15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znajomość z Alką przynosiła mu wiele korzyści. Po wielokroć gratulował sobie tego zbiegu okoliczności, który doprowadził ją do niego. Okazała się świetną kierowniczką, szczególnie jeśli chodziło o pracę z dokumentacją i kwestie społeczne. Była dokładna, drobiazgowa, wszystko notowała i pilnowała terminów, spotkań, segregatorów i plików w komputerze.

Do tego bardzo dobrze dogadywała się z podopiecznymi, nierzadko o wiele od niej starszymi. Potrafiła wymóc na pensjonariuszkach stosowanie się do regulaminu, przekonując lub nawet grożąc usunięciem z azylu.
Wiedział, że może ją zostawić samą wtedy, gdy musi być w Czarnym Borze.

Starał się często bywać w Warszawie, żeby w miarę możliwości ją odciążać. Ostatnio rzadko spędzali razem czas, bo kiedy on - po krótkim wprowadzeniu w aktualną sytuację - był w azylu, Alka nadrabiała zaległości w opiece nad córką. Ciocia (od dawna już na własną prośbę nie Ciocia Piotra, tylko Ciocia obojga i przyszywana Babcia Tosi) troskliwie opiekowała się malutką i Alka była jej za to wdzięczna. A kiedy Piotr przyjeżdżał, chętnie wykorzystywała czas wolny, żeby pobyć z dzieckiem.

Starali się, żeby przez cały dzień któreś z nich było w azylu, na wypadek gdyby działo się coś trudnego do ogarnięcia. Czasami zostawała podczas ich nieobecności któraś ze studentek psychologii, zatrudnionych w ramach praktyk a wieczorami i nocą rolę nadzorcy porządku pełnił pracownik ochrony.

Zastanawiali się czasami nad zatrudnieniem dodatkowej pomocy, ale zawsze było im szkoda pieniędzy. Dodatkowy pracownik kosztował. Piotr przeznaczył na działalność fundacji swoje odszkodowanie ze sprawy sądowej, starali się o granty z urzędu miasta czy funduszy unijnych, robili zbiórki z 1% oraz zrzutki w internecie. Nie mogli zbytnio nagłośnić swoje działalności, bo zgadzali się, że adres azylu ma być trzymany w tajemnicy na tyle, na ile się da. Trochę pieniędzy spływało różnymi kanalami. Ale na utrzymanie lokalu z kilkunastoma mieszkankami pieniędzy nigdy nie było dość.

Co prawda duża część odszkodowania nie została jeszcze naruszona, za radą Andrzeja była korzystnie ulokowana, ale nie chcieli się zbyt szybko pozbyć tych zasobów. Dlatego na bieżącą działalność starali się pozyskiwać środki z innych źródeł.

W niedzielę rano spotkali się w biurze, na tzw. zebranie zespołu. Alka przyszła z córką. Umieściła ją w kojcu, który był wypadkową konieczności pracy i chęci spędzania czasu z dzieckiem.
Zrobiła kawę dla siebie i Piotra, który niedługo powinien zająć z góry. Wszedł i uśmiechnął się na jej widok:
- Cześć, już jesteś? Myślałem, że będę pierwszy.... Kawa! Kochana, ratujesz mi życie....

- O której wyjeżdżasz? - zapytała, podając mu kubek.
- Późnym popołudniem. Zdążymy pogadać - przytrzymał jej dłoń. Następnie chwycił ją mocno w pasie i okręcił dookoła siebie w ruchu wirowym.
- Brakuje ci tego, prawda? - uśmiechnęła się.
- Czego?
- Tańca. Ciocia opowiadała mi o twoich sukcesach tanecznych. Widziałam zdjęcia i filmiki. Dlaczego przestałeś?
- Pokłóciłem się z partnerką... a raczej ona ze mną. I przestaliśmy tańczyć. A potem wyjechałem na studia. Też tańczyłem, ale w klubach studenckich i na imprezach. - wspomniał szalone lata.

- Dlaczego nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy? Też bywałam w klubach, moje psiapsióły były królowymi parkietu, mnie też nic nie brakowało - zastanowiła się.
- Może dlatego, że kiedy ja studiowałem, ty chodziłaś do przedszkola - wytknął z uśmiechem.
- Nie przesadzaj, do podstawówki. - poprawiła nadąsana.
- No i bawiliśmy się w innych lokalach - zwrócił jej uwagę - ja w akademikach i klubach studenckich, ty w miejscach, gdzie bywała śmietanka finansowa. Ja pijałem piwo po 2zł, ty daiquiri, campari i sex on the beach.

- To prawda - przyznała. - Za to teraz mamy okazję to nadrobić. Przyjedź za tydzień, pójdziemy potańczyć. Razem! - pogroziła mu palcem.
- Ok, może to i dobry pomysł, żeby się czasami rozerwać - przyznał. Po chwili zmienił temat:
- Mówiłaś, że masz mi coś do powiedzenia?
- No właśnie, mam - uśmiechnęła się:
- Zgłosił się sponsor, który chętnie będzie przekazywał pewną kwotę miesięcznie na potrzeby fundacji. Zanim skontaktuję go z Andrzejem, żeby ten mu wszystko wyjaśnił, chciałam najpierw porozmawiać z tobą....

- No to świetnie - ucieszył się Piotr. Widząc jej niepewność, wziął ją w ramiona, uniósł jej twarz do góry i spojrzał w oczy:
- Mów, co jest grane? Co to za firma?
- Mojego brata - popatrzyła na niego wyzywająco. Odsunęła się o krok. - Stinger od niedawna inwestuje w legalne interesy. Założył firmy. Mając do wyboru zapłacić podatki państwu a przekazać na dobry cel, woli nas sponsorować.

Piotr usiadł i pociągnął ją za sobą. Widział, że jest zdenerwowana. Uśmiechnął się:
- Powiedz mi wszystko. Nie martw się. - próbował ją uspokoić.
Wzięła głęboki oddech:
- Stinger jest dość inteligentny żeby wiedzieć, że nie warto prowadzić samych lewych interesów. Od kiedy ogarnął porządek w organizacji, zaczął otwierać legalne firmy: warsztaty samochodowe, lombardy. To są zyskowne interesy, przynoszące sporo dochodu. I sporo podatków. Część tych legalnych podatków chce nam przekazywać. Bez zobowiązań - popatrzyła na niego z naciskiem.

Pokręcił głową:
- Nie jestem przekonany. Nie po to uciekłaś z Poznania, żeby teraz wchodzić z nim w interesy. A jak Stinger wpadnie, jak będą go prześwietlać w trakcie śledztwa, trafią do nas i przekopią nam fundację od góry do dołu.
Był w rozterce. Dodatkowe pieniądze przydałyby im się, ale od mafiosa?

Alka nie wiedziała, co mu powiedzieć. Kiedy wczoraj rozmawiała przez telefon z bratem, ten pomysł wydawał się interesujący. Teraz jednak, w świetle dnia, w rozmowie z Piotrem, widziała jego mankamenty. Piotr zastanawiał się.
- Daj numer Andrzeja właściwej osobie - zdecydował. - Niech porozmawiają. W zależności od tego, co zdecyduje Andrzej, tak postąpimy. On będzie najlepiej wiedział, co zrobić.... Rozumiem, że brat chce ci pomóc - dodał dobitnie - ale musimy dbać o własne interesy. Nie tylko o finanse, ale również o opinię. A nawet powiedziałbym, że w szczególności o opinię. Nie możemy być kojarzeni z mafią i lewymi interesami.

Przytaknęła. Piotr na tym nie zakończył. Kiedy chciała wstać, przytrzymał ją:
- Nie mówiłaś, że masz kontakt z bratem? Od dawna?
- Od jakiegoś czasu - odparła wymijająco. - Odezwał się kiedyś, żeby zapytać, co u mnie słychać. W końcu to mój brat...

***
Zgodnie z umową, przyjechał za tydzień. Tym razem zatrzymał się u ciotki. Pozwoliło mu to nadrobić zaległości w kontaktach z najbliższą mu osobą.
- Gotowy? - Alka weszła do salonu. Z upiętymi wysoko włosami, w nowej, zgrabnej sukience i w szpilkach wyglądała zupełnie inaczej, niż na codzień. Popatrzył na nią:
- Wyglądasz super. Wreszcie mam wrażenie, że nie zadaję się z nastolatką. - uchylił się przed poduszką, którą rzuciła w jego stronę.

W klubie bawili się przednio. Piotr prowadził w tańcu rewelacyjnie a Alka była świetną partnerką. Doskonale dawała się prowadzić, tańczyła lekko i zgrabnie. Prawie cały wieczór spędzili na parkiecie, wracając do stolika tylko po to, żeby się czegoś napić.
- Masz rację, brakowało mi tego - przyznał, gdy wrócili do domu. Weszli po cichu, nie chcieli zbudzić ani ciotki ani Tosi. Piotr w pokoju zdjął marynarkę, rozluźnił koszulę pod szyją i stanął przy oknie. Patrząc na mrok za szybą, wspominał, jak ładnie Ala wyglądała w tańcu i jak doskonale się z nią bawił.

Po chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi i do pokoju wsunęła się Alka. Zdążyła już rozpuścić włosy a sukienkę zastąpił jedwabno - koronkowy szlafroczek, więcej odkrywający niż zakrywający.
- Co się ... - odwrócił się zaniepokojony.
- Ciii - podeszła do niego. Wspięła się na palce i pocałowała go. Pachniała miodem i wanilią. Oddał pocałunek. Najpierw nieśmiały, delikatny, taki jak jej. Badał językiem jej usta, delikatnie przygryzł jej wargę. Poczuł, jak tężeje w jego ramionach. Kolejne jego pocałunki były już bardziej gwałtowne, zaborcze. Pieścił jej szyję, jednocześnie zrzucając szlafroczek na podłogę. Odwdzięczyła mu się, błyskawicznie choć delikatnie pozbawiając go odzienia. Oparła się o ścianę w kuszącej pozie i podniosła skrzyżowane ręce nad głowę. Przytrzymał jej dłonie przy ścianie, jednocześnie pieszcząc jej szyję, ramiona i piersi.

Gwałtownie łapała powietrze. Patrzyła na niego z zachwytem:
- Jesteś piękny.
- To ty jesteś piękna, zachwycająca, taka słodka i delikatna - szeptał w jej otwarte usta. Osunął się przed nią na kolana.
Po chwili jej podniecenie osiągnęło poziom, przy którym trudno jej było utrzymać się na nogach. Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Kochał ją najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej energicznie.

Wiła się pod nim z rozkoszy, wzdychając cichutko. Po chwili wygięła się w łuk i zagryzła dłoń w ustach. Opadł obok niej, spocony i zmęczony. Przytuliła się do niego a on ją objął.
Przez dłuższą chwilę leżeli bez ruchu, odpoczywając i ciesząc się swoim towarzystwem. W pewnym momencie uniósł się na łokciu i popatrzył na nią. Otworzył usta, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Alka mu przerwała:
- Nie, Piotr, nic nie mów. Nie obiecuj, nie proponuj. Ciesz się tą chwilą. Tu i teraz. Przyszłość zostaw w przyszłości.

Ucałował wnętrze jej dłoni, ale posłusznie milczał.
- Było cudownie - szepnęła. - Od dawna nie przeżyłam nic tak wspaniałego.
Uśmiechnął się. W pokoju było ciemno, tylko blask księżyca wlewający się przez okno odrobinę rozświetlał pomieszczenie. Czuł się zaspokojony, zrelaksowany. Alka z przyjemnością patrzyła na jego przystojną twarz i zgrabne ciało:
- To niemożliwe, żeby mężczyzna był tak piękny.... - zachwyciła się. Kręciła na palcu kosmyk jego włosów.

Rzeczywiście, było na co popatrzeć. Przystojny sam z siebie, teraz jaśniał zadowoleniem. Jego oczy błyszczały niedawno przeżytą satysfakcją, uśmiechał się leniwie i niesamowicie pociągająco.
- To ja powinienem zachwycać się twoją urodą - wytknął żartobliwie. - Dlaczego nie chcesz, żebyśmy porozmawiali o przyszłości?

Skrzywiła się nieznacznie:
- Bo nie mam zamiaru ani słuchać deklaracji ani ich składać. Piotr, jest dobrze tak jak jest - tłumaczyła, widząc, jak się spiął:
- Jesteśmy świetnym, zgranym zespołem. Działamy na rzecz wspólnego celu. Lubimy się i mamy do siebie zaufanie. Seks z tobą jest cudowny, koi wszelkie smutki i odpędza złe myśli. Ale... nie kochamy się. Nie zamykajmy sobie drogi do prawdziwego uczucia, mylnie biorąc to co jest pomiędzy nami za coś więcej.
- A jeśli z tego wykluje się coś więcej? - patrzył jej w oczy.

- Wtedy będziemy się zastanawiać - odparła. - Mam dopiero dwadzieścia lat, tak naprawdę niewiele przeżyłam. Mój..... - zająknęła się. -Tomek, ojciec Tosi, był moim pierwszym chłopakiem. Spotykaliśmy się pół roku, zanim..... - urwała.

Przytulił ją. Oparła głowę na jego piersi i ciągnęła:
- Gdyby nie zginął, pewnie bylibyśmy razem. Z uwagi na dziecko. Ale zginął. Dopiero teraz wiem, że związałabym się z nim zbyt szybko i z niewłaściwych powodów. To był klasyczny "pistolet", z gatunku "fura, skóra i komóra". Nawet nie wiem, czy go kochałam. Gdybym z nim była, wiodłabym klasyczne życie dziewczyny gangstera. Nie z wyboru, ale dlatego, że w zasadzie nie znałam innego stylu. Ty... - popatrzyła na niego - jesteś drugi. Jesteś inny: mądry, cudowny, wspaniały. Wiem, że miałabym z tobą dobrze. Ale to, co ci się każe deklarować za każdym razem, gdy uprawiamy seks, to poczucie obowiązku i odpowiedzialności a nie uczucie. Nie komplikujmy sobie życia, cieszmy się sobą kiedy tego potrzebujemy. I tyle.

Miała rację. Gdyby go nie powstrzymała, zadeklarowałby się tu i teraz, chcąc wziąć odpowiedzialność za własne czyny. A na tym nie warto budować związku.
- Co więc proponujesz? Friends with benefits? -zażartował.
- Tak, jeśli będzie to prawdziwa przyjaźń a jedynym benefitem będą takie chwile jak dziś, wtedy gdy będziemy tego potrzebować. Na resztę benefitów sama zapracuję.

Pozostało mu jedynie ponownie ucałować jej dłoń w geście szacunku i zgody.
- Brakuje mi tego relaksu na codzień - przyznał. - Noszę maskę, dystansuję się od ludzi. Nie chcę dawać nikomu powodu do jakichkolwiek zarzutów czy podejrzeń. Dlatego żyję prawie jak pustelnik: z nikim się nie spotykam, unikam kontaktów z młodzieżą... tyle, co na lekcjach. Pilnuję, aby z nikim nie być sam na sam. Nie pozwalam na żadne indywidualne rozmowy, a jeśli już, to na korytarzu albo przy otwartych drzwiach. Unikam też ludzi z miasteczka, szczególnie jeśli są to rodzice moich uczniów. Nie chcę dawać pretekstu do jakichkolwiek podejrzeń.

- Postawiłeś bariery, żeby się chronić - stwierdziła. - Wiem coś o tym. Jako siostra pierwszego-po-bogu gangstera też musiałam być poza wszelkim podejrzeniem. Byłam taką laleczką za szybą, można mnie było oglądać, nie wolno było dotknąć. Prawie jak żona Cezara - roześmiała się. - Tomek był jedynym, który odważył się zbić tę szybę i sięgnąć po mnie. Młody był, naiwny. Zabrakło mu wyobraźni. - umilkła na chwilę. - Tobie też kiedyś zabrakło wyobraźni, do czego może być zdolna nastolatka - przypomniała: - I teraz się chronisz... Ze mną nie musisz, możesz być sobą.

- Jedyne dwie osoby, z którymi mogę być sobą, to ty i Sebastian - przyznał. Uśmiechnęła się i pocałowała go:
- Więc korzystaj z tych chwil, kiedy możesz opuścić gardę, bohaterze. Przyjeżdżaj kiedy zechcesz. Nie tylko po to, żeby mnie wyręczyć w pracy, ale też po to, żeby pobyć normalnym, zwykłym facetem a nie rycerzem bez skazy. Bycie ideałem jest męczące.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo - przyznał. - Patrzę na to, co wyrabia Sebastian i czasami mu zazdroszczę. Ten to się potrafi cieszyć życiem. Kobiety lecą na niego jak pszczoły do miodu: młode, starsze, wolne, zamężne. A on ochoczo z tego korzysta. Podobno jest świetnym kochankiem. Wiesz, ile się przez ostatni rok nasłuchałem tylko siedząc w pokoju nauczycielskim? Mimowolnie słuchając rozmów koleżanek nauczycielek? Ponoć potrafi uwieść kobietę w mgnieniu oka..?

- Czy to powodzenie sprawia, że jest szczęśliwy? - Alka trafiła w sedno. - Jeśli kiedyś znajdzie kogoś, w kim się naprawdę zakocha, czy nie zostanie uznany za "przechodzony towar"? Nadmiar doświadczeń też potrafi być szkodliwy. Mało go znam, rozmawialam z nim kilka razy, kiedy tu przyjeżdżał. I faktycznie ma w sobie " to coś". Ale wydaje mi się bardzo powierzchowny, taki.... - szukała słowa - bez większej głębi.

- Wydaje ci się. - zaprzeczył. - On po prostu nie musi się męczyć, wszystko mu się układa tak, jak chce. Cieszy się życiem, korzysta z możliwości. Spełniony zawodowo, przystojny, wesoły... - wyliczał zalety przyjaciela.
- Jeśli chodzi o urodę, to go przewyższasz - zaprzeczyła. - Ale trzeba przyznać, że obaj jesteście obłędnie przystojni. Jak jesteście razem, z pewnością czynicie pogrom w damskich sercach...

- Teraz już nie, ale w czasie studiów.... Z tym, że ja z reguły kończyłem na flirtowaniu, spacerze, niezobowiązujących pieszczotach. Wolałem jakość niż ilość. Nigdy nie aspirowałem do miana Casanovy, jak Sebastian - przyznał. - Chciałbym kiedyś zobaczyć go zakochanego. Ale prawdopodobnie prędzej piekło zamarznie, niż Sebastian się zaangażuje.
Przypomniał sobie te słowa wiele miesięcy później.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro