2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziały we trzy w kawiarni "Amor" nad szarlotką i sernikiem, popijając bezalkoholowe mojito. Lubiły ten lokal za wystrój, atmosferę, świetną obsługę i genialne wypieki. Nie bez znaczenia dla ich kieszeni było również, że dzięki przyjaźni z Tomkiem, siostrzeńcem właścicielki, miały tu zniżkę.
- Tomka nie będę obgadywać - powiedziała Daria w odpowiedzi na pytające spojrzenie Marty. - Siebie też nie. Mogę tylko powiedzieć, że zachował się jak dżentelmen i do niczego nie doszło.

- Tym razem - chłopak wyłonił się jak duch zza załomu ściany. Dziewczyny wzdrygnęły się. Tomek usiadł obok na wolnym krześle. Uśmiechnął się od ucha do ucha, a kucyk, w którym związał włosy z tyłu, poruszał się w rytm tego, co mówił:
- Nie wiem, czy Daria zdążyła wam powiedzieć, że chcę zrezygnować z imprezy w Białym na rzecz partycypacji w waszej. Zrobimy poczwórne urodziny: wasze trzy osiemnastki i moje dziewiętnaste. Dorzucę się też do rachunku. Pytałem już menadżerkę baru, nie ma nic przeciwko temu. W końcu, jako pracownicy, mamy jakieś przywileje, no nie? - roześmiał się:
- Zaproszę pięciu najlepszych kumpli z dziewczynami i Myszę. Co wy na to?

Dziewczyny milczały. Nie mogły się przyznać, że imprezę obiecał im zasponsorować Ariel, ich guru i przyjaciel. No i Tomek, choć im znany, nie był tak zaufany, jak one sobie wzajemnie.
Pierwsza przerwała milczenie Daria. Uśmiechnęła się do chłopaka:
- Ja jestem za. Zresztą bałam się tych urodzin wśród twoich przyjaciół, nie miałabym tam nikogo bliskiego. Wolę tak, jak wymyśliłeś.

Pozostałe dwie dziewczyny z ociąganiem skinęła głowami. A Tomek kontynuował:
- Będą naprawdę najlepsi, zaufani kumple. Modela i Myszę już znacie. Do tego będzie trzech innych.
- Tak samo zadufani w sobie, jak Model? - Daria była trochę uszczypliwa.

- Trochę tak, ale mniej - roześmiał się. - No wiecie, ja naprawdę obracałem się tylko w bańce bananowej młodzieży, samych takich młodych, pięknych i bogatych. Ale oni nie są głupi ani ograniczeni. Może tylko trochę rozpuszczeni powodzeniem. A Radek naprawdę zyskuje przy bliższym poznaniu - próbował bronić przyjaciela.

Marta kiwnęła głową:
- To prawda. Radek miał kiepskie wejście, ale poprawił się. Wiecie, że często z nim rozmawiam. Nie jest taki głupi, na jakiego wygląda.
Tomek parsknął śmiechem, wyobrażając sobie minę przyjaciela, gdyby usłyszał te słowa. Radek, nazywany przez przyjaciół Modelem, od wielu lat grywał w reklamach, filmach i serialach. Pochodzenie z bogatej rodziny i powodzenie wśród rówieśników, jakie dały mu produkcje reklamowe i filmowe, wypaczyły jego poglądy. Zepsuty przez dziewczyny i pieniądze, korzystał z życia pełnymi garściami.

"Podobnie, jak kiedyś ja" - skrzywił się Tomek, wspominając własne błędy. (historia Tomka, tak samo jak pierwsze spotkanie z dziewczętami, została opisana w poprzedniej części pn. "Różne oblicza miłości").
- Tak, Radek wspominał, że dobrze mu się z tobą rozmawia - przyznał. - Nawet się zdziwiłem, bo chyba pierwszy raz wygłosił taką pochlebną opinię o jakiejś dziewczynie. Ale wracając do tematu, przemyślcie to, co zaproponowałem. Jeśli chodzi o koszty, to chętnie pokryję większą część a nawet całość - zaproponował.

- Poradzimy sobie - obraziła się Kleo. - Mój wujek obiecał, że pomoże nam w sfinansowaniu urodzin. W końcu osiemnaście lat kończy się tylko raz.
Tak to wymyśliła. Nie mogły zdradzić nikomu znajomości z Arielem, a Tomek nie uwierzyłby, znając sytuację każdej z nich, że mogą same sfinansować imprezę. Tak samo jak nie uwierzyłby w bogatego wujka Darii ani Marty.

Tomek uśmiechnął się, widząc nadąsaną Kleo. Ale to, co powiedziała o wujku, ucieszyło go. Nie miał nic przeciwko sfinansowaniu imprezy, ale jeśli miał zapłacić mniej niż więcej, wcale się nie zmartwił:
- Okeej, to fajnie. Nie wiedziałem. No to my z Darią uzgodnimy z menadżerką szczegóły a potem wrócimy do tej rozmowy. A teraz was zostawię, żebyście mogły spokojnie poplotkować.

Uśmiechnął się i ciepło popatrzył na Darię:
- Naprawdę was zostawię, pójdę do siebie na górę i nie będę podsłuchiwał.
Po jego odejściu Marta roześmiała się:
- Ten to ma gadane....
- Podobnie jak Radek? - domyślnie podpowiedziała Daria.

Marta zarumieniła się:
- Radek też ma gadane. I czasem odpływa w te swoje bogate, bananowe klimaty, muszę go przywoływać do porządku. Ale to fajny chłopak.
Kleo wydęła wargi. Nie lubiła Radka. Choć w zasadzie nie tyle nie lubiła, co nie budził jej zaufania. Tomka już poznała, wiedziała, że jest w porządku. O Radku jeszcze nie mogła tego powiedzieć. A Marta w ostatnich latach przeszła naprawdę dużo i ostatnim, co jej było potrzebne do szczęścia, to niewłaściwy chłopak.

Ale powstrzymała komentarze, bo Marta naprawdę polubiła tego rozpuszczonego sławą młokosa.
Kleo pomyślała, że jeśli się uda, to porozmawia o tym z Arielem. Chciałaby, choć nie wie, czy to się uda. Ariel unikał rozmów z nią o Darii czy Marcie i z pozostałymi dwiema dziewczynami postępował tak samo. Kiedy łączyły się z nim wspólnie, we trzy, rozmawiali o tym, co dotyczy całej trójki. Ale kiedy rozmawiał z nimi indywidualnie, koncentrował się tylko na danej osobie. Dyskretny do bólu, nigdy żadnej z nich nie wspomniał, o czym rozmawiał z inną.

Ariel.... rozmarzyła się na wspomnienie mężczyzny. Ostatni weekend, na który wyjechała z nim, był słodki. Naprawdę słodki. I niewinny. Ariel do niczego jej nie zmuszał, nie nakłaniał. Podążał za jej potrzebami. To ona musiała dać mu znać, że chce czegoś więcej niż przytulenie czy ojcowski całus w czoło.
Miała do swojej dyspozycji sypialnię i Ariel nie wszedł do niej, jeśli go nie zaprosiła.

Piękne to było. Pierwotnie umówili się, że to będzie świętowanie jej dorosłości, wprowadzenie jej w świat doznań seksualnych, już nie tak niewinnych jak dotąd, ale całkiem dorosłych. Ale kiedy jechali, była tak przerażona, że mężczyzna zmienił zdanie. I go dotrzymał. Z wyjazdu wróciła nadal jako dziewica. I za to była mu wdzięczna.

A co robili? No cóż, styczeń nie jest najlepszym miesiącem do spędzania nad morzem, więc bywali na plaży krótko i mocno opatuleni zimowymi kurtkami. Za to chodzili po mieście: do kina, kawiarni, na spacery i potańczyć.
Pierwszy raz chodziła z nim tak normalnie, trzymając się za rękę albo przytulona. Do tej pory Ariel unikał pokazywania się z nią, żeby nie powodować pretekstów do powstawania plotek. W tak małej mieścinie jak Czarny Bór niewiele było trzeba, żeby ktoś ich zauważył.

Spotykali się tylko w mieszkaniu w Nielinowie, które wynajął albo wyjeżdżali gdzieś, gdzie była mała szansa, że zauważy ich ktoś znajomy. Zresztą, takie wyjazdy były tylko dwa: rok temu zabrał ją na kolację i w wakacje byli w prywatnym klubie.
A teraz spędzili razem całe trzy dni. Ariel był cudowny, ojcowsko - kumpelski. Sprawdzał, czy jej nie zimno, poprawiał szalik, zabierał na rozgrzewkę na gorącą czekoladę.

Włóczył się z nią uliczkami Sopotu, podziwiając stare i nowe budownictwo i robiąc dziesiątki zdjęć każdej mewie, którą chciała uwiecznić. Zabrał ją do klubu, żeby mogła poćwiczyć swoje mizerne umiejętności taneczne. I niczego, poza przytulaniem i pocałunkiem w czoło, nie chciał. To ona musiała dawać mu wyraźnie znać, czego potrzebuje. Głupio jej było tak prosić o pocałunek czy pieszczoty, bo nadal takie sprawy traktowała na zasadzie "to się robi, ale o tym się nie mówi". I że Arielowi się ulega, a nie narzuca swoje potrzeby.

Ale kiedy już poprosiła, Ariel był cudowny: czuły, delikatny, uważny. A ona uwielbiała jego dotyk. Wielokrotnie odlatywała z rozkoszy, gdy pieścił ją tam, gdzie była najbardziej wrażliwa. Dostarczał jej nieziemskich doznań i niczego za to nie chciał.
To nie było sprawiedliwe; wiedziała, że on też potrzebuje zaspokojenia. Dlatego w podziękowaniu za to wszystko, ostatniego dnia zsunęła się pomiędzy jego kolana a jej dłoń powędrowała do rozporka. Wyłuskała prężący się, sztywny i gorący penis i pochyliła się nad nim tak, jak Ariel ją nauczył.

Skupiona na jego "klejnotach", nie zauważyła triumfalnego uśmiechu, jaki wykwitł na moment na ustach mężczyzny.
A później wrócili do domu... To znaczy do Nielinowa, a stamtąd wróciła pociągiem. Tak, żeby nikt nie zauważył jej w towarzystwie dwukrotnie starszego, znanego publicznie psychologa.

- Hej, mówi się! - szturchnęła ją Daria. Zatopiona we wspomnieniach, całkowicie wyłączyła się z rozmowy przyjaciółek. Dziewczyny patrzyły na nią podejrzliwie:
- Gdzie odpłynęłaś? - zapytała Daria.
- I z kim? Kim jest ten ktoś z twoich marzeń? - włączyła się Marta.
Zbyła je jakimś żartem, żałując jednocześnie, że nie może im opowiedzieć. Ariel stanowczo zakazał jej zdradzenia tajemnicy o ich znajomości, grożąc całkowitym zerwaniem kontaktów. A tego by nie zniosła....

***
Mimo woli czekała na ten telefon. Sama nie dzwoniła, bała się że on ją wyśmieje albo powie coś uszczypliwego.
I tłumaczyła sobie, że to tylko jego kaprys, że w każdej chwili ona może mu się znudzić. I że nie powinna czekać, bo któregoś dnia telefon przestanie dzwonić. Albo słać smsy. Ale czekała. Pomimo wszystko.

I każdego dnia wieczorem dzwonił. Sama się dziwiła, że nadal mu się chce. Do niej, takiej zwykłej dziewczyny z maleńkiej mieściny.
Teraz też zadzwonił, choć później niż zwykle. Było już grubo po północy. Odebrała, zanim przebrzmiał pierwszy sygnał:
- Cześć! Co słychać? - zawsze zaczynała niezobowiązująco, na wypadek, gdyby telefon zwiastował koniec ich znajomości.

- Dobry wieczór, moja ulubiona prowincjuszko - zabrzmiało ciepło. Ale nie tak wesoło, jak zwykle. Słychać było, że Radek jest smutny albo zmęczony.
- Dobry wieczór, rozkapryszona gwiazdo seriali - odparła:
- Co mi dzisiaj opowiesz?

Dużo powiedział. Że jest we Wrocławiu, bo tam kręcą kolejne odcinki serialu. I że wraca za tydzień. Opowiadał plotki z planu zdjęciowego, żalił się że główna nastoletnia bohaterka, z którą miał go łączyć młodzieńczy romans, ciągle zapomina tekstu. I że próbuje go podrywać również poza planem.

Marta słuchała z niekłamaną przyjemnością. Opowiadania Radka to był taki powiew wielkiego świata, kolorowych pisemek, plotek o znanych i bogatych. Jej życie tak bardzo się różniło od jego, jak noc od dnia. A kiedy padało pytanie "a co u ciebie", nie potrafiła na nie konkretnie odpowiedzieć.

Przy doniesieniach, kto z aktorów w kim się kocha a kto z kim nienawidzi, jej opowieści o szkole, rodzinie czy spotkaniach z przyjaciółkami nie brzmiały zbyt ciekawie. Dlatego próbowała je skwitować "jak zwykle", ale chłopak nie odpuszczał. Musiała mu opowiedzieć o wszystkim, co się działo. Słuchał tego tak uważnie, jak ona o doniesieniach z życia celebrytów.

- Przez to wszystko nie uda mi się w najbliższym czasie przyjechać - przeprosił. - Wiesz, matura w tym roku, muszę w wolnym czasie popracować, szczególnie że sporo lekcji opuszczam z racji zdjęć.
Pokiwała głową. I tak nie wierzyła w jego obietnice o chęci utrzymywania bliższych kontaktów.

- Kochana jesteś, że nie robisz mi wyrzutów, że nie przyjadę - wyczuła uśmiech w jego głosie.
- Co by to zmieniło? I tak byś nie przyjechał - odparła logicznie:
- Coś się dzieje? Mam wrażenie, że masz głos bardziej smutny niż zwykle? - zauważyła.

Przez chwilę w słuchawce panowała cisza. A później chłopak wyznał:
- Nie chciałem ci mówić, ale boje się, że i tak się dowiesz. - zaczął: - Dziś byliśmy całą ekipą w barze, żeby uczcić rozpoczęcie tego etapu pracy. I Kaja - tu wspomniał o swojej partnerce serialowej - rozochociła się na tyle, że usiadła mi na kolanach. Chwyciłem ją, żeby nie spadła i ktoś zrobił nam zdjęcia. Już się pojawiły na "Kundelku" - wymienił nazwę popularnego portalu plotkarskiego, publikującego informacje, plotki i przypuszczenia o życiu celebrytów.

- Ale to naprawdę nic nie znaczy - dodał, nie słysząc w słuchawce nic poza ciszą. - Nie chcę, żebyś się martwiła.
- Dlaczego mam się martwić? - zapytała, choć coś ją ścisnęło w gardle. I niżej, na wysokości serca.
- Myślałem, że... Nic, zapomnij - dodał energicznie. - Tak tylko ci mówię, żebyś się nie zdziwiła.

Roześmiała się, choć trochę sztucznie:
- Okeeej, dzięki za info. Będę przygotowana.
Rozmowa zaczęła utykać. Radek wydawał się... przygaszony? a ona gratulowała sobie zdrowego rozsądku i świadomości, że ich "bańki" są zupełnie inne i w zasadzie nic ich nie łączy.
"Gdzie Rzym, gdzie Krym" - odkładając słuchawkę wspomniała stare powiedzenie, którego używała często jej matka.
Powtórzyła to zdanie kilkukrotnie, mając nadzieję, że każde kolejne powtórzenie sprawi, że zniknie ten nieokreślony smutek, który dopadł ją podczas rozmowy.

***
Darek obudził się i spojrzał na śpiącą obok Zośkę. Dziewczyna leżała na boku, skulona w pozycji embrionalnej, jakby coś ją bolało.
Zaczęli się spotykać przed świętami Bożego Narodzenia. Najpierw nieformalnie, bez uzgodnień, wykorzystywali i przeciągali przypadkowe okazje, które sprawił im los.

Jako najmłodsi nauczyciele czarnoborskiego liceum często byli wyznaczani przez dyrektora do różnych naprogramowych zadań: pisania wniosków projektowych, przygotowywania różnorodnych akcji aktywizujących uczniów, dyżurów na dyskotekach i wycieczkach szkolnych, sporządzania sprawozdań. Dlatego często siedzieli do późna w pokoju nauczycielskim albo u Darka w mieszkaniu, wspólnie pracując. Bywało, że Zośka zostawała u niego na resztę nocy, żeby nie tłuc się do domu.

Ich wspólne noce były naznaczone niepewnością i delikatnością, szczególnie ze strony Zośki, jakby nie potrafiła się odnaleźć w tych sytuacjach albo jakby bała się zrobić coś, co popsułoby nastrój. A później, kiedy już zasypiali, dziewczyna spała właśnie tak: skulona, na brzegu łóżka. To był znaczący kontrast w stosunku do przeszłości, gdy pewna siebie i swoich uczuć, energiczna, wtulona w niego spokojnie spała przez całą noc, rozkładając ręce i nogi prawie na całym łóżku. Teraz leżała na samym brzeżku, jakby bała się zająć większą przestrzeń.

Ostatni rok odcisnął na nim mocne piętno. Darek przypomniał sobie tamte wydarzenia: udany związek, jaki mieli na samym początku, kupiony pierścionek i chęć oświadczyn, powrót jej byłego narzeczonego i rejterada Zośki do dawnego chłopaka. Jego ucieczka w znajomość z Mariolą, psycholożką która prowadziła u nich w szkole warsztaty dla młodzieży. A na koniec trudna decyzja Zośki o odejściu z toksycznego związku z byłym narzeczonym i chęć wyzwolenia się spod jego wpływu. I ponowny rozwój ich wspólnej relacji: delikatnej, kruchej, podszytej wielkimi obawami i poczuciem winy ze strony dziewczyny.
Dlatego miał wrażenie, że ubiegłoroczne wydarzenia na niej odcisnęły się bardziej.

***
Tomek zapukał do drzwi. Otworzyła mama Darii. Zmierzyła go mało przyjaznym spojrzeniem, tak innym od zwykłego, zawsze uśmiechniętego:
- Ach, to ty... - westchnęła i odsunęła się. - Wejdź. Daria zaraz przyjdzie, skoczyła do cukierni po ciastka.
- Pozwoliłem sobie kupić - Tomek zaprezentował swój najżyczliwszy uśmiech i wręczył kobiecie torebkę że słodkościami.

Wszedł za nią do kuchni. Mama Darii oparła się o stół i popatrzyła na niego:
- Posłuchaj, młody człowieku. Nie podoba mi się, że Daria spędza u ciebie noce. Ona ma tylko swoją dobrą opinię a takie zachowanie może ją popsuć.
Tomek się zmieszał:
- Między nami nic się nie zdarzyło, Daria nocowała w innym pokoju. - próbował się bronić.

- I bardzo dobrze - zgodziła się kobieta. - Bo jesteście jeszcze zbyt młodzi, aby "coś" się zdarzyło. Ale nikt nie będzie pytał, co robiliście. Ważne, że Darusia nocowała u chłopaka, z którym nic ważnego jej nie łączy. Tyle wystarczy nieżyczliwym językom. Ty sobie poradzisz z plotkami, jesteś chłopakiem i pochodzisz z bogatej rodziny. Daria jest tylko biedną dziewczyną i wszystko, co ma, to swoją dobrą opinię.

A kiedy Tomek otworzył usta, żeby zaprotestować, przerwała mu ruchem ręki:
- Tobie może się wydawać inaczej. Ale uwierz mi, jestem starsza i wiem, co mówię. Sama to przeżyłam, wiem jak trudno jest młodej kobiecie z takim obciążeniem. Czarny Bór to maleńkie miasteczko. W razie problemów nikt jej nie pomoże.

- Ja jej pomogę - obruszył się Tomek. - Daria jest cudowną dziewczyną, silną i zdecydowaną. Poradzi sobie ze złymi ludźmi. A jeśli nie, to ja się nią zaopiekuję. - obiecał, ale kobiety to nie uspokoiło.
- Może wierzysz teraz w to, co mówisz - skrzywiła się matka Darii:
- Ale sam jeszcze jesteś uczniem i niewiele możesz, a poza tym nie mieszkasz tutaj. Przyjechałeś na trochę, ale twoje życie jest w Białymstoku. W każdej chwili może ci się odwidzieć, wyjedziesz i zapomnisz. Jesteś dobrym chłopcem - złagodziła ton:

- Ale miej wzgląd na to, że Daria poza mną i swoimi przyjaciółkami nie ma nikogo. Będzie musiała sama sobie w życiu radzić. Jesteś od niej starszy, bardziej doświadczony. Myśl również o niej i jej sytuacji. Proszę, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła.

Tomek kiwnął głową. Nie chciał się spierać. Mama Darii była smutna i przejęta, nie było sensu teraz z nią dyskutować. Jedyne, co mógł w tym momencie zrobić, to zgodzić się z nią, przeprosić i obiecać poprawę.
W tym właśnie momencie wróciła dziewczyna, z torebką wypchaną wyrobami cukierniczymi. Uśmiechnął się, pokazując tę, którą przyniósł:
- Mamy ciastek a ciastek, sami możemy założyć cukiernię.

Otrzymał w zamian śliczny, radosny uśmiech nastolatki. Daria szybko zrobiła herbatę a jej mama wyłożyła ciastka na paterę. Kiedy młodzi zniknęli za drzwiami pokoju dziewczyny, jej matka smutno westchnęła. Przez chwilę zatopiła się we wspomnieniach, przywołując trudną przeszłość, kiedy była w wieku córki i już miała małe dziecko.
Pamiętała, jak trudno było jej żyć. Z całego serca pragnęła, żeby jej małej córeczce było lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro