Myśl o przyszłości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Amelia***


Zupełnie nie rozumiem pytań, które zadają mi między innymi koleżanki ze studiów. Pytają mnie,jak Wojtek zrobił mi dziecko,jakby była to jakaś szczególna umiejętność. Zastanawiają się,jakim cudem nie będę bała się go zostawić z dzieckiem,skoro on nawet nie wstanie do niego w nocy. Staram się im tłumaczyć,że nie tylko do tego będzie się sprowadzać jego rola,ale będąc szczerą,strasznie mnie takie komentarze denerwują. Bo co one mogą o tym wiedzieć?Podejrzewam,że niewiele.Nawet ta,która zamierza robić specjalizację z fizjoterapii. Po prostu nie są w takiej sytuacji,więc nie ma możliwości,żeby miały pojęcie o tym,jak takie życie wygląda. A wygląda,jak dla mnie,całkiem normalnie i nie mniej szczęśliwie niż z pełnosprawnym mężczyzną.


***


-Kochanie,możemy porozmawiać?-pytam,odrywając go od nauki.


-A to coś ważnego?


-Bardzo.


-No to dawaj.


-Gdybyś miał wybór,to kazałbyś ratować mnie,czy Dianę?


-Kurwa,nie wierzę-kręci głową.-Nie wierzę,że my o tym rozmawiamy.


-To tylko tak..teoretycznie-próbuję tłumaczyć.


-Nic mnie to nie obchodzi. Masz mnie nie pytać o takie rzeczy,rozumiesz?- mówi spanikowany,pisząc coś na telefonie.Zaglądam mu odruchowo przez ramię. I widzę to słynne zdjęcie Religi wykonane zaraz po pierwszym udanym przeszczepie,w listopadzie osiemdziesiątego piątego,które  kilka lat temu miałam na tapecie w telefonie.Tak,wiem, nie jestem normalna.

-Co robisz?


Nic mi nie mówi.Zamiast tego przykłada sobie telefon do twarzy.


-Panie profesorze,proszę nawiedzić moją żonę-wariatkę we śnie i ostro opieprzyć za gadanie głupot-śmieje się.


-Jestem wariatką,tak?Czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz?! Nie! Bo gdybyś mnie ko...-nie daje mi skończyć,bo zamyka mi usta pocałunkiem. Kiedy wreszcie się ode mnie odkleja,bierze mnie za obie ręce.


-Skarbie,jasne,że cię kocham,ale błagam,nie mów przy mnie takich rzeczy,dobrze?


-Dobrze,ale muszę sprostować jedną kwestię.Religa w chwili przeprowadzania przeszczepu nie był profesorem,tylko docentem.Tytuł profesora nadał mu Wałęsa dziesięć lat później.


-Jesteś strasznie mądra,wiesz?


-Może i jestem--wzruszam ramionami.


-Powiedz mi,masz szpital,w którym chciałabyś pracować?-zmienia temat.


-Przez długi czas chciałam pracować Śląskim Centrum Chorób Serca.


-W Zabrzu?-upewnia się.


-Tak. Znam to miejsce i pewnie bym się tam odnalazła,ale teraz już chyba nie chcę tam wracać.Nasłuchałam się,co się tam działo z Michałem Zembalą i stwierdziłam,że jednak nie chciałabym się tam znaleźć. Chcieli wymusić na Marianie,żeby go zwolnił,a mi bardzo się to nie podobało.Po prostu bym się bała.


-O pracę?


-Raczej o stabilizację. Chociaż pewnie wszędzie dostałabym pracę. Kardiochirurgów brakuje.


-A tak dobrych, jak ty,to już w ogóle prawie nie ma-uśmiecha się.


-Przestań. 


-No co? Ktoś ci to musi powiedzieć!


-Dzięki.


***


Czy to normalne,że ciąża mnie przeraża?A w zasadzie to,że istnieje całkiem spora szansa na to,że dziecko odziedziczy chorobę po mnie. Może nie bałabym się tak bardzo,gdybym nie wiedziała,że zwężenie,czy po mojemu,koarktacja,ma tendencję do nawracania.Mi się to nie zdarzyło,ale co jeśli maleństwo nie będzie miało tyle szczęścia?Co wtedy będzie? Ta wada jest tak podstępnym cholerstwem,że nawet operacja nie jest gwarantem wyleczenia.A co,jeśli czegoś nie zauważę?Zbagatelizuję jakiś poważny objaw?Boję się tego jak jeszcze niczego innego w życiu.


***


-Mam pytanie-informuje mnie mąż.


-Słucham.


-W ,,Bogach" pojawia się informacja,że Religa zaczął prace nad sztucznym sercem.Opowiesz mi o tym?


-Jasne!Już je przeszczepiają. Pierwszą operację zrobił jego syn.


-Co ono robi? Jest jak normalne serce?


-Nie.Ma raczej na celu wspomagać pracę mięśnia poza szpitalem przez jakiś czas. 


-Czyli to nie jest to,które ty chcesz przeszczepić?


-To,za które  ja chcę się zabrać jest,jak to określają kardiochirurdzy,hybrydowe. Będzie zrobione z miękkich sztucznych mięśni, i czujników,a potem pokryte tkanką,która zostanie wcześniej wyhodowana w laboratorium. Holendrzy i Brytyjczycy testują-tłumaczę.


-Kochanie, nie wiedziałem,że z ciebie jest taka rewolucjonistka.


-Bez przesady,jeszcze dużo mi do tego brakuje. Najpierw będę się musiała nauczyć pracować na prawdziwym sercu.


-Nie obrzydza cię to?No wiesz,krew i to wszystko?


-Nie. Serce to kawałek mięsa. Fascynujący i bardzo złożony,ale jednak nadal kawałek mięsa. Nic nadzwyczajnego. Wystraszyłeś się trochę, co?


-Troszeczkę. Jakoś sobie nie wyobrażam siebie w takim zawodzie. Ale skoro ciebie on kręci i chcesz się w nim realizować,to nie pozostaje mi nic innego,jak tylko cię wspierać-całuje mnie w czubek głowy.


=Kocham cię.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro