Część 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrycja:

Rano obudziłam się czując ciepło drugiego ciała. Otworzyłam oczy i spojrzałam na śpiącego Halwyna. Byłam mu wdzięczna za to, że został. Wtuliłam się w jego wyrzeźbione ciało i rozkoszowałam emanującym od niego ciepłem. Wtedy poczułam jak jego palce przesuwają się po moim boku, co wywołało u mnie łaskotki. Zachichotałam.

- Uuu, ktoś tu chyba ma łaskotki.- wymruczał.

Mężczyzna momentalnie się nade mną nachylił z cwanym uśmieszkiem na twarzy.

- Halwyn, proszę nie. Nie rób tego.- poprosiłam.

- A czemu?- spytał.

Otworzyłam usta aby mu odpowiedzieć, ale....

- Pati, jakiś Derek Hale do ciebie! Twierdzi, że był umówiony na wizytę!- wykrzyczała z dołu moja przyjaciółka.

- Właśnie temu. Wczoraj Derek przyszedł i poprosił o pomoc.- szepnęłam.

- Rozumiem. W takim razie zrobię tylko jedno.- odparł.

- Co takiego?- spytałam.

Halwyn w odpowiedzi delikatnie przywarł do moich ust. Momentalnie spaliłam buraka, na co zachichotał. Uśmiechnął się pokazując rząd równych, bielutkich zębów. Ja w odwecie pyknęłam go w nos i wykorzystując jego zdezorientowanie, odepchnęłam do na bok aby upadł na łóżko i wstałam by się naszykować.

- Acha i mam prośbę. Nie wychodź z mojej sypialni, ok? Lepiej żeby Derek nie wiedział, że tu przebywasz.- powiedziałam.

- Oczywiście, Pati.- odparł.

Po kilku minutach byłam gotowa i zeszłam na dół, gdzie czekał Derek. Podrygiwał nogą.

- Uspokój się, Derek.- powiedziałam podchodząc.

Usiadłam na fotelu.

- Zatem słucham.

Mężczyzna wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać co ostatnio działo się w jego życiu. Zaczął od tego jak dał się omotać Kate Argent i stracił rodzinę w pożarze, potem jak został Alfą, następnie Betą, i jest nią do dziś. Słuchając go odnosiłam wrażenie, że mówi mi to wszystko z lekkim przymusem.

- Derek.- przerwałam mu.

Wilkołak spojrzał na mnie.

- Posłuchaj. Kiedy opowiadałeś mi o sobie odniosłam wrażenie, że niektóre rzeczy mówisz z samo-przymusu. A tak się nie robi. Jeśli nie chcesz mi czegoś mówić, zwyczajnie nie mów. Proszę, postaraj się zapamiętać, że samo-przymus jest niewłaściwy. Nie można zmuszać samego siebie do wyjawienia jakiś faktów. Prawdę mówiąc, ja nie muszę wiedzieć o tobie absolutnie wszystkiego. Jeśli są sprawy, które chcesz zachować dla siebie, to je zachowaj.- powiedziałam.

- Okay. Okay.- odparł.

- A teraz, spójrz mi w oczy.

Zrobił jak powiedziałam i użyłam mocy. Widziałam jego energię, jak bardzo się zmienił na przestrzeni czasu. Ma dobre intencje, ale jest zagubiony. Kiedy przestałam używać mocy, przyjęłam pozę myśliciela. Łokcie oparłam o podłokietniki, jedną dłoń oparłam na drugiej i przysłoniłam usta. Siedziałam tak przez chwilę aż przymknęłam oczy. Potem otworzyłam oczy i oparłam się o fotel.

- Trener personalny.- powiedziałam.

- Słucham?- spytał.

- Mógłbyś zostać trenerem personalnym. Ćwicząc z młodymi osobami, z nastolatkami dla przykładu, pomagałbyś im na przykład podbudować ich pewność siebie. A przy odrobinie dobrej woli, nawet zaczęłyby ci się zwierzać ze swoich problemów. Pytanie brzmi, czy potrafisz słuchać i nie oceniać?- odpowiedziałam.

- Nigdy tak o tym nie myślałem. Ja sam przez całe życie byłem oceniany. Właściwie, najtrudniej mi było po tym jak moja rodzina spłonęła w pożarze. Mój wujek, Peter był jedynym, który przeżył ale na sześć lat zapadł w śpiączkę. Oprócz niego mam jeszcze młodszą siostrę Corę i kuzynkę Malię.

- Rozumiem, że musiało być ci ciężko. Po pożarze twoja rodzina, zwyczajnie się rozpadła. Teraz masz trzy bardzo ważne osoby obok siebie. Wuja, siostrę i kuzynkę. Zorganizuj małe spotkanie rodzinne. Usiądźcie do wspólnego stołu, porozmawiajcie szczerze. A potem zaproponuj im pomysł, który ci podsunęłam. I jestem niemal przekonana, że zaaprobują ten pomysł a dodatkowo cię wesprą. Prawda, rodziny się nie wybiera. Jednak wciąż łączą was więzy krwi. Nigdy o tym nie zapominaj.

- Nie zapomnę. Dziękuję.

- Żaden problem.

- A więc, ile?

- Pardon?

- Za sesję. Ile płacę?

- Ani centa. Potraktuj to jako bezinteresowną pomoc. I schowaj ten portfel.

- O-oczywiście.

Zaśmiałam się. Liz odprowadziła Dereka do wyjścia i ten wsiadł w samochód i odjechał. Wtedy na dół zszedł Halwyn.

- Czemu powiedziałaś, że nie chcesz zapłaty?- spytała oburzona kobieta.

- A temu, że nadal jestem sceptycznie nastawiona do twojego "pomysłu na biznes"- odpowiedziałam, robiąc cudzysłów przy ostatnich słowach.- I nie próbuj mnie przekonać do zmiany zdania.- dodałam gdy otworzyła usta.

- Halwyn weź, może ty ją przekonasz.- zwróciła się do mężczyzny.

- Nie mieszaj go w to.- powiedziałam ostrzegawczo.

- Ja nawet nie jestem w temacie.- wybronił się, lekko wzruszając ramionami.

Halwyn:

Zszedłem na dół w momencie, gdy tajemniczy Derek Hale pojechał. Przystanąłem przy wejściu do salonu i obserwowałem dyskusję kobiet.

- A temu, że nadal jestem sceptycznie nastawiona do twojego "pomysłu na biznes"- powiedziała Pati, robiąc cudzysłów przy ostatnich słowach.- I nie próbuj mnie przekonać do zmiany zdania.- dodała, gdy Liz otworzyła usta.

- Halwyn weź, może ty ją przekonasz.- Liz zwróciła się do mnie.

- Nie mieszaj go w to.- Pati powiedziała ostrzegawczo.

- Ja nawet nie jestem w temacie.- wybroniłem się, lekko wzruszając ramionami.

Liz już miała mi powiedzieć o co chodzi, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem i otworzyłem. Na ganku stał Scott z Stiles'em i Jordanem. Posłałem całej trójce pytające spojrzenie.

- Możemy wejść?- spytał Scott.

- Tak, pewnie.- odpowiedziałem wpuszczając ich.- Pati, Liz mamy gości!- krzyknąłem do kobiet.

Obie powitały gości i wszyscy zasiedliśmy w salonie.

- Widzisz Halwyn, wskazówka jaką nam dałeś bardzo się przydała. W czasie rozmowy z Monroe, łowcy będący pod jej komendą zaczęli do nas strzelać. Okazało się, że druga połowa Anuk-Ite wywołała u nich strach, ale Jordan ją pokonał.- zaczął Scott.

- Jak to zrobiłeś?- spytałem go.

- Użyłem racy i swojej ognistej mocy i spaliłem drugą połowę. Myślałem, że to wystarczy. Pomyliłem się. To nie pokonało potwora, tylko go na chwilę spowolniło.- odpowiedział.

- Co się stało?- zadałem drugie pytanie patrząc po całej trójce.

- Anuk-Ite ukradł DNA i tożsamości dwójki uczniów. Potem obie połowy się złączyły w jedno. Scott stanął z tym czymś do walki ..... ale ostatecznie ja to zabiłem.- powiedział Stiles.

- Jak ci się to udało?

- Kiedyś zostałem opętany przez demona zwanego Nogitsune. To co mi zrobił. To ile chaosu, bólu i zła wyrządził moimi rękami, w jakimś stopniu uodporniło mnie na strach. I kiedy spojrzałem temu czemuś w oczy, nic się nie wydarzyło. Po prostu powiedziałem "nie boję się ciebie" i rzuciłem w niego słoikiem z jemiołą, a stwór zaczął zmieniać się w kamień. A gdy już się w kamień zmienił, rozpadł się na kawałki.

- Co więcej, czas w jakim demon opętał Stiles'a mniej więcej pokrywa się z czasem gdy Parrish zginął w Afganistanie.

- Albo raczej, gdy Piekielny Ogar wstąpił w jego ciało.

- To by też wyjaśniało dlaczego nie pamiętam nic z mojego życia sprzed wstąpienia do wojska. Oficjalnie zostałem uznany za zmarłego, a jednak wróciłem do obozu cały i zdrowy jak gdyby nigdy nic. Zdziwione miny moich kompanów to ostatnie co pamiętam, zanim straciłem przytomność. Jednak byłem zmuszony odejść z jednostki i potem zatrudniłem się u Szeryfa Stilinskiego.

- To mnie akurat nie dziwi. Kiedy Ogar przejmuje ciało człowieka, który zginął jego poprzednie wspomnienia zostają momentalnie wymazane. Ja swoje też straciłem dawno temu. Nawet nie pamiętam już okoliczności, w których Ogar wstąpił w moje ciało. Jednak, dobra robota Stiles. Dokończyłeś to co ja zacząłem. Możesz być z siebie dumny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro