Rozdział XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DAVE

Finał Mistrzostw Europy: 02 lipca 2023r.

– Co z nią?! – krzyknąłem do Adama, kiedy udało się nam dopchać do polskiej kadry. Tuż za mną stał pan Stasiu, Mati i tata Kamy.

– Jest na badaniach. Prawdopodobnie poszło więzadło, a jak poszło więzadło, to ma po łąkotce – powiedział zrezygnowany. Był koszmarnie zmęczony, miał podkrążone oczy i wyglądał jak cień człowieka.

– Boże, czyli operacja. W Polsce czy tutaj? – zapytał wprost dziadek.

– Przetransportujemy ją do Polski, ale tu musi mieć wstępne badania. A mówiłem, że ma nie wychodzić na to boisko. Czemu ona musi być taka uparta? – jęknął załamany i oparł się łokciami o barierkę, chowając twarz w dłoniach.

– Od początku czułem, że nie mówisz mi wszystkiego – westchnął pan Stasiu. – Ona wiedziała, z czym wiąże się wyjście na boisko. Nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, dobrze wiesz, że nie zatrzymasz tej dziewczyny. Fakt, nikt z nas nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale czasu nie cofniemy. Ta Norweżka powinna być zawieszona.

– Będziemy nad tym pracować. Dlatego potrzebna jest wstępna diagnoza na miejscu – oznajmił mój brat.

– A co z barkiem Kamy? – podpytał Mati.

– Na razie lód działa i na pewno adrenalina. Też czekają ją badania. Bardziej jednak szedłbym w stłuczenie, niż jakieś poważne zwichnięcie – odpowiedział Adam. – Jedno szczęście w tym wszystkim. Co to był za mecz...

– Brutalny – skwitował pan Piotr.

– Tu jesteście! – krzyknęła Kama i podbiegła do nas.

– Brawo kochanie! – Mati i jej tata krzyknęli w tym samym momencie, a ona wpadła w ramiona ich obu.

– Dzisiaj, emanujesz złotem – skomentowałem i mocno ją przytuliłem. – Gratulacje, byłaś świetna!

– Dzięki, Dave. Niestety nasza Alex się posypała – powiedziała smutno. – Adam, wiesz coś?

– Jest na badaniach, ale wszystko wskazuje na to, że operacja w Polsce.

– A wiesz gdzie? – zapytała niepewnie, bo chyba każdy z nas bał się odpowiedzi.

– Warszawa – odpowiedział krótko.

– Nie gadaj, że ojciec będzie ją operował? – Skrzywił się Mati.

– Nie wiem, ale nasz lekarz uznał, że to będzie najlepsza opcja – kontynuował mój brat.

– Przecież ona się będzie zapierać rękoma i nogami, żeby tylko tam nie trafić... – kontynuował Mateusz.

– Nie ma wyjścia – westchnął Adam.

– Może uda mi się to jakoś załagodzić – powiedział pan Stasiu. – Może ten mój syn w końcu zmądrzał...

– Idę na fajkę – rzucił w przestrzeń mój brat.

– Pójdę z tobą – odpowiedziałem.

– Jak chcesz. – Wzruszył ramionami.

Skierowaliśmy się w stronę tylnego wyjścia z hali. Do moich nozdrzy dotarło świeże powietrze, więc łapałem głębokie wdechy. Bałem się o nią, a teraz jak dowiedziałem się, że trafi do szpitala pod nóż ojca, to mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo jest załamana.

– Kur...! – krzyknął Adam. Odpalił papierosa i oparł się o ścianę budynku. Zaciągnął się. Zamknął oczy i powoli wypuszczał dym.

– Przestań się obwiniać, znasz ją całe życie. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli i tak by wyszła na to boisko – powiedziałem, stając z rękoma w kieszeniach naprzeciwko niego.

– Wiem – odpowiedział cicho. – Nie chcę nawet myśleć, co ona ma tam w środku rozwalone. Gdybyś widział to kolano – jęknął. – Przypomina beczkę, jest potwornie spuchnięte i w dodatku ten krwiak... Dobrze, że przyłożyliśmy zmrożonym żelem i owinęliśmy bandażem, zanim wyszła na koniec na boisko.

– Myślisz, że będzie mogła jeszcze grać? – Odważyłem się zapytać. Adam nie odpowiedział, zaciągnął się fajką, po chwili wypuścił powoli dym.

– Mam nadzieję. – Tylko tyle z siebie wydobył.

***

Obecnie: 04 lipca 2023r.

Dochodziła godzina osiemnasta, a ja ubrany w czarną koszulę i ciemne jeansy, czekałem na Igę. Plan był prosty. Zaprosiłem ją na romantyczną kolację do mieszkania. Świece, muzyka i sushi. Wiedziałem, że zanim zaczniemy jeść, ona jeszcze będzie musiała skorzystać z łazienki, a tam leżały przygotowane zdjęcia. Wydrukowany screen z jej SMS oraz fotki, jak całuje i obściskuje się z tym chłopaczkiem, na kanapie klubu. Dobrze jest mieć znajomych, którzy wspomogą w podbramkowej sytuacji. Dużo nerwów kosztowała mnie ta cała akcja, a musiałem być opanowany, żeby nie pokazać po sobie, że czegokolwiek się domyślam. Dzwonek do drzwi.

– Hej, kochanie, tak bardzo tęskniłam! – Iga, ubrana w krótką kieckę rzuciła się na mnie, jak jakieś wygłodniałe zwierzę. Całowała bez opamiętania cała moją twarz, aż mi się zrobiło niedobrze, bo miałem wrażenie, że wszędzie mam jej ślinę. Przyciągnąłem ją do siebie, żeby przestała wierzgać, jak jakiś dziki koń i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek.

– Nie widzieliśmy się parę dni, a zachowujesz się, jakby mnie nie było kilka miesięcy. – Zaśmiałem się, a w głębi duszy, miałem ochotę pozbyć się jej stąd jak najszybciej.

– Bo strasznie się stęskniłam – oznajmiła seksownym głosem i weszła w głąb mieszkania. – Kochanie, a cóż to za wystawna kolacja, nie spodziewałam się. – Odwróciła się do mnie i przygryzła dolną wargę, a ja stałem z rękoma w kieszeniach i przyglądałem się jej z lekkim uśmiechem na twarzy.

Jak można być taką perfidną hipokrytką? Bzyka się z innym kolesiem, a teraz udaje, że jestem dla niej ważny, a jeszcze kilka dni temu sama zarzucała mi, że na pewno z kimś sypiam w tej Danii.

– Dzisiaj jest wyjątkowy dzień – odpowiedziałem i ruszyłem w jej stronę.

Odsunąłem krzesło, żeby usiadła. Nalałem jej wino do kieliszka i usiadłem naprzeciwko. A ona cała rozpromieniona wpatrywała się we mnie jak w obrazek, błyszczącymi oczami. Zapewne jeszcze kilka dni temu ten widok spowodowałby wiele pozytywnych reakcji w moim ciele. W zasadzie teraz też powodował reakcję, było mi niedobrze na jej widok...

– Co to za okazja? – zapytała, seksownie mrucząc. – Rozumiem, że wynagradzasz mi swoją nieobecność, tak jak ja niebawem zajmę się tobą... – mówiła, a jej stopa delikatnie zahaczała o moją łydkę, pod stołem.

– Chciałbym coś ci zaproponować – oznajmiłem spokojnym głosem, a ona aż cała trzęsła się z ekscytacji. Zapewne myśląc, że mam zaplanowane wakacje albo jakąś inną, wspaniałą niespodziankę...

– Co takiego? Teraz, czy po kolacji? – Zaśmiała się. – To może jedzmy? Albo wiesz co, skoczę jeszcze do łazienki – stwierdziła i wstała od stołu. A ja zdążyłem przez ten miesiąc poznać ją na tyle, że wiedziałem, że to zrobi. Pozostało czekać, aż wróci. Minęło kilka sekund... – Dave! Co to ma znaczyć?! – krzyknęła oburzona i wróciła do salonu z kilkoma kartkami w ręce, którymi machała jak opętana.

– Ty się mnie pytasz, co to ma znaczyć? – zapytałem z kamienną twarzą, bardzo spokojnym tonem.

– Dave, skąd ty masz takie zdjęcia? Co to za SMS? – Była wściekła, a ja, naiwny idiota, myślałem, że okaże jakąkolwiek skruchę.

– No właśnie, może mi się pochwalisz, jak długo obraca cię ten małolat? – Wstałem z krzesła i podszedłem do niej powolnym krokiem, trzymając ręce w kieszeniach. Chciałem, żeby wywarło to na niej wrażenie. Miała się bać. W środku aż kipiałem z irytacji. Patrzyła na mnie tymi dużymi, zielonymi oczami, w których malowało się zagubienie pomieszane z satysfakcją. W dodatku przez chwilę na jej twarzy pojawił się perfidny uśmieszek.

– Skąd masz te zdjęcia? – ponowiła pytanie, hardo patrząc mi w oczy. – Co to za screen?! Ja nic takiego nie pisałam! – Próbowała kłamać mi w żywe oczy.

– Posłuchaj mnie teraz uważnie – oznajmiłem niskim i poważnym tonem, stając bardzo blisko niej. – Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek przyprawiał mi rogi. – Uniosłem jej podbródek, aby patrzyła mi prosto w oczy. – Jak wiesz, mam wielu znajomych we Wrocławiu i dzięki ich uprzejmości, dostałem kilka zdjęć, jak to moja dziewczyna zabawia się z innym. Dodatkowo sama się wkopałaś tym SMS. Wiesz, ktoś już mnie potraktował w podobny sposób i nie zamierzam tolerować takich rzeczy. – Pogłaskałem jej policzek, a ona wtuliła się w moją dużą dłoń. – Dlatego pytam jeszcze raz. – Ścisnąłem ponownie jej podbródek i skierowałem w swoją stronę. – Od kiedy masz układ z tym kolesiem?

Milczała, w oczach zaczęły pojawiać się łzy. Kur...! Nie miała płakać. Ten widok mnie zawsze łamał. Nigdy nie chciałem dopuścić, aby jakakolwiek kobieta, przeze mnie płakała, a okazuje się, że jest druga na liście. Tym razem musiałem być twardy i nie miałem zamiaru odpuścić, bo zdrada była dla mnie najgorszą rzeczą, jaką można doświadczyć, będąc w związku. Mierzyliśmy się wzrokiem.

– Od pół roku – wyszeptała po chwili i zamknęła oczy. Spod jej powiek zaczęły wydobywać się łzy.

– Spójrz mi w oczy, Iga – powiedziałem stanowczo, a kiedy to zrobiła, dostrzegłem irytację, wymieszaną z przygnębieniem. – Świetnie. Zatem jak długo zamierzałaś korzystać z wytwornego życia na mój koszt, wmawiając mi, że jesteś we mnie zakochana? Zdajesz sobie sprawę z tego, że to kłamstwo i tak by się w końcu wydało? Całe szczęście, że wkopałaś się sama tym SMS i odezwałem się do kumpli po kilka zdjęć, żeby mieć pewność. Wspaniale to rozegrałaś. Kolacje, zakupy, seks, a potem na kolejne bzykanko do innego kolesia. Naprawdę myślałaś, że to nie wyjdzie na jaw? – wycedziłem przez zęby. – Nie lubię, kiedy ktoś traktuje mnie jak zabawkę, igra z moimi uczuciami i wplątuje w swoje chore gierki. – Złapałem jej twarz w dłonie i rzekłem stanowczo. – Potrafię być wtedy bardzo zły, a tego nie chcesz doświadczyć. – Patrzyła na mnie z przerażeniem. Niby chciałem to w niej wywołać, ale może trochę jednak przesadziłem? Jednak wiedziałem, że tylko w ten sposób zakończę, ten pożal się Boże, związek, raz na zawsze. – Wymazujesz mnie ze swojego życia, jakbyśmy się nigdy nie znali. Idziesz grzecznie do swojego chłopca i nigdy więcej nie chcę widzieć cię na oczy. Nie próbuj się ze mną w żaden sposób kontaktować. Po tym, co zrobiłaś, nie istniejesz dla mnie... – puściłem jej twarz i stałem z rękoma w kieszeniach, czekając na jej ruch. Milczała dłuższą chwilę.

– Przepraszam, Dave – wyszeptała. – To nie tak miało wyglądać. Na początku chciałam się zabawić. Moim marzeniem było luksusowe życie u boku przystojnego faceta. Cholernie mi się spodobałeś, odkąd tylko przekroczyłam próg siłowni, a kiedy zwróciłeś na mnie uwagę, naprawdę byłam w siódmym niebie i zamierzałam skorzystać z okazji. Początkowo myślałam tylko o korzyściach płynących z tego związku, ale nie musiałam długo czekać, żeby zrozumieć, że zakochałam się w tobie na zabój. Naprawdę jesteś dla mnie ważny, a ten układ ciągnę już jakiś czas, bo dobrze mi było z Olkiem. – Wzruszyła ramionami. – Nie chciałam rezygnować z żadnego z was, bo lubię seks. Zresztą, Olek wie, że z tobą jestem, a i tak ciągle robi do mnie maślane oczy – westchnęła zirytowana. – Nie bierz tego do siebie, Dave. Jestem kobietą, lubię i umiem manipulować – kontynuowała, a ja nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. – Z tym że z tobą było mi naprawdę cudownie, pod każdym względem i prędzej skończyłabym to fwb*, niż związek z tobą. Fakt, mój błąd, że pijana pomyliłam numery. – Stała z założonymi na piersiach rękami. – No ale trudno, stało się. Byłam przekonana, że tego nie widziałeś, chociaż twoje nieodzywanie się do mnie, już mi trochę zasugerowało, że się domyślasz. Nie zostawiaj mnie Dave, proszę. – Po tym całym wywodzie dotknęła dłońmi mojej klatki i spojrzała na mnie błagalnie. – Obiecuję, że zerwę z nim kontakt, tylko mnie nie zostawiaj. Zakochałam się w tobie. W tym, że zawsze byłeś obok, a ja czułam się najbezpieczniej na świecie. Jesteś obłędnie przystojny, opiekuńczy, zabawny, zajebisty w łóżku. Jesteśmy dla siebie stworzeni! I, mimo że trwa to ponad miesiąc, ja mam wrażenie, jakby minęło kilka lat. – Dotknęła dłonią mojego policzka, a ja stałem niewzruszony. – Kochanie, proszę, nie zostawiaj mnie. Wynagrodzę ci to wszystko. Dobrze wiesz, że żadna inna nie sprawi ci takiej przyjemności...

– Daruj sobie. Trochę szacunku do samej siebie... – Skrzywiłem się.

– Nie zostawiaj mnie, proszę. – Płakała w mój tors, a ja odsunąłem ją na odległość ramion i spojrzałem na ten nędzny obrazek.

– Spakuj te kilka rzeczy, które u mnie zostawiłaś i wyjdź.

– Dave – jęknęła błagalnie. – Co ja mam teraz ze sobą zrobić? Nie możesz mnie tak potraktować...

– Owszem, mogę i właśnie to robię. Spakuj manatki i żegnam – powiedziałem stanowczo.

Nie mogłem pozwolić, żeby ktoś znowu się mną bawił, a już na pewno nie jakaś małolata. Popatrzyła na mnie zrezygnowana i zaczęła pakować się do swojej dużej torebki.

– Dave, przepraszam – zaczęła ponownie, kiedy stałem oparty o blat w kuchni, która była połączona z salonem. Podeszła powoli, jakby bojąc się mojej reakcji. Chciała mnie dotknąć, ale złapałem ją za nadgarstek.

– Nigdy nie igraj z uczuciami innych – powiedziałem poważnie. – Wymarz mnie ze swojego życia i usuń każde wspólne zdjęcie z social mediów. Nie chcę być nigdy więcej kojarzony z twoją osobą. Więcej pokory dziewczyno, a może uda ci się coś osiągnąć. Możesz już iść – zakończyłem oschle. Ona jednak się nie ruszyła, tylko patrzyła na mnie i płakała. Bolał mnie ten widok, naprawdę, ale po tym, co zrobiła, nie chciałem mieć z nią nic wspólnego.

– Przepraszam cię jeszcze raz – wyszeptała skruszona i wyszła.

W ten sposób zakończyłem kolejny etap mojego życia. Gdy usłyszałem, że drzwi się zamknęły, wyciągnąłem szklankę i nalałem sobie whisky. Oddychałem głęboko, bo cały się w środku trząsłem z tych emocji. Usiadłem na kanapie i zamknąłem oczy. Niechciane wspomnienia z Moniką i Igą w roli głównej, przewijały się przed oczami. Czy ja nie zasługiwałem na miłość? Co jest ze mną nie tak, że laski mnie zdradzają?

Na sam koniec, pojawiła się w mojej głowie Alex. Jedyna dziewczyna, która rozumiała mnie od zawsze, która znała każdy mój sekret i dzieliła ze mną dobre i złe chwile. Kobieta, którą kocham, a tak potwornie zraniłem. Dlaczego jestem taki beznadziejny? Dlaczego ranię osobę, na której zależy mi najbardziej na świecie?

Muszę się ogarnąć, a nie użalać nad sobą jak zbity pies. Czas wziąć się w garść i udowodnić jej, że na nią zasługuję. Jutro czekała mnie podróż do Warszawy, gdzie w końcu będę mógł się z nią zobaczyć. Zacząć z czystą kartą, bez zbędnego balastu w postaci tej kłamliwej manipulantki. Temat Igi zakończony.

***

Około godziny dziewiątej rano, zajechałem pod prywatny, warszawski szpital, w którym moja przyjaciółka miała spędzić najbliższe dni. Operacja była wczoraj, ale nie powiedziała mi za wiele, dlatego miałem nadzieję, że dzisiaj wszystkiego się dowiem.

Adam już ją odwiedził, więc wiedziałem jak dotrzeć do sali. On też nie przybliżył mi sytuacji, bo stwierdził, że skoro przyjeżdżam, to Alex sama mi wszystko opowie. Szedłem szerokim korytarzem. Z obu stron, dobiegały dźwięki muzyki albo jakichś programów telewizyjnych. Po chwili stałem przed drzwiami jej pokoju i byłem świadkiem pewnej rozmowy.

– No i po co ci to było? Za każdym razem będę powtarzał, że ta piłka przynosi same szkody – mówił podniesionym głosem jej tata.

– Zejdź już ze mnie. I tak wiem, że do końca życia będziesz mi wypominał, że dzięki tobie moje kolano zostało uratowane.

– Dobrze wiesz, że to nie tak – westchnął. – Alex, martwimy się z mamą o ciebie, bo doskonale wiesz, jaki to brutalny sport. A ty całe życie tylko ręczna i ręczna. Gdybyś poszła na medycynę...

– To i tak bym się sama nie zoperowała! – krzyknęła sfrustrowana. – Przestań, proszę. Moje życie się wali, a ty znowu wyskakujesz mi z tymi pieprzonymi studiami. Czy wy naprawdę nie rozumiecie, że to już jest nudne?

– Zawsze chcieliśmy dla ciebie jak najlepiej... – zaczął, ale znowu nie było dane mu dokończyć.

– Nie tato, najlepiej to chciała dla mnie babcia, dopóki żyła i cały czas twoje miejsce zastępuje dziadek. Tylko on i Mati, od zawsze wierzą we mnie bezgranicznie. A wy? Powiedz mi, kiedy byłeś na moim meczu? Kiedy powiedziałeś mi, że jesteś ze mnie dumny? Czy nasza rozmowa dotyczyła kiedyś czegoś innego, niż tylko narzekania, jaką to nie jestem złą córką, bo nie zrobiłam tego, co mieliście dla mnie zaplanowane? Odpowiem ci. Nigdy. Na pewno trener albo lekarz nie omieszkali ci wspomnieć jaką karczemną awanturę zrobiłam, kiedy dowiedziałam się, że jadę do najwspanialszego szpitala w Warszawie, gdzie trafię pod nóż najlepszego specjalisty w dziedzinie ortopedii. – To ostatnie zdanie wręcz ociekało sarkazmem. – Nie chciałam tu trafić, dobrze o tym wiesz.

– Alex... – westchnął.

– Nie wiesz, jakie to uczucie, gdy doceniają cię obcy ludzie, a właśni rodzice mają cię w głębokim poważaniu. Na pokaz jestem najcudowniejsza, a kiedy jesteś ze mną sam, wciąż mnie krytykujesz. Wyjdź już, proszę – mówiła bliska płaczu.

Stałem i słuchałem tego wywodu, który z niej wypływał. Kompletnie się jej nie dziwiłem, że była zła i przygnębiona, bo każde wypowiedziane przez nią słowo było prawdą.

– Źle to widzisz. Chcemy dla ciebie jak najlepiej, a zobacz, gdzie wylądowałaś – próbował się tłumaczyć.

– Wiesz, gdzie wylądowałam? Po raz drugi na najwyższym podium Mistrzostw Europy w piłce ręcznej kobiet i zostałam MVP zawodów! Właśnie w tym miejscu wylądowałam, tato! Szpital jest wątkiem pobocznym i nieplanowanym, bo zostałam brutalnie sfaulowana, ale na pewno nie oglądałeś i dowiedziałeś się od swoich pracowników, bo przecież ja tylko rzucam piłką, więc po co niepotrzebnie tracić czas na takie rzeczy jak mecz o złoto, w którym główną rolę gra twoja córka...

– Mama zajrzy wieczorem, ja już idę, bo mam pacjentów – zakończył, nie komentując nic więcej, a ja postanowiłem zapukać.

– Dzień dobry. – Uśmiechnąłem się miło.

– O! Witaj, Dave – przywitał mnie radośnie pan Wojtek. – Co u ciebie słychać?

– Wszystko dobrze, dziękuję. Przyjechałem odwiedzić naszą pacjentkę – spojrzałem w jej kierunku. Uśmiechała się do mnie przez łzy.

– Nie przeszkadzam wam, przyjdę później – powiedział, poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.

– Cześć, mój uparty człowieku, jak się czujesz? – zapytałem, przytulając ją mocno, a ona wczepiła się we mnie i nie chciała puścić.

– Dobrze, że jesteś – powiedziała z ulgą. – Bywało lepiej, ale się trzymam. Słyszałeś rozmowę, prawda?

– Część na pewno, nie wiem, czy całą. Wiesz, że zawsze jestem po twojej stronie. – Alex nic na to nie odpowiedziała, tylko trwaliśmy w uścisku. W końcu mnie puściła, podsunąłem sobie krzesło obok łóżka i usiadłem. – Przywiozłem ci kilka rzeczy, a potem mi wszystko opowiesz.

– Co masz dla mnie? – Oczy się jej zaświeciły z podekscytowania. Miała ubraną luźną, czarną koszulkę z białym napisem Handball. Oparcie łóżka było podniesione, tak że prawie siedziała. Nogi były przykryte kołdrą. Włosy miała rozpuszczone i delikatnie rozrzucone na poduszce, a na twarzy było widać ogromne zmęczenie, ale ten uśmiech i radosne oczy, powodowały, że moje serce zaczęło bić szybciej.

– A jesteś grzeczną i dzielną pacjentką? – zapytałem poważnie, unosząc brew.

– Nie ma lepszej na tym oddziale, gwarantuję. – Zaśmiała się.

– Tak myślałem – zawtórowałem jej. – Dobrze, pierwsza rzecz. Jak wiemy i niejednokrotnie to powtarzaliśmy, misie są oklepane, więc mam dla ciebie coś specjalnego – powiedziałem i wyciągnąłem z torby maskotkę sowy.

– Och, Dave, dziękuję... – powiedziała wzruszona. – Jaka cudowna! Mam własną Hedwigę! – Ucieszyła się jak dziecko, przytuliła maskotkę i położyła obok siebie na łóżku.

– Mam dla ciebie świeży sok pomarańczowy. – Wyciągnąłem szklaną butelkę i położyłem na stoliku przy łóżku. – Ma być dzisiaj wypity. – Pogroziłem palcem. – Żelki i oczywiście... – zrobiłem pauzę, aby zwiększyć emocje. – Krzyżówki.

– Jesteś najlepszy – mówiła, śmiejąc się, a ja czułem ten śmiech w całym ciele.

– Wiadomo, w końcu usłyszałem od ciebie kilka dni temu, że powinienem dostać medal przyjaciela roku, co prawda nie w takim kontekście, ale zamierzam zasłużyć, na taki pozytywny, złoty medal.

– Dobrze, zatem będę bacznie obserwować twoje starania – powiedziała i wyciągnęła do mnie dłoń. Splotłem nasze palce i kreśliłem kółka na wierzchu jej dłoni. – Jak tam sytuacja z Igą?

– Rozumiem, że odwlekamy temat twojego zdrowia, jak najbardziej się da?

– Nie marudź, mów jak to rozegrałeś. – Uśmiechnęła się delikatnie.

– Od wczoraj jestem wolnym człowiekiem – oznajmiłem pewnie i zrobiło mi się lekko na sercu, jakby cały ciężar tego badziewia, spadł ze mnie wraz ze zniknięciem tej małolaty. – Przepraszam cię, za wszystko, to było jakieś totalne nieporozumienie, a skończyło się jak z Moniką. Chyba nie jest mi pisana miłość. – Zaśmiałem się.

– To nie jest prawda i dobrze o tym wiesz. Poza tym temat Moniki jest dawno zakończony i nie miałeś do niego wracać. A Iga jak zareagowała?

– Najpierw była wściekła o zdjęcia, potem chyba szczyciła się tym, że tak mnie podeszła, a na koniec błagała, żebym jej nie zostawiał. Jakbym miał podsumować wczorajszy wieczór, był to po prostu – dramat.

– Niezłe wahania nastroju – podsumowała Alex. – Jak się czujesz?

– Kamień spadł mi z serca, a teraz koniec mojego tematu i słucham, co masz mi do powiedzenia w kwestii twojego zdrowia?

– Posypałam się – westchnęła i zabrała rękę, chowając twarz w dłoniach, aby za chwilę przeczesać włosy palcami. Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. – Jest kiepsko. Mam implant łąkotki, musieli zrobić rekonstrukcję więzadeł, bo okazało się, że przednie więzadła są zerwane i jeszcze nastawiali rzepkę, bo dostałam w bok kolana i coś się tam przesunęło – wyszeptała. Spod powiek zaczęła lecieć pojedyncza łza. Otworzyła szkliste oczy i odkryła kołdrę. Jej noga była w kolorze pomarańczowym, od preparatu odkażającego skórę przed operacją. Od połowy łydki, aż do uda, widniał bandaż, z którego wystawały rurki odprowadzające krew i ropę do plastikowego, małego pojemnika. – Boję się, Dave – kontynuowała cicho. – Po raz pierwszy w życiu, cholernie się boję. – Złapałem ją za obie dłonie i przysunąłem się bliżej. – Jestem idiotką. Gdybym nie wyszła na to boisko, to nie skończyłabym w szpitalu – mówiła dalej. Oczy miała zamknięte, a łzy leciały coraz szybciej. – Każdy się mnie pytał, czy dam radę, a ja jak tylko usłyszałam od lekarza, że mogę wyjść, ale wiąże się to z dużym ryzykiem, to jak taka otumaniona, uznałam, że ryzyko nie ma znaczenia. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie miałam takich refleksji przed meczem jak przed tym finałem. Wiedziałam, co może się stać, zaryzykowałam, ale nie myślałam, że skończę w takim stanie. Nie umiem zrezygnować z boiska, to całe moje życie...

– Ej, o czym ty teraz mówisz? Jaka rezygnacja z boiska? Przed tobą jeszcze nie jeden mecz, nie możesz myśleć w ten sposób. Nie załamuj się, proszę... – Przyłożyłem jej dłonie do swoich ust i składałem na nich delikatne pocałunki. – Jesteś uparta i zdeterminowana, nigdy się nie poddajesz, tym razem też tak będzie. Chyba oczywiste jest, że wszyscy ci pomożemy wrócić do pełnej sprawności...

– A jeśli się nie uda? Co, jeśli się nie uda, Dave?! – jęknęła zrozpaczona.

– Wtedy masz wiele alternatyw. Nie po to całe życie trenujesz i się uczysz, żeby teraz myśleć, że nie dasz rady. Chciałaś zostać trenerem, to jest jedno wyjście. Nie sądzę jednak, że to nastąpi już teraz. Spokojnie daję ci jeszcze z dziesięć lat grania – próbowałem ją pocieszyć.

– Czyli uważasz, że czeka mnie emerytura przed czterdziestką? – Uśmiechnęła się delikatnie, chociaż oczy lśniły jeszcze od łez i pojedyncze kropelki spływały po jej policzku.

– Młoda, piękna i seksowna emerytka, żyć nie umierać – kontynuowałem, a ona spojrzała na mnie z politowaniem i pokręciła głową. – Nie płacz, Kruszynko. Zobaczysz, że wyjdziesz z tego i zagrasz na niejednych zawodach.

Dotknąłem dłonią jej policzka, żeby zetrzeć te słone kropelki i poczułem, jak zadrżała. Usiadłem na brzegu łóżka i mocno ją do siebie przytuliłem, a ona zarzuciła mi ręce na kark i ufnie się wtuliła, zupełnie jak kiedyś. Głaskałem ją po włosach, a ona się uspokajała. Moja szyja była cała mokra od jej łez, ale nic więcej nie mówiłem, bo wiedziałem, że potrzebuje po prostu bliskości.

– Dziękuję, Dave – wyszeptała mi do ucha, a ja poczułem ciarki na całym ciele. – Masz ze mną ciężkie życie – westchnęła i odsunęła się na tyle, że nasze twarze dzieliły centymetry. Doskonale widziałem posklejane przez łzy rzęsy i lekko podpuchnięte, zmęczone oczy. Kilka piegów na jej zgrabnym nosie...

– Powiedziałbym raczej, że mamy ciekawe życie w swoim towarzystwie. – Uśmiechnąłem się. Miałem ochotę ją pocałować, ale wiedziałem, że muszę najpierw pokazać, że tym razem nie zawiodę. Chciałem ściągnąć z niej cały ten cholerny ból.

– Stałam się ostatnio strasznie płaczliwa. – Zaśmiała się, przecierając oczy i pociągając nosem.

– Dobrze wiesz, że to sytuacja z kolanem do tego doprowadziła, poza tym już ci mówiłem, że nawet najsilniejsi, muszą czasem dać upust emocjom.

– Niby masz rację – westchnęła. – Prawdopodobnie wychodzę pojutrze do domu – powiedziała.

– To cudowna wiadomość, może zabierzesz się ze mną? Zatrzymam się na noc u Adama, bo wiem, że ma jeszcze do załatwienia jakieś sprawy i wraca do Wrocławia dopiero za kilka dni.

– Mati mówił, że przyjedzie. Nie chcę ci robić problemów, Dave.

– Ustalone, zabieram cię pojutrze do domu, dogadam się z Matim.

– Nie chcę psuć twoich planów, serio – powiedziała niepewnie.

– Nie psujesz mi żadnych planów, no, chyba że nie chcesz ze mną wracać? – Spojrzałem na nią z uniesioną brwią.

– No jak już się tak upierasz, to ewentualnie mogę się zabrać. – Zaczęła zaczepnie i z powrotem oparła się o poduszkę.

– Pf, cwaniara. – Zbliżyłem się do niej na kilka centymetrów. – Gdyby nie to, że masz chore kolano, wyłaskotałbym cię za wszystkie czasy, za tę odpowiedź. – Uśmiechnąłem się szeroko.

– Uf, chociaż przed czymś mnie ta noga ochroniła. – Położyła sobie rękę na klatce, udając, że oddycha z ulgą. Po chwili jej dłoń dotknęła mojego policzka, który pogłaskała kciukiem, a mnie przeszły dreszcze. Przyglądała mi się uważnie, a na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech, zatopiła dłoń w moich włosach, a ja przepadłem. Ciepło rozniosło się po całym moim ciele. Jej błękitne oczy iskrzyły jakimś tajemniczym blaskiem i ponownie pragnąłem ją pocałować. – Z naszego wyjazdu nici – oznajmiła smutno.

– Kto powiedział, że nie jedziemy? – Udałem oburzonego. – Oczywiście, że wyjazd jest aktualny, tylko poczekamy, aż trochę dojdziesz do siebie.

– Wiesz, że to nie będzie takie proste? Fakt, jutro wyciągną mi dren i będę mogła zacząć coś w końcu robić, ale nie będę dobrym kompanem do czegokolwiek – westchnęła.

– Nie martw się, znajdę rozwiązanie – odpowiedziałem. – Pojedziemy, jak poczujesz się lepiej i sprawa rozwiązana.

– Dzień dobry. – Usłyszeliśmy od strony drzwi. – Przepraszam, ale musi pan zejść z łóżka. Proszę usiąść na krześle – powiedziała pielęgniarka. – Jak się czujesz? – Skierowała pytanie do Alex.

– Nie ma co narzekać – odpowiedziała moja przyjaciółka.

– Dam ci kroplówkę, żeby ból się nie rozwinął – rzekła i zaczęła podłączać jej woreczek z lekiem. – Moja córka bardzo dziękuje za autograf. Prosiła, żebym przekazała, że życzy dużo zdrowia. Mój mąż odwoził ją rano na zajęcia i wjechali do szpitala, bo powiedziałam, że mam dla niej niespodziankę. Bardzo się wzruszyła. – Na te słowa, Alex uśmiechnęła się pogodnie.

– Bardzo dziękuję – powiedziała. – To naprawdę wspaniałe, że takie młode osoby interesują się piłką ręczną. Życzę jej dużo siły i jak najmniej kontuzji.

– Przekażę jej, naprawdę dziękuję. Jesteś wspaniałą osobą. – Pielęgniarka, ścisnęła jej dłoń i wyszła.

– Grono najmłodszych fanów się powiększa? – podpytałem.

– Na to wygląda. – Zaśmiała się. – Wczoraj wieczorem przyszła na dyżur. Ja już byłam po operacji, ale nie mogłam spać. Ból, frustracja, bezsilność, wszystko na raz. Przyniosła mi tabletkę na sen. Pogadała ze mną chwilę, powiedziała, że jest fanką, a jej młodsza córka jest zafascynowana piłką ręczną i zapisała ją na jakieś półkolonie sportowe. Nieśmiało poprosiła mnie o autograf dla córki. To napisałam na kartce Kochana Marysiu, nigdy się nie poddawaj i spełniaj swoje marzenia. Wierzę w Ciebie – Alex.

– Naprawdę jesteś cudowna – potwierdziłem. – Mnóstwo ludzi cię uwielbia i na pewno sporo z nich przejęło się twoim zdrowiem. Jak tu cię nie kochać? – Na te słowa miałem wrażenie, że się zawstydziła. – Wiesz, że już dzisiaj czytałem artykuł, że miałaś operację i czeka cię długa rekonwalescencja. Rozumiem, że udzielałaś jakiegoś wywiadu?

– Nie – odpowiedziała krótko.

– Czyli twój tata – westchnąłem, na co ona tylko przytaknęła.

– Dostaję wiele wiadomości z pytaniem, jak się czuję, czy można jakoś pomóc? To jest wspaniałe, ale szczerze mówiąc, nie mam siły na to wszystko odpisywać. Nie chcę mi się nawet gadać – oznajmiła zrezygnowana. – Źle się z tym czuję, ale mam czasem ochotę wyłączyć ten telefon.

– Nie czuj się winna, należy ci się teraz odpoczynek. Jesteś chora, leżysz w szpitalu, powinnaś zapomnieć o wszystkim i w końcu ochłonąć. Zacznij myśleć o swoim komforcie.

– Wiem – westchnęła. – Postaram się. W domu nadrobię książki, seriale, filmy i będę pływać w basenie.

– Tylko w tej liście obowiązków, zapisz sobie gdzieś chwilę czasu dla starego przyjaciela. – Zaśmiałem się.

– Zobaczę, co da się zrobić. – Uniosła sugestywnie brew. – Myślisz, że Iga da ci spokój?

– Dlaczego pytasz? Raczej dałem jej wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego. O dziwo, wszedłem dzisiaj na social media i usunęła wszystko, co było ze mną związane. Byłem groźny, podziałało.

– Ty byłeś groźny? – Wybuchła śmiechem. – Chciałabym to zobaczyć.

– Śmiesz wątpić? No wiesz... – Udałem obrażonego.

– Nie no żartuję, widziałam nie raz, jaki byłeś stanowczy, ale dla facetów, nigdy dla kobiet, a już tym bardziej dla takiej filigranowej dziewczyny jak Iga.

– Może lekko przesadziłem, ale w sumie, jak miało mi to pomóc w pozbyciu się tej manipulantki, to może i lepiej.

– Przykro mi, Dave, że kolejna laska tak cię potraktowała, nie zasługujesz na to. – Dotknęła mojej dłoni i delikatnie głaskała kciukiem, a ja czułem mrowienie w całym ciele, pod wpływem tego delikatnego dotyku.

– Może kiedyś zasłużę – na ciebie, dopowiedziałem w myślach. – Dobra, to ja skoczę po kawę i jak wrócę, zabieramy się za krzyżówki, co ty na to?

– Zgadzam się, kupisz mi też?

– Taki miałem zamiar, zaraz wracam. – Ukradłem szybkiego buziaka w czoło i wyszedłem na główny hol. Napisałem SMS do Matiego, że zostaję w Warszawie i przywiozę Alex ze sobą. Idąc dalej korytarzem, wykręciłem numer do brata.

– Co tam? – Odebrał telefon.

– Przygarniesz mnie na dwie nocki? – zapytałem.

– Rozumiem, że zabierasz potem Alex do Wrocławia... – oznajmił, jakby czytał mi w myślach.

– Dobrze mnie znasz, to jak? Przygarniesz ukochanego, młodszego braciszka?

– Nie mam wyjścia – westchnął zrezygnowany. – Po drodze kup pepsi, napijemy się drinka.

– Mamy co opijać, więc przyjadę z flaszką.

– Niemożliwe! Świętujemy twój kawalerski stan? – Zaśmiał się.

– Nareszcie jestem wolny, będę wieczorem. Posiedzę u Alex, ile się da. Przywiozę pizzę, jak coś potrzebujesz ze sklepu, daj znać, do później.

– Nara, jakby co to napiszę. – Rozłączył się.

Wyszedłem ze szpitala i skierowałem się do pobliskiej galerii handlowej. W cukierni kupiłem na wynos dwie duże kawy z mlekiem i dwa rogale z kremem pistacjowym. Alex kochała pistacje w każdej postaci, więc chciałem osłodzić jej, aktualnie, gorzkie życie.

Miałem nadzieję, że podniesie się z tego wszystkiego, bo jej obecny stan bardzo mnie niepokoił. Była przygaszona, bezsilna i sfrustrowana. Do tego dochodził ból kolana i przy okazji głowy, gdyż wciąż analizowała swoją sytuację. Wiedziałem, że jak tylko wróci do Wrocławia, każdy z nas zaopiekuje się nią jak tylko może...

***

*fwb – Friends With Benefits – Przyjaciele z korzyściami

***

Alex i Dave stworzeni przez AI :D (mogłoby być lepiej, ale niestety ostatnio AI nie współpracuje ze mną tak dobrze, jak na początku :D)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro