2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Kurwa, to nie on."

To zdecydowanie nie były słowa, które chciał usłyszeć dumny ze swojej ciężkiej pracy Lucas. 

- Jak to możliwe? Jestem pewny, że zgarnąłem właściwego dzieciaka. Nie ma mowy o żadnej pomyłce. - starszy z mężczyzn wsunął palce w swoje włosy i mocno za nie pociągnął, sfrustrowany oskarżeniami kierowanymi w jego stronę. - To nie może być prawda, to przecież musi być właściwa osoba. Kurwa, Doyoung, w co ja nas wkręciłem. 

Młodszy pokręcił głową i westchnął cicho, zaciskając palce na grzbiecie nosa. Sytuacja była więcej niż beznadziejna.

- Mówię ci, że to nie on. Chenle wygląda zupełnie inaczej, nie wiem jak mogłeś go pomylić, idioto. Mamy przejebane bardziej niż mielibyśmy według planu. - mruknął Doyoung i opadł bez siły na jedno z dwóch krzeseł, stojących w praktycznie pustym pokoju. Zwiesił głowę i przez dłuższą chwilę się nie odzywał. - Teraz mamy na głowie nieznajomego dzieciaka, którego nie możemy tak po prostu odstawić tam, skąd go wziąłeś. Ten chłopak już się obudził, wszystko zapamiętał, zapamięta nas. 

- To był naprawdę zły pomysł. Dlaczego w ogóle to zrobiliśmy? - warknął zdenerwowany Lucas i kopnął w ścianę, z której osypała się stara farba.

- Mów ciszej, do cholery. Pamiętaj, że nie powinien zapamiętywać naszego głosu i nie powinien też wiedzieć, że nie mamy panowania nad sytuacją. Zacznie coś kombinować i wkręci nas w jeszcze gorsze problemy. - upomniał starszego Doyoung, za co otrzymał niezadowolone spojrzenie. 

- Dobrze wiem o tym, jak wygląda nasza obecna sytuacja. Ale zupełnie nic nie przychodzi mi do głowy i wychodzi na to, że już po nas. 

Atmosferę w pokoju można było spokojnie kroić nożem i sprzedawać na kilogramy. Przez dłuższą chwilę milczeli.

- Dobra. Nie możemy tak po prostu siedzieć. Trzeba działać. - Doyoung wstał ze swojego krzesła i sięgnął po butelkę wody. - Przede wszystkim... Musimy dowiedzieć się kogo porwaliśmy.

- I jak tego dokonasz? - zapytał Yukhei i zmarszczył brwi, po czym drwiącym głosem kontynuował. - "Uh, więc słuchaj, nie chcieliśmy cię porwać, tak jakoś wyszło, chcieliśmy porwać kogoś innego... Jak się w ogóle nazywasz?". Albo inaczej - "chcieliśmy porwać syna państwa Zhong, a ty nie wyglądasz jak on. Wiesz gdzie może być Chenle? O, przy okazji powiedz nam jak masz na imię". Doyoung, myśl. Ten chłopak jest świadomy tego, że został porwany. Będzie się starał wykorzystać każdą okazję, żeby nas udupić. Nie możesz tak po prostu iść sobie do niego na ploteczki i liczyć na to, że jakoś się ułoży.

- Wymyśl lepszy plan, wtedy pogadamy. - warknął młodszy i kopnął w krzesło towarzysza. Podszedł do drzwi, nasuwając na twarz kominiarkę. Wziął głęboki oddech, przeżegnał się i otworzył drzwi do ciemnego pomieszczenia. 

Porwany chłopak siedział z rękami przywiązanymi do oparcia krzesła. Na oczach miał ciasno zawiązaną przepaskę, którą widocznie próbował już jakoś z siebie zsunąć, chociaż nieudolnie. Gdy tylko usłyszał, że drzwi do pokoju się otwierają, nienaturalnie się wyprostował, starając się wyglądać jakby zupełnie nie spędził ostatniego kwadransa na próbach ucieczki. Zdradzały go jednak włosy, których stan wskazywał na to, że chłopak pocierał głową o ramię, starając się poluźnić chustkę. Usta zaklejone miał kilkoma warstwami taśmy, która powoli zaczynała odchodzić od spoconej skóry, ale wciąż skutecznie blokowała dźwięki. 

Doyoung stanął przed nieznajomym i odkręcił butelkę, którą przyniósł ze sobą. Delikatnie chwycił za brzeg taśmy i jednym ruchem oderwał go od skóry chłopaka, który przestraszony odsunął się na krześle.

- Pij. - mruknął cicho, starając się nie pozwolić stresowi wpłynąć na jego głos. Ostatnie czego chciał, to pokazywanie w tym momencie strachu. Przysunął butelkę do ust chłopaka i lekko ją nachylił. Nieznajomy pił szybko, jakby podejrzewał, że może nie dostać następnej okazji do picia. Po dłuższej chwili odsunął jednak głowę i powoli przełknął resztę wody.

- Jeśli myślicie, że moją rodzinę będzie stać na okup, to muszę was zawieść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro