+23/02/20+

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drogi Chanyeolu

Nie umiem pisać listów i wiesz o tym bardzo dobrze. W końcu nikt nie zna mnie tak jak ty. Mógłbyś prawdopodobnie napisać całą moją biografię, zresztą ze wzajemnością, bo podejrzewam, że nie ma w tobie wielu rzeczy, o których nie mam pojęcia.

Mogłoby się zdawać, że wiesz o tym tak jak o wszystkim innym co mnie dotyczy. Znamy się całe życie i wiem, że nigdy nie spotkam kogokolwiek, kto będzie mnie rozumiał i akceptował tak jak ty to robisz. Jest jednak jedna rzecz, której nigdy ci nie powiedziałem, a którą zawsze w głębi duszy pragnąłem wyznać wszystkim, którzy choćby przecięli moją drogę, kiedy szedłem się z tobą spotkać.

Zawsze cię kochałem.

Od samego początku, kiedy pojawiłeś się w moim domu te kilkanaście lat temu, kochałem cię.

Ta miłość, którą do ciebie czułem naprawdę ewoluowała. Początkowo byłeś moim najlepszym przyjacielem. Właściwie jesteś nim do dziś i wiem, że gdyby nie moja śmierć, byłbyś nim do końca moich starczych dni. Wiem, że zestarzelibyśmy się razem, a kiedy nasze włosy stałyby się białe, twarze poważniejsze, a dłonie pomarszczone, wciąż nazywałbym cię moim najlepszym przyjacielem. Wciąż słuchałbym jak w środku nocy mówisz przez krótkofalówkę o tym co jadłeś na kolację oraz o tym, że Jiah znów nazywała cię Yodą. Wciąż podróżowalibyśmy do Busan, na tę plażę, mimo że kotów i zniszczonego domu prawdopodobnie już by nie było. I nadal uśmiechalibyśmy się, gdy ktoś nazwałby nas bratnimi duszami.

Tym właśnie jesteś dla mnie, Chanyeol. Bratnią duszą. Drugą połówką jabłka. Dłonią, której najmniejszy palec połączony jest z moim, drobną, czerwoną niteczką.

Wkrótce zacząłem kochać cię jak brata. Wszyscy przecież do nich nas porównywali, pamiętasz? Mówili, że jesteśmy braćmi, mimo że nie łączą nas więzy krwi. Sądziłem podobnie, ponieważ niezależne co, rodzeństwo zawsze się kocha.

Potem jednak ta miłość znów się zmieniła. Stała się bardziej intymna. Do dziś jesteś moim najlepszym przyjacielem, a nasze dusze prawdopodobnie stworzone zostały przez tą samą, bystrą osobę, która uczyniła je braterskimi, ale w tym wszystkim zacząłem kochać cię inaczej. Tą przerażającą miłością, której, jak wtedy sądziłem, nigdy nie powinienem do ciebie żywić.

Tą miłością, która łączy ludzi

lub dzieli ich na zawsze.

Z miłością nigdy nie powinieneś walczyć, Chanyeol. Byłem tym głupkiem, który naiwnie postanowił ją przezwyciężyć, ale to niemożliwe. Nie możesz wygrać z tym uczuciem. Ono zawsze pozostanie w tobie nawet jeśli je zranisz, jeśli się go wyrzekniesz i będziesz przeklinał do końca swoich dni. Nie wygrasz. Jeśli raz poczujesz do kogoś miłość, ona nie zniknie. Pozostanie i będzie cię prześladować.

Moja miłość do ciebie przeszła wiele, ale i ona się nie poddała i od wypadku jej cichy głos pojawia się częściej i częściej w mojej głowie.

Dlaczego nie zaryzykowałeś?

Dlaczego mu nie powiedziałeś?

Dlaczego go okłamujesz?

Dlaczego sam siebie oszukujesz?

Czuję wściekłość na myśl, że nie pozwoliłem jej rozkwitnąć. Wyobrażasz sobie jak piękna mogłaby się stać? Przysięgam, jestem pewny, że byłaby powalająca. Zupełnie niczym czerwona róża wśród chwastów, które tylko próbują ją udawać.

Zastanawiałem się czy powiedzieć ci o moich uczuciach. Wiem, że umieram, wiem, że już do ciebie nie wrócę i wiem jak ciężkie będzie to dla ciebie, ale zasługujesz, aby wiedzieć, że cię oszukiwałem.

Któregoś dnia powiedziałem ci, że nigdy cię nie pokocham. Myślę, że to zabolało mnie nawet bardziej niż ciebie. Nie tylko kłamstwo, ale i świadomość, że wystarczyłoby powiedzieć tylko dwa słowa, aby zmienić nasze życia.

Stchórzyłem. Tchórzyłem do dziś.

Jeśli kiedykolwiek znów się spotkamy, może gdy i ty dosięgniesz swoich dni na ziemi, może w następnym życiu, może w twoich snach. Pierwszym co ci powiem będzie " Kocham cię, Chanyeol", bo nawet po śmierci nie przestanę tego robić.

Czuję, że umieram. Nie mam już siły, jedzenia, jestem ranny, jest tak zimno. Tak bardzo zimno. Wiesz, że nie ciepię zimna. Wiesz o mnie wszystko.

Nie płacz za bardzo, kiedy moja śmierć zostanie już potwierdzona. Właściwie się nie bałem. Do jej dnia myślałem o tobie, o mamie, cioci, moich siostrach, Jiah, o naszych przyjaciołach, o tym jak wspaniałe życie miałem dzięki wam. Jestem wdzięczny za to, że sprawiliście, że każdy dzień warty był wstania z łóżka i działania. Dziękuję, że sprawiłeś, że każdy z nich był dobry.

Spotkam się z dziadkiem i zaopiekuję się Merry do dnia, kiedy znów się spotkamy.

Dopóki to nadejdzie będę obserwował cię z góry i uprzykrzał życie wszystkim, którzy staną ci na drodze do szczęścia.

Zasługujesz na szczęście, Chanyeol. Jak nikt zasługujesz na to, aby być szczęśliwym.

Kocham cię i przepraszam, że nigdy nie odważyłem się powiedzieć ci tego prosto w twarz.

Przepraszam

Kocham cię, Chanyeol

Kocham Cię

Kocham Cię

Kocham cię

Żegnaj

**

- Co robisz? - Chanyeol zadrżał, słysząc nad sobą głos mamy. Na jego ustach pozostał delikatny uśmiech przepełniony ogromną ilością pozytywnych uczuć, kiedy spojrzał w jej kierunku.

- Czytam list pożegnalny Baekhyuna.

- Często do niego wracasz. - Zauważyła nawet nie próbując spojrzeć mu przez ramię. Sama również rok temu dostała list od chłopca, którego traktowała niemal jak syna. Wciąż pamięta jak bardzo złamał jej serce, kiedy w końcu go przeczytała. Pamięta jak wiele bólu i poczucia niesprawiedliwości w nim znalazła. To było jedno z najbardziej szokujących doświadczeń jej życia. Przeczytanie czegoś takiego od osoby, która zawsze była radosna, pozytywna, nawet nieco głupkowata w swoim rozumowaniu i we własnych czynach, ale za to z ogromnym sercem i niesamowitą ilością miłości do podarowania. Miłości, którą jak wtedy się dowiedziała, pragnął podarować jej jedynemu synowi.

- Tak, to jest... - Mruknął szukając odpowiedniego słowa. - Inne niż codzienny Baekkie.

- Prawda.

- Pozwala mi przypomnieć sobie, że nawet jeśli zawsze gra szczęśliwego, to on też przeżywa swoje rozterki, choć nie zawsze odnajduje w sobie siłę, żeby mi o nich powiedzieć. - Wyjaśnił. - Łatwo o tym zapomnieć przez to, że zawsze się uśmiecha.

Kobieta przytaknęła lekko na jego słowa. Patrzyła jak jej syn ostrożnie składa list na pół. Pismo Baekhyuna było drżące i miejscami trudne do rozczytania. Napisał wtedy wiele listów, mimo że jego dłonie tak mocno trzęsły się z zimna i bólu, jaki w tym czasie odczuwał. Nie chciał nikogo pominąć. Nie miała pojęcia jak wiele ich stworzył. Była pewna, że otrzymała je nie tylko jego czy jej rodzina, ale wiele ludzi, którzy byli da niego ważni. Chciał, żeby każdy wiedział o tym, że jest im wdzięczny za bycie częścią jego życia.

- Powinieneś już jechać. Samochód po ciebie przyjechał.

- Tak szybko? - Westchnął młodszy wkładając papier do koperty i w bezpiecznie miejsce, w domu rodzinnym. Przyjechał zaledwie wczoraj. Chciał zostać tu nieco dłużej, ale wzywały go obowiązki. To miejsce było tylko malutkim przystankiem w trasie do celu.

- Tak, leć. Baekhyun na pewno już na ciebie czeka. - Powiedziała, na co od razu podniósł się z ziemi i chwytając torbę, wyszedł z pomieszczenia. Kobieta ruszyła tuż za nim.

- Przyjedziemy za dwa dni. Dostał wolny dzień przed powrotem do Seul. Chce spędzić noc w domu.

- Powinniśmy zrobić rodzinną kolację? Może nie rodzinną, bo dziewczynek nie ma, ale będziecie wy, ja, mama Baeka, jego babcia, tata.

- To chyba dobry pomysł. Na pewno będzie szczęśliwy. - Odparł, zanim pożegnał się z rodzicielką i wybiegł przed dom. Miała rację. Przed budynkiem stał spory, czarny samochód. Siedzący w nim mężczyzna wyszedł i ruszył do bagażnika. Podając mu torbę Chanyeol spojrzał w stronę domu rodziny Byun. Ciocia machała mu z okna z szerokim, pełnym łagodności uśmiechem. Odmachał jej, po czym wsiadł na tylne siedzenie pojazdu.

Droga była długa, a w jej połowie zasnął, uśpiony opowieściami kierowcy o jego synu, który ponoć miał bardzo podobne oczy do Parka. On naprawdę nie chciał być niegrzeczny, ale spędził wieczór ze starymi przyjaciółmi i wciąż nie odespał tego czasu.

Kiedy dojechali na miejsce Baekhyun czekał pijąc americano i siedząc pod daszkiem hotelowej kawiarni. Obok stał jego manager, Jungmyeon, który był najbardziej troskliwą osobą, jaką kiedykolwiek Chanyeol poznał. Był od nich niewiele starszy i pilnował, aby Byun zawsze był zadowolony. Traktował ich jak młodszych braci. Może trochę zastępowali mu czwórkę jego rodzeństwa?

Baekhyun go nie zauważył, więc młodszy skorzystał ze swojej malutkiej, słodkiej chwili aby podziwiać jego sylwetkę w popołudniowych promieniach słońca. Baekhyun miał na sobie rażąco czerwoną kurtkę, a przez to, że była rozpięta Chanyeol mógł zauważyć znajdującą się pod nią obszerną, jasną bluzę z napisem Supreme. Miał też ciemne spodnie i białą maseczkę odsuniętą na brodę, aby móc bez problemu pić napój. Wydawał się zmęczony, może nawet zrezygnowany, kiedy poprawiał swoje brązowe włosy, wpatrując się w przestrzeń. Właściwie na pierwszy rzut oka wydawał się zwyczajnym mężczyzną zanurzonym w swoim własnym świecie, ale wokół niego usłyszeć można było piski ekscytacji, zupełnie nieznanych mu dziewczyn oraz dźwięk aparatu, którym przypadkowi przechodnie robili mu zdjęcia.

- Cześć. - Powiedział Chanyeol, spoglądając na dwóch mężczyzn z kamerami, którzy jak na znak odwrócili je w jego kierunku. Baekhyun słysząc jego głos uśmiechnął się szeroko i z cichym hukiem odstawił papierowy kubek na stolik, po czym rzucił się w jego kierunku. To było naprawdę naturalne, mimo że byli nagrywani. Może już do tego przywykł? W końcu jego kariera rozwinęła się w zastraszającym tempie. Jego debiutancka piosenka miała na youtube ponad pięćdziesiąt milionów wyświetleń. Druga, wydana dwa miesiące temu, zyskała ich nawet więcej.

Chanyeol pozwolił mniejszemu ciału wtoczyć się w jego otwarte ramiona. Farbowane włosy połaskotały podbródek młodszego, kiedy ich właściciel wtulił twarz w okolicę jego obojczyków i odetchnął głęboko. Bardzo głęboko. Zdawać by się mogło, że coś go niepokoiło, zanim Park się pojawił.

- M-mogę cię pocałować? - Zapytał cicho wyższy. Nigdy wcześniej nie brał udziału w żadnym z show prowadzonych przez wytwórnię Baekhyuna. Wziął udział w kilku wywiadach, w końcu był chłopakiem TEGO Byun Baekhyuna, pierwszego homoseksualnego artysty, który odniósł tak ogromny sukces na koreańskim rynku muzycznym. Dużo osób było nim zainteresowanych. Byli ciekawi jak wygląda, jaki ma charakter, skąd zna Baekhyuna. Minęło już osiem miesięcy od debiutu jego partnera, więc na wszystkie te odpowiedzi otrzymali już odpowiedź. Park wciąż był interesujący, ale już nie tak tajemniczy.

Byun nie odpowiedział mu werbalnie, ale zaraz połączył ich usta w delikatnym, ostrożnym pocałunku. Był krótki i zwyczajnie uroczy.

- Zachowuj się normalnie. Wytną to co im się nie spodoba. To nie tak, że oglądający nie będą mieli pojęcia kim jesteś. - Zapewnił mniejszy, który spojrzał w stronę menagera nawet na moment nie wysuwając się z ramion Chanyeola. Wyższy potrafił to zrozumieć. Nie widzieli się kilka dobrych dni. Bardzo za nim tęsknił i podejrzewał, że Baekhyun mógł czuć podobnie.

- Nie zwlekajmy dłużej. Chodźcie do samochodu. - Mówił Junmyeon. Wciąż byli godzinę drogi od miejsca docelowego, które było również miejscem odnalezienia Baekhyuna. Chanyeol zastanawiał się czy miejsce spotkania jego i jego chłopaka było wybrane specjalnie, aby mniejszy czuł się komfortowo. W końcu nikt nie miał pojęcia jaka będzie jego reakcja kiedy po całym roku znów zobaczy miejsce, które omal go nie zabiło.

Zostali wysłani do innego samochodu niż ten, którym przyjechał młodszy. Już u wejścia widział kilka kamer, ale Baekhyun się nimi nie przejmował, kiedy swoimi delikatnymi dłońmi machał na pożegnanie ludziom, który zebrali się wokół kiedy ten oczekiwał przyjazdu swojego chłopaka. Torby z bagażnika zostały przetransportowane do samochodu, którym Chanyeol przyjechał. Podejrzewał, że mają zostać odwiezione do miejsca, w którym będą nocować. Ekipa wpakowała się do kolejnego samochodu. Chanyeol odetchnął cicho widząc to. Nie czuł się wśród nich swobodnie, mimo że przed wejściem do pojazdu przedstawili się, a ich uśmiechy kierowane w ich stronę wydawały się szczere.

Mniejszy zmierzył wzrokiem kamery, które zauważył w środku pojazdu po czym zatrzasnął drzwi. Nie kłopotał się jednak z zapinaniem pasów. W zamian westchnął delikatnie i oparł się o ciało Chanyeola, który automatycznie go objął.

- Nie martw się. To show prowadzone przez moją wytwórnię. Nie wyemitują nic co może zaszkodzić naszemu wizerunkowi.

- Wiem, ale wciąż -

- Spróbuj o nich zapomnieć. - Poprosił brunet, na co drugi lekko przytaknął. W końcu to on był tutaj, aby wspierać Baekhyuna. Nie na odwrót.

- Jak podróż do Korei?

- W porządku. Na lotnisko przyjechało naprawdę dużo fanów.

- Było bezpiecznie?

- Tak, miałem pięciu ochroniarzy. Byli ogromni. Chyba nawet wyżsi od ciebie. - Zaśmiał się swobodnie, po czym oparł głowę o tors Chanyeola, który nie miał nic przeciwko temu. Złożył nawet delikatny pocałunek na czubku jego głowy.

- Tak?

- Mhm, poza tym Junmyeon hyung nie dałby zrobić mi krzywdy. - Dodał kiedy drzwi kierowcy uchyliły się, a do środka wszedł mężczyzna odpowiadający za zawiezienie ich do celu. Na miejscu pasażera zaraz usiadł menager małego mężczyzny, który znalazł sobie ciepłe miejsce w ramionach Parka.

- Baekhyun, pasy.

- Hyung przecież tu ledwo cokolwiek jeździ. Nie potrzebuję pasów.

- A jeśli wjedziemy w drzewo?

- To Chanyeol mnie przytrzyma.

- Hyung ma rację, Baek. Powinieneś zapiąć pasy. - Odezwał się najmłodszy. Baekhyun westchnął cicho, po czym spojrzał na niego z delikatnie wysuniętymi ustami, jakby rozczarowany tym, że jego partner go nie poparł. Powoli ruszyli, a on wrócił na swoje miejsce i zapiął pasy. W nagrodę dostał mały uśmiech Chanyeola.

- Dziś nagrywamy w lesie. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo i dojedziemy do miasteczka przed zmrokiem. Zamówimy kolację i pojedziemy do hotelu. Będzie nagrane jak szykujecie się do snu, spędzacie wieczór. Jutro rano pójdziecie przejść się po miasteczku, Baekhyun ma trochę powspominać, mówiłem mu wcześniej o tematach, porozmawiacie trochę z ludźmi, zjecie śniadanie przed kamerą, potem puszczą drona i tyle. Materiał ma mieścić się w godzinie, więc nie sądzę, że będą chcieli dodać cokolwiek więcej. - Wytłumaczył zerkając na Parka. Baekhyun zdawał się nawet nie zwracać uwagi na jego słowa, dlatego młodszy uznał, że musiał już dowiedzieć się o tym wszystkim wcześniej. - Zgłaszaj mi wszystkie problemy, masz mój numer, Chanyeol.

- Tak, Hyung. - Potwierdził. Na moment ucichli. Baekhyun wpatrywał się za okno, Junmyeon pisał coś w czarnym notatniku, który zdawał się nieco już przeżyć. Kierowca wcale się nimi nie interesował.

- Co u cioci? - Zapytał nagle jego chłopak, po czym zerknął w jego kierunku.

- Wszystko w porządku. Cieszyła się, że przyjechałem. Jiah boi się podróżować odkąd jest w ciąży, więc mama jest trochę samotna.

- Nie mogę się doczekać aż znów ją zobaczę. Aż wszystkich zobaczę.

- Wiem, mały. - Zaśmiał się Chanyeol. Powiedział to swobodnie, bo lubił drażnić Baekhyuna na temat jego wzrostu odkąd jego fanki zaczęły wytykać różnicę między nimi. Zaraz jednak spojrzał w kierunku kamerki przed nim, jakby wyłapując swoje złe zachowanie. Byun powiedział, że ma być normalny, więc to chyba w porządku, jeśli tak go nazwie?

- Tęsknię za mamą. - Westchnął tymczasem obiekt jego rozmyśleń, jakby nie wyłapując jak nazwał go młodszy. - Rozmawiałem z nią wczoraj. Powiedziała, że upiecze ciasto czekoladowe na mój przyjazd. - Zachichotał lekko w sposób, który niemal pozbawił Chanyeola tchu. Jak on mógł być taki uroczy?

- Myślisz, że się załapię?

- Na pewno! Obiecałem jej, że przyprowadzę cię na kolację. Dawno cię nie widziała, prawda?

- Właściwie to jestem tam częściej niż ty. - Mruknął młodszy w zamyśleniu. Baekhyun przytaknął. To była całkowita prawda, ponieważ Park odwiedzał ją naprawdę często. Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek, ponieważ podczas rekonwalescencji starszego Park spędzał w ich domu dni i noce.

W tym wszystkim dla Baekhyuna najpiękniejsze było jednak to jak bardzo jego ojciec ich wspierał. Zawsze okropnie bał się jego reakcji na wieść o tym, że lubi mężczyzn. Wydawać by się mogło, że póki to Chanyeol, to jest w stanie go zaakceptować. To stanowczo wystarczało Byunowi, w końcu to zawsze miał pozostać tylko Chanyeol.

Jego rodzic nieraz pytał o młodszego. Wcześniej tego nie robił, w końcu to Baekhyun był jego synem, ale odkąd on i Chanyeol się zeszli, jego ojciec pytał podczas rozmów czy wszystko między nimi w porządku, jak Park radzi sobie na studiach, czy spędzają razem wystarczająco dużo czasu, co ciekawego ostatnio robili. To stało się normalne i naturalne. Za każdym razem ogrzewało serce Baekhyuna. Jego rodzina naprawdę ich wspierała.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę o rodzicach po czym zmienili temat na bardziej swobodny i odpowiedni do filmu.

Im bliżej zbliżali się do góry tym większy Baekhyun czuł niepokój. Chanyeol widział to doskonale. Był pewny, że wszyscy pasażerowie to widzieli. Dłonie mężczyzny zaciskały się raz po raz na jego kolanach, oddech przyśpieszył odkąd góra znalazła się w zasięgu ich wzroku. Nie odrywał od niej spojrzenia. Ucichł zupełnie, a jego oczy wędrowały po całej jej wysokości, po drzewach rosnących wokół, po śniegu, który w dużej ilości ją przysłaniał.

Chanyeol był zmartwiony tym o czym może myśleć. Czy wracały do niego wszystkie te wspomnienia, cały ból, strach i niepewność. Nie chciał, aby odczuwał to na nowo.

W końcu ostrożnie wyciągnął dłoń do Baekhyuna, a ten, początkowo zaskoczony, szybko ją uścisnął. Zbyt szybko i niespokojnie.

- Podekscytowany, Baekhyun? - Zapytał Junmyeon, prawdopodobnie chcąc uwiecznić odczucia idola na kamerze.

- Niezbyt.

- Przestraszony?

- Trochę? - Odparł spoglądając na swoje pasy, jakby oskarżycielsko. Zaraz zacisnął mocniej dłoń i westchnął.

- Możesz trochę przybliżyć to, co stało się wt tamtym roku? - Kontynuował Menager, kartkując notes. Chanyeol zauważył jak wiele kartek nosiło jego pismo. Musiał często go używać.

Baekhyun zaczął dość pobieżnie opowiadać o pierwszym dniu jego niemal miesięcznej udręki. Miał już ekskluzywny wywiad, w którym opowiedział dokładnie co się stało. Wiele osób wciąż utożsamiało go z wypadkiem, ale nic w tym dziwnego. Szukało go niemal pół Korei. Tysiące ludzi udzielało się, próbując namawiać innych do poszukiwań, policję do działań. Widząc go dużo osób wciąż przypominało sobie tamten czas. Jego fani przekonywali, że to charyzma, radosne usposobienie i ogromny talent Baekhyuna spowodowały jego sukces, ale w głębi serca każdy wiedział, że to wypadek uchylił Byunowi wrota do kariery.

Kierowca zwolnił, kiedy dojechali pod górę i obrali ścieżkę ku wyższym partiom góry.

- H-hyung, mogę odpiąć pasy?

- Nawet o tym nie myśl, Baekhyun.

- I tak nikogo tu nie ma.

- Ale co jeśli historia się powtórzy, hm? - Zapytał. Baekhyun zadrżał, co najmłodszy natychmiast poczuł. Chciał go jakoś pocieszyć, ale jak? Co takiego mógłby powiedzieć, aby brunet poczuł się lepiej?

Wciąż trzymając jego dłoń Chanyeol zaczął przeszukiwać kieszenie bluzy, którą miał na sobie. Nagle jego palce natrafiły na materiał, a on uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął z kieszeni malutkiego, zadbanego pluszaka. Oczy Baekhyuna natychmiast do niego powędrowały.

- Zabrałeś ze sobą Simbę?

- Oczywiście. - Powiedział wyciągając go do mniejszego. W chwili, kiedy brunet wyciągnął po niego wolną dłoń samochód zadrżał niebezpiecznie, a on cicho krzyknął i zacisnął oczy. Jego krótkie paznokcie wbiły się w skórę Parka, który westchnął cicho i podniósł pluszowy brelok, który upadł na siedzenie między nimi.

- Spokojnie, to tylko kamień. - Zapewnił wciskając królika w rękę Baekhyuna. Mniejszy uchylił powieki i uśmiechnął się zawstydzony, zanim nie przejął Simby. Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.

Baekhyun wbił wzrok w brelok, który dotrzymywał mu towarzystwa rok temu, kiedy razem utknęli w samochodzie. Chanyeol patrzył uważnie, jak smukły palec dłoni Baekhyuna przesuwa się po jego głowie, jakby głaskając małą podobiznę królika. Na jego ustach widniał mały uśmiech, bardzo delikatny i niemal niewidoczny, ale Park mógł go dostrzec. To ten uśmiech przepełniony wspomnieniami. Ten sam, który wysyłał w jego kierunku, kiedy rozmawiali o dzieciństwie czy rodzinie. Okazywał przywiązanie i zadumę.

Przez ten rok naprawdę wiele się zmieniło. W większości na dobre, jeśli młodszy miałby to oceniać. Brakowało im nieco dawnej prywatności, ponieważ stali się osobami publicznymi, trochę beztroski i wolności, ponieważ oboje musieli uważać na to co robią i w jaki sposób zostaną odebrani, nie spędzali też ze sobą tyle czasu co dawniej. Baekhyun rzucił studia, ponieważ kariera tego od niego wymagała. Dużo podróżował, był aktywny również w Japonii i Chinach. Mieszkał też dalej niż dotychczas, ponieważ wytwórnia oczekiwała, że zamieszka w dormie. Ciężko było mu zostawić Luhana, ale chińczyk nie chciał go powstrzymywać i szybko znalazł kogoś na jego miejsce, aby nie mieć problemu z czynszem. Był to młody i dość naiwny chłopak. Dużo łatwiejszy niż Baekhyun, więc Luhan nigdy na niego nie narzekał.

W każdym związku są jednak problemy do przebycia. Dawali sobie radę i chyba nawet bardziej doceniali swoje towarzystwo. Spędzili razem całe życie, a kiedy ktoś postanowił ich rozdzielić zarówno Chanyeol jak i Baekhyun zauważyli, że stali się swoimi wzajemnymi częściami niemożliwymi do stracenia. Chanyeol wiedział, że jeśli kiedykolwiek Byun od niego odejdzie nic już nie będzie takie samo jak dotychczas. Nic. Ani on, ani jego życie.

Nauczył się go bardziej doceniać, jeśli to możliwe. Wypadek Baekhyuna oraz wszystko co działo się po nim uświadomiło mu, że w jednej sekundzie może go stracić. Może stracić najlepszego przyjaciela i miłość życia. To było przerażające.

W tym wszystkim były jednak plusy. Baekhyun się spełniał. Kochał występować, kochał czuć się docenianym, ekscytowały go tysiące spojrzeń śledzących jego ruchy na scenie. Był szczęśliwy. Czuł się potrzebny. Chanyeol w życiu nie ośmieliłby się mu to odebrać.

- To ta ścieżka? Tutaj spadł samochód? - Zapytał cicho Chanyeol, kiedy pojazd niesamowicie zwolnił. Droga była stroma i niebezpieczna. Było pełno śniegu, zupełnie jak rok temu. Przy zakręcie, z którego, jak sądził, spadł Baekhyun stały trzy skutery śnieżne i kilka osób, które rozmawiały o czymś. Dalej stał kolejny samochód. Mężczyźnie zdawało się, że to do niego wsiedli kamerzyści.

- Tak. - Powiedział Baekhyun gwałtownie podnosząc wzrok z maskotki na drogę. Bliżej Chanyeol zauważył, że dalej stoi kolejny pojazd. Nie miał pojęcia kto nim jechał. Zignorował to i w zamian przyglądał się swojemu chłopakowi, który jakby skulił się w sobie. Zdawał się przy tym naprawdę mały, jakby i tak różnica między nimi nie była duża.

Samochód się zatrzymał, a oni rozpięli pasy i wysiedli prosto na chłodne, zimowe powietrze. Baekhyun trzymał jego dłoń, jakby od tego zależało jego życie. Drugą zaciskał na Simbie. Junmyeon odszukał makijażystkę, która miała upewnić się, że makijaż Baekhyuna wciąż wygląda nieskazitelnie. Szybko też poprawiła odrobinę wygląd samego Chanyeola, który zajął się w tym czasie rozmową z Byunem, który zdawał się przy tym całkowicie nieobecny, mimo uśmiechu posyłanego w kierunku swojego chłopaka. Jego wzrok raz po raz uciekał wgłąb ciemnego lasu.

Chanyeol starał się tego po sobie nie pokazywać, ale na tym etapie był naprawdę zmartwiony.

- Chanyeol, Baekhyun, pojedziecie pierwsi razem z jednym z kamerzystów. - Powiadomił ich menager. Wtedy też dostali kaski, które również miały przymocowane kamery i rozpoczęli główną część programu. Szybko pojawił się problem, ponieważ Byun odmawiał wejścia na skuter, ale w końcu pozwolił się przekonać. Chanyeol ruszył tuż za nim, ale kiedy nieco się zrównali mógł zauważyć mocno zaciśnięte oczy partnera. Nie patrzył na drogę. Kierowca pojazdu coś do niego krzyczał, a on kiwał głową nawet nie trudząc się werbalną odpowiedzią.

Miejsce wypadku znaleźli bez problemu. Drzewa wciąż były oznaczone czerwonym sprejem użytym przez policjantów, którzy zajmowali się sprawą wypadku.

To było zupełnie przypadkowe, niepozorne miejsce, jak stwierdził Chanyeol tuż po zejściu ze skutera. Podczas jazdy ten Baekhyuna dużo zwolnił, a oni bez problemu go wyprzedzili.

Nie jechali długo. Właściwie może z pięć minut. Kierowca skutera zabrał kask i ruszył na górę po kolejne osoby akurat, kiedy podjechał pojazd Baekhyuna oraz kamerzysty. Chanyeol uśmiechnął się lekko, próbując dodać otuchy swojemu chłopakowi, kiedy wyciągnął do niego ręce i pomógł mu zejść prosto na biały, niczym nieskażony śnieg. Dłonie bruneta mocno zacisnęły się na jego przedramionach, ale Chanyeol zignorował to mocno go trzymając, dopóki nie stanął stabilnie. Zaraz odpiął jego kask i podał go kierowcy, który również ruszył w drogę powrotną.

- W porządku? - Zapytał Chanyeol obejmując dłońmi blade policzki Baekhyuna. Nie wyglądał najlepiej. Właściwie jego mina przypominała mu tą, którą przybierał przed porządną partią płaczu.

- Tak. - Powiedział cicho mniejszy. Jego oczy nie opuściły tych Parka przez dłuższy czas. W końcu Baekhyun wepchnął się w jego ramiona zupełnie się w nich chowając. Pozostali tak dopóki kolejne osoby nie zjechały na dół.

Chanyeol zawsze podziwiał to jak łatwo Baekhyun wpasowywał się w jego ramiona. Wyglądało to tak, jakby został do tego stworzony. Dla Parka był naprawdę malutki, ale prawda była taka, że dla osoby przeciętnego wzrostu i Baekhyun był pod tym względem przeciętny. Nie niski, nie wysoki. Dla młodszego był idealny. Mógł ułożyć brodę na czubku jego głowy oraz całkowicie osłonić go przed złym światem. To było miłe.

Odsunęli się od siebie kiedy wszyscy dojechali na miejsce.

- To te miejsce? - Zapytał ktoś, a Baekhyun przytaknął bez zawahania.

- Tu stał samochód. - Powiedział cicho wskazując palcem na miejsce przy jednym z drzew. Było ich tu pełno. Pełno drzew, pełno śniegu i nic więcej. Chanyeol obserwował jak Byun pomału podchodzi do wskazanego przez siebie miejsca i przystaje, po czym rozgląda się wokół. Na jego twarzy pojawił się dziwny ból. Chanyeol zastanawiał się o czym myśli. Przypomina sobie te tygodnie, które tu spędził? Te zimno, głód i strach? Jak bardzo on musiał być przerażony. Chanyeol nie potrafił sobie tego wyobrazić. Brunet był niesamowicie silny. Przeżył to wszystko i potrafił wrócić do tego miejsca.

- Jakie jest najsilniejsze wspomnienie stąd? - Zapytał ktoś, a Byun zaczął opowiadać o pierwszej próbie wydostania się z tego więzienia oraz o tym, że właśnie wtedy uświadomił sobie jak duże ma kłopoty. Chanyeol starał się słuchać, ale wiele razy już to słyszał, dlatego powoli zaczął zwiedzać tą część lasu. Patrzył na drzewa, zastanawiając się czy Baekhyun robił to rok temu myśląc o tym, że tu umrze. Podszedł też do miejsca, w którym stał samochód i objął pas mężczyzny na wysokości blizny, która pozostała po tej historii. Była już wyblakła, ale wciąż bardzo wyraźna. Często ją widział i z jednej strony czuł ból na myśl ile cierpienia przyniosła Baekhyunowi, ale z drugiej też satysfakcję i ulgę, bo go odnalazł, bo ta sytuacja dobiegła końca i nie miała się nigdy powtórzyć.

Patrząc dookoła Chanyeol pomyślał, że to miejsce zdawało się naprawdę niepozorne. Niesamowite jak łatwo mogłoby odebrać mu miłość życia, możliwość do bycia szczęśliwym.

Nagle poczuł potrzebę zabrania stamtąd Baekhyuna. Była tak gwałtowna i niespodziewana, że aż zadrżał. Mniejszy musiał to poczuć, ponieważ powoli podniósł głowę i spojrzał wyżej, prosto na jego twarz.

- Zimno ci? - Zapytał całkowicie przerywając swoją historię. Park chciał zaprzeczyć, ale jedynie przytaknął. Dostali grubsze kurtki, więc nie odczuwał chłodu tak mocno, aby uznać to za niemożliwe do zniesienia.

Mniejszy zmarszczył brwi. Chyba zdawał sobie sprawę, że to nie jest powód dziwnej aury Chanyeola, który objął go ramionami na tyle mocno i dokładnie na ile potrafił. To miejsce było... Przerażające. Było w nim coś nieznanego co powodowało jego niepokój.

Chanyeol spojrzał na kamery, które obejmowały każdy ich najmniejszy ruch, potem na managera, który wymienił z nim krótkie, pełne zrozumienia spojrzenie.

- Możemy już wracać?Jestem... Głodny. Jesteś głodny, Baek? Jadłeś coś dziś prócz śniadania czy ograniczyłeś się do kawy? - Zapytał pośpiesznie. Nie obchodziło go, że przerywa główny, podstawowy cel ich wyprawy, nie obchodziły go też pełne niedowierzania spojrzenia, które niektórzy rzucali w jego kierunku. Czuł, jakby zaraz miało zabraknąć mu tchu. Niemal dusił się w tym miejscu.

- Wypił dwie kawy. To dobry pomysł, Chanyeol. Wracajmy na górę. - Powiedział natychmiast Junmyeon. Nikt nie protestował, kiedy Baekhyun dwoma zdaniami zakończył swoją historię. Wszyscy zaczęli pakować swoje rzeczy. Na dole byli może blisko dwudziestu minut. Chanyeol czuł się odrobinę głupio, ale nie mógł tu dużej zostać. Musiał zabrać stąd Baekhyuna. Poza tym ich celem było sfilmowanie tego miejsca. Zrobili to.

W ciągu kolejnych piętnastu minut znaleźli się w samochodzie, którym przyjechali. Czuł się lepiej. On i Baekhyun pożegnali to miejsce wyjątkowo długim spojrzeniem. Miał nadzieję, że już nigdy tam nie wrócą. To miejsce było przerażające, a w powietrzu unosiła się aura bólu, strachu i samotności, które jego chłopak musiał po sobie pozostawić.

Odjeżdżając z każdą chwilą czuł się coraz lepiej i lepiej. Mógł oddychać swobodnie, a kiedy jego dłoń zacisnęła się na tej Baekhyuna poczuł, że i on jest luźniejszy, spokojniejszy.

- Muszę przyznać, że to miejsce miało dziwną aurę. - Rzucił Junmyeon, kiedy obrali kierunek na miasto, do którego Baekhyun zmierzał w tamtym roku. Chanyeol przytaknął świadom, że inni też musieli to poczuć. Miał wrażenie, jakby musiał bronić swojego chłopaka przed tym lasem, jakby chciał on ponownie mu go odebrać.

W drodze nieco rozmawiali. Na większość pytań Baekhyun zdążył odpowiedzieć na miejscu. Teraz tylko uzupełniał te mniej ważne. Park odprężał się słuchając jego głosu.

Kiedy dojechali do hotelu dostali klucz do pokoju, który ktoś już odebrał. Zostali powiadomieni o dwóch kamerach, co odrobinę go zasmuciło. Nie widział Baekhyuna tak długo, nie chciał się ograniczać w kontaktach z nim. Zapewniono ich, że wszystko zostanie obrobione i poprzycinane, dlatego mają się nie martwić, ale musieli domyśleć się, że i tak nie zrobi tego czego pragnął. Widział współczujące i przepraszające spojrzenia ludzi z produkcji.

Baekhyun za to zdawał się nie przejmować. Razem zabrali kolację z restauracji, którą minęli wracając, po czym udali się do swojego pooju.

Dopiero tam Chanyeol głęboko odetchnął. Położył pudełka z jedzeniem na wynos na niewielkim stoliku, po czym zdjął odzienie wierzchnie.

- Jestem tak zmęczony. - Rzucił cicho Baekhyun. Kiedy młodszy spojrzał w jego kierunku zauważył, że brunet padł w poprzek dwuosobowego łóżka. Wyższy lekko pokręcił głową, ale na jego twarzy pojawił się delikatny, czuły uśmiech, kiedy podszedł bliżej.

- Biedaku. - Powiedział rozpinając jego kurtkę, zanim wyswobodził z niej drobne ciało partnera. - Dbałeś o siebie, kiedy nie było mnie obok? - Zapytał odkładając kurtkę na bok, zanim nie zaczął zdejmować jego butów. Były markowe, ale nie wyglądały na zbyt ciepłe.

- Hyung o mnie dbał. - Zapewnił Byun zamykając oczy.

- Nie jesteś głodny?

- Zjem później. - Odparł. Jego głos był niemal porównywalny do szeptu. Chanyeol wcisnął się na miejsce obok i mocno objął jego ciało. Nie był świadom rozkosznego uśmiechu, który pojawił się na twarzy mniejszego. Schował go w swoich ramionach na tyle ile mógł, po czym westchnął cicho i oparł brodę o czubek jego głowy. - Mówiłeś, że jesteś głodny.

- Nie jestem. Po prostu chciałem cię dla siebie.

- Zaborczy.

- Stęskniony.

- Też za tobą tęskniłem. - Wyznał Baekhyun. Chanyeol nie potrzebował tego słyszeć. Dobrze wiedział, że mniejszy czuje się dokładnie tak samo jak on. W końcu byli swoimi bratnimi duszami. Wiedział o nim wszystko. Nie potrzebował do tego słów.

- To miejsce było okropne. - Stwierdził powoli czując pojawiającą się senność. To był stresujący dzień. - Nie wrócimy tam nigdy więcej, dobrze?

- Dobrze.

- Kocham cię, Baekhyun. - Powiedział swobodnie, czując jak ciało drugiego staje się niemal bezwładne.

- Ja ciebie też, Chanyeol. - Zapewnił go mniejszy niewiele przed zapadnięciem w sen.

Młodszy uchylił powieki i upewnił się, że mniejszy zasnął, po czym pocałował go w czoło i sięgnął po leżący obok koc, którym okrył ich ciała.

Nie potrzebował niczego więcej. Nie ważne co przygotowało dla nich życie w przyszłości, on wiedział, że będzie trwał przy Baekhyunie do końca. Wiedział też, że i Baekhyun nigdy go nie opuści.

Mogli być z dala od siebie, mogli tęsknić i się martwić, ale koniec końców miejsce Baekhyuna było w jego ramionach.

Był pewny, że to nigdy się nie zmieni.

____________________

Cześć kochani! Miałam ochotę napisać dodatek do tego opowiadania. Nie miałam pojęcia, że wyjdzie tak ogromny... Pod koniec już musiałam się hamować. Mam zepsutego laptopa i zwyczajnie nie wiem kiedy nadejdzie dzień, gdy nie uda mi się go włączyć. Już teraz jest to udręką i wyłącza się w najmniej odpowiednim momencie...

Ostatnio mam bardzo ciężki czas. Przepraszam, że nie piszę tyle co wcześniej. Mam dużo obowiązków i niestety, ale też dużo problemów. Mimo to nie zamierzam was opuścić!

Zaczęłam publikować nowe opowiadanie, nazywa się If our love is wrong, to Chanbaek. Mam piętnaście rozdziałów napisanych, dlatego teraz ta publikacja jest bardzo wygodna. Nie mam czasu pisać :C

Kocham was, mam nadzieję, że macie dobry czas i że wciąż o mnie pamiętacie! Jak tylko będę miała chwilę na pewno wrócę do częstszego pisania. Mam nadzieję, że nie będzie za późno, ponieważ sława Wattpada siada... FF nie są już tak popularne... Ale nie będę martwić się tym teraz, bo boję się, że w tym momencie stracę sens życia...

Jak podoba wam się dodatek?

Buziaki, do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro