23. I'm sorry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Justyna nie czuła się zbyt dobrze. Nie wyspała się w nocy, ciągle wspominając popołudniową scenę. Ledwo skupiła się na matematyce, żeby napisać sprawdzian. Dobrze, że był na pierwszej lekcji; potem mogła już spokojnie doczekać do końca dnia, nie angażując się zbytnio w pozostałe lekcje.

Przez cały czas miała wątpliwości, czy to wszystko "wczorajsze" zadziało się tak, jak powinno. Prowokując Sebastiana miała nadzieję na pocałunki, przytulanki, jakieś miłe słowa. Chciała trochę przyjemności i zabawy, żeby zatrzepotały jej motyle w brzuchu i żeby miała o czym myśleć. Dopiero teraz zrozumiała jego słowa sprzed paru tygodni o tym, że jeśli blefuje, musi być przygotowana, że ktoś powie "sprawdzam". Poczuła się właśnie tak. Za dużo tego było, zbyt gwałtownie.

Owszem, kiedy wspominała rozkosz, którą dał jej Sebastian, motyle w brzuchu trzepotały jak oszalałe, nogi miękły na samo wspomnienie i miała kłopoty z oddychaniem. A na dole, tam w środku, miała tak dziwne i silne mrowienie...

A no właśnie. Tak się czuła na samo odległe wspomnienie. To jakby się czuła podczas sytuacji, gdyby Sebastian się nie powstrzymał? Owszem, obiecał jej, że nie weźmie niczego, czego ona nie będzie chciała mu dać. Ale skąd miała wiedzieć, ile chce mu dać? Nie była nigdy w takiej sytuacji.

Zresztą były przecież momenty, gdy to Sebastian manewrował jej ręką, choćby wtedy, gdy dotykała jego penisa... co z tego, że w bieliźnie i przez spodnie? Wcale nie było przyjemnie. Sama by go nie dotknęła, gdyby Sebastian jej nie skłonił. Miała wrażenie, że to było tak jak z kupnem wody - chce jej się pić, zamierza kupić butelkę wody żeby zaspokoić pragnienie a dostaje cały ocean. I to jeszcze nie może bezpiecznie usiąść na brzegu, tylko musi w nim zanurkować. Zbyt dużo tego było, zbyt gwałtownie. Nie tylko ugasiła pragnienie, ale zaczęła się topić. A kiedy wypłynęła ... wróć, została wyciągnięta na brzeg... to wcale nie była przekonana, czy zaspokoiła pragnienie.

W szkole ledwo wysiedziała. Na dodatkowej konsultacji z Taborem nie mogła się skupić. Myliła daty, pojęcia, bitwy. Zapytał ja o Powstanie Styczniowe a ona odpowiedziała z Listopadowego.
O dziwo, dziś traktował ją ulgowo. Nie skrytykował ani nieprzygotowania ani braku skupienia. Poprosił tylko, żeby jeszcze raz przygotowała się w domu. Przypomniał, że za dwa dni pisze z tego sprawdzian i musi być nauczona. Przeprosiła i obiecała, że wszystko sobie powtórzy.

Po wyjściu Justyny Tabor długo za nią patrzył. Podszedł do okna i widział, jak wychodzi ze szkoły. Wyglądała na zgnębioną. Znał przyczynę jej niepokoju i współczuł jej. Uważał, że zrobiła głupstwo. Ale jeszcze większe głupstwo według niego zrobił Sebastian, który potem pił przez cały wieczór i wspominał, jak nakłonił dziewczynę do zabaw erotycznych.

Piotr cierpliwie wysłuchiwał przyjaciela, ale w pewnym momencie zabrał mu już  butelkę i kazał iść spać. Siedział przy Sebastianie jeszcze ze dwie godziny. Chciał się przekonać, czy wszystko będzie w porządku.

***
Dobrze, że najbliższy dyżur w radio Sebastian miał po południu, zdążył więc jako tako dojść do siebie po wieczornym piciu. Nie był tego dnia w swojej redakcji i zastanawiał się, czy Kasia dała sobie ze wszystkim radę. Błogosławił opatrzność, że akurat na dziś  nie zaprosił żadnego gościa do audycji tylko siedział sam, puszczał muzykę i rozmawiał ze słuchaczami. "Rozmawiał" to było zbyt ambitnie powiedziane. Ot, zapodał temat audycji a potem puszczał muzykę, czytał maile i smsy od słuchaczy i co ciekawsze wypowiedzi czytał na antenie. Jeden czy dwóch autorów najciekawszych wypowiedzi zostało wprowadzonych na antenę i sami opowiedzieli swoją historię.

W pewnym momencie, pod koniec audycji, włączył mikrofon i zapowiedział swoim jedwabistym głosem, że na specjalną prośbę jednego ze słuchaczy, dla kogoś mu bliskiego prezentuje piosenkę Brendy Lee "I'm sorry". Miał nadzieję, że Justyna słucha i zrozumie.

Kiedy wracał do domu, zatrzymały go kumpele Justyny, prosząc, żeby je podwiózł na dyskotekę.
- Oczywiście, życzenie dam jest dla mnie rozkazem - zażartował.

Kiedy już umieściły się wygodnie w samochodzie i ruszył, zagadał tak, jak to miał w zwyczaju: co słychać, co było w szkole, czy mają jakieś ciekawe plotki. Dowiedział się od rozgadanego towarzystwa wielu rzeczy, z których tylko jedna go zainteresowała.

- Justyna chyba przegina z tą nauką ostatnio - mówiła Zuzka:
- Dziś była nie do życia. Zmęczona, blada, bez humoru. Ja wiem, że obiecała się uczyć, ale bez przesady. Ledwo sprawdzian z matematyki napisała, tylko na tyle miała energii. Prawie się nie odzywała przez cały dzień, na obiad nie chciała z nami iść. Potem miała mieć konsultacje z Taborem a sam wiesz, jak na niego narzeka. Na dyskotekę z nami też nie chciała. Może coś ją bierze?

Przytaknął. Nawet wiedział, co. Wysadził dziewczyny pod dyskoteką, upewnił się że będą miały czym wracać, na wszelki wypadek surowo kazał do siebie zadzwonić, gdyby powrót miał im się skomplikować.
A później zadzwonił do Justyny.

Długo czekał, zanim odebrała. Wahała się, patrząc na wyświetlacz. Nie wiedziała, czy chce z nim rozmawiać. W końcu jednak nacisnęła guzik "odbierz":
- Słucham? - zapytała cicho.
- Jak się czujesz? - przeszedł od razu do rzeczy. Przez chwilę w słuchawce była cisza.
- Dobrze, dziękuję - odparła po chwili. Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć.

- Justyna, skarbie, powiedz prawdę. Mam wrażenie, że jest ci źle - poprosił.
Było jej źle, ale słuchając jego miękkiego, jedwabistego głosu powoli robiło jej się lepiej. Działał na nią jak najlepszy środek uspokajający:
- Już mi lepiej. Nie wyspałam się w nocy i cały dzień chodziłam nieprzytomna - nawet bardzo nie skłamała. Podała tylko skutek a nie przyczynę.

- Mam przyjechać do ciebie? - zapytał.
- Nie, położę się wcześniej spać. I tak nie mam siły się uczyć a dziewczyny poszły na dyskotekę, więc nie mam z kim pogadać.
Błyskawicznie podjął decyzję:
- Za dziesięć minut będę pod twoim blokiem; wyjdź proszę, porozmawiamy.

Wahała się nie wiedząc, czy chce się z nim widzieć. Ale kiedy powtórzył prośbę jeszcze trzy razy, zgodziła się. Tylko poprosiła, żeby wszedł do niej. Mamy i tak nie było, spotykała się z koleżankami i uprzedziła, że wróci późno, może nawet po północy. Za chwilę wpuściła Sebastiana do domu.
Popatrzył na nią. Faktycznie nie wyglądała na okaz zdrowia. Była blada i bez humoru. Objął ją, zesztywniała. Pocałował ją delikatnie w skroń i przytulił.

Siedzieli na kanapie w salonie, nic nie mówiąc. Sebastian delikatnie tulił Justynę a ona tkwiła sztywno w jego objęciach. W końcu odezwała się:
- Dziękuję za piosenkę. Lubię ją.
Uśmiechnął się:
- Domyśliłaś się? Skarbie, naprawdę mi przykro. Za daleko się wczoraj posunęliśmy. Pomyliłem się.

Popatrzyła na niego smutno:
- Jednak nie byłam przygotowana na twoje "sprawdzam". Zresztą na swój blef też nie. Nie gram w pokera.

Pocałował ją w skroń. Tyle tylko mógł zrobić na przeprosiny. Powoli tajała w jego objęciach. Widząc, że mężczyzna tylko ją przytula i niczego więcej nie chce, nabrała zaufania. Oparła czoło o jego ramię. Uśmiechnęła się:

- Wiesz, wczoraj naprawdę było cudownie. - zaczęła tłumaczyć. - Nigdy niczego takiego nie przeżyłam. Doprowadziłeś mnie do granic rozkoszy. Ale ta lekcja była na poziomie zbyt zawansowanym jak dla mnie. Na drugi raz poproszę o lekcje dla początkujących. - zakończyła nieśmiało.
- Czy to, co jest teraz, jest ok? - zatroszczył się.
- Tak. Możesz dorzucić do tego delikatny pocałunek.
- Pokaż, jaki - zaproponował.

Justyna pocałowała go. Raz, drugi. Pod wpływem pieszczoty rozchylił wargi. Ale tylko odpowiadał na jej działania; pozwolił jej przejąć pełną aktywność, żeby poczuła się pewnie. Całowali się leniwie i tulili do siebie. Sebastian z rozbawieniem pomyślał, że dawno już nie zdarzyło mu się spędzić czasu aż tak niewinnie. Nie z kobietą, która go podniecała. Ale Justyna nie była jeszcze kobietą...

Dawno nie zadowalał się tak długo samymi pocałunkami. Lubił całować i był w tym dobry, ale traktował to jako początek gry wstępnej, prowadzącej do satysfakcjonującego seksu a nie jako działanie samo w sobie. Widział jednak, że Justyna jest zdenerwowana wczorajszym i nie domagał się niczego więcej.
W pewnym momencie spojrzała na niego:
- To zbyt mało dla ciebie, prawda?

Nie chciał jej okłamywać:
- Skarbie, wiesz, że jestem dorosłym facetem. Z niejednego pieca chleb jadłem. Na pewnym etapie życia seks jest całkiem przyjemnym zajęciem... Ale skłamałbym, mówiąc, że nie jest przyjemnie. - dodał, widząc jej posmutniałą minę:
- Pamiętaj, że jestem prawie dwa razy starszy od ciebie. Ty masz siedemnaście lat, ja trzydzieści. Mam więcej lat, więcej doświadczeń.... Ty kiedyś też będziesz miała więcej. Z czasem. Wczoraj może było zbyt dużo, zbyt szybko. Ale chciałem ci pokazać, jak może być przyjemnie pomiędzy nami. Chciałem, żebyś wiedziała i czekała na tę chwilę.

Zarumieniła się:
- Wiesz, myślałam, że jestem dorosła. Czytujemy z dziewczynami różne książki, romanse, erotyki, opowiadania na wattpadzie. Tam nasze rówieśniczki piszą erotyki, porno, o miłosnych gwałtach, o różnych sposobach uprawiania seksu... Bohaterki mają po piętnaście, szesnaście, siedemnaście lat. I zawsze mi się wydawało, że to takie fajne.... - urwała na chwilę, a potem cicho dokończyła:

-Ale jednak nie. To znaczy fajne, nawet bardzo, ale pozostawia mnóstwo niefajnych myśli. Jednak te piętnastolatki gwałcone przez ukochanych i odczuwające rozkosz to nie moja bajka.
- To nie jest niczyja bajka - tym razem nie uśmiechnął się:
- Gwałt, taki prawdziwy gwałt, nigdy nie jest dobry. Fajne są różne zabawy erotyczne ale pod warunkiem, że obie strony się na to godzą. Obie, zapamiętaj - podkreślił.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Justyna całkiem już odtajała i z własnej woli przytulała się do Sebastiana. Dobrze jej było; przekonała się, że niczego od niej nie chciał, nie żądał, nie namawiał. A wręcz przeciwnie: tulił ją i delikatnie całował, uspokajał zamiast podniecać, sprawiał, że czuła się bezpieczna.

Po dłuższej chwili mężczyzna pożegnał się i wyszedł, mając świadomość, że udało mu się zażegnać kryzys.
Tej nocy Justyna miała dobre sny. Z początku miłe, spokojne, z czasem nabierające "rumieńców". Najpierw uśmiechnięte spojrzenia i poczucie spokoju, gdy wyobrażała sobie siebie w objęciach Sebastiana. Było miło i przyjemnie. A później nagie ciała, parzący dotyk, pocałunki podniecające do granic i westchnienia, które wydawała we śnie i na jawie. Wszystko to rozbudzało w niej nigdy dotąd nie znane pragnienia. Nawet, jeśli czasami akcja robiła się zbyt śmiała, nie czuła się niezręcznie czy niebezpiecznie.

Marzenia senne mają tę przewagę nad jawą, że nic prawdziwie złego nie może nas spotkać. W sposób kontrolowany pozwalają zmierzyć się z własnymi obawami i pragnieniami, dostosować je do poziomu dojrzałości osoby śniącej. Przekroczyć pewne granice, które na jawie pozostałyby nie zdobyte.

I puścić wodze fantazji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro