Postanowienie
***Amelia***
Nigdy nie robiłam sobie tych szumnie brzmiących postanowień noworocznych. Nie pamiętam,żebym na przełomie grudnia i stycznia zobowiązywała się do rezygnacji z czegoś albo podjęcia jakiejś nowej aktywności. Ale teraz, po tych,jakby nie patrzeć, intensywnych dwunastu miesiącach, obiecałam sobie,że będę dla siebie dużo mniej surowa. Zero nauki po nocach, w święta i podczas wyjazdów. A takich planujemy przynajmniej kilka. Mogę się już pochwalić,że następne wakacje chcielibyśmy spędzić we Francji. Na szafce pod telewizorem od kilku tygodni ma swoje miejsce skarbonka (czytaj: dekoracyjny słoik z serduszkiem na pokrywce),do której sukcesywnie wrzucamy pięciozłotówki. Do tych naszych podróży można też będzie zaliczyć wypad do Warszawy na wesele przyjaciół. Tym bardziej,że dali dość mocno i wymownie do zrozumienia,że to właśnie nas widzą w roli swoich świadków. Czy dam sobie radę z tą rolą? Mam nadzieję. Zresztą,mam jeszcze czas,żeby się do niej przygotować. Pewnym za to jest,że nie będę wszystkiego robić kosztem siebie. Owszem, zamierzam wspierać przyjaciółkę w przygotowaniach do najważniejszego dnia w życiu i powierzone przez nią zadania wykonać najlepiej , jak potrafię,ale nie zapominać w tym dobrze mi znanym ślubno- weselnym szaleństwie o samej sobie. Powoli się uczę,że nie ma nic złego w spędzeniu całej doby w dresie,bez makijażu i z włosami w nieładzie. Rozwijam w sobie też nawyk odkładania książek w weekendy na rzecz obejrzenia jakiegoś dobrego filmu czy wyjścia na spacer. Super sprawa! Oglądanie ,,Pianisty" po tym,jak się przemarznie po wyprawie do centrum na jarmark, to ostatnio jedna z naszych ulubionych rozrywek. Żebym tylko nie wróciła do przesadnej perfekcji...
***
- Naprawdę myślisz,że jestem dobrym materiałem na twoją świadkową?- dzwonię do przyjaciółki,jednocześnie nalewając Diance wodę do butelki.
- A znajdziesz mi lepszy? Siostry nie mam, dziewczynom ze studiów raczej bym na tyle nie ufała. To znaczy...to nie jest tak,że nie wierzę,że zrobiłyby to dobrze albo coś w tym stylu,tylko...przy tobie nie muszę się zastanawiać. Ty jako jedyna z moich koleżanek masz męża-niemal słyszę,jak się uśmiecha. - Znany się,już nawet nie do końca potrafię policzyć,ile lat, mam pewność,że nie będę się musiała martwić,że nie będzie mi kto miał poprawić makijażu,że sobie w toalecie welon obsikam- tu już obie nie jesteśmy w stanie powstrzymać wręcz napadowego śmiechu.- No i wiem,że ty będziesz wiedziała,co zrobić,gdybym padła na zawał.
- Czyli...mam rozumieć,że na mnie liczysz?
- Jak na nikogo innego.
- A powiedz, jak on to w ogóle zrobił?
- Zabrał mnie na kawę,a później na rejs po Wiśle. I tak przy ludziach wziął i mi się oświadczył- głos jej się łamie.
- Spodziewałaś się?
- Gdzie tam! On klękał,a ja durna myślałam,że sobie buta wiąże. I nie dało do myślenia to,że zakłada garnitur,wychodząc do kawiarni.
- Niech zgadnę, później był romantyczny spacer?
- Nie. Później była kolacja,wino i świetny seks.
- Romantycznie.
***
- To co? W lipcu Paryż,w sierpniu Warszawa?-zagaduje Wojtek
- Hmm...brzmi kusząco- przyznaję.- Ale ja mam na ten rok jeszcze jedno postanowienie.
-Jakie?
- Chcę wrócić do formy sprzed ciąży - informuję. Odpowiada mi jego pełne konsternacji i przerażenia spojrzenie.- No wiesz,minęło już trochę czasu, rana już mnie praktycznie nie boli- próbuję mu to wyjaśnić.
- Ty oszalałaś. Jaka forma,do kurwy nędzy?!Miał być koniec perfekcjonizmu,a ty co robisz?!
- Ale...
Przysuwa się bliżej i chwyta mnie za obie ręce:
- Masz się nie odchudzać. Po pierwsze,nie masz z czego. Po drugie, nie masz nawet po co. Ja nie widzę różnicy. Kocham cię. I forma tu nie ma znaczenia.
- Ty jesteś za dobry...
- Sorry,tak zostałem wychowany. Pretensje,skargi i zażalenia proszę złożyć u moich rodziców.
- Zastanowię się nad tym...
Hej!
Witam się z Wami w ostatnim rozdziale tego roku...
Jestem ogromnie wdzięczna,że mogliśmy spędzić go tu razem.
Dziękuję za Waszą obecność i zaangażowanie.
Życzę Wam wszystkiego,co najlepsze. Spełnienia marzeń i wytrwałości w ich realizowaniu:)
Mam nadzieję,że ten rozdział Wam się podoba<3
Do następnego!
P.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro