Francja elegancja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Operacja.Tego dnia obudziłem się z przeświadczeniem,że czeka mnie jeden z najgorszych,jeśli nie najgorszy dzień w moim prawie dziewiętnastoletnim życiu.Nie będzie Amelii, bo dalej jest obrażona za tę moją,przyznaję, niestosowną i totalnie wyrwaną z jakiegokolwiek kontekstu,sugestię. Na Michała też zbytnio nie mogę  dziś liczyć.Złożył papiery na warszawską Polibudę i pojechał  na egzamin wstępny.Tylko dlaczego wydaje mi się,że przy inżynierii lądowej nie ma egzaminów wstępnych?Są na medycynie, przy robieniu specjalizacji, na prawie,gdy robi się aplikacje i chyba na kierunkach artystycznych.Nie znam się.  W każdym razie, obecność Michała też można wsadzić między bajki, mimo że jeszcze tydzień temu przysięgał mi na wszystko co święte,że postara się wpaść do szpitala tak szybko, jak da radę. Jeszcze wczoraj wieczorem napisał,że z całego serducha mnie przeprasza,ale nie da rady. Dziwne,nawet nie zobaczył pytań,a już wie,że się nie wyrobi?


***

Sześć i pół godziny drogi ze Szczecina do Krakowa upływa mi jak krew z nosa. Nie mogę ani jeść,ani pić.Myślę,że nawet,gdybym miał na to pozwolenie,i tak bym tego nie robił.Tak już mam,że w takich sytuacjach nie jestem w stanie niczego połknąć. Jakie jest moje zaskoczenie,gdy zatrzymujemy się w Poznaniu,a uściślając, na... lotnisku.


-Zaraz wracam-deklaruje ojciec.


-O co chodzi,tato?


-Zobaczysz.


Przymykam oczy.Nagle słyszę energiczne pukanie w szybę.Odruchowo podnoszę głowę  i otwieram drzwi.Filigranowa brunetka na mój widok wrzeszczy:


-Good morning,Polska!


-Ala?!-patrzę na nią oczami wielkości pięciozłotówek.


-Nie,Harry Potter,wiesz?-śmieje się.Mimo bardzo wczesnej pory i bardzo małej ilości światła,dało się zobaczyć jej wielki uśmiech.


-Co tu robicie?


-Ptaszki ćwierkały,że jest tu jakaś delegacja, bo pewnego pięknego  człowieka trzeba odwieść na operację.No to przyleciałyśmy sprawdzić what's going on-wyjaśnia.


Nie przesadziła,mówiąc o delegacji.Oprócz nas,do Krakowa jechali jeszcze dziadkowie z obu stron,  mój chrzestny z żoną i dwoma synami, i oczywiście ciotka Kamila z Alicią. Niezły skład,nie?


***

Profesor skanuje wzrokiem mnie i moją grupę wsparcia, po czym kręci głową z dezaprobatą.


-To ma być operacja,a nie wycieczka krajoznawcza-stwierdza.-Od zawsze wiedziałem,że nauczyciele to najtępsza grupa zawodowa-rzuca pod nosem, co powoduje u nas wszystkich konsternację. Przypominam sobie,że raz w rozmowie wymsknęło mi się, że oboje moi rodzice to nauczyciele. I od razu żałuję,że kiedykolwiek to powiedziałem. 


***

Przychodzi anestezjolog. Facet około czterdziestki,w białym fartuchu i z dosyć długą brodą. Poważnie wita się z moimi rodzicami,a po chwili siada obok mnie na łóżku.


-Cześć,Wojtku.Jestem Krzysiek.Fajnie cię poznać.


-W innych okolicznościach powiedziałbym doktorowi to samo.


-Maturka zdana?-zmienia temat.


-Zdana.


-I gdzie się wybierasz na studia?


-Instytut Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego-mówię na jednym oddechu.


-Załatwić ci coś na później?-pyta z bladym uśmiechem szalona ciotka z Dublina.


-Sushi.


-Sushi, powiadasz?Hmm, myślę,że da się ogarnąć-mówiąc to, wystukała coś na telefonie.


-Dzięki, ciociu.


-Our pleasure-Alicia kiwa głową z przekonaniem.


***


-Przyjechał prezent dla ciebie-informuje mama, gdy tylko podnoszę powiekę.Miałem znieczulenie miejscowe,więc tyle dobrego,że nie mam wrażenia,jakby przejechał mnie walec.


-Spodoba mi się?


-Myślę,że powinien.


W tamtym momencie do sali wpada...Amelia, mówiąc do mnie po francusku:


-Salut, comment ca va?(Cześć, jak się masz?)


-Je vais bien,et toi?( Dobrze,a ty?)-zadając jej to pytanie, zaczynam się zastanawiać, skąd zna francuski. Zawsze uważała,że certyfikat na angielski zupełnie jej wystarcza.


-Skąd znasz francuski?


-,,Jeszcze dalej niż północ" weszło za mocno, nie wspominając już o ,,Nietykalnych".


-Czemu przyjechałaś?


-Co to za pytanie?


-Ty rozszerzałaś polski. Powinnaś wiedzieć.


- Żeby zaszpanować francuskim.


-Udało ci się. 


-A tak poważnie, po prostu chciałam pobudzić organizm do wydzielenia większej ilości noradrenaliny.


-Czego?Kochanie, ja nie wnikam, czym ty się leczysz....


-Przepraszam. Jak jestem zdenerwowana, zaczynam pieprzyć te swoje medyczne głupoty.Noradrenalina to jeden z czerech hormonów  miłości. Jest jeszcze fenyloetyloamina, dopamina i serotonina.Przepraszam, znowu o tym gadam...


-To może przestań gadać o tych hormonach i po prostu zacznij je wytwarzać?-sugeruję,całując ją w usta.Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie otwierające się drzwi i czyiś znajomy głos:


-No nie mogę! Ja tu do niego przychodzę z sushi jak do jakiegoś cesarza,a on się zabawia z jakąś panną...


-Michu?!


-We własnej osobie.


-Wzięli cię do Wawy?


-Hmm...nie.


-Co? Czemu?


-Może dlatego,że po pierwsze, wcale mnie tam nie było,a po drugie, na inżynierii nie ma egzaminów wstępnych.


-Ty cholerny kłamco-rzucam z rozbawieniem.


-Ty mnie powinieneś po rękach całować! Dziewczynę ci przywiozłem!


-Sami to wymyśliliście?


-Jeżeli pod pojęciem ,,sami" rozumiesz Amelię i swoich starszych, to tak.


-Jesteście odklejeni. 


-A ty niby lepszy?


-Zaraz ci wpierdzielę.


-Jeżeli wstaniesz.


-Nienawidzę cię,Walczak.


-Ja też cię kocham, Rutkiewicz






Hej!

Witam się z Wami już w przedostatnim rozdziale, co oznacza,że za chwilę zaczynamy przygodę z drugą częścią:)

Będzie jeszcze więcej czarnego humoru, ciętego języka i duuużo miłości.

Możecie już obstawiać, co się będzie działo-bardzo chętnie poczytam,a kto wie,może jakiś Wasz pomysł przerobię na wątek?

Piszcie!

Mam nadzieję,że ten rozdział przypadł Wam do gustu.

Do następnego!

P.

PS. Mam nadzieję,że nie macie nic przeciwko francuskim wstawkom. Niedawno zaczęłam się uczyć tego języka i uważam,że jest przepiękny<3 Więc pozwoliłam sobie co nieco tutaj napisać:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro