Pogodzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Amelia***


Nelson Mandela, były prezydent RPA uważany do dziś za symbol walki z rasizmem, powiedział: ,,Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie zrobione". Mimo że na lekcjach historii byłam tą postacią zafascynowana, tak z tymi słowami nie mogę się zgodzić. A przynajmniej nie w całości. Bo, nie, nie wszystko jest możliwe. To bardzo pusty, niekiedy nawet bolesny frazes. Ale, tak z drugiej strony...chyba w niektórych sytuacjach coś w nim jednak jest.  W tej mojej, w pewnym stopniu. Bo jeszcze całkiem niedawno wydawało mi się zupełnie nierealne, że ktoś mnie będzie kochał. A jeżeli już się kiedyś taki desperat znajdzie, to i tak zaraz ucieknie, bo nie wytrzyma ze mną, moimi chorobami, problemami, chwiejnością i...moją mamą  oraz jej odpałami, które chyba już zdążyły zyskać miano  tak kultowych jak rola Małgorzaty Braunek w ,,Potopie".  Gdybym potrafiła pisać książki, to ta moja musiałaby chyba nosić tytuł w stylu ,,Miliard wystrzałów mojej matki". Ale do prozy się raczej nie nadaję, więc zostanę przy medycynie, książki zostawiając tym, którzy to lubią. I choć trochę się na tym znają. Ja wolę być raczej po tej drugiej stronie literackiej barykady. Lubię czasem uciekać w różne ,,światy". Popatrzeć na otoczenie przez kartki (albo słuchawki, jeżeli przychodzi mi chęć na posłuchanie audiobooka) oczami kogoś innego. Charyzmatycznej adwokatki, wydalonego ze służby prokuratora w pewnym momencie będącego jedyną nadzieją policji, czy nawet seryjnego zabójcy.  I tak sobie myślę, że ja chyba też mam całkiem niezłą historię, choć do pewnego prozaika o inicjałach RM bardzo mi daleko. 


***


Przed naszym kilkudniowym wypadem do Trójmiasta, wybieram się jeszcze do terapeutki. Nic się u niej nigdy nie zmienia: ta sama szara kanapa, monstera w białej, wielkiej doniczce, ustawiona w rogu gabinetu, biurko w odcieniu sosnowego drewna i w połowie wypalona świeczka o zapachu pomarańczy, wypełniającym całe pomieszczenie. .


- Niech mi pani powie, co ja mam ze sobą zrobić, żeby w końcu się odbić od tego wiecznego doła- proszę, zakładając nogę na nogę. 


- Wiesz, ciężko mi to tak jasno określić, ale...pozwolisz, że posłużę się metaforą?


- Jasne. 


- Przeczytałam kiedyś książkę. Dosyć dawno, córka mi podsunęła. Jakiś romans, tytuł i autor nie mają tu większego znaczenia. W każdym razie, była tam opisana scena, w której główna bohaterka po stracie dziecka wyrzuciła w wodę kamień. Żeby tak symbolicznie to dziecko pochować. Może zrobiłabyś coś podobnego, skoro jedziesz nad Bałtyk? - sugeruje, a ja dochodzę do wniosku, że wcale nie jest to tak bardzo pozbawione sensu. 


- Dobrze, ale...kiedy? W jakim momencie?


- Tego już nie wiem. Sama go znajdziesz.


***


Wyjazd nad morze prawie niczym nie różni się od tych, które mieliśmy dotychczas. No może poza kierunkiem i tym, że Dianka po raz pierwszy w życiu zobaczy tyle wody i piasku. Jako że mieliśmy do przejechania ponad pięćset kilometrów, do Sopotu docieramy dopiero późnym popołudniem. 


- Zmęczony?- zagaduję męża po rozpakowaniu ostatniej walizki. 


- Trochę.


- To może wy z Dianą odpocznijcie, a ja się przejdę popatrzeć na zachód słońca? Dokończę książkę w spokoju- uśmiecham się, biorąc do ręki telefon i słuchawki. 


- Tylko wracaj szybko...


- A co, chcesz sprawdzić, czy seks nad morzem faktycznie jest lepszy niż w mieście?


- Nie zaprzeczam. 


***


Plaża chwile po osiemnastej trochę już pustoszeje. Ludzie zwijają parawany, zbierają zabawki takie jak koła, czy dmuchane flamingi. Ja słucham czytanej przez Antoniego Pawlickiego, Agnieszkę Więdłochę i Grzegorza Damięckiego powieści ,,Nie ufaj mu" spod pióra( choć chyba powinnam powiedzieć ,,spod palców", zważywszy na to, że już raczej żaden autor nie pisze rękopisów) Remigiusza Mroza. Patrzę przed siebie obracając w dłoniach znaleziony przy brzegu bursztyn.  Widzę parę. Ładną, dobrze ubraną brunetkę przed lub chwilę po trzydziestce. Obok niej idzie blondyn, chyba w jej wieku, a zaraz przy nich dziewczynka. Kilkuletnia, w różowej sukience i z dwoma kolorowymi warkoczykami po obu stronach głowy. Ale nie tym zwracają na siebie uwagę. W zasadzie nie robią tego wszyscy. Tylko ta kobieta. Chodząc sprawia wrażenie, jakby bujała się na boki. 


,,Książkowe porażenie mózgowe"- myślę i chyba doznaję olśnienia, że skoro ona ma na tyle pewności siebie, żeby ze swoją dysfunkcją wybrać się na plaży, po której musi jej się chodzić ciężko, to czemu ja mam się wstydzić siebie? Jednocześnie w słuchawkach słyszę zdanie: ,,Nie ufaj mu, a jeszcze bardziej nie ufaj sobie". I bardzo chciałabym zamienić je na ,,Zaufaj jemu, ale jeszcze bardziej sobie". Bo mam swoją wartość. I ty też, niezależnie, jak bardzo w to wierzysz lub nie.



Cześć!

Dobrnęliśmy to końca tego tomu...

I naprawdę nie wiem, co tu Wam teraz napisać. 

Bo jak można wyrazić wdzięczność za to, że Ci ktoś towarzyszył, wspierał Cię i motywował do dalszego rozwoju przez tyle czasu?

Po prostu... z całego serca DZIĘKUJĘ wszystkim i każdemu z osobna za bycie częścią tej historii. 

Pomysł na tę powieść miałam zupełnie inny. Jako wielbicielka Mroza( co chyba już każdy zdążył zauważyć, bo często się do niego odwołuję:)) chciałam na początku się jego stylem zainspirować i też stworzyć coś mrocznego, czasem niekoniecznie lekkiego i przyjemnego, ale powiedziałam sama sobie: ,,Nie masz na imię Remigiusz! Usiądź, stwórz coś swojego i może coś z tego kiedyś będzie". 

I chyba jest, sądząc po Waszym- dla mnie zupełnie niepojętym- niesamowicie pozytywnym odbiorze mojej serii.

W  imieniu Amelii i Wojtka bardzo Wam dziękuję za to, że ich tak ciepło przyjęliście, znajdując w swoim życiu czas na czytanie ich historii. 

I dziękuję za to, że cały czas ze mną jesteście, mimo że chwilami myślałam, że piszę nudnego tasiemca na miarę kolejnego ,,Zbuntowanego anioła" czy innej ,,Dynastii":)

Jeszcze raz dziękuję!

Do zobaczenia w Trójce!

P.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro