00.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Najważniejsza. To słowo zawsze słyszałam z jego ust. Zapewniał, że jestem tą jedyną. Obiecywał, że będzie kochał wiecznie, że nic nas nie rozdzieli, ale jak widzę ludzie tylko potrafią kłamać. Zaufałam mu, a on zostawił mnie jak idiotkę z bolącym sercem, który pokruszyło się na kawałki. Wierzyłam w nas, a teraz to wszystko się rozpadło. Moje życie straciło sens.

Mój idealny książę okazał się kimś innym. Teraz wiem, że miłość tylko niszczy człowieka. Wcześniej miałam związane oczy i nie widziałam co się dzieje wokół mnie. Miałam jakieś przypuszczenia do jego zdrady, ale chciałam wierzyć, że jest mi wierny. Nie chciałam, żeby prawda do mnie dotarła. Chciałam żyć złudzeniami, bo bałam się go stracić, a teraz wiem, że nie byłam go warta. Muszę nauczyć się żyć bez niego.

Ciągle mi wmawiał jak jest zakochany we mnie bez pamięci, a ja wierzyłam w każde jego słowo. Mówił, że liczę się tylko ja, że tylko mnie pragnie i mimo wszystko zawsze będziemy razem, a to tylko okazały się puste słowa, które mydliły mi oczy.

Załamałam się, ale nie tylko przez jego niewierność, ale też przez to, że odebrał mi moje jedyne dziecko, które urodziłam jak miałam prawie osiemnaście lat. Nie przemyślałam konsekwencji jakie może wywołać sex. Przekonałam się dopiero o tym po dziewięciu miesiącach, kiedy na świat przyszła moja córka. Kiedy ta mała istotka spojrzała w moje oczy, to od razu wiedziałam, że kocham ją całym sercem. Chciałam jej dać wszystko. Pragnęłam zapewnić jej matczyną miłość, takiej jakiej ja nie mogłam dostać przez los.

Moja mama zmarła zaraz po moich narodzinach. Nie znałam, a nie miałam rodziny, która mogłaby mi opowiedzieć coś o rodzicielce. Natomiast ojca nie znam. Nawet nie wiem czy jeszcze żyje.

Najgorszym ciosem jaki mógł zadać Leon, było odebranie mi praw rodzicielskich. Moje serce pękło, kiedy usłyszałam wyrok w sądzie.

Leona rodzina mogła sobie zapewnić dobrego adwokata, a ja dostała z urzędu. Szatyn należał do tych lepszych ludzi, a ja byłam odludkiem społecznym dla nich. Nie tolerowali mnie jako dziewczynę Verdasa. Gardzili mną, bo byłam biedna.

Ten dzień spowodował, że odechciało mi się żyć. Straciłam wtedy kolejną cząstkę siebie. Cierpiałam po stracie, która była jak rzut ostrzem w serce. Zostałam zgnieciona przez ludzi z wyższych stron.

Miałam swoje ulubione miejsce, gdzie często przebywałam z chłopakiem, którego kochałam w całym sercem. To był stary budynek, który nie nadawał się do pożytku. Tutaj zawsze mogłam odpocząć od świata, od ludzi. Zawsze w okolicy panowała tylko cisza. W końcu miejsce znajdowało się przy lesie. Mimo, że w środku było niechlujnie, to lubiłam tu przesiadywać tak jak w tej chwili. Właśnie ta ceglana budowla mogła pozwolić mi na wyrzucenie z siebie uczuć.

Wytarłam oczy rękawem bluzy i rozejrzałam się wokół. Ściany były już nadpęknięte, a na podłodze leżało dużo tynku. Było widać tutaj różne graffiti, które musieli kiedyś zostawić nastolatkowie.

Tylko raz mogłam trzymać na rękach moją córeczkę, która miała na imię Cassie. Była taka malutka, kiedy po raz pierwszy miałam ją w swoich ramionach. Potem tak nagle została wyrwana z moich rąk przez matkę Leona. Krzyczałam, żeby oddała mi moje dziecko, ale ona nawet tego nie brała pod uwagę. Nie obchodziło ją przez co przechodzę. Wtedy właśnie rozpoczął się mój koszmar. Od tego wszystkie brudy zaczęły wychodzić na wierzch. Niewierność Leona, odebranie córki. Straciłam ją i to przez chłopaka, którego kocham całym sercem.

Nienawidzę siebie, że mimo wszystko tak bardzo się w nim zakochałam. Teraz rozumiem, że on nawet nie był wart zachodu, a ja głupia pozwoliłam, żeby robił ze mną co chciał. Na wszystko się zgadzałam, zaślepiona jego uczuciami. Gdyby kazał mi skoczyć z okna, zrobiłabym to, ale teraz już nie jestem aż taka naiwna. Nauczyłam się, że nie mogę już nikomu ufać.

Zostałam sama.

Bez rodziny.

Bez przyjaciół.

Bez miłości.

Bez córki.

Wszystko straciłam.

Już nie mam nic.

Mam tylko łzy i wspomnienia, które tak okropnie bolą.

Często zastanawiam się czy ja coś zrobiłam źle, że życie tak bardzo mnie każe.

– Kocham cię tak, że aż to boli – wyznałam wycierając oczy od łez. Wspomnienia tak bardzo bolą. – Chcę zapomnieć o tobie raz na zawsze.

Wstałam ze starego materaca i postanowiłam, że czas wrócić do miejsca w którym się wychowałam.

Mijałam ulice, a w mojej głowie przelatywały wspomnienia o nim. Nie mogłam zapomnieć o nim, choć tego chciałam. Tak jak bardzo starałam o nim zapomnieć, to tym bardziej myślałam o Leonie.

Cały czas miałam go przed oczami, a moje oczy wyrażały tylko ból i tęsknotę.

Tylko z nim chciałam być na wieczność, a teraz mój świat przestał mieć kolory. Chcę być obok niego i Cassie, ale to nie jest możliwe. Wszystko co wierzyłam przestało mieć znaczenie.

Nawet gdybym chciała zobaczyć się z córką bez jego wiedzy, to nawet nie wiem gdzie jest. Wyjechał tylko dlatego, żebym nie miała kontaktu z dzieckiem.

Smutne, ale prawdziwe. To co było już nigdy nie wróci.

Po chwili ujrzałam dom dziecka, do którego weszłam.

– Violetta – usłyszałam wołanie jednej z pań, które pracują w sierocińcu. Bardzo ją lubiłam w tym całym miejscu. – List do ciebie – dodała pani Basia, która po chwili wręczyła mi kopertę, więc ją otworzyłam. Zaczęłam czytać, a po chwili pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Przynajmniej jedna dobra wiadomość, która mogła mnie spotkać ostatnim czasie.

– Dostałam stypendium – pisnęłam ze szczęścia rzucając się opiekunce na szyję. – Dostałam się na Uniwersytet Harvarda.

– Wiedziałam, że ci się uda – oznajmiła roześmiana. – Zapracowałaś na to. Zawalczyłaś o swoją przyszłość. Harvard otworzy ci dużo możliwości, więc nie zmarnuj tej szansy. Wiem przez co teraz przechodzisz i dlatego proszę cię, żebyś nie zrezygnowała z lepszego życia dla siebie. Violetta, obiecaj mi to.

– Nie zmarnuję – wyznałam – obiecuję.

I tak właśnie zaczęło się moje nowe życie, które pozwoliło mi ratować ludzi jako lekarz. Przeprowadziłam się do Nowego Jorku i tam zajęłam się pracą w szpitalu. Jestem dumna z tego co osiągnęłam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro