❤ Obraz wart jest tysiąca słów ❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słońce odbijało się od przeciwsłonecznych okularów Tobiramy. Mężczyzna ze skrzyżowanymi dłońmi wpatrywał się w nieudolną próbę wydobycia bagażu, w której główną rolę odgrywał Hashirama. Samochód gwałtownie zadygotał, kiedy skórzana torba uderzyła o bruk.

- Na pewno sobie poradzisz?

Zdyszany Hashirama spojrzał w kierunku brata. Gdyby nie ciemne szkła starszy Senju dostrzegł, by w spojrzeniu brata dokładnie to samo pytanie, które Hashirama sam właśnie zadał.
- Wyobraź sobie, że opanowałem obsługę pralki.

- Tak, tak. Mito obiecała, że zajrzy do ciebie do czasu, do czasu, żeby sprawdzić, jak ci idzie.

- Niepotrzebnie dodajesz jej obowiązków.

Hashirama zaśmiał się serdecznie, drapiąc się przy tym po karku.

- Widzisz braciszku – uśmiech na jego twarzy powoli zaczął zanikać – Właściwie to mam też małą prośbę.

- Hm?

- Mógłbyś jej nieco pomóc mi organizowaniu naszej uroczystości? Tak się to wszystko jakość niefortunnie składa ostatnio.

O tak... Tobirama jak mało kto widział, że los ostatnimi czasy postanowił kpić z ludzkich planów i obowiązków, a nawet z marzeń drwił bardziej szyderczo niż miał to w zwyczaju.

- Postaram się.

Krótki spacer w stronę lotniska odbywał się w ciszy. Bracia od czasu do czasu spoglądali po sobie. I kiedy myśli, i uczucia Tobiramy były niemożliwe do odczytania przez Hashiramę, wszystko, co kłębiło się wewnątrz bruneta, było podane niczym na tacy. Niepewność, troska, lęk, ale też drobne przejawy nadziei.
Tobirama zajął miejsce na skórzanym siedzisku. Chwilę później zdjął swoje okulary. Starszy Senju oderwał się od śledzenia tablicy wylotów i przylotów, po czym spojrzał pytająco na brata.

- Nie wybierasz się do pracy?

- Wyobraź sobie, że twój wspaniałomyślny przyjaciel był na tyle dobroduszny, że dał mi dziś wolne – oznajmił szarowłosy, krzyżując dłonie.

- O widzisz, może w końcu się do niego przekonasz.

- Oczywiście...

Po upływie godziny Tobirama mógł opuścić lotnisko. Podróż samochodem brata dziwnie go irytowała, jednak to właśnie on uznał, że o wiele lepiej będzie, jeśli zaparkuje samochód Hashiramy pod własnym domem, by mieć pewność, że nic złego się z nim nie stanie. Nie chciał, by w razie nieszczęście Mito oskarżała się o jakiekolwiek niedopatrzenie. Biedna kobieta dzieliła cały swój czas pomiędzy pracę, a przygotowania weselne.


~*❤*~


Postać Tobiramy odbijała się w sklepowej witrynie. Od kilku minut przyglądał się, jak pracownicy pobliskiej księgarni uwijają się, przy przemianie wystroju wnętrza.

- Tobirama?

Szkło odbiło postać kobiety. Niska blondynka z niedowierzeniem wpatrywała się w postać mężczyzny, który powoli odwrócił twarz w jej kierunku.

- Hm?

- Nie poznajesz mnie? Ah to nawet dobrze! To znaczy, że wyładniałam! – blondynka zaśmiała się perliście, ukrywając przy tym duże, zielone oczy za zasłoną ciemnych rzęs – Yumiko. Pamiętasz, chodziliśmy razem na lektorat.

- Możliwe.

- Ah, to na pewno ty! Nie znam drugiej osoby, która wykazywała się takim brakiem entuzjazmu.

- Przepraszam.

- Nie masz za co! Przez cały okres studiów zdążyłam się już przyzwyczaić, w sumie to nawet mi tego brakowało. Zawsze miałeś takie chłodne podejście do świata i dzięki temu potrafiłeś wszystko tak dobrze ocenić.

- Przeniosłaś się do Tokio? Mieszkałaś w Kobe, prawda?

- Rok po studiach znalazłam tu całkiem przyjemną pracę. Dojazdy były męczące, dlatego wynajęłam mieszkanie. No ale to już mam za sobą! – blondynka kolejny raz roześmiała się sama do siebie.


~*❤*~


Młoda kobieta nerwowo przechadzała się wzdłuż regałów. Od kilku minut oczekiwała na rozmowę z właścicielem księgarni, który wedle jej edytora zawsze wykazywał się najlepszymi wynikami sprzedaży. Odgłos obcasów mieszał się z szelestem papieru oraz odgłosami cięcia.
- Bardzo mi przykro, że musiała pani tyle czekać.

Przed [Imię] pojawiła się młoda kobieta, która w przeciwieństwie do pozostałych członków załogi ubrana była w stonowany, jasny komplet. Wedle przypuszczeń młodej pisarki, kobieta z pewnością pełniła funkcje sekretarki bądź prawej ręki szefa.

- Nic nie szkodzi. Cieszę się, że mogłam przyjrzeć się temu wszystkiemu z bliska.

- Proszę – czarnowłosa piękność ruchem dłoni poprosiła, by gość ruszył za nią.

Kilka minut później ruchy brzoskwiniowej marynarki ustały, co zwiastowało, że pomocnica przyprowadziła gościa w odpowiednie miejsce. Kobieta na moment zniknęła za szarymi drzwiami, by następnie ponownie pojawić się przed nimi.

- Pan Hori zaprasza – kobieta pochyliła się lekko.

Jasny gabinet mężczyzny niczym nie przypominał zadbanego biura Madary, do którego wystroju [Nazwisko] zdążyła już przywyknąć. Pomieszczenie było, co prawda przestronne, jednak każdy milimetr wydawał się zaangażowany na swój własny sposób. Regały wydawały się uginać pod naporem ustawionych na nich pudeł i segregatorów. Ustawiona w rogu komoda stanowiła miejsce składowania wypchanych po brzegi kartanów. Z dali dało się dostrzec napisy informujące, że są to przesyłki nadane przez wydawnictwo Konoha.

- Bardzo mi miło, że wyszła pani z tą inicjatywą! – mężczyzna w średnim wieku oderwał się od skrzypiącego biurka, by wyjść naprzeciw swemu gościu – Witamy! – skłonił się.

- Dziękuję za zaproszenie – kobieta także schyliła głowę na znak szacunku.

- Jest coś konkretnego, co chciałaby pani zobaczyć?

- Właściwie sama nie wiem, pierwszy raz mam okazję zobaczyć, jak to wygląda od drugiej strony.

- Rozumiem – mężczyzna przymknął oczy, by zastanowić się nad właściwym doborem słów – W takim razie zaczniemy od początku, tak by nie czuła się pani zagubiona.



~*❤*~



[Imię] w skupieniu przysłuchiwała się temu co mówił pan Hori. Sympatyczny mężczyzna wypowiadał się o swojej pracy z wielkim entuzjazmem, dokładając przy tym starań, żeby przekazać wszystkie konieczne informację.

- W tym miejscu za kilka dni zostanie ustawione specjalne stoisko. Tu staną dekoracje, tu regał, a tu specjalna wystawa. Będzie tu też stoisko, przy którym będzie pani mogła spokojnie rozmawiać z czytelnikami - mężczyzna dużo gestykulował w czasie swojej wypowiedzi - Ciężko pani to sobie wyobrazić prawda? Nic nie szkodzi, jak tylko wrócimy pokażę pani nasze poprzednie wystawy.

- Tak, trochę się w tym gubię, bardzo dużo tego - dziewczyna uśmiechnęła się zakłopotana.

I chociaż [Imię] wydawała się zdezorientowana natłokiem przekazywanych jej informacji, jej uwaga skupiła się zupełnie na czymś innym. Kilka metrów dalej widziała, jak jej edytor wchodzi w dyskusję z nieznaną jej kobietą. Piękna blondynka wyglądała tak promiennie, że nawet z tak dużej odległości jej osoba potrafiła zrobić wrażenie. Ubrana w bordową sukienkę i czarną garsonkę obracała się raz po raz wokół Tobiramy. Widziała jak zgrabna postać, wyjęta wprost z magazynów działa na mężczyznę, jak je obecność wywołuje u niego delikatny uśmiech, jak rozmowa staję coraz bardziej ożywiona. Ostatecznie była też świadkiem rzucenia się na szyję Senju oraz ciągnięciu go w nieznanym kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro