Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Goth) pov

Ubrany w garnitur ślubny mojego rodzica przeglądałem się w łazienkowym lustrze, powiedzmy że zaczynam mieć pewne obawy co do mojego wzrostu i powiedzmy to sobie szczerze, są szanse że jeszcze urosnę i to pewnie nie mało. Kamizelka pasowała dobrze i spodnie też, marynarka natomiast była trochę za szeroka w ramionach. Te historie o tym że Genio chodził kiedyś na siłkę zaczynają nabierać prawdziwości, a wygląda zawsze na typowego pracownika biurkowego ale dobra ze zwężeniem ramion problemu nie będzie. Poprawiłem jeszcze raz fioletowy krawat na mojej szyi, pomimo moich wcześniejszych wątpliwości kolorystycznie nie gryzł się z czarną koszulą i szarością garnituru, materiał też nie był zły, dość lekki a przy tym nie błyszczał się jak jakiś podrobiony jedwab, cały w ogóle był jakoś bardzo dobrze zachowany. Przez ten okres czasu co wisiał w szafie to dawno powinien zostać zjedzony przez mole czy inne jedwabniki albo ćmy, w każdym razie mini butelka z niewielką ilością alkoholu sfermentowała to postaci błyszczącego dżemu, lepiej nie będę tego otwierał-kto wie jaki symbiont na mnie wyskoczy lub jakaś nowa forma życia. Butelka prawdopodobnie była jednym z tych upominków ślubnych które stały na stołach przy talerzach gości, no cóż każde istnienie ma swoje przeznaczenie.


-GOTH! Co ty tam tak długo robisz? Chodź się nam tu pokazać!- matka się do mnie drze z pokoju. Wzdycham i wychodzę z kafelkowej twierdzy, jak ja nie mam ochoty się im w tym pokazywać i tak już wystarczająco wyglądam jak ojciec nawet bez tego stroju. Tyle dobrego że Xahji pojechała na spotkanie ze znajomymi i mnie w tym nie zobaczy. Stanąłem w drzwiach kuchni niezbyt pewnie, rodzice spojrzeli na mnie jakbym był jakimś małym kotem co dopiero uczy się miałczeć i na razie piszczy jak na małe kociątko. 


-No co się tak gapicie jak sępy na padlinę?-odwróciłem głowę krzyżując jednocześnie ramiona, co prawda niewiele mi to pomoże, no może mentalnie bo na nich to na pewno nie zadziała karcąco czy jakkolwiek.  Czuje się jak jakiś manekin w sklepie, mamke do mnie podszedł i coś magią zaczął majstrować coś z materiałem ażeby ten nieco się skurczył , kolejna ciekawostka o moich rodzicach jedno z nich umie w krawiectwo i przeróbki. Reaper obszedł mnie dookoła i coś tam jeszcze magią przy nogawkach robił, po skończonej robocie odsunął się na parę kroków żeby zobaczyć czy wszystko w porządku. 


-No powiem szczerze o wiele lepiej niż na początku, nie sądzisz Reapy? 


-Ja sądzę że pasuje idealnie. A ty co uważasz synek, masz jak ruszać kośćmi? 

Porozciągałem ramiona najpierw na wysokość klatki piersiowej i następnie nad głowę, wszystko jest w porządku. Kiwnąłem głową na potwierdzenie, po skończeniu pokazu pozwolili mi w końcu pójść ubrać się w moje ciuchy, chodzenie bez kaptura jest dla mnie nieco dziwne ale nie nieznośne.  Zmierzając do łazienki usłyszałem jeszcze za plecami coś w stylu że tak szybko dorastam, a jeszcze tak nie dawno byłem małą sklejką kości. Po zamknięciu drzwi spojrzałem jeszcze raz w lustro, ciekawe co (T.I) by powiedziała? Chwyciłem za telefon i włączyłem aparat zrobiłem zdjęcie takie typowe w lustrze i trochę poważne, miałem już je wysłać- ale wstrzymałem się. Naszła mnie ochota żeby trochę podrażnić moją dziewczynę, oczywiście wiem że łatwo ją zawstydzę~ muszę tylko wspomóc się trochę magią, zrobiłem odpowiedni nastrój światła z na wpół zasłoniętego okna i fioletowego światła mojej magii-telefon na odpowiedniej wysokości również trzymała moja magia-oparłem się o szafkę pod lustrem, lekko poluzowałem krawat i rozpiąłem dwa pierwsze guziki koszuli. Starałem się zrobić najbardziej uwodzicielską minę na jaką było mnie stać, wypuściłem trochę dymu z oczodołów i aktywowałem aparat. Sprawdziłem zdjęcie, dobrze wyszło więc bez większego zastanowienia wysłałem zdjęcia do mojej kochanej, przy naszym następnym spotkaniu zapytam ją o zdjęcia, ciekawe jak zareaguje moja królewna?

(T.I) pov.

Braciszkowie stwierdzili że brakuje paru rzeczy w domu więc wysłali mnie do sklepu, czemu mam przeczucie że coś knują? To proste, zawsze jak coś potajemnie planują synchronizują swoje mówienie jak bliźniacy Weasley z Harrego Pottera to niesamowity efekt, jakby czytali sobie w myślach za pomocą ultradźwięków. Na spokojnie wychodziłam już ze sklepu kiedy zaczął powoli prószyć śnieg, ucieszyło mnie to, bo to znaczy że kwiaty brata Dreama na wiosnę pięknie zakwitną. Nałożyłam kaptur na głowę i postarałam się jak tylko mogłam żeby zamknąć torbę z zakupami, niesamowite że tu pada śnieg a już za tydzień w ogrodzie botanicznym zobaczę rozkwitnięte rośliny nie martwiące się o zimno. Weszłam po schodach na werandę tupiąc butami żeby strząsnąć z nich śnieg, dość dużo go napadało w tym krótkim czasie, niesamowite. Weszłam do domku, zdjęłam kurtkę oraz buty od razu udałam się do kuchni, rozłożyłam zakupy i spostrzegłam że braciszków nigdzie nie mam w zasięgu mojego wzroku, zawołałam ich, zeszli zadowoleni ze schodów a Night trzymał coś za plecami. Spojrzałam na nich pytająco, Dream podszedł do mnie z czułym wyrazem twarzy i mnie przytulił, odsunął się i położył dłonie na moich policzkach.


-Bardzo cię kochamy wiesz?, zawsze będziesz dla nas naszą kochaną siostrzyczką co prawda mieliśmy nadzieję że znajdziesz sobie kogoś nieco później i będziemy mogli się tobą cieszyć jak najdłużej--Night chrząknął za jego plecami pośpieszająco-nie to że nie cieszymy się że masz kogoś kogo kochasz, chcemy tylko żebyś wiedziała że będziemy cię wspierać w twoim związku. Dlatego też mamy dla ciebie prezent z okazji twojego pierwszego balu.-jego głos pozostawał ciepły i radosny, Nightmere podszedł do nas i z za pleców wysunął sukienkę, naprawdę piękną sukienkę. Wyglądała jakby była uszyta z nici promieni słońca, obsypana pyłem z gwiazd i obszyta tiulem jakby ze światła księżyca z jeziora. Brat dał mi ją do rąk, te mi lekko drżały, ja zadrżałam, delikatnie przytuliłam się do braci a łzy powoli zaczęły spływać mi po policzkach, nie wiedziałam co mam powiedzieć, po prostu trwałam tak przez dłuższy czas w uścisku braci. Stopniowo emocje ze mnie uchodziły i pozwoliły mi na wyduszenie jednego słowa.


-Dziękuję!-pocałowałam ich obu w policzki- Kocham was.-dodałam i za poleceniem jednego z braci pognałam na piętro żeby przymierzyć sukienkę. Pasowała doskonale, była bardzo wygodna, odpowiednio długa, wręcz perfekcyjna. Pokazałam się w niej braciom, po ich minach było widać że są dumni ze swojej pracy, teraz kiedy już emocje opadły zauważyłam że Night ma dużo plastrów na palcach, jak się okazało chciał szyć bez magii i skończyło się to ukłuciami na kościach. Kiedy zapytałam czy wszystko na pewno okej, stwierdził że tak ale mimo to mocno go przytuliłam. Po przymiarce odwiesiłam sukienkę na wieszak w pokoju i schowałam żeby (I.Z) mi jej nie podrapał/a. Usłyszałam przychodzącą wiadomość na telefon, położyłam się na łóżku otwierając wiadomości, Gothy do mnie napisał, 

"Co powiesz, jak wyglądam?"

Załączył dwa zdjęcia, pierwsze było widoczne prawie na cały ekran, muszę przyznać garnitur mu pasuje i to bardzo. Drugie zdjęcie, zobaczyłam je i przysięgam, gdybym stała na nogach to bym upadła... JAK ON MÓGŁ MI WYSŁAĆ TAKIE ZDJĘCIE?! Czułam jak policzki mi płoną żywym ogniem, wdusiłam twarz w poduszkę z frustracji a po paru sekundach znowu na nie spojrzałam i znowu wracałam do poduszki. Muszę mu coś odpisać przecież, zebrałam się na odwagę i na szybko napisałam.

"Dobrze <3"

Na więcej nie było mnie stać, czułam w duchu jak ten podstępny szkielet śmieje się ze mnie w ten swój czuły sposób, przysięgam uduszę go przy pierwszej okazji jaka się nadarzy. Ten podstępny szkielet.

================================================================================

Rozdział miał być na ferie ale trochę mi się przedłużyło z czego powodu bardzo mi przykro i nie rozumiem po co 21 wracamy do szkół, w dosłownie ostatni tydzień lutego to sensu nie ma.

ale dziękuję wam za czytanie mojej lektury kochani <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro