikatnie dotknął jego szyi, później policzka i ust. - Baek ja...

- Hm?

- Chciałem z tobą o czymś porozmawiać. - Mruknął czarnowłosy. Wyglądało na to, że jego humor nieco się pogorszył. Zdjął dłoń z twarzy przyjaciela, po czym westchnął cierpiętnico. -  Obiecaj, że to niczego między nami nie zmieni.

- Oczywiście, że nie, Chan. Co się stało?

- Myślę, że mogę być gejem. - Oświadczył wpatrując się w blondyna. Wyczekiwał jakiejś reakcji. Nie miał pojęcia jaka może ona być. Wiedział, że Baekhyun jest tolerancyjny. Wielokrotnie mu to pokazywał. Zresztą nie wszystkie sytuacje między nimi można było nazwać czysto koleżeńskimi. Byli specyficzni, ale byli sobą.

- To w porządku, Chanyeol. - Zapewnił Byun nie ruszając się z miejsca. - Ja też mogę nim być. 

- Naprawdę?

- Mhm. - Odparł uśmiechając się skąpo. Chanyeol zaraz podekscytowany mocno go objął. Małe stęknięcie opuściło usta starszego. Mimo to pozwolił przyjacielowi trzymać się w uścisku. Chanyeol był poważniejszy. Bardziej przejmował się tego typu sytuacjami. Prawdopodobnie musiał to wszystko odreagować. On traktował wszystko z mniejszą obawą. 

- Mogę cię pocałować? - Zapytał wyższy, na co Byun przytaknął i pozwolił, aby jego usta zostały zdominowane przez inne. Zaraz na jego biodrach spoczęły większe ręce, traktujące go z ostrożnością, jakiej nigdy wcześniej nie zaznał.

Może tego wieczoru przekroczyli jeszcze wiele niebezpiecznych ram przyjaźni, ale to nic. Przecież byli młodzi. Mogli popełniać błędy, próbować nowych rzeczy i traktować wszystko nierozważnie. Byli tylko dzieciakami, które wciąż poznawały świat.

Mimo to Baekhyun pomyślał, że chciałby, aby tak już zostało.

On i Chanyeol przeciwko wszystkim. 

------------------------------------------------------------

Ahhhh tak mi się dziś nic nie chciało TT Zaczynam się przejmować tym jak ostatnio wszystko jest mi obojętne O.O Nic mi się nie chce, a przecież mam tyle obowiązków, uhh..

Poza tym edytowałam troszkę rozdziały i pomyślałam... W każdym opowiadaniu jest chwila, kiedy większość czytelników pisze, że nienawidzi mnie lub, że wkurza ich jakaś postać XD

Rozdział 22, kochani, to będzie to X3

Co tam u was? Jak wasz dzień? Zrobiliście coś pożytecznego w przeciwieństwie do złej i niedobrej Hyo? 

Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro