17/02/19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

       Tego dnia nadszedł go duży głód. Dwa dni wcześniej skończyły mu się zapasy. Początkowo za bardzo tego nie poczuł. W końcu od dłuższego czasu nie jadł niemal nic. Przy zmianie opatrunku mógł zauważyć, że przez jego skórę zaczynają być widoczne żebra. Nigdy nie był taki szczupły, nie wiedział czy wciąż mu się to podoba. Mimo to dotąd bardziej niż na głodzie i pragnieniu skupiał się na zimnie. Teraz było inaczej. Musiał coś zjeść. W jego głowie szalała karuzela, ciało było zbyt ciężkie dla mięśni, aby chociażby odrobinę je unieść.

W pewnej chwili czuł się na tyle źle, że zaczął rozglądać się po samochodzie licząc na znalezienie jakiejś przekąski. Nigdy nie patrzył w poszczególne jego zakamarki, ale kiedy udało mu się wstać, prócz niepotrzebnych mu przedmiotów nie znalazł niczego. Korzystając z chwilowego ożywienia przeniósł się na przednie siedzenie. Właściwie to runął na nie po tym, jak nogi się pod nim ugięły. Ponownie spojrzał do schowka samochodowego. Wyjął mały notes i długopis. Czasami, kiedy jechali z Parkiem ten zapisywał w nim listę zakupów. W końcu to on zajmował się posiłkami, kiedy byli razem. Baekhyun wcale się tym nie kłopocił. Kupował niewyobrażalną ilość zupek typu ramen czy po prostu zwalał się na głowę młodszemu. Właściwie nie często myślał o jedzeniu. Dopiero w obliczu długotrwałego głodu te zaczęło bez przerwy pojawiać się w jego umyśle. Jak tak dalej pójdzie przyjdzie mu napisać list pożegnalny. Już rankiem o tym myślał. Czuł się okropnie. Miał dreszcze, ledwo się ruszał, bolało go dosłownie wszystko. Obawiał się, że jego zdrowie było zagrożone. Dodatkowo to las. Mogło zaatakować go jakieś dzikie zwierze, ponieważ Chanyeolowi ratowanie innych najwidoczniej nie wychodziło. 

Jeśli umarłby bez słowa jego mama resztę życia powtarzałaby "był tam ponad dwa tygodnie z notesem i długopisem, a nie mógł napisać ani słowa pożegnania". Męczyłaby go po śmierci, a on chciał spocząć w spokoju. W sumie zawsze chciał być aniołem. Grał go na szkolnym, świątecznym przedstawieniu dwa lata z rzędu, dopóki Chanyeol nie wylał soku porzeczkowego na jego piękne, białe skrzydła. To była trauma. Nigdy już nie zgodził się na granie anioła. Może teraz znów będzie miał okazję?

Kiedy wstawał, aby wrócić na poprzednie miejsce, jego spojrzenie padło na fragment wstążki. Złotej, nieco zaśnieżonej wstążki. Była urocza i niewiele myśląc sięgnął po nią z myślą, że zawiąże ją na szyi Simby. Poczuł jednak opór kiedy materiał okazał się zaczepiony o coś. Od razu upadł na fotel, uderzając w niego głową. Nie sądził, że jest aż tak słaby. 

Ponownie sięgnął między siedzenie, a drzwi. Nie myślał zbyt trzeźwo. Zaraz na jego dłoni pojawiło się zadrapanie od odłamka szkła, którego nawet nie widział. Trochę czasu mu to zajęło, ale w końcu mocno pociągnął za wstążkę i wyjął ją razem z kawałkiem czerwonego papieru. Natychmiast w jego głowie pojawił się obraz pudełka, które leżało na siedzeniu pasażera, kiedy jechał do sióstr. Prezentu od Chanyeola. 

Nachylił się nieco i zmrużył oczy. Mógł dostrzec jego fragment pod siedzeniem. Sięgnął po nie. Było wygniecione i rozdarte, a na jego kolana natychmiast spadło różowe konfetti. Jego oczy otworzyły się nieco szerzej, kiedy wpatrywał się w pudełko w szoku. Jak mógł o nim zapomnieć? Drżącymi dłońmi rozwiązał kokardę i zajrzał do środka. 

Na samej górze znajdował się liścik. Krótki, życzący mu wszystkiego najlepszego, ozdobiony ogromną ilością naklejek, co na dobrą sprawę chyba stało się tradycją. Chanyeol oblepiał wszystkie liściki dużą ilością obrazków. Właściwie robił to od dziecka i zawsze dla Baekhyuna. Lubił to. Czuł się wyjątkowy. 

Oprócz niego w środku znajdowało się malutkie, srebrne pudełko. Kiedy mężczyzna je otworzył jego oczom ukazały się słuchawki. Racja. Zawsze niszczył swoje i Park denerwował się tym, że podkrada mu jego własne. Tak naprawdę Baekhyun nie miał pojęcia dlaczego w pewnej chwili przestawały działać. To chyba jego aura, ponieważ nawet słuchawki jego przyjaciela odmówiły posłuszeństwa po pięciu dniach. Zastanawiał się czy ta konkretna para będzie działać, gdy kupi sobie nowy telefon. W końcu spędziły na zimnie kilkanaście długich dni. Miał nadzieję, że nie będzie miał z nimi problemu. Były ładne, bezprzewodowe i wyglądały na drogie. Schował je ponownie do środka i wyjął zeszyt. Był gruby i starannie wykonany. Zaskoczyło go to jak elegancko wyglądał, ale kiedy zajrzał do środka zrozumiał, że Chanyeol kupił go z myślą o jego lekcjach gry na pianinie. Racja. Zapomniał o nich. Od kilku miesięcy uczył się grać, co było finansowane przez wytwórnie. Zresztą to oni na to wpadli. Początkowo był wściekły. Dlaczego miał tracić swój wolny czas, którego nie miał wiele, na kolejną naukę? Szybko jednak zakochał się w tym zajęciu. Bez problemu odnalazł się w tego typu muzyce. Ciekawe co Pani Ahn pomyślała, kiedy zniknął. W końcu spotykali się dwa razy w tygodniu. Musiała zauważyć jego brak. 

Zeszyt nie był w złym stanie. Jeden z rogów był mocno pogięty, ale uznał, że to coś, co bez problemu da radę naprawić. Ostrożnie więc odłożył go na bok. 

Pod nim znalazło się kolejne pudełeczko, tym razem z przeźroczystą pokrywką. Słodycze, czekolada. W normalnych okolicznościach również by się z niej ucieszył, w końcu kochał słodycze, ale teraz czuł, jakby ratowała mu życie. Były to najróżniejsze czekoladki, każda z nich inna i kolorowa. Tworzyły małą tęczę, którą naprawdę chciał zjeść. Od razu chylił wieczko i zjadł dwie z nich, nie mogąc się powstrzymać. Później pomyśli w jaki sposób je podzieli, aby starczyły na kilka dni. Na samym dnie znalazł kilka maseczek w płachcie, związanych czerwoną wstążką. Na przedniej pisało, żeby zabrał je w następną środę, aby sprawdzić jak się sprawdzają. Nagle zrobiło mu się smutno, bo nie wypróbowali ich w dany dzień. Nawet się nie spotkali. Na dobrą sprawę mieli zobaczyć się w czwartek, ale to nic, bo kilka śród już przeminęło. Lada dzień miała minąć trzecia odkąd znalazł się w tym miejscu. Zaczynał wątpić czy zdoła kiedykolwiek je przetestować. 

**

- Ja nie wiem czy to dobry pomysł.

- Daj spokój, to nie nasz pierwszy raz.

- Ale teraz jest inaczej.

- Dlaczego?

- Jesteśmy dorośli.

- I?

- Nie poniesiemy żadnych konsekwencji?

- Nie martw się, Chan. Będzie w porządku. - Zapewnił Baekhyun w dłoniach bawiąc się kluczykami, które ukradł z kuchni, kiedy ojciec wyszedł wziąć prysznic. Pewnie trochę czasu upłynie zanim przypomni sobie co z nimi zrobił. Z kolei mama szybko zorientuje się co zaszło i kupi im odrobinę czasu. Zawsze mówiła, że młodzież musi się wyszaleć. Tak samo było, kiedy dwa lata temu kiedy pierwszy raz do domu przyprowadziła go policja. " Ma szesnaście lat! Musi nacieszyć się wolnością". Była naprawdę wyrozumiała w stosunku do syna. Z córkami było nieco inaczej, ale czy matki nie wymagają od nich nieco więcej? Chcą, żeby sprzątały, gotowały i miały dobrą reputacje. Baekhyun tego nie potrzebował. Wystarczało, że był towarzyski i przystojny.

- No nie wiem. - Mruknął, na co starszy westchnął głośno i przeczesał palcami swoje czerwone włosy. Nic więcej nie mówiąc otworzył drzwi, po czym usiadł za kierownicą. Chwilę później Chanyeol również wsiadł do środka i zapiął pasy. Byun sobie to darował. Jak szaleć to na całego.

- Dobry chłopiec. - Pochwalił go, po czym ruszył z podjazdu starając się zrobić to jak najciszej.

- Nie mów tak do mnie.

- Dlaczego? - Zaśmiał się uruchamiając radio. - Biedny Chanyeolek chce być złym chłopcem? - Dodał próbując nieco zapanować nad śmiechem. Park był naprawdę dobry. Nie było w nim nic typowego dla łobuza. Jeśli robił coś nieodpowiedniego to tylko dlatego, że naśladował w tym starszego. Był raczej typem chłopaka, który preferował waniliowy seks i który co weekend przynosiłby swojej drugiej połówce czerwone róże, aby pamiętała o tym, że jest dla niego ważna. Baekhyun nie miał nic przeciwko. Uważał to za urocze.

- To nie to.

- Więc?

- Nie ważne, Baek. - Mruknął, na co drugi nastolatek porzucił temat. Nie chciał przecież, żeby Park w połowie drogi zażądał odwiezienia do domu. Co prawda nigdy tego nie zrobił, ale hej, kiedyś musi być pierwszy raz. - Gdzie jedziemy?

- Do Busan.

- Co?

- Busan.

- To kawał drogi!

- Dwie godziny.

- Ponad.

- Nie bądź tak szczegółowy. - Prychnął Baekhyun przyśpieszając. Nie chciał spędzić całego dnia w drodze. Była już szesnasta, a jeśli uda im się ominąć korki powinni być w Busan przed przed dziewiętnastą. 

- Po co chcesz tam jechać? - Zapytał Chanyeol odrobinę się rozluźniając. Wiedział, że rodzice wkrótce zaczną szukać ich oraz pojazdu, ale do tego czasu nie powinien się tak przejmować. Może w połowie drogi Byun oprzytomnieje i zabierze ich do domu?

- Nad morze. 

- Jest za zimno, żeby pływać.

- Kto mówi cokolwiek o pływaniu? 

- Wujek idzie rano do pracy. Musisz mu oddać samochód.

- Pojedzie taksówką. - Oświadczył poważnie, powodując, że przyjaciel całkowicie ucichł. Nie rozumiał po co mają jechać do tego miasta. Bywali tam naprawdę rzadko. Zdawało mu się, że ostatni raz widzieli Busan jakieś pięć lat temu, kiedy byli nastolatkami. Dodatkowo żaden z nich nie miał prawa jazdy i zdawało mu się naiwne jechać tak daleko z wiarą w to, że nikt ich nie złapie. Mimo to postanowił w ciszy pozwolić Byunowi skupić się na jeździe. Zobaczy do czego to doprowadzi.

 Nieco po dziewiętnastej dwadzieścia znaleźli się na miejscu. Była późna jesień, więc na zewnątrz było już niemal całkowicie ciemno. Jego telefon od dobrej godziny nieustannie dzwonił. W końcu jednak Baek napisał coś do cioci Yujin, a sygnały jak za mocą czarodziejskiej różdżki całkowicie ucichły.

Po drodze zatrzymali się przed kilkoma sklepami, ale Baekhyun kazał mu zostać w pojeździe, po czym kilkakrotnie podchodził, wkładał coś do bagażnika i znów znikał. Trochę denerwowało go to, że zupełnie nie wie co się dzieje. 

- Mój przyjaciel ma dom nad morzem. Zostaniemy tam dziś. - Uprzedził go Baekhyun, ale była to jedyna rzecz, o jakiej go poinformował. Chanyeol postanowił czekać. W końcu ufał mu i wiedział, że spędzą dobrze czas nawet, jeśli nie mieli żadnego powodu przyjazdu. Mieli teraz cięższy czas. Mieli po osiemnaście lat, a co za tym idzie, według koreańskiego szkolnictwa, zakończyli naukę w szkole średniej. Ostatnie pół roku było walką o najlepsze oceny. On dostał się do wybranego uniwersytetu, jednak oceny Baekhyuna nie były na tyle dobre, aby miał taką możliwość. Aktualnie trwali w zawieszeniu, ponieważ Byun złożył papiery na drugą turę. Pytanie co to przyniesie. Młodszy wiedział, że w końcu będą uczyć się w tym samym miejscu, ponieważ nie dopuści do niczego innego. Pytanie tylko czy w jego wymarzonej szkole czy może w gorszej, ale za to z Baekhyunem u boku. 

- Myślę, że to tu. - Oznajmił starszy, kiedy zaparkowali przed niedużym, żółtym domkiem.  Nie był zbyt nowoczesny, ale od plaży dzieliła go jedynie trasa rowerowa i blisko dziesięciu betonowych schodków. 

Pierwszy wyszedł Baekhyun, aby upewnić się, że otrzymany klucz pasuje do zamka. Krzyknął radośnie, kiedy udało mu się otworzyć drzwi. Widząc to Chanyeol powoli odpiął pasy i wyszedł z samochodu. Zimne powietrze od razu rozwiało jego ułożoną fryzurę, ale nie miał nic przeciwko temu. Pachniało morzem, świeżością. Nie pamiętał już jak miłym uczuciem jest obcowanie ze słonymi falami i ciepłym piaskiem. 

Było zupełnie pusto. Okolica wyglądała na zamieszkaną przez starszych ludzi, może rybaków, ponieważ za skałami mógł zobaczyć, że na wodzie unosi się jakiś wodny pojazd. 

- Gdzie twój kolega?

- Pojechał z rodziną do naszego miasta. Powiedział rodzicom, że chce pokazać im okolicę, ale tak naprawdę chcę, żeby byli na jego oświadczynach. 

- To urocze.

- Prawda? - Rzucił Byun podchodząc do bagażnika. Podał młodszemu kilka toreb a sam zabrał z bagażnika pudełko pizzy. Dobrze, że o tym pomyślał, bo żaden z nich nie był dobrym kucharzem. On znał przepisy na podstawowe dania. Byun za to umiał ugotować makaron i wodę na herbatę. - Możemy zostać tu cały weekend.

- Twoi rodzice nie będą źli przez to, że zabraliśmy samochód?

- Hm, nie. - Powiedział mniejszy wpuszczając ich do środka. - Mam dla nich niespodziankę i jestem pewny, że dzięki temu wybaczą mi wszystko. - Dodał ze śmiechem. 

Dom był raczej mały. Od razu wchodziło się do salonu, gdzie w centrum stał drewniany stół oraz kanapa. Na pomieszczenie otwarta była maleńka kuchnia. Dalej Park mógł zobaczyć kilka par drzwi. Podejrzewał, że musi być to łazienka oraz pokoje sypialniane. 

- Jaką niespodziankę?

- Dowiesz się lada moment. - Zapewnił zanim poinstruował go co do pozostawienia ich rzeczy na stole. Chwilę przeszukiwał szafki, po czym wyjął opakowanie suchej karmy dla kotów i napełnił nią trzy miski, których młodszy wcześniej nie zauważył. Jak na zawołanie podbiegły do nich cztery koty. Dwa dorosłe i dwa maleńkie, prawdopodobnie wciąż nie mające nawet pół roku. - Musimy się nimi zająć w zamian za nocleg. - Wyjaśnił mniejszy, zanim odłożył paczkę, złapał za dłoń Chanyeola i pociągnął go na zewnątrz. Brunet z zastanowieniem spoglądał na ich splecione dłonie, kiedy schodzili na plażę. Jego była większa i nie tak zadbana jak mniejszego. Na dobrą sprawę ręce Baekhyuna były naprawdę piękne. Zresztą w oczach młodszego cały Baekhyun był zjawiskowy. 

- Więc? - Zapytał, kiedy znaleźli się nad morzem. Fale dość głośno uderzały o okoliczne skały. Wiatr bez przerwy tarmosił ich włosy, przez ciemność ledwo widzieli siebie nawzajem i prawdopodobnie nie była to dokładnie taka sceneria, jaką wymarzył sobie czerwonowłosy nastolatek, ale wciąż było pięknie. 

- Bądź cierpliwy. - Pouczył go Byun spoglądając w stronę morza. Chanyeol zrobił to samo, mocniej ściskając jego delikatną dłoń.

- Nie lubię, kiedy masz przede mną tajemnice. - Powiedział udając, że jest tym urażony. Baekhyun zaraz wybuchnął śmiechem mówiąc, że jego głos brzmi naprawdę głupio. W końcu jednak puścił jego rękę i zaczął przeszukiwać tylne kieszenie spodni, zanim wyjął z jednej z nich pognieciony list. 

- Chciałem, żebyś wiedział pierwszy. - Wyjawił, zanim Park otworzył kopertę i wyjął jej zawartość. Kartka nie była zbyt zapisana. Tak naprawdę wiadomość ledwo sięgała do połowy jej długości. Widział ją już kiedyś, ale zamiast danych mniejszego znajdowały się tam jego własne. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale czytając informację cały czas wstrzymywał oddech. 

- O Boże, Baek. - Rzucił czując, jak po jego policzkach zaczynają spływać łzy. 

- Yah! Nie płacz. - Zaśmiał się mniejszy podchodząc bliżej. Zanim zdążył chociażby go dotknąć, Chanyeol zamknął jego mniejsze ciało w mocny, odbierającym dech uścisku. - Będziemy uczyć się w tym samym uniwersytecie, bekso. 

- Jestem taki szczęśliwy. - Powiedział przez łzy, czując, jak drobna dłoń gładzi jego włosy. To tylko spowodowało kolejny napływ płaczu, ponieważ zdał sobie sprawę, że nic już nie odbierze mu przyjaciela, że Baekhyun będzie obok przez kolejne lata, a zmiana miejsca zamieszkania i szkoły nie będzie ich końcem. 

To będzie dla nich nowy, wspólny początek. 

_______________________

Idę oglądać sanatorium miłości 😂
Jakoś nie mam dziś wam wiele do powiedzenia, naprawdę.. Nie wiem czemu. Wczoraj bardzo się rozpisałam, dlatego byłam zła, że wattpad tego nie zapisał. Dziś jakoś nie mam nic do napisania 😂
(poza tym jestem załamana sytuacją z BTS i nie mam przez to humoru 💔)
Po prostu piszcie co u was, kochani ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro