4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piotr w zasadzie był już spakowany. Następnego dnia rano miał wyjechać. Dwa dni temu pożegnał młodzież, życzył im powodzenia. Żałował, że odchodzi i ich zostawia. To była jego pierwsza praca po studiach, zżył się z kolegami, z uczniami.

Młodzież licealna to jego ulubiona kategoria uczniów - dorastający, już nie dzieci a jeszcze nie dorośli, aczkolwiek do tej dorosłości aspirujący. Fajnie było i w szkole i poza nią.
Przez te parę lat wypracował sobie sposób traktowania uczniów: był wymagający, ale traktował ich po partnersku. Bliskie mu były ideały Johna Keatinga ze "Stowarzyszenia umarłych poetów" oraz "Alcybiadesa" ze znanej książki Niziurskiego - zachęcał dzieciaki do samodzielnego zgłębiania wiedzy pod jego przewodnictwem, do wspólnych poszukiwań, dyskusji i uzasadniania własnego zdania.

Często te żywe lekcje historii i wosu wychodziły poza mury szkolne - dyskusje wiedli również w parku, na imprezie czy wycieczce szkolnej.

Był od nich niewiele starszy. Kiedy zaczynał pracę, uczniowie z klasy maturalnej było młodsi od niego zaledwie pięć czy sześć lat.

A niektórych poznał jeszcze wcześniej, kiedy miewał w tej szkole praktyki studenckie. Więc szybko z niektórymi znalazł wspólny język. Mieli taką swoją paczkę, nie więcej niż 10 osób, chętnych spędzać wspólnie czas na zabawie i długich dyskusjach. Zdarzało się, że wybierali się na wycieczki, do kina, na dyskoteki. Bywał z nimi na imprezach - na domówkach, w klubach, w barach.

Zdarzało się, że gdzieś w barze albo przy ognisku na wycieczce dyskutowali do późnej nocy o jakichś problemach współczesnej polityki.
Ale skończyło się. Podobnie jak Keating, padł ofiarą lekkomyślnego działania uczniów i zazdrości kolegów z grona pedagogicznego.

Zamknął walizkę. "Nie ma co rozpamiętywać, było miło i się skończyło. Trzeba żyć dalej." - pomyślał.

Zadzwonił telefon. Spojrzał na wyświetlacz - Sebastian.
- Cześć, brat! - uśmiechnął się Piotr, witając przyjaciela:
- Rano dokończę pakowania, zamknę chatę i przyjeżdżam.

- Cieszę się, że się zdecydowałeś i już nie mogę się doczekać - głos Sebastiana brzmiał poważnie - ale muszę cię prosić o o wielką przysługę.

- Zabrzmiało interesująco... Nadawaj- zachęcił go Piotr.

- Musisz kogoś zabrać z sobą. Dziewczynę. Przyjdzie do ciebie za kwadrans. Przenocuj ją i zabierz z sobą. Bardzo mi na tym zależy...

- Zaraz, po kolei... - przerwał Piotr. - Jaką dziewczynę? Dlaczego mam ją zabrać? To twoja panna? - nic nie rozumiał.

- Nic z tych rzeczy - zaprzeczył Sebastian. - Nie chciałbym cię wplątywać w tę historię, ale dziewczynę trzeba zabrać z Poznania i gdzieś schować. Natychmiast. Nie mam kogo poprosić o tę przysługę, a sam nie mogę przyjechać. Rano mam audycję w radio i zaproszonych gości. Nie dam rady tego załatwić.....

- Możesz na mnie liczyć - zapewnił Piotr - tylko mi wytłumacz.
Zapadła cisza w słuchawce. Piotr widział oczami duszy, jak Sebastian zbiera słowa.

- Nie chcę cię wplątywać w coś, co myślałem, że zostawiłem za sobą. - zaczął Sebastian - Dziewczyna jest ze środowiska przestępczego, zdaniem swojego brata zadała się z niewłaściwym człowiekiem. Brat siedzi. Człowiek zginął, ona jest w ciąży, sama i mocno przestraszona. Boi się brata i jego kumpli. Trzeba ją wyrwać z tego otoczenia. Nie wymyśliłem nic innego, tylko żebyś ją zabrał z sobą. I tak jutro wyjeżdżasz. Musisz być ratownikiem.

- Aaaa, z tego środowiska, które znasz z dawnych czasów? - zrozumiał Piotr - Teraz wszystko jasne. Co jej grozi? I ratownikowi?

- Kumple jej brata są nieobliczalni. W szczególności kumple, którzy już przestali być kumplami. Może zostać pobita, zgwałcona, może coś więcej. Ratownikowi też grozi to samo.

Przez wzgląd na stare czasy muszę jej pomóc. Ona nie ma nikogo.
- Jasne, pomogę. Nikt nie ma wiedzieć? - upewniał się Piotr.

- Tak. Na szybko nie wymyśliłem nic innego. Przywieziesz ją do mnie.
- Jesteś pewien?

- Nie, ale nie mam jej gdzie zostawić, tak żeby była bezpieczna. I Piotr... nie jedźcie pociągiem. To niebezpieczne....

- Dobra, rano wynajmę samochód. Przyślij ją....
Odłożył słuchawkę. W co ten Sebastian znowu się wplątał? - pomyślał. - Związki przyjaciela ze środowiskiem przestępczym i policją poznańską to miała być już przeszłość. Jeszcze w trakcie studiów Sebastian zdobył różnorodne znajomości, poczynając od policji po środowisko przestępcze. Z czasem pomógł rozpracować policjantom z przestępstw gospodarczych dużą szajkę kradnącą samochody. Niby nikt obcy o jego roli nie wiedział, ale Sebastian czuł, że powinien dla bezpieczeństwa zmienić otoczenie. Dlatego przed dwoma laty opuścił Poznań i wrócił do swojego miasteczka.

Ale "stare grzechy rzucają długie cienie" - pomyślał Piotr. Widać stare znajomości upomniały się o przyjaciela. Z ciekawością wyglądał zapowiedzianego gościa.

Kwadrans później ktoś cicho zapukał do drzwi. Piotr otworzył. W korytarzu stała nastolatka, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. W zaawansowanej ciąży, podartej bluzce, z potarganą fryzurą i podbitym okiem. Słaniała się na nogach. Widział, że się panicznie boi.

Wprowadził ją do mieszkania. Zanim zamknął drzwi, rozejrzał się czujnie po klatce schodowej. Posadził dziewczynę na kanapie.

Przytrzymała go za rękę:
- Seba mówił, że mi pomożesz. - rozpłakała się.
- Pomogę. Jak masz na imię? Ja jestem Piotr. A ty?

- Alka. Zabili mojego faceta. Muszę uciekać. Boję się, że mnie znajdą. - przytuliła się do jego ramienia. Szloch nie ustawał przez dłuższą chwilę.

Piotr trzymał dziewczynę w objęciach, gładził po włosach i zastanawiał się, w jaką kabałę wplątał go przyjaciel.

Dopiero po jakimś czasie poczuł, że dziewczyna się uspokaja. Kiedy chlipnęła ostatni raz, zasnęła. Wyglądała na wykończoną. Widocznie w jego ramionach poczuła się na tyle spokojnie i bezpiecznie, że zmęczenie pokonało strach i pozwoliła sobie na odpoczynek.

Położył ją na kanapie i przykrył kocem. Wykręcił numer do Sebastiana.

- Jest. Wypłakała się, a teraz śpi. Opowiedz mi wszystko - poprosił półgłosem, żeby nie obudzić Alki.

Zamknął drzwi od pokoju i przeszedł do kuchni, żeby spokojnie porozmawiać. Sebastian po drugiej stronie "druta" westchnął ciężko:
- Najchętniej nic bym ci nie powiedział, żeby cię nie obarczać. Sam masz sporo na głowie. Poza tym im mniej wiesz, tym lepiej. Ale masz rację, musisz wiedzieć..... Pamiętasz gang rozbity w Jeżycach? - przypomniał głośną sprawę nieudanej obławy policyjnej na szajkę zajmującą się kradzieżą samochodów, rozbieraniem ich na części i handlem nimi oraz przemytem za wschodnią granicę.

Piotr pokiwał w milczeniu głową. Właśnie przy tej sprawie pracował kiedyś Sebastian. Ta historia odbiła się szerokim echem w mediach: w strzelaninie, która się wywiązała w podpoznańskiej wsi, zginął szef szajki, dwóch innych bandytów i trzech policjantów. Większość bandy trafiła do więzienia.

Chodziły słuchy, że Stinger, młody i bardzo brutalny, będący do tamtej pory "pierwszym po Bogu", prowadzi interesy zza krat.

- Alka jest siostrą Stingera. Nie poznałem jej nigdy, wtedy była nieopierzoną małolatą. Po tamtej aferze Stinger trafił do pierdla, Alka do domu dziecka, ja wyjechałem i straciłem kontakt ze sprawą.... Dziś zadzwonił do mnie ktoś od Stingera, powołał się na stare długi i przez wzgląd na tamte czasy prosił o ratunek dla młodej. Niedawno skończyła osiemnaście lat, opuściła bidul, mieszkała w chacie brata. Niestety chłopak, z którym się "zaprzyjaźniła", podpadł cynglom Stingera. W tej chwili panuje totalny bałagan, po zamknięciu Stingera różni próbują przejąć władzę. Stinger zarządza lojalnymi cynglami z więzienia, ale jest takich paru "młodych wilków", bezwzględnych jak on parę lat temu, którzy probuja go wywalić z interesu. Alka ukrywała się najpierw w mieszkaniu brata, potem chłopaka, od paru dni mieszkała na działkach, żeby jej nie znaleźli. Nie wie, co ma robić. Dlatego przypomniano sobie o mnie.

- Myślisz, że jak ją wywiozę, to nie będą jej szukać? - Piotr próbował oszacować niebezpieczeństwo dla siebie, przyjaciela i dziewczyny.

- Myślę, że jak ją schowamy, Stinger będzie zadowolony, że ma kłopot z głowy. Nigdy nie cierpiał na nadmiar uczuć rodzinnych. Ale tak naprawdę z jego strony nic dziewczynie nie grozi. Alka jest mu niewygodna tylko dlatego, że zadała się z niewłaściwym gościem i tym samym podważyła mu autorytet. A niebezpieczeństwo grozi jej teraz ze strony nielojalnych cyngli, nie własnego brata. - uspokajał Sebastian.

Zdawał sobie sprawę, o co prosi Piotra. Ale nie mógł odmówić i zostawić dziewczyny samej, kiedy ktoś zadzwonił do niego i powołał się na stare długi. Sebastian zdawał sobie sprawę, że pomimo dyskrecji policji, jego rola w rozbiciu gangu, choć w zasadzie niewielka, była niektórym znana. I że gdyby tym niektórym zależało, dawno zażądaliby rozliczenia. Stingerowi sprawa ataku policji na gang utorowała drogę do władzy, dlatego nie łaknął krwi dziennikarza. Nawet w więzieniu potrafił się ustawić i rządzić gangiem zza krat. Ale kiedy zażądał spłaty długu, Sebastian nie mógł mu odmówić:
- Co ona teraz robi?

- Śpi. Wypłakała mi się w ramionach i usnęła. Musiała być wykończona - przyznał Piotr.
- Biedna mała. Najchętniej zostawiłbym ją komuś pod opieką, ale nie mam komu? - zastanawiał się głośno Sebastian.

- Nie ma tu nikogo? Dalszej rodziny, przyjaciół?
- Rosła przy bracie, w gangu. Jej przyjaciele to gangsterzy albo aspirujący. Skończyła jakąś branżówkę, nie pamiętam, odzieżową czy gastronomiczną. Dziewczyny z tego kręgu nie grzeszą zapałem edukacyjnym. Szybko kończą szkołę a potem przechodzą od jednego gangstera do drugiego. Często kończą jako prostytutki. Chyba, że taka dziewczyna ma szczęście i docelowo zostanie żoną któregoś z większych gangsterów. A ten będzie na tyle duży w organizacji, że go szybko nie odstrzelą - tłumaczył dziennikarz.

- To co ona teraz zrobi? Jest sama, bez wykształcenia, w ciąży, bez wsparcia ojca dziecka czy rodziny... - wyliczał Piotr.

- Szlag by to... - Sebastian zmiąłł w ustach przekleństwo. - Jak nic nie wymyślę, to uczepi się mnie z kolei.

- A jakiś dom dla samotnych matek? - podsuwał Piotr.
- W Poznaniu wykluczone, przynajmniej teraz - negował Sebastian.

- A w Warszawie? I tak będziemy przez nią przejeżdżać, zatrzymałbym się u ciotki, może by coś poradziła....

- Zrzuciłbyś ciotce na kark obcą dziewczynę w ciąży, z wątpliwymi koneksjami? - zdziwił się Sebastian, chociaż ten pomysł zaczął mu się podobać.

Poznał kiedyś ciotkę Piotra. Starsza pani była po śmierci rodziców jego najbliższą rodziną. Pedagog z krwi i kości, z misją, pracowała przez całe życie z trudną młodzieżą w ośrodkach wychowawczych, poprawczakach, ośrodku wychowawczym dla dziewcząt w Falenicy, który miał renomę placówki z najtrudniejszymi podopiecznymi... Teraz starsza pani była już na emeryturze, ale nadal pracowała społecznie w niewielkim wymiarze w lokalnej świetlicy środowiskowej. Wychowana na ideach Korczaka, "Dziadka" Lisieckiego i Marii Łopatkowej, potrafiła trafić do najtrudniejszych podopiecznych.

Pomysł zaczął mu się podobać. Był o niebo lepszy niż wizja małolaty z gangu mieszkającej u niego w miasteczku.

- Zajadę do niej i zapytam. Nie zaszkodzi - podsumował Piotr. - Jeśli młodą trzeba schować na jakiś czas, najłatwiej zrobić to w dużym mieście.

Wyszedł jeszcze do sklepu, żeby zrobić zakupy na śniadanie. Nie miał nic w domu, resztkę nietrwałych produktów zjadł na kolację a następny posiłek planował zjeść w trasie. Ale dziewczynę należało rano nakarmić.

Spała niespokojnie. Nakrył ją kocem, nie budził. Widział, że jest wyczerpana. Ponieważ zajęła jedyne miejsce do spania w jego kawalerce, rozłożył sobie na podłodze materac i śpiwór.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro