32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa dni później Piotr zaprosił Zuzkę do kina. Postanowił nie ukrywać już charakteru ich znajomości. Zrobił to dla niej, sam nie odczuwał potrzeby upubliczniania tego, co ich łączy.
Zuzka w zwiewnej, kolorowej sukience wyglądała dziewczęco. Była bardzo przejęta. Po raz pierwszy miała się pokazać publicznie z Piotrem. Niby była już dorosła, ale...

Usiedli w ostatnim rzędzie. Sala kinowa była prawie pusta, bo film, na który się wybrali, prezentowano już drugi tydzień.
Piotr objął Zuzkę a ona przytuliła się do jego ramienia. Pocałował jej włosy. Całowali się długo i namiętnie, celebrując przełamanie granic nakreślonych przez Piotra.

Po filmie przespacerowali się po mieście, trzymając się za ręce. Usiedli w kawiarni i Piotr zamówił dla Zuzki największy deser lodowy, jaki był w menu.
Kiedy odprowadził ją do domu, zaprosiła go na kawę. Usiedli na tarasie.

- Myślałaś już o przyszłości? - tego tematu nie można było unikać w nieskończoność.

- Jeszcze nie - przyznała Zuzka.

- To pomyśl, proszę. Od września przeprowadzam się do Warszawy.

Z twarzy dziewczyny zniknął uśmiech. Zuzka spuściła wzrok i przygryzła w zdenerwowaniu dolną wargę. Poczuła, że wali jej się przyszłość.

- Wiedziałam, że ta historia jest zbyt piękna, żeby być prawdziwa.
Przez chwilę dzielnie walczyła z napływającymi łzami, ale skapitulowała:
-Życzę ci...... Życzę ci wszystkiego dobrego w tej Warszawie..... A teraz proszę, wyjdź....

Złapał ją za rękę, Zuzka próbowała się uwolnić. Nie pozwolił, jego ramiona zadziałały jak imadło:
- Pojedziesz ze mną - rzekł dobitnie.

Popatrzyła na niego:
- Jak to?

- Zapiszesz się na studia w Warszawie. Nie wiem jakie, o tym możemy porozmawiać za chwilę. Ale chcę, żebyś była w stolicy. Zuza, jakie ty masz o mnie zdanie? - patrzył jej w oczy - Naprawdę myślisz, że zaczynałbym to wszystko, żeby za chwilę cię zostawić i wyjechać?

- Myślałam... Bałam się... - chlipnęła.

Całował te zapłakane oczy, aż powrócił do nich znajomy blask. Tulił ją w ramionach:
- Zamierzałem tę rozmowę odbyć w mniej dramatyczny sposób - przyznał. - Ale widzę, że przedtem muszę cię upewnić co do moich intencji - uśmiechnął się, całując ją namiętnie, i dopiero po dłuższej chwili wrócił do tematu:

- Zuza, skarbie, musimy wreszcie ustalić, co dalej. Od września wracam do Warszawy. Mam już wstępnie nagrane dwie szkoły, w których będę mógł uczyć. Chcę, żebyś studiowała w Warszawie. Chcę móc cię widywać, kochać się z tobą, chodzić do kina i na tańce.

- Bałam się... - chlipnęła znowu.

- Nie bój się. Zuza, naprawdę tak mało mnie znasz? Myślisz, że zaczynałbym coś tak fajnego, co jest pomiędzy nami, żeby tak szybko to kończyć? - poczuł się trochę urażony i odsunął się od niej.

Teraz to Zuzka wzięła go za rękę i popatrzyła w oczy:
- Wybacz, Piotr... Ja.... - zaczęła niepewnie, ale uśmiech wrócił na jej twarz. - Ja odcałuję te wszystkie złe słowa, które powiedziałam. Przecież mi wybaczysz, prawda?

Wplotła palce we włosy mężczyzny i zaczęła się nimi bawić a jednocześnie muskała wargami jego zaciśnięte usta.
Uwielbiała go całować. Miał pięknie wykrojone usta, miękkie i delikatne w dotyku. Zdumiewało ją, że te same wargi jeszcze niedawno potrafiły miotać lodowate słowne pociski w stronę niezdyscyplinowanych uczniów a teraz doprowadzać ją na skraj orgazmu.

Całowała je delikatnie, drażniła, językiem rysowała ich obramowanie. Kiedy przygryzła zębami jego dolną wargę a jednocześnie jej dłoń zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, Piotr gwałtownie nabrał powietrza. Przytrzymał jej dłoń:
- Zuza, stop. Wystarczy.

Patrzyła na niego z niepokojem, ale odpowiedział uśmiechem:
- Skarbie, ja po prostu nie mam przy sobie zabezpieczenia. Nie planowałem.....

Teraz to ona się uśmiechnęła:
- A ja mam - wyciągnęła z szuflady pudełeczko i podała mu:
- Ostatnio kupiłam, zresztą pierwszy raz w życiu. - popatrzyła na niego z dumą.

- Brawo, Zuza. Dobrze, że pomyślałaś. Kobiety też muszą być przygotowane, żeby nie zdawać się w pełni na partnera - pochwalił ją i przytulił. - Ale zanim zrobimy z tego użytek, ustalmy wreszcie plany na przyszłość. Chcę cię w Warszawie. Zuza, chcę cię bardzo. Nie dopuszczam myśli, że byłabyś gdzieś indziej. Przemyślałem to wszystko. Startuj na prawo, na uniwerek i na kilka innych uczelni, podeślę ci wykaz. Jeśli chcesz studiować na innym kierunku, to ok, ale ja cię widzę na prawie. Najchętniej po angielsku, żeby wykorzystać atut ukończonej klasy. Nie zamieszkamy razem, bo to dla ciebie za wcześnie. Zaczynam pracę od września i będę na ciebie czekał. Ominęliśmy jeden etap ważny dla młodej dziewczyny i chcę go nadrobić. Chcę zacząć nasze wspólne życie od randek, długich rozmów przez telefon, marzeń i planów. Chcę zabierać cię na spacery, tańce, odprowadzać po randce pod dom. Tak to widzę. Co ty na to?

Słuchała go jak urzeczona. Odmalował jej wymarzoną wizję, tak właśnie wyobrażała sobie związek z Piotrem.
Uśmiechnęła się promiennie.

***
Ostatnie wakacje dziewczęta spędzały razem, celebrując wspólny czas. Zdawały sobie sprawę, że za trzy miesiące wszystko się zmieni: każda pojedzie w swoją stronę i zacznie nowe życie. Siedząc w knajpie wznosiły toasty za nowe plany i przyszłe sukcesy. Z radością świeżo upieczonych osiemnastolatek zamawiały alkohol, ciesząc się, że mogą to wreszcie robić legalnie.

Leżąc na kocach nad brzegiem jeziora, obiecywały sobie, że ich przyjaźni nic nie przerwie i że będą się spotykać przynajmniej kilka razy do roku. Jeżdżąc na rowerach wspominały ostatnie trzy lata. Nie mogły się nadziwić, jak bardzo wydoroślały od czasu rozpoczęcia pierwszej klasy.

- Dziewczyny, coś się kończy - westchnęła Zuzka. - Rozjedziemy się w różne strony: Kaja do Gdańska, Julka z Mają do Lublina, Justyna do Poznania....

-... a ty do Warszawy - wtrąciła Justyna. - I to z panem seksownym nauczycielem.... Gdzie zamieszkacie?

- To nie tak, ja zamieszkam u ciotki. - sprostowała Zuzka.

- Phi, co to za radocha? - wydęła usta Justyna. - My z Sebastianem zamieszkamy razem. Tabor wynajął nam swoją kawalerkę, to znaczy mnie, ale zamieszkamy tam oboje.

- A ja... - zacięła się Zuzka - ja jeszcze nie czuję się gotowa, żeby zamieszkać z facetem. I to takim dorosłym. Chcę to stopniować.

- A Piotr nie nalega? - zdziwiła się Justyna. - Seba nawet nie bierze pod uwagę innej opcji, mamy mieszkać razem i koniec....

- No właśnie nie, to był pomysł Piotra, żebyśmy nie mieszkali razem. - tłumaczyła Zuzka.

- Ciekawe... Kaja, ty też przecież wprowadzisz się do tego swojego? Jak mu tam, Karol?

- Kamil - poprawiła Kaja. - Tak, on wynajmuje mieszkanie, wprowadzę się i będziemy się dzielić kosztami. Będzie cudownie.. - przeciągnęła się. - A wy, dziewczyny, też chyba razem, nie?

Julka i Maja pokiwały głowami:
- Tak, nasi rodzice już się dogadali i wynajęli nam mieszkanie blisko UMCS - wyjaśniła Maja. - W zasadzie już teraz możemy się wprowadzać.

- Obiecajmy sobie, że przynajmniej kilka razy w roku się spotkamy, a kontakt będziemy utrzymywać regularnie - poprosiła Zuzka. - Będę za wami tęskniła...

Przytuliły się wszystkie pięć i przez chwilę tak trwały, cementując swoją przyjaźń. Teraz były gotowe obiecać to sobie, ale co przyniesie przyszłość?

***
- Im bardziej jestem dorosła, tym mniej mnie ta dorosłość kręci - stwierdziła Zuzka, machając nogami.

Leżały z Justyną na kocu, na brzegu jeziora. Żeby uniknąć wakacyjnych tłumów, pojechały na działkę Kai, a w zasadzie jej mamy. Działka miała dostęp do jeziora i dziewczęta bardzo to sobie ceniły. Mama Kai nie miała nic przeciwko temu, więc przyjaciółki korzystały bardzo chętnie z możliwości pobycia w spokoju.

Teraz też wybrały się tylko we dwie, rowerami. Leżały w słońcu, Justyna wystawiała twarz do słońca a Zuzka opalała plecy.

- Jak to? Co masz na myśli? - Justyna podniosła głowę.

- Jeszcze rok temu miałam w głowie pełno marzeń, jaka ta dorosłość będzie wspaniała. Że będę sama o sobie decydować, robić co chcę, niczego nie będę musiała. - zaczęła Zuzka:
- I niby jest ok, skończyłam szkołę, zdałam maturę, pójdę na studia w dużym mieście... I cieszę się, naprawdę. Ale będę musiała zostawić to nasze miasteczko, a ja je naprawdę lubię. - przyznała. - Tę prowincjonalność, to że jest takie małe, że wszędzie jest blisko. Że w każdej chwili mogę jechać nad jezioro, do lasu. Że mamy naszą kawiarnię, gdzie nas znają, lubią, wiedzą co zamawiamy - wyliczała. - W lokalnym radio mamy znajomego dziennikarza, robi programy dla nas, o nas i naszych sprawach.

Mówiąc to uśmiechnęła się do Justyny.

Ta odpowiedziała uśmiechem. A następnie się skrzywiła:
- No coś ty, ten grajdoł? Wszyscy o wszystkim wiedzą, żeby coś ukryć, trzeba się mocno starač. W dużych miastach też są parki, lasy, jeziora albo choćby baseny. A dziennikarz... - tu Justyna uśmiechnęła się do własnych myśli - dziennikarz za chwilę też ucieknie do większego miasta. Ze mną. I szybko tu nie wrócimy.

- A ja żałuję, że muszę wyjechać - przyznała Zuzka. - I zamierzam często przyjeżdżać.

Przez chwilę leżały w milczeniu, kiedy znudziło im się słońce, rozłożyły parasol i schowały się w cieniu. Otworzyły prossecco i popijały, patrząc na kawalkadę kajaków, płynącą po jeziorze. Woda poruszana wiosłami skrzyła się w słońcu, kolorowe kajaki dobrze komponowały się z błękitną tonią, złotym blaskiem słońca i zielonością dookoła jeziora.

Zuzka upiła łyk wina i kontynuowała:
- I wiesz co? Im jestem starsza, tym widzę więcej tajemnic wokół siebie. Różnego rodzaju i dotyczące różnych osób. Dopiero niedawno mama przyznała, że tata wyjechał do innej kobiety. Niby wiedziałam, ale nigdy tak jasno tego nie wypowiedziała. Piotr znika co jakiś czas na kilka dni z miasteczka, nie chce mi powiedzieć dokąd.

- Ooo? - zainteresowała się Justyna. - To ciekawe. Pytałaś go o to?

Zuzka opuściła głowę:
- Nie bardzo. Raz czy drugi nawiązałam, że go nie było i tęskniłam, ale jakoś nie miałam odwagi zapytać otwarcie. A on nie mówi.... Pamiętasz - popatrzyła na Justynę - jak kiedyś zastanawiałyśmy się nad jego życiem? Chodziły wtedy plotki, że miał jakąś dziewczynę z dzieckiem, jakiś skandal w Poznaniu?

- Eee, no co ty - zaprzeczyła Justyna. - Seba mówił, że Tabor jest taki uczciwy, że nosił kiedyś ksywkę "Święty Piotr". Ktoś taki nie oszukiwałby cię.... Chyba?

- No właśnie nie wiem - zamyśliła się Zuzka. - Bo dlaczego nic nie mówi?

- Zapytaj go. - poradziła Justyna. - I to teraz, zanim z nim wyjedziesz. Niech ci wszystko powie, nawet gdyby w tle była jakaś dziewczyna z dzieckiem.....

Zuzce zrobiło się zimno, kiedy wyobraziła sobie taką sytuację. Postarała się odgonić złe myśli i pociągnęła wątek dalej:
- No i te tajemnice miłosne.... Dopiero teraz przyznałaś się, że od roku jesteś z Sebastianem, ja nie mogę powiedzieć mamie, że pojechałam nad morze i przez kilka dni nie wychodziłam z łóżka, bo pobierałam lekcje seksu... Piotr woli spotykać się ze mną na osobności, nie lubi wśród ludzi..... - wyliczała dalej.

Justyna zastanowiła się nad jej słowami:
- Wiesz, masz rację - przyznała. - To Sebastian wymusił tajemnicę, ja chciałam wam wszystko powiedzieć. Ale on zdecydował, że mamy ten związek trzymać w sekrecie przed wszystkimi. Trudno mi było, bo do tej pory mówiłyśmy sobie o wszystkim - przyznała Justyna. - Ale Seba miał rację, nie zrozumiałybyście wtedy. A mnie, po tej sprawie z ucieczką, i mojemu ojcu, nie był potrzebny kolejny powód do plotek.

- No i nie opowiadałaś nam w szczegółach, co przeżywałaś jak straciłaś pamięć - przypomniała Zuzka.

- Próbowałam - zaoponowała Justyna. - Ale to było tak odległe od naszego normalnego życia, że nie zrozumiałybyście. Zresztą tak naprawdę wolałyście nie znać szczegółów. Prawda? - popatrzyła badawczo na Zuzkę.

Żeby uniknąć konieczności zareagowania od razu, Zuzka rozlała kolejne porcje prossecco.

Ta przerwa pozwoliła jej zebrać myśli:
- Teraz ty masz rację. - przyznała. - To było zbyt egzotyczne. Jakaś zatęchła piwnica, wiadro do którego załatwia się potrzeby, jadłodajnie dla bezdomnych, mycie się w łaźniach dla bezdomnych, wybieranie resztek z kosza.. Masz rację, nie chciałyśmy znać szczegółów - powtórzyła słowa przyjaciółki. - Byłyśmy za mało dojrzałe.

Uśmiechnęły się do siebie ze zrozumieniem, a potem Justyna kontynuowała:
- No... A potem jakoś wsiąkłam z powrotem, miałam kołowrót, te występy w mediach, szkoła, lekcje z Sebastianem, konsultacje z Taborem.... Nie miałam czasu nawet pomyśleć, zresztą nie lubię wracać do tamtych czasów... Była taka dziewczyna, która mi pomogła, Iza... ale urwał mi się z nią kontakt, bo o czym miałam z nią rozmawiać? O lekcjach? Tatusiu pośle? Przyjacielu, który całą Polskę postawił na nogi, żeby mnie szukać? Jak wiedziałam, że jej szuka tylko pedofil? O fajnym pokoju, miękkim łóżku i ulubionych przedmiotach? Kiedy ona mieszka w tej zatęchłej piwnicy? Nie potrafiłam.... zresztą Seba obiecał, że będzie się nią opiekował...

- I opiekuje się? - zainteresowała się Zuzka.

- Chyba tak, w końcu obiecał.... Ja już dawno nie miałam o niej informacji, ale nie pytałam... Jakoś tak.. w ostatnim roku miałam tyle bieżących spraw, że zostawiłam ją za sobą, w przeszłości.... Ten rok tak naprawdę poświęciłam Sebastianowi. Pracowałam z nim, kochaliśmy się, musiałam chodzić do szkoły bo mnie pilnował, trzeba było się uczyć do matury.... - broniła się Justyna, a potem dodała. - Ty też nie opowiadałaś o swoim związku z Taborem. Lekcje i tańce, konkurs i olimpiada, a o miłości nic nie mówiłaś. Nawet jak wyjechałaś z nim nad morze i kochaliście się jak króliki...

- Ej! - przerwała jej urażona Zuzka.

- No a nie? - ponownie podjęła wątek Justyna. - Też nic nie opowiadałaś.

- Bo co innego to robić a co innego o tym mówić - roześmiała się Zuzka. - Ty to najlepiej wiesz... Te scenki, przebieranki, filmy, o których ostatnio wspomniałaś....

- Ale nie mów tego dziewczynom - poprosiła Justyna. - Nie zrozumieją. I masz rację, co innego to robić a co innego o tym mówić.... - umilkła. Po chwili zapytała z zaciekawieniem:

- Nie żałujesz, że dopiero teraz Piotr zabrał się do działania? A jakby tak zaczął rok wcześniej? Wiesz, taki wypad na siedemnaste urodziny?

Zuzka zastanawiała się przez dłuższą chwilę, następnie odrzekła z przekonaniem:
- Nie. To by było dla mnie zbyt wcześnie. Musiałam dojrzeć psychicznie do tego uczucia. Poza tym, Piotr jest tak uczciwy i etyczny, że nigdy w życiu nie wystąpiłby z taką propozycją, gdybym nie była formalnie dorosła. Robiłam podchody pod niego w ostatnim roku - przyznała - po tej osiemnastce Kai. Ale wszystko, co osiągnęłam, to obietnica spacerów i spotkań dopiero po osiągnięciu pełnoletności.

- Nie wiem, czy on taki etyczny czy po prostu głaz - skrzywiła się Justyna. - Chemię między wami było widać na odległość. Te tańce przytulańce, te częste konsultacje, przygotowania do olimpiady..

- Etyczny - westchnęła Zuzka - Głowę daję, że gdybym dotąd nie skończyła osiemnastu lat i szkoły, nawet kijem by mnie nie dotknął. Prędzej urwałby kontakt. Zapowiedział mi kiedyś od razu, że nic nie ma prawa się pomiędzy nami zdarzyć, jeśli nie skończę osiemnastu lat i nie napiszę matury... Dopóki ja nie stanę się dorosła a on nie przestanie być moim nauczycielem... On ma fioła na punkcie etyki, odpowiedzialności prawnej, bezpieczeństwa i takich tam.

Justyna słuchała wywodów przyjaciółki z zainteresowaniem, a następnie oczy jej rozbłysły:
- Ale teraz już masz te osiemnaście lat a on nie jest twoim nauczycielem. A może kiedyś spotkamy się we czwórkę? Ty z Taborem i ja z Sebą? Może być tak jak teraz, posiedzimy, pogadamy, poprzytulamy się...

- Ale ty z Sebastianem a ja z Piotrem? Nie odwrotnie? - dopytywała się żartobliwie Zuzka.

- Stara, bo zaraz rzucę w ciebie butelką i tyle dobrego wina się zmarnuje... - zagroziła Justyna. - A właściwie to zadzwonię do Seby, niech zgarnie Tabora i niech tu przyjadą. - wyciągnęła telefon.

***
- Skarbie, jestem zajęty - tłumaczył do słuchawki Sebastian:
- Nie mogę przyjechać, może później.... Tak, zadzwonię do Piotra... Nie obiecuję.... Dobrze, może za godzinę... Pogadamy....

Odłożył słuchawkę i popatrzył na Piotra, siedzącego obok i śmiejącego się w kułak:
- Wybacz, brat, ale jakoś nie widzi mi się podwójna randka i obściskiwanie się nad jeziorem....

- Co innego w twojej redakcji - Piotr puścił do niego oko.

- Nie o to chodzi - zaprzeczył Sebastian. - Chętnie się z nią poobściskuję, ale bez świadków. Tak mi weszło w krew ukrywanie tej znajomości, że czułbym się niezręcznie, całując Justynę przy tobie. Nawet, gdybyś był zajęty robieniem tego samego z Zuzką. Nie mam nastu lat, nie muszę się tak afiszować z dziewczyną ...

Piotr domyślnie kiwnął głową:
- Też mi nie leży publiczne okazywanie uczuć. A na kocu, nad jeziorem, pewnie dziewczyny będą tego oczekiwały. Co innego iść np. we czwórkę na lody do kawiarni, posiedzieć przy stoliku, potem iść na spacer.... Też nie jestem szczęśliwy, jak Zuzka bierze mnie za rękę na ulicy albo chce całować. Jakoś mam wdrukowane, że nie wypada. W końcu jeszcze niedawno byłem jej nauczycielem....

- A pamiętasz na studiach? - wspomniał Sebastian. - Nie przeszkadzały nam imprezy na dwie czy trzy pary w pokoju w akademiku.....

- Ale potem każda para szukała swojego kąta - przypomniał Piotr.

Sebastian zatonął we wspomnieniach:
- Pamiętasz, jak Andrzej wielokrotnie nocował na waleta u kolegów z drugiego piętra, bo jego współlokator często przyprowadzał dziewczynę? I zabraniał mu wracać? Ty miałeś szczęście, bo współlokatorka twojej panny wyjeżdżała często do domu.. - przypomniał.

- Ja miałem szczęście? - zaperzył się żartobliwie Piotr. - Lepiej sobie przypomnij, kto najczęściej korzystał z ich pokoju.... A ta... jak jej było, chyba Zośka, wściekała się u nas, że nie może wrócić, bo ty zamykałeś się tam z kolejnymi panienkami....

Umilkli i przez chwilę oddawali się wspomnieniom. A potem Sebastian stwierdził stanowczo:
- To były czasy... Przyznaję, bawiłem się, czasami dość ostro. Ale przecież nie sam, zawsze była jakaś chętna do wspólnej zabawy. Długo nie musiałem namawiać ... Ale właśnie dlatego, że wiem, jak to jest, nie ma mowy, żeby Justyna zamieszkała w akademiku. Więc Piotr, dziękuję ci raz jeszcze za propozycję wynajmu tej twojej dziupli. Przynajmniej będę miał Justynę pod kontrolą.

- Jeśli będzie chciała - mruknął pod nosem Piotr.

- Będzie chciała, już moja w tym głowa. - odezwał się stanowczo Sebastian. - Ja zrobiłem z niej kobietę i będzie tylko moja, nie jakichś chłystków z pierwszego roku.

Znowu zamilkli. Po chwili Sebastian zapytał, zupełnie innym tonem:
- Co Zuzka myśli o twoim azylu?

- Jeszcze o nim nie wie. Jakoś się nie złożyło.... Chyba, że powiedziała jej Justyna....

Sebastian zamyślił się:
- Justyna też nie wie. Wtedy, gdy namówiłem Izę, żeby przyprowadziła Justynę do azylu, nie mówiłem o tobie. A kiedy Justyna przyszła, to była tak zakręcona, że wcale cię nie zauważyła. Ja zresztą też, a przecież przeszedłeś obok nas, jak goniłeś Izę... A potem mówiłem jej tylko o hostelu, nie zająknąłem się słowem o tym, że to twoje dzieło... I przecież szybko ją stamtąd zabrałem, do mieszkania ojca i tej kliniki. A zresztą od dawna o tym nie rozmawiamy. Justyna sprawia wrażenie, jakby wyparła z pamięci tamte kilka tygodni, nigdy o tym nie wspomina...

- Czyli nie wie, że jestem związany z hostelem? Nie wie też, że Iza w nim mieszka? Mówiłeś, że utrzymujesz kontakt z tą małą - zdziwił się Piotr.

- Nie wie. Najpierw nie zwracała uwagi na szczegóły, potem nie chciała o tym rozmawiać, zresztą nie miała czasu. Skutecznie jej go obaj zapełniliśmy - wspomniał okres nadrabiania nauki przez Justynę i ciągłych korepetycji. - A potem zostawiła to za sobą, wystarczyło jej moje zapewnienie, że mam sytuację pod kontrolą.

- Wiem, że dzwonisz do Izy, mówiła mi. - przyznał Piotr:
- Z uwagi na specyficzną sytuację jest jedyną pensjonariuszką, która ma w pokoju telefon. Ten, który Krzysiek przekazał jej od ciebie. Ale wie, że ma się tym nie chwalić, bo to wbrew regulaminowi.

Sebastian uśmiechnął się. Iza była kimś szczególnym dla nich obu. I obaj postanowili ją chronić. Kiedy dziewczynka przyszła do azylu, Sebastian odetchnął z ulgą. Wiedział, że pod opieką Piotra nic jej się nie stanie.

- Nie mówiłem jeszcze Zuzce o azylu. Jakoś nie było czasu - Piotr uśmiechnął się ciepło. - Kiedy jesteśmy razem, to skupiamy się na nas. Poznajemy się, cieszymy się sobą, rozmawiamy o tu i teraz. Jeszcze zdążę jej powiedzieć....

Sebastian spojrzał domyślnie na przyjaciela:
- Boisz się, jak zareaguje, jak się okaże, że nie jesteś tylko nauczycielem, ale prezesem całkiem prężnej fundacji? Że masz pod opieką kilkanaście kobiet i całkiem ponętną kierowniczkę?

Piotr parsknął śmiechem, ale po namyśle przyznał:
- Masz trochę racji, brat. Ale to rozwiążemy w Warszawie. Zaproszę ją do azylu i wszystko jej pokażę. Kobiet z dziećmi jest aktualnie dwadzieścia parę a kierowniczka ma swojego psychologa.

Urwał, zbierał myśli, następnie przyznał:
- Gdyby Alka nie związała się z tym psychologiem, możliwe, że od roku byłbym z nią. W zeszłe wakacje byłem gotów związać się z nią, być dla niej partnerem a dla jej córki ojcem. Ale ona wybrała inaczej. Trochę mnie to wtedy rąbnęło uczuciowo, naprawdę miałem nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Ale nie wyszło i chyba dobrze jest tak, jak jest. - przyznał szczerze. - Zresztą za kilka dni tam jadę, bo nazbierało się kilka spraw do załatwienia.

- A co z tutejszym etatem? - przypomniał sobie Sebastian:
- Wilkomirski nie był szczęśliwy?

Piotr uśmiechnął się smutno:
- Nie był. Ale nie był też zdziwiony. Powiedział mi uczciwie, że nie spodziewał się, że tak długo w tej szkole będę, liczył na rok, może dwa. Był mi wdzięczny, że poprowadziłem jeden pełny cykl od początku do matury, żeby można było zmierzyć efekty...

- Które są powalające - wtrącił Sebastian.

- Tak, ten eksperyment mi się udał. A Wilkomirski ma argumenty na przyszłość dla swoich przełożonych i kuratorium. To są twarde dowody, jak dużo młodzież może wynieść że szkoły średniej, jeśli jest odpowiednio prowadzona. Zresztą od września przyjdzie tu mój wychowanek, poznałem go jeszcze na praktykach, potem uczyłem, jak poszedł na studia, utrzymywaliśmy kontakt. Fajny chłopak i chce uczyć tak jak ja, autorskimi metodami, nie patrząc na rankingi. Chętnie tu przyjedzie, zainteresował go mój eksperyment i chce zrobić coś podobnego. I fajnie, niech się wykazuje, dopóki nie przestanie mu się chcieć. Obiecałem mu wsparcie. Wilkomirski będzie miał z niego pociechę.

- Porządny z ciebie facet, brat - podsumował Sebastian. - Nie uciekłeś w trakcie, zatroszczyłeś się o zastępstwo...

- Nie mogłem inaczej, Wilkomirski uratował mi życie zawodowe. Zatrudnił, dał pełną dowolność co do metod pracy, na koniec wystawił rewelacyjne referencje....

- Nie zasłaniaj się Wilkomirskim, ty po prostu jesteś dobrym człowiekiem - uśmiechnął się Sebastian.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro