❤ Ile dzieli nas od zwycięstwa ❤️

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tokio tonęło pod naporem nieustannie przybywających tłumów. Przybrani w garsonki, marynarki, garnitury, mundurki szkolne, koszule o śnieżnobiałych kołnierzykach, barwne krawaty, mieniące się spinki doczepione do mankietów pracownicy i uczniowie stawiali kolejne kroki na swych ścieżkach rozwoju.

Tobirama Senju nienależący do grona ludzi otwartych socjalizacji społecznej, przemieszczał się wzdłuż dystansu dzielącego go od miejsca zatrudnienia oraz obszar życiowych osiągnięć w zupełnej ciszy.

Radio milczało. Jakiż był sens zagłębiania się w potoku plotek, przypuszczeń i proroczych wróżb odczytywanych ze znaczonych kart? Ostatnie wydanie wiadomości, zagłuszone odgłosami ekspresu, wtórowało do wieczornej edycji. Równie nieistotne wydawały się pieśni hołdujące nieszczęśliwej miłości i wiecznej pogoni za zakrzywionymi ideałami.

Gorące, ciężkie powietrze przepełniło przestrzeń pojazdu, wkradając się do poprzez wąską szczelinę, gdy mężczyzna pochwycił za klamkę. Duchota zwiastowała burzę.

W ciągu sekundy Senju zrozumiał, że tego dnia czeka go więcej niż jedna nawałnica.

Kierowca sportowego samochodu z pełnym brakiem poszanowania kodeksu ruchu drogowego zajął znajdujące się po przeciwległej stronie miejsce. Drzwi uderzyły z hukiem.

Szarowłosy zdołał stwierdzić, że zarówno Madara, jak i Hashirama przybywają do pracy o zbliżonym czasie, by móc poświęć ostatnie chwile poranka na czcze pogaduszki. Zdołał także zaobserwować, że o ile Hashirama nie ma problemu z zaparkowaniem w żadnym miejscu, o tyle Uchiha zawsze wybiera miejsce znajdujące się najbliżej budynku.

- Sukinsynu.

- Nie powinieneś tyle pluć jadem – Senju ze spokojem skrzyżował ramiona na wysokości klatki piersiowej – Kto wie, czy żmija taka jak ty nie może zatruć się własnym jadem.

- Powinienem odrzucić twoje podanie na wstępie!

- Ha? Myślisz, że gdybym był świadomy jarzma tak beznadziejnego szefostwa ubiegałbym się o tą posadę?

- Kiedy zrozumiesz, że jesteś tu dzięki mnie!?

- To nawet zabawne, że musisz podbudowywać swoje ego w taki sposób. A teraz wybacz, jeśli chcę, zająć twoje miejsce nie powinienem mieć na koncie żadnych spóźnień.

Młodszy pracownik wydawnictwa w zaledwie pięciu krokach zdołał wyminąć swego przełożonego. Nim jednak zdołał obrócić się w kierunku miejsca pracy, potężna siła szarpnęła nim. Bark odbił się od bocznej szyby, a dłoń pochwyciła lusterko, powstrzymując ciało przed upadkiem.

Madara napinał każdy mięsień. Czarne tęczówki przepełniała furia, którą staranie maskowała pozbawiona wyrazu twarz.

Pięść Tobiramy zatrzymała się w żelaznym uścisku Uchihy. Podobnie stało się z drugą. Kolana obu mężczyzn ugięły się nieznacznie, zęby zaciskały się, gdy raz po raz starali się odepchnąć przeciwnika.

- Do końca zwariowałeś?! – Tobirama piorunował wzorkiem stojącego naprzeciw Madarę.

Jeśli kiedykolwiek miało dojść do sytuacji ostatecznego rozstrzygnięcia sporu pomiędzy mężczyznami, to obaj byli świadomi możliwych konsekwencji. Żaden wswym wyobrażeniu nie pomijał bójki, kończącej się w jego fantazji spektakularną wygraną.

Dla Madary ów wygraną było możliwie najwidoczniejsze obnoszenie się związkiem z [Imię]. Czynił by to jednak stopniowo. W czasie popołudniowych przerw zawiadamiałby pracowników, że udaje się zjeść posiłek w towarzystwie tak urokliwej kobiety. Z czasem Izuna dorzuciłbym kilka swoich słów, dzieląc się ochoczo plotkami z pozostałymi. Ostatecznie Madara przyznałby się do romansu, kto wie czy nie pozwoliłby sobie określić się jako jedno z natchnień młodej artystki. Ostatecznie korzystając z odpowiedniej okazji poprosiłby o jej rękę. Choć tu sam nie widział, którą okazję mógłby określić mianem idealnej. Uroczystość wydania kolejnej książki czy intymne spotkanie?

Zwycięstwo Tobiramy składało z większej ilości płaszczyzn. Po pierwsze bijatyka, której przecież nie zaczął miała stać się powodem wydalenia Uchihy z wydawnictwa. Tu pozwoliłby sobie zażyczyć, aby wyrzucony został pozbawiony wszelkiego splendoru. A jeśli nie było mowy o zwolnieniu to chociaż degradacja stanowiła odpowiednie rozwiązanie! A dalej? Cóż... Dalej należało zastosować śmielsze kroki. Wyznać uczucie, zapewnić o opiece, obiecać wierność i oddanie.

- Śmieć twojego pokroju nie powinien mieć prawa głosu. Jak nisko musiałeś upaść, żeby sabotować trud, jaki nasz zespół włożył w przygotowanie wiosennego nakładu?

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz!

- Jesteś głupszy, niż przypuszczałem – Madara, któremu udało się wyswobodzić dłonie, wymierzył cios. Niecelny. Kolejny. Pięść uderzyła w krawędź samochodu – Nie potrafisz przyjąć do świadomości nie tylko, że jesteś zbędny w wydawnictwie, ale także w życiu [Imię] – Tym razem dłoń Uchihy znalazła się uścisku Tobiramy.

- Nie tobie o tym decydować.

- A może tobie? Czy twojej znajomej?

- Yumiko chciała jedynie napisać artykuł.

- Artykuł o romansie [Imię]?

- Romansie?

- Romansie [Imię] ze mną – oświadczył zwycięsko Madara.

Dokładnie wtedy, gdy czarnowłosy był pewien swego triumfu nowy, niespodziewany pokład siły wstąpił w Tobiramę. Szarowłosy niemalże w ułamku sekundy przyparł Uchihę do stojącego za nim samochodu. Palce czepiały się długich pasm włosów.

- Samotność daje ci się we znaki. Nie możesz mieć żadnej więc śnisz dyrdymały o posiadaniu obu.

Krople deszczu uderzały we wszytsko, co stawało na ich drodze. Rozbijały się na dziesiątki mniejszych kropel.

Uścisk zelżał.

- Nigdy z tobą nie przegram - pełne powagi spojrzenie Tobiramy zdawało się odbijać w każdej z wodnych drobin.

❤️❤️❤️

Właśnie nabrałam ochoty na yaoi...
I co ja poradzę, że ulegnę tej pokusie :>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro