Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Chwilę później, w hotelu*

Kilka minut nam to zajęło, ale w końcu dotarliśmy do hotelu mojej znajomej z klasy. Staliśmy w holu, kiedy zauważyłam szatyna naprawiającego monitoring. Uśmiechał się od ucha do ucha, jakby to co robił sprawiało mu czystą przyjemność. W sumie nie miałam co się dziwić, w końcu stał przed nami sam mistrz błyskawic, niebieski ninja.

– Jay! Chodź tu natychmiast! – Rozkazał Cole, robiąc kilka kroków w przód.

Szatyn wyjrzał zza blatu. Nie ukrywał zdziwienia tym, że nas zobaczył. Mnie jednak dziwiło to, że to był mój świat, a ich dziwiło to, że mnie widzą.

– Chłopaki? Aniela? – Zapytał Jay – Co wy tu robicie?

– Lepsze pytanie to, co Ty tutaj robisz – Podkreśliłam słowo Ty, żeby może coś do niego dotarło. Może że popełnił błąd, opuszczając ninja.

– Szukaliśmy ciebie – Powiedział Zane, podchodząc na tyle blisko do blatu, że spokojnie mógł chwycić Jaya za frak i siłą zaciągnąć na Perłę.

– To wracajcie. Nie macie się o co martwić, mi się tutaj podoba – Powiedział mistrz piorunów, z powrotem chowając głowę pod blat.

Po raz kolejny zaczął grzebać w kablach. Spojrzałam na Cola, który już miał zamiar podejść do szatyna i siłą zaciągnąć go na statek. Ja jednak powstrzymałam go. Uniosłam ku górze dłoń, w jednej chwili brunet stanął i spojrzał na mnie z uniesioną brwią, jednak ja nic sobie z tego nie robiłam. Wiedziałam, jak nakłonić Jaya do powrotu.

– Jay... – Zaczęłam podchodząc do Zane'a,  a głowa szatyna po raz kolejny wyjrzała zza sterty kabli i skomplikowanych obwodów – Widzimy, że podoba ci się to miejsce, ale... Ale co zrobisz tutaj bez Nyi?

– Wracam! – Zawołał bez chwili zastanowienia.

Przeskoczył przez blat, po drodzę zrzucając z siebie czapkę z napisem “Obsługa Hotelu Plaza”. W duchu cieszyłam się, że łatwo poszło. W dodatku obyło się bez siły i używania mocy perswazji.

Wyszliśmy z hotelu, mijając po drodzę dwoje turystów, najpewniej z Azji. Byli zaskoczeni widokiem dziewczyny, dwójki ninja i chłopakiem z działu obsługi. Stali nie ukrywając zaskoczenia, jednak nie obyło się bez zrobienia pamiątkowych zdjęć z wakacji. Ninja odprowadzili mnie do domu. Pożegnaliśmy się zaraz przed progiem, po czym odeszli. Cole, gdy mnie przytulał, szepnął mi na ucho kilka słów.

– Dziękuje... Uważaj na siebie – Wyszeptał, po czym odszedł.

*Następnego dnia, szkoła*

Każdy kolejny dzień w szkole stawał się coraj bardziej nudniejszy. Fizyka była najgorsza z nich wszystkich. Sam nauczyciel, zawsze musiał w trakcie lekcji znaleźć jakąś wymówkę, żeby wyjść z sali. Tak oto unikał konfrontacji z naszą głupotą w roli głównej. Tak było i tym razem. Podczas lekcji nauczyciel fizyki musiał na chwile wyjść. Usprawiedliwił się tym, że musiał nagle spotkać się z Panią dyrektor.

Nikomu nie przeszkadzała długa nieobecność nauczyciela. W pewnej chwili podeszła do mnie Emilia, która usiadła na miejscu mojej poprzedniej sąsiadki z ławki. Dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha.

– Aniela pamiętasz może, kto ma za tydzień urodziny? – Zapytała Emilia, nie ukrywając ekscytacji.

– Emilia nie rób z tego wielkiego halo – Powiedziałam przewracając oczami – To tylko urodziny, jak co roku. Za rok będą kolejne.

– No i co z tego? – Spytała – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką... A urodziny są ważne.

Jak zawsze próbowała znaleźć argumenty utwierdzające wszystkich w jej dziwnych przekonaniach. Właśnie za to, uwielbiałam ją od samego początku. Miała nieszablonowe podejście do wszystkiego.

– Nie przepadam za  obchodzeniem swoich urodzin – Wyjaśniłam, nawet nie patrząc przyjaciółce w oczy.

– Weź już nie przesadzaj! – Powiedziała szatynka – Masz tu coś ode mnie... Proszę, otwórz to.

Podała mi idealnie zawinięte w papier urodzinowy pudełko niewielkich rozmiarów. Otworzyłam je obawiając się, czy nie znajdę tam martwego pająka. Znałam Emilie na tyle dobrze, żeby wiedzieć na co ją było stać. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam w pudełku różową bransoletkę. Była przepiękna.

– Emilia nie trzeba było... Jest piękna, dziękuje – Podziękowałam obejmując przyjaciółkę.

– Nie ma za co. Sama ją zrobiłam – Powiedziała, nie ukrywając dumy ze swojego pięknego rękodzięła.

Przyglądałam się blansoletce do momentu, gdy nagle podłoga pod nami zmieniła się w wielki ciemny wir. Wszystko co napotkała na swojej drodzę zaczęła pochłaniać. Nie obyło się też bez wchłaniania ludzi. W pewnej chwili, coś uderzyło mnie z tył głowy przez co straciłam przytomność.

***

Otworzyłam oczy. Leżałam na łące. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że wraz z całą klasą jesteśmy w... W Ninjago? Jakie to trzeba mieć szczęście, żeby tak z dnia na dzień wylądować w wymiarze swoich najlepszych przyjaciół, jednocześnie unikając dnia w szkole.

– Co to za miejsce? – Zapytał Dawid, nie ukrywając zdziwienia jak i strachu. Pewnie myślał, że lekcje fizyki z naszym nauczycielem w końcu poskutkowały i on pozbył się nas, a czasoprzestrzeń zakrzywiła się... W sumie nie zdziwiłabym się gdyby głosił tę teorię.

– Nie mam pojęcia – Odpowiedziała Diana, przylegając chłopakowi do ramienia.

Wszyscy zaczęli panikować. Jedynie ja stałam w miejscu, przez dłuższą chwilę nie mogąc się nadziwić, że znaleźliśmy się w Ninjago bez pomocy Perły Przeznaczenia. Panika trwała w najlepsze. Postanowiłam przerwać tą karuzele absurdu.

– Ja wiem... – W momencie, gdy to powiedziałam, w moją stronę skierowało się kilkanaście par zdziwionych oczu.

* * *

Przepraszam, że rozdział taki krótki ale tak będzie może odrobinę ciekawiej. Ogólnie to przepraszam ze ten był nudny i z pewnością was zanudził.

[Edit: 11 maja 2020]
Ps. Rozdział posiadał może z 230 słów licząc notkę, ale teraz ma ich ponad 850, więc teraz nie jest już taki krótki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro