3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam po przerwie. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda. Dajcie znać, czy jesteście i co sądzicie o zachowaniu Belliene i Gastiena.

---------------------------------------


Teraz nie tylko moje siostry otwierają szeroko usta ze zdziwienia. Muzyka i rozmowy nagle się urwały, a powietrze wypełnia szmer cykad i trzaskanie ognia. Praktycznie każda przybyła osoba patrzy z niedowierzaniem, jak Gastien prowadzi mnie pod łokieć w kierunku ogniska. Wokół niego siedzą młodzi ludzie z naszej wioski, w dłoniach trzymają otwarte napitki. Ruda Alouette z rozwichrzonymi włosami znajduje się na kolanach Thibaulta, którego ręka zastygła w okolicach jej dekoltu. Rozmazana pomadka złotowłosej Céline daje jasno do zrozumienia, gdzie przed chwilą znajdowały się usta Luisa.

Przełykam głośno ślinę. Czuję jeszcze większe napięcie, kiedy rozumiem co tu się wyprawia. Te pary niebawem pójdą na skraj lasu, by tam oddać się uciechom swoich ciał i naiwnie łudzą się, że tam im nic nie grozi. Szaleńcy. Zerkam kątem oka na Gastienia, który kroczy pewnie i dumnie. Czy będzie też chciał mnie tak dotykać? Muszę mu dać jasno do zrozumienia, że nie jestem gotowa. W tej chwili wszystkie twarze zwrócone są w naszym kierunku.

Mathieu wznawia grę na etherstrunie, której miękkie dźwięki wypełniają powietrze. Kroczę nerwowym krokiem obok niego, czując twarde mięśnie pod palcami, a mój żołądek jest ściśnięty w supeł ze zdenerwowania. To dla mnie nowość, bo jeszcze nigdy żaden chłopak nie okazywał mi takiego zainteresowania. Poprawka. Mężczyzna, bo Gastien zdecydowanie nie jest już chłopcem. Mężczyzna o czarnych włosach rozświetlonych poświatą księżyca, przeszywa mnie w tym momencie uważnym spojrzeniem, od którego wstrzymuję powietrze. Czuć od niego męskim ciałem i lasem. Moje siostry pewnie uznałyby ten zapach za przyjemny, ale mnie kojarzy się z czymś nowym i niezbadanym.

Nim się obejrzę, zostaję posadzona obok Céline na przewróconym pniu. Gorąco ogniska ogrzewa mi przyjemnie twarz i dłonie. Iskry trzaskając, wzlatują do nieba w magicznym tańcu. Ktoś wkłada mi chłodną butelkę w dłoń, z której dobiega zapach podłego napitku. Krzywię się i odsuwam od siebie szkło. Gastien z chęcią je ode mnie przejmuje i upija spory łyk. Szerokie bary napinają materiał lnianej koszuli, kiedy niby od niechcenia eksponuje biceps, kładąc dłoń na udzie. Kiedy to robi, nie spuszczając ze mnie wzroku, drga mu grdyka. Udaję, że nie zwracam uwagi na to jego spojrzenie, które mocno mnie stresuje.

Przeczesuję wzrokiem tęsknie tłum, łudząc się naiwnie, że ktoś z rodzeństwa się do mnie dosiądzie.

Próżne moje nadzieje.

Sophia i Lorrette już znalazły swoich adoratorów przy ścianie stodoły. Uśmiechają się szeroko i robią maślane oczy. Wiem, że grają trochę idiotki, bo sądzą, że chłopakom się to podoba. Kiedyś słyszałam, jak wymieniają się doświadczeniem i doradzają sobie najlepsze tematy do rozmów; pogodę, ubiory, kuchenne wybory...

Basile'a i Antoine'a zainteresował pokaźny łuk pokazywany przez ich kędzierzawego kolegę ze szkoły. Nie pamiętam jego imienia.

– Masz piękną suknię – słodzi Gastien, przesuwając palcami po tasiemce na rękawie. Wzdrygam się na ten niespodziewany dotyk.

– Dziękuję – odpowiadam, śledząc wzrokiem napiętą strzałę na łuku. Sądzę, że powinnam zrewanżować się z komplementem, więc dodaję mimochodem. – Ty masz piękną koszulę.

Na ustach Gastiena osiada cień uśmieszku, a siedząca obok mnie Céline parska głośno. I bardzo niekobieco.

Mrugam zdezorientowana, przenosząc wzrok z jednego na drugie.

Gastien przeszywa mnie spojrzeniem, po czym przesuwa się bliżej na siedzisku.

– Uważam, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną w Belle Vallée – mruczy niskim głosem, który ogrzewa mi ucho i policzek.

Otwieram usta, żeby odpowiedzieć, ale w sumie nie wiem co. Nie uważam go za najprzystojniejszego, a nie chcę kłamać. To znaczy brzydki nie jest, ale też nie taki, żeby nogi się pode mną ugięły. Ostatnio czytałam książkę o zaklętym księciu i moja wyobraźnia stworzyła mężczyznę doskonałego. To nie Gastiena wina, że mu nie dorasta do pięt.

O czym tu z nim porozmawiać? Błądzę wzrokiem po terenie. Moje siostry gdzieś zniknęły, natomiast Basile celuje strzałą w sędziwe drzewo na skraju lasu. Strzała nie dosięga tak daleko, na co zalewa mnie fala ulgi. Przenoszę wzrok na rząd mrocznych kniei. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz, bo nie mogę pozbyć się wrażenia, że coś się tam czai. Mój brat jak zwykle się popisuje i jest przy tym bardzo nierozsądny. Puszcza mi oko, jakby chciał powiedzieć, że ma wszystko pod kontrolą, a potem zerka wymownie na Gastiena. Ach tak. Gastien. Powinnam powiedzieć coś interesującego.

– Ostatnio czytałam z siostrami baśń o smoku... – podejmuję. – Nazywała się Żar twego imie...

Nie zdążam skończyć myśli, bo wtrąca się Céline.

– Przecież ty nie umiesz czytać, Bellienne. – Nie zwraca uwagi na to, że gorset jej sukni jest rozsznurowany, a ręka jej przyjaciela wsuwa się pod materiał spódnicy. Staram się na to nie patrzeć. Uśmiecham się wyrozumiale.

– Nauczyłam się. Basile mi trochę pomógł.

Nastaje cisza, ale inna niż ta, która towarzyszyła naszemu przybyciu. Po chwili otaczający mnie ludzie, wybuchają śmiechem. Łącznie z Gastienem, co sprawia, że nieprzyjemny chłód zalewa mi żyły. Dlaczego mi nie wierzą? Przecież to nie jest nic trudnego.

– Potrafię czytać. Naprawdę – upieram się, wkładając mnóstwo wysiłku w to, by mój głos nie drżał.

– Takie piękne kobiety jak ty nie muszą wysilać swoich główek – mruczy Gastien przejeżdżając po moich wargach kciukiem. – Ważne, żeby umiały zadbać o dom, a ty to robisz doskonale.

Odsuwam się zaskoczona i piorunuję go wzrokiem.

– To był komplement, Belienne – dodaje, uśmiechając się w swoim mniemaniu, czarująco. Marszczę brwi, bo te słowa wcale nie były dla mnie miłe. Nie chcę być tylko kobietą, która dba o dom i jest piękna. Przełykam głośno ślinę, czując, jak moje serce bije coraz szybciej.

– Uważam, że dziewczyny powinny mieć prawo również chodzić do szkoły! – wypalam, na co rozlega się kolejna salwa śmiechu.

– I co? Może mężczyźni powinni chodzić na praktyki do praczek? – pyta drwiąco Gastien. Basile widzi, że coś jest nie tak. Przerywa rozmowę z łucznikiem i kieruje się w naszą stronę.

– Wszystko w porządku? – pyta, posyłając Gastienowi nieprzyjemne spojrzenie. Mam ochotę naskarżyć mu o tym, że się ze mnie śmieją, ale nie chcę zachowywać się jak dziecko.

Wstaję butnie i posyłam Gastienowi dumne spojrzenie. Odrzucam włosy drastycznym gestem i postanawiam, że im pokażę. Dźgam palcem powietrze, na co moje siostry się krzywią. Zapewne złamałam wszystkie ich zasady zachowania w obecności mężczyzn. No trudno.

– Udowodnię ci, że kobiety potrafią, więcej niż myślisz.

Przygląda mi się z tym samym drwiącym uśmieszkiem, co przed chwilą. Mam ochotę zetrzeć mu go z twarzy. Zaciskam palce mocno w pięści i wypuszczam powietrze.

– Chętnie zobaczę, co potrafisz – odpowiada zaczepnie, jednocześnie zjeżdżając oczami w dół mojej sylwetki. Jego but znajduje się niepokojący blisko mojej stopy.– Odważna, Bellienne.

– Wspaniale! – krzyżuję ręce na piersi. Teraz jest moment, w którym powinnam zawołać chłopaka z łukiem, ale nie pamiętam, jak ma na imię. Przygryzam wargę.

– Bellienne, co ty wyprawiasz? – syczy Basile. Wymieniamy spojrzenia. Brat wyraźnie sugeruje, że trochę się zagalopowałam i powinnam się wycofać. Po moim trupie.

Oblizuję wyschnięte na wiór wargi, a potem patrzę na Gastiena z góry. Położył dłonie za sobą na siedzisku i przygląda mi się kpiąco. Cała jego postawa wyraża lekceważenie. W dodatku patrzy na mnie tak... Jak bym była kawałkiem mięsa na targu. Uśmiecham się kącikiem ust, myśląc sobie, że dziś Gastien się zdziwi. Zerkam na kędzierzawego chłopaka z łukiem, a potem znowu przenoszę wzrok na tego aroganckiego dupka.

– Zakład, że pokonam cię w strzałach do celu?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro