02.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  I w ciężkiej chorobie tkwi dobro.
Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę  

***

Kiedy jego serce przestało bić, to byłam przerażona. Podniosłam się na proste nogi i zaczęłam robić reanimację serca. Do sali wbiegli inni lekarze i pielęgniarki. Zaczęliśmy robić elektrowstrząsy.

Nie możesz umrzeć, Leonie! Krzyczałam w myślach. Musisz żyć dla Cassie.

Kiedy zobaczyłam, że wszystko już w normie to odetchnęłam z ulgi. Udało się.

Po wszystkim wyszłam ze szpitala i pojechałam do mieszkania. Weszłam do środka, a na stole w kuchni zauważyłam zakrytą kolację, żeby za bardzo nie ostygła. W tej chwili dziękowałam mojej współlokatorce, że pomyślała o mnie.

Zostawiła karteczkę na talerzyku, więc ją przeczytałam:

,,Pewnie po dyżurze w szpitalu jesteś zmęczona, więc zostawiłam ci kolację. Smacznego, Ludmiła :)''

Szybko zjadłam i po cichu udałam się do swojej sypialni. Przebrałam się w wygodną piżamę i usnęłam w swoim łóżku.

***

Wyspana pojechałam do szpitala, a kiedy byłam już na miejscu to weszłam do środka, a następnie udałam do pokoju przeznaczonego tylko dla lekarzy. Ubrałam biały kitel i poszłam do pacjentów. Na samym końcu zostawiłam Leona. Próbowałam omijać salę w której leżał mój były partner.

Postanowiłam, że wejdę do sali w której jest Cassie. Stanęłam przy łóżeczku i pogłaskałam ją przy główce. Jest taka piękna i drobna. Moja mała księżniczka.

– Zrobię wszystko, żebyś mogła żyć – wyszeptałam i pocałowałam ją w czoło. – Dosłownie wszystko – dodałam z matczyną miłością.

Na szczęście stan dziecka był stabilny, więc jak na razie nie trzeba było się martwić. To tylko kwestia czasu, kiedy się obudzi.

Potem skierowałam się do sali Leona. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Zauważyłam, że pacjent się obudził.

– Dzień dobry – przywitałam się formalnie. – Jestem pana lekarzem, doktor Castillo. Jak pan się czuje? – zapytałam się.

On kiedy usłyszał moje nazwisko spojrzał na mnie zaskoczony. Ja natomiast stałam na przy jego łóżku z kartą jego badań. Z mojej twarzy niczego nie można było wyczytać.

– Violetta? – wyszeptał słabym głosem.

– Doktor Castillo – poprawiłam go. – Jak pan się czuje?

– Czuję, że jestem obolały – wyznał Leon.

– To normalne po wypadku – wyjaśniłam. – Kiedy był pan nieobecny, zrobiliśmy panu kilka badań, które na szczęście nic nie wykazały.

– Dlaczego nie mówisz do mnie po imieniu? – zapytał się zdziwiony.

– Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty.

– Rozumiem – odparł do siebie jakby zrozumiał swój błąd. – Co z Cassie? – spytał po chwili przerażony, a ja westchnęłam.

– Wczoraj w nocy ją operowaliśmy – powiedziałam. – Operacja się udała. Cassie jest teraz w śpiączce, więc trzeba czekać aż się obudzi.

– Mogę iść do córki?

– Jest pan osłabiony. Musi pan leżeć w łóżku – wyznałam, a on próbował wstać. Mogłam się tego po nim spodziewać. – Leon, do cholery, powinieneś leżeć! – nakrzyczałam na niego i próbowałam go znów położyć.

Zrobił jeden krok, ale był tak osłabiony, że stracił równowagę i poleciał na łóżko, ale musiał jeszcze mnie przyciągnąć do siebie, więc opadłam na niego.

Moje serce przyspieszyło, a moja twarz było nieobecna. Wpatrywałam się w jego zielone oczy, które kiedyś tak bardzo kochałam. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał w miejscu, a tylko my byliśmy. Wpatrzeni w siebie nie mogliśmy się napatrzeć. Nie panowałam nad sobą. Wydawało mi się, że byłam w stanie, jakbym wzięła jakieś tabletki. Nie myślałam logicznie.

To jest złe, ale nie panowałam nad tym co się dzieje. Ta chwila była piękna, aż za piękna.

– Violetta – wyszeptał i głaskał mój policzek.

Jego głos tak idealnie wymawiał moje imię.

Zdawało mi się, że jego oczy patrzą tak samo jak kiedyś, ale wiedziałam, że przeszłość nigdy nie powróci. On zawsze będzie mi przypominać jak bardzo cierpiałam.

– Nie – odparłam cicho z bolącym sercem. – To złe – dodałam wstając i odwróciłam się w stronę drzwi.

– Zamierzasz po tym tak po prostu wyjść? – zadał pytanie. – Zamierzasz udawać, że nic się nie wydarzyło?

– To ty zachowujesz się jakby te sześć lat nic nie znaczyły – oznajmiłam odwracając się do niego ze łzami w oczach. – Zachowujesz się, jakby nigdy nie było tej pieprzonej rozprawy w sądzie. Jakbyś nigdy mi nie odebrał praw do dziecka. Jakbyś nigdy mnie nie zdradził. Nienawidzę cię z całego serca.

– Kiedyś kochałaś – zauważył.

– Kiedyś – szepnęłam. – Miłość przemija. Moja się skończyła. Została tylko nienawiść – wyznałam. – Nienawidzę siebie, że byłam tak naiwna do twoich uczuć – dodałam, a następnie szybko opuściłam salę.

Jak najszybciej udałam się na zewnątrz i próbowałam odetchnąć. Cała się trzęsłam, a po moich policzkach cały czas leciały łzy. Przecież obiecałam sobie, że nigdy nie będę przez niego płakać, a teraz właśnie to robię. Dlaczego on znów musiał pojawić się w moim życiu?

– Wszystko w porządku? – usłyszałam, więc podniosłam moje zapłakane oczy.

Przede mną stał mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz na oczy. Jego krótkie brązowowłosy były idealnie ostrzyżone. Oczy miał również tego samego koloru. Na sobie miał ubrany garnitur na miarę, który zapewne do tanich nie należał. Był dobrze zbudowany jak na swój wiek. Podejrzewam, że miał może tak z około czterdzieści lat.

– Tak, wszystko w porządku – odpowiedziałam wymuszając uśmiech.

– Jakoś za bardzo mnie nie przekonują te łzy – stwierdził mężczyzna.

– Nie chcę o tym rozmawiać – wyznałam szczerze, bo nie chciałam obcej osobie mówić o moich problemach. Sama je rozwiążę. Jakoś dawałam sobie radę przez całe moje życie i teraz też dam.

– Rozumiem – odparł z uśmiechem. – Jestem Michael Williams, w razie kłopotów proszę do mnie zadzwonić, a na pewno pomogę – dodał po chwili i podał mi wizytówkę.

Ta sytuacja wydawała mi się bardzo dziwna. Kto normalny oferuje pomoc obcej osobie? Nie rozumiem tej sprawy z tą wizytówką.

– Dziękuję – powiedziałam zaskoczona. – Jestem Violetta Castillo. – Uścisnęłam mu rękę.

– Wiem jak ma pani doktor na imię – oznajmił. – Jest pani podobna do swojej matki – dopowiedział kiedy odchodził.

Stałam tak zdezorientowana. Nie wiedziałam co tutaj się stało. Skąd ten mężczyzna znał moją zmarłą matkę? Postanowiłam jak na razie muszę zapomnieć o tym i zająć się pracą. W końcu o tym zawsze marzyłam. Mimo przemęczenia, które daje mi szpital to kocham to co robię. Lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi, którzy opuszczają te mury zdrowi. Po prostu lubię pomagać, a teraz mam za zadanie doprowadzić Cassie do najlepszego stanu, a potem zniknę z jej życia jak i również Leona. Tak będzie lepiej, ale czy nie będę potem bardziej cierpieć, gdy pozwolę córce odejść drugi raz? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro