Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z Hermioną zawsze byliśmy świetnymi przyjaciółmi. Razem z nią i Ronem tworzyliśmy wielkie trio Hogwartu. Zawsze trzymaliśmy się razem. Przeżyliśmy wiele przygód. Wiele miłych momentów ale i okropnych kłótni i dram.

Jednak moje uczucie do Hermiony nigdy nie weszły na wyższy poziom niż zwykła, przyjacielska sympatia. Zmieniło się to jednak w szóstej klasie. Za każdym razem gdy widziałem Hermionę dostawałem gęsiej skórki na plecach. Uwielbiałem gdy się śmiała. Nienawidziłem gdy płakała.

Czułem, że moje uczucia do tej dziewczyny stawały się czymś poważniejszym. Jednak dobrze wiedziałem, że ona nie odwzajemnia mojego zauroczenia... Dobrze wiedziałem, że chodź dobrze to ukrywa to jest zapatrzona w Ronie Weasley'u. A Ron w niej. Cóż tu mówić... Czasami nienawidziłem Go za to, że zabiera mi szansę na uzyskanie dziewczyny moich marzeń. Mimo, że był moim najlepszym przyjacielem. Za każdym razem gdy widziałem jak uśmiechają się do siebie. Jak patrzą sobie w oczy. Przytulają się..

Nie ukrywam. Tak: byłem zazdrosny jak nigdy. Byłem zazdrosny o mojego najlepszego przyjaciela. Ale nic z tym nie mogłem zrobić. Po prostu ściskało mnie od środka za każdym razem gdy widziałem ich razem. Zazdrościłem rudemu tej możliwości. Możliwości rozwijania swojej relacji z Hermioną. Pragnąłem tego jak absolutnie niczego innego. Jednak tak bolesna świadomość, że ona traktuje mnie tylko jak przyjaciela. Chciałbym żeby to było coś więcej... Żeby czuła do mnie to co ja czułem do niej. Jednak czekałem. Cierpliwie czekałem aż będzie na to gotowa. Nie zamierzałem się poddać choćby nie wiem co. Kochałem tę dziewczynę więc nie zamierzałem odpuścić. Zamierzałem walczyć. Zamierzałem żeby ta walka zakończyła się sukcesem. Zamierzałem ją zdobyć.

- Panie Potter czy możesz więc wymienić mi 6 przykładów roślin z właściwościami leczniczymi? - wyrwał mnie z rozmyślań głos profesor Sprouch.

Cholerka. Bez zaskoczenia: nie słuchałem. Pokręciłem więc tylko głową.
Wysłuchałem krótkiego kazania nauczycielki kiwając grzecznie głową. W rzeczywistości jednak moje myśli cały czas odpływały do inteligentnej brunetki. Wiem. Paranoja. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Co jakiś czas rzucałem dziewczynie ukradkowe spojrzenia. Siedziała pochylona na swoim miejscu w podłużnym stole i zapisywała notatki z monologu profesor Sprouch. Ciemne, długie loki opadały jej na twarz. Była piękna...

Już Harry koniec - upominałem sam siebie. - Przestań o niej myśleć!! To zwyczajna dziewczyna.
Jednak dobrze wiedziałem że nie jest taka zwyczajna. Nie dla mnie. Dla mnie była po prostu niesamowita. Nie było absolutnie żadnego sensu oszukiwania samego siebie. Była dla mnie ważna jak mało kto.

Siedziałem w pokoju wspólnym Gryffindoru. Był wczesny wieczór. Na fotelach było jeszcze mnóstwo gryfonów. Niektórzy coś pisali, inni odrabiali lekcje, czytali książki lub zwyczajnie rozmawiali. Ja sam siedziałem na moim ulubionym fotelu przy kominku i pisałem wypracowanie na zielarstwo. A w rzeczywistości udawałem, że je piszę dobrze wiedząc, że po prostu za kilka godzin poproszę Hermionę żeby pozwoliła mi przepisać te jej.

Wtedy ona przewróci oczami, powie, że powinienem sam odrabiać swoje lekcje a końcowo i tak mi na to pozwoli. To był nasz rytuał. Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłem się doczekać aż to się wydarzy. Tak, tak dobrze wiem jakie to głupie. To jest w końcu tylko przepisanie zadania domowego ale na samą myśl o konfrontacji z Hermioną po prostu skakałem z radości. Sam zaczynałem się o siebie martwić...

Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Pod nosem mruczałem coś o zgubionym piórze jednak w rzeczywistości rozglądałem się za brunetką. Ujrzałem ją na końcu pomieszczenia. Siedziała zanurzona głęboko w miękkim fotelu. Czytała jakieś grube tomisko oprawione w zdartą skórę. Co jakiś czas odrywała się od lektury żeby zapisać szybko kilka słów w zeszycie. Tak właśnie wyglądał typowy wieczór Hermiony. Nauka. Jednak co się dziwić skoro dziewczyna nie przestawała się uczyć dopóki nie była stuprocentowo pewna, że z danego egzaminu uzyska perfekcyjny wynik lub nie napiszę pracy pisemnej bez ani jednego błędu.

Podziwiałem ambicję dziewczyny. Moim prywatnym nastawieniem do nauki było wkucie na dostateczną i zapomnienie o sprawie. Jednak jak wszyscy wiemy Hermiona miała zupełnie inne poglądy na naukę niż ja, Ron czy jakikolwiek inny uczeń Hogwartu. Nauka była jej priorytetem. Szanowałem to. Właściwie to wręcz podziwiałem nastolatkę za takie chęci. Co jak co ale tak jak ja miała dopiero 16 lat. Większość nastolatek w jej wieku myślała o łamaniu zasad rodziców, zarywaniu do chłopaków i nie wiadomo i czym tak jeszcze. Ona zaś miała ambitne plany na przyszłość, świetne wyniki w nauce i przede wszystkim właśnie te jasne priorytety, które stawiała ponad wszystko. To mnie w niej intrygowało. Tak jak zresztą wiele innych rzeczy.

- Hej Stary - podniosłem wzrok. To Ron walnął się na fotel obok mnie. Nie ukrywałem uśmiechu.

- Hej - przywitałem się

- Co robisz? - zapytał i spojrzał mi przez ramię - aaaa.. Zapomniałem o tym. Dasz odpisać?

- Właściwe to zamierzałem odpisać od Hermiony - przyznałem się. Oby dwoje wybuchnęliśmy śmiechem.

- Ok, to przepisz od Hermiony a ja przepiszę od ciebie.

- Ej, no - oburzyłem się - żartujesz sobie? Ja pytałem ostatnio. Dziś twoja kolej.

Tak, miałem z Ronem kolejkę kto prosi Hermionę o przepisanie lekcji. Przypominało to trochę sytuację gdy dwoje braci ustalają sobie kto zapyta rodziców o dokładkę deseru. Żeby nie było że codziennie ten sam jest łakomy na słodycze to pytają na zmianę, a gdy dorosły się zgadza to przy okazji ten drugi dzieciak też zgarnia dodatkowe słodkości. Tak wiem big brain.

Siedzę w pokoju wspólnym jeszcze parę godzin. Staram się mniej więcej ogarnąć zadania z eliksirów, które na jutro mamy na jutro zrobić. Kończę też szkice roślin leczniczych na zielarstwo i czytam kilka rozdziałów lektury na Historię Magii. Nie potrafię się jednak zbytnio skupić. Moje myśli cały czas odpływają do Hermiony. Przez to wiele zadań mam zapewne rozwiązanych źle a szkice są nie do końca zgodne z prawdą i eidać, że zrobione na odwal. Trudno. Jedna zła ocena nic nie zmieni.

Dochodzi 11.00 wieczorem a ja dalej ślęczę nad lekcjami. Dopiero gdy po raz pierwszy od dłuższego czasu podniszę wzrok znad książki zauważam, że w pokoju zostały już tylko pojedyncze osoby. W tym Hermioną, która dalej czyta lekturę. Podchodzę do niej. Nie wiem z jakiego powodu po prostu chcę pogadać. Zamienić x nią chociaż kilka słów. Szaleńczo tego pragnąłem.

- Hej, Hermiony - przywitałem się niepewnie nie wiedząc jak zareaguje.

- Och, Harry przepraszam ale nie mam teraz czasu. - jęczy podnisząc mnie wzrok - muszę to skończyć na jutro - wskazuje na książkę - zistało mi 300 stron... - jęczy

- Eeee... - nie wiem jak zareagować - mieliśmy jakąś lekturę na jutro ? - rzucam w końcu byle posiedzieć cokolwiek.

- Nie, nie. To lektura na runy. - mówi nie podnosząc wzroku znad książki.

- Aaaa. Okej. - rzucam głupio. - No to... Mam nadzieję że uda ci się skończyć to.

- Uda, uda - mruczy Hermiona

- Ej, Hermiona nie zastanawiałaś się miże żeby rzucić, któryś przedmiot? Nie sądzisz że się trochę nie wyrabiasz...

Rzuca mi spojrzenie spode łba.

- Oczywiście, że się wyrabiam. I to doskonale - prycha

- Znaczy nie o to mi chodziło - próbuje wybrnąć z sytuacji. - Chodzi mi o to, że chyba coraz częściej zarywasz noce co? Może potrzebujesz trochę przerwy...

- Harry pozwól proszę żebym sama zdecydowała co dla mnie dobre - syknęła Hermiona.

Widziałem że była na mnie wkurzona. Czemu? Nie wiem. Kobiety już tak mają.
Czułem, że ciągnięcie tej dyskusji nie ma żadnego sensu. Odpuścilem więc. Rzuciłem tylko jakieś suche pożegnanie, na które Hermiona nie odpowiedziała i poszłem do dormitorium. Przed snem jeszcze długo myślałem o Hermionie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro