Doktor (re)habilitowany

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Wojtek***


Czy nadal czuję się wybrakowany przez wzgląd na niepełnosprawność? Nie. Chyba już nie. Dekada wydaje mi się wystarczająco długim czasem, by się pogodzić z tym, czego nie zmienię. Bo nie zmienię. Nie ma środka na świecie, który by mi to zagwarantował. Ale...czasem dochodzi do mnie, że to moje położenie wcale nie jest aż tak złe. Tak naprawdę, mogłem skończyć dużo, dużo gorzej, więc chyba nawet nie mam prawa się użalać. Takiego kaca moralnego nabawiłem się po przeczytaniu ,,Święta ognia" Jakuba Małeckiego. A raczej przez jedną z głównych bohaterek wspomnianej powieści. Ta to dopiero miała pod górę!  A mimo to  potrafiła się ze swojego życia cieszyć i do posiadanej dysfunkcji, czyli najcięższej postaci dziecięcego porażenia mózgowego, podchodzić z ogromną dozą dystansu, którą chciałbym kiedyś nabyć. Niby podchodzę do tego na luzie, ale mógłbym mieć go w sobie odrobinę więcej. Ale wózek nie przeszkadza mi w zbudowaniu własnego szczęścia. I w obserwowaniu tego cudzego, bo obie moje siostry od kilku lat pozostają w udanych związkach. Natalia dwa lata temu spełniła to swoje marzenie o ,,zatańczeniu pierwszego tańca do jakiejś obrzydliwie romantycznej, pięknej piosenki o miłości" razem z poznanym prawie dziesięć lat temu Wiktorem. Tak, tym z bardzo delikatną, wręcz dziewczęcą urodą. Milena zrobi to już całkiem niedługo, bo w marcu. Pięć lat temu poznała Konrada, tak jak ona lekarza weterynarii. Poznali się na szkoleniu i...moja droga najmłodsza siostra tak  sobie chłopaka wyszkoliła, że ten padł przed nią na kolana, na najwyższym piętrze Pałacu Kultury, podczas majówkowego wyjazdu do stolicy. Czasem mam nieodparte wrażenie, że ten wypadek musiał mi się przytrafić. Bo gdyby nie on, możliwe, że nie byłbym teraz w tym miejscu, w którym jestem.


***


Czasem jesteśmy z Amelią wręcz pod wrażeniem własnego ogarnięcia. Mimo obowiązków zawodowych i idącego za nimi często dość napiętego grafiku, bardzo rzadko zdarza nam się zapominać o sobie nawzajem. Codziennie, kiedy Diana już śpi, mamy chwilę, żeby na spokojnie usiąść i ze sobą porozmawiać. A że czasem ta chwila trwa do trzeciej w nocy i rano wychodzimy z domu jak zombie? Bywa. U nas nadzwyczaj często. Z zamyślenia wyrywa mnie wrażenie, że Diana coś mówiła. Wygląda na mocno niepocieszoną moją reakcją, a w zasadzie tym, że żadnej u mnie nie wywołała. 


- Coś mówiłaś, słońce?


- Mama jest chora?- lustruje mnie spojrzeniem, które widzę zawsze, kiedy chce dać do zrozumienia, że zdobycie odpowiedzi jest jej wręcz nadrzędną potrzebą, niemal tak istotną jak sen czy jedzenie. 


- Przecież wiesz. Ma problemy z sercem, zapomniałaś już?


- I w nocy ją bolało?


- Co? Nie. 


- To czemu tak dziwnie krzyczała?-  tym pytaniem córka zrzuca na mnie bombę porównywalną z tymi, które wybuchły w połowie lat czterdziestych w Hiroszimie i Nagasaki.  Może mi ktoś powiedzieć, jak (i czy w ogóle powinienem), tłumaczyć siedmiolatce, czym jest i na czym polega orgazm?


- Zapytaj mamę jak wróci- podsuwam, mając szczerą nadzieję, że Amelka jako kobieta, lekarka i przede wszystkim matka wytłumaczy jej to lepiej. 


- A co to znaczy, że jesteś doktorem rehabilitowanym?


- To taki żart, skarbie. Taki tytuł nie istnieje. Jest tylko ,,habilitowany". I mama takim doktorem właśnie jest. 


,,Doktora rehabilitowanego"  podłapała kilka dni temu ode mnie. Zażartowaliśmy w ten sposób z Amelką. Że mi, jako jej mężowi, też należy się jakiś ,,prestiżowy" tytuł oprócz powszechnego już magistra. 


***


- Twoja córka zastanawia się, czemu krzyczysz w nocy - informuję Amelię, wsuwając czarną, skórzaną zakładkę pomiędzy strony  pierwszego tomu ,,Kolorów zła" Małgorzaty Oliwii Sobczak. 


- To nie tylko moja córka- łypie na mnie swoimi zielonymi oczami, odwieszając na wieszak swój beżowy prochowiec, notabene prezent od mamy. - Co jej powiedziałeś?


- No właśnie...- próbuję się wykręcić niczym kilkulatek, który nie chce się przyznać rodzicom do zjedzenia słodyczy przed obiadem, w celu uniknięcia szlabanu na bajki.- Kazałem jej ciebie zapytać. 


- Dzięki. Perfekcyjnie wsadziłeś mnie na minę. Trzeba jej było powiedzieć, że...no nie wiem...miałam zły sen, czy coś. Jak mam niby jej to wyjaśnić, co?


- Coś wymyślisz, wierzę w ciebie.


- Dzięki.



No cześć!

Przybywam z rozdziałem:)

I przy okazji bardzo Wam dziękuję za tak pozytywny odbiór tej części serii.

Jestem ogromnie wzruszona. Nawet nie wiecie, jak te Wasze komentarze są mi ostatnio potrzebne<3

Dziękuję i mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba:)

Do następnego!

P.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro