Co robisz? NATHAN!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do bazy wbiegła Diana razem z Crystal.
Nathan- Co się stało?
Diana- Zatrzymali Blood i Lloyd'a!
Celeste- Ale jak to? Przecież są ostatnimi osobami które obstawialiśmy że zostaną aresztowane.
Crystal- Kazali nam uciekać, a my zamiast im pomóc nie pomyślałyśmy i uciekłyśmy..
Nathan- Dwie osoby w tą czy w tą nie robią różnicy tym bardziej że to moi starzy - wyszedł z bazy

Oczami Xian'a

Celeste- Nathan! Jak możesz tak mówić?! - pobiegła za nim
Sam- Chyba nigdy się nie dogadywali
Chrissy- Nathan zawsze jest na drugim miejscu praktycznie we wszystkim, a Celeste lubi się z tym obnosić że jest lepsza, więc nie dziwcie się że mają takie relacje.
Chris- Nathan i bycie drugim?
Rebecca- Celeste i przechwalanie się?
Chrissy- Byłam u nich parę dni i wiem jak wyglądają ich relacje. W sumie to nawet nie musiałam być z nimi i tak to wiedziałam. Tak samo wiem o was wszystko i czasem mam was serdecznie dość.
Cameron- Słyszę wszystkich wszystkie myśli, więc znam twój ból. - zaśmiał się
Do bazy wszedł Chad razem z Cece, Jasoną, Leną, Alex'em, oraz Seleną.
Chad- Akcja była świetna. - znikł i usłyszałem ciche uderzenie. Tak jakby ktoś tupnął za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem ciemno skórego.
Sam- Jego moc jest straszna. Dajmy mu zakaz na używanie jej w bazie.
Chad- Nie ma szans. - zaśmiał się i znikł.

Oczami Cece

Chad znikł i pojawił sie przede mną. Pocałował mnie. Czy to sen? Jeśli tak to niech się nie kończy!
Chad- Pytałem Cię w końcu czy zostaniesz moją dziewczyną czy jakoś umknęło mi ten drobiazg? - uśmiechnął się.
Cece- Umknął, ale nic nie szkodzi. - założyłam mu ręce na karku i pocałowałam.

Oczami Celeste

Nathan idzie i nie chcę się zatrzymać.
Celeste- Zatrzymaj się!
Nathan- Bo co? Bo Chcesz mnie pobić i pochwalić się tym później? Idź się goń Est. - nie zwolnił nawet na sekundę
Celeste- Miałeś do mnie tak nie mówić i skąd ci takie debilne pomysłu przychodzą do łba?
Nathan- Spoko i tak Ci nie dorównuje. No, bo przecież Celeste jest taka super, taka mądra, taka idealna. A wiesz jaka jest prawda? Nikt Cię nie lubi! Lecą tylko na twój hajs. Spójrz prawdzie w oczy nawet twój chłopak nie wytrzymał z Tobą i uciekł! - wytworzył smoka.
Celeste- Nie mów tak!
Nathan- Co? Prawda boli? Wybacz takie życie. - wskoczył na smoka.
Celeste- Co robisz? NATHAN! Nie możesz nigdzie lecieć!
Nie zdążyłam go złapać. Poleciał. Nie wiem co mam robić. Nie mogę lecieć za nim i nie powinnam go zostawiać.

Oczami Thomas'a

Jestem razem z rodzicami u Luny w domu. Jej mama zaproponowała, abyśmy zjedli wszyscy razem obiad. Od kiedy rodzice Luny dowiedzieli się o jej chorobie zachowują się kompletnie inaczej.
Anny- Pyszny obiad. - uśmiechnęła się.
Viktoria (nie pamiętam jak rodzice Luny się nazywają :"))- Dziękuję. Starałam się razem z Luną.
Wiktor- To
Thomas- Może
Wiktor i Thomas- Zatańczymy? - zaśmialiśmy się.
Wstałem razem z tatą. Podszedłem do Luny, a on do mojej mamy. Blondynka wstała, a ja ją obróciłem i udałem się tańcząc z moja dziewczyną do salonu.
Olivier (tata Luny)- Bez muzyki?
Thomas i Wiktor- Tańczyć można nawet bez muzyki.
Złapałem pilota i włączyłem muzykę. Obrót i znów widzę te piękne oczy. Kocham Lunę i nie chcę jej stracić.
Luna- Nawet moi rodzice tańczą. Wyglądają na szczęśliwych, już zapomniałam jak cudownie wyglądają razem. Dziękuję Ci Thomas. - przytuliła się do mnie.
Thomas- Nie masz za co. Jestem szczęśliwy, kiedy ty jesteś radosną i uśmiechniętą Luną. - przyłożyłem dłoń do jej policzka i spojrzałem w oczy. - tą którą poznałem prawie pięć lat temu.
Luna- Kocham Cię. - uroniła łzę i oparła głowę o mój tors.
Thomas- Ja Ciebie mocniej.

Oczami Rebecci

Do bazy weszła Grace wraz z Lili.
Grace i Lili- To było cudowne!
Ninja- Czyli jak u nas. - weszli do pomieszczenia śmiejąc się.
Zane- Co tu tak drętwo?
Jay- Ej! Miałem właśnie o to zapytać. - oburzy się.
Eric- Blood z Lloyd'em zostali zatrzymani.
Kai- Jak? Przecież prawie wszystkich obstawialiśmy że zostaną aresztowani. Nawet Jay'a, ale nie ich.
Jay- Ej!
Kai- Cicho.
Diana- To moja i Crystal wina. Stchórzyłyśmy..
Mela- Dobra trudno. Teraz trzeba myśleć jak im pomóc.
Jay- A gdzie są bliźniaki?
Zaczęliśmy się rozglądać.
Cameron- Gdzieś są, ale napewno nie tu.

Oczami Fred'a

Jestem z George'm, Tyler'em i Jordan'em w muzeum sztuki. Chcemy zrobić dowcip. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Odebrałem.
Fred- Halo?

Eric- Gdzie jesteście? Przydalibyście się w bazie.

Fred- Ale że teraz? - zapytałem zawiedziony.

Eric- Tak, teraz.

Fred- Dobra już wracamy - rozłaczyłem się. - Ej George wracamy. Potknąłem się o coś i przewróciłem mojego brata. Kiedy George uderzył o podłogę z kieszeni wylała mu się farba. No nie dobrze. Wstałem szybko i pomogłem rudemu wstać po czym odeszliśmy z tego miejsca szybkim krokiem.
George- Tyler i Jordan już skończyli tylko farby nie mamy.

Fred- Dobra innym razem.
Przed muzeum wpadliśmy na naszych braci i szybko wróciliśmy do bazy.

Oczami Lloyd'a

Znowu tu jestem. Gorsze jest to że nie wiem gdzie jest Blood. Ten biały kolor dookoła.. można ześwirować. Czuję się jak w jakimś szpitalu psychiatrycznym. Do pokoju weszła jakaś wysoka blondynka w fartuchu lekarskim.
Kobieta- Lloyd Mongomery-Garmadon-Buckingham. Nie dość że dziwne imię to jeszcze trzy nazwiska. Powiem panu że ciężko było znaleźć jakieś potrzebne informacje, aż do czasu kiedy trafiłam na pewnien blog, z którego dowiedziałam się, że wziął pan ślub jakieś osiemnaście lat temu. Później musiałam znaleźć kim jest ta szczęściara, która została Pana żoną i proszę. Jest nią Lucy Buckingham-Garmadon. O niej nie będziemy mówić. Potrzebuje paru informacji na Pana temat i liczę na pozytywne rozpatrzenie mojej propozycji. - uśmiechnęła się
Lloyd- Jakiej propozycji?
Kobieta- Odpowie pan na wszystkie moje pytania, a pańska żona zostanie wypuszczona.
Lloyd- Szantaż? Serio? - zapytałem ironicznie. - nie działa to na mnie
Kobieta- Doprawdy? - włączyła monitor na którym zobaczyłem śpiącą Lucy. - Jeśli nie będzie Pan współpracować będę zmuszona sięgnąć po drastyczne środki i zupełnie nie potrzebne.
Blood jest odporna na ból. Przynajmniej tak było. Nie wiem jak teraz jest, ale mam nadzieję że nic się nie zmieniło.
Lloyd- Nie ma mowy.
Kobieta- No cóż - dotknęła słuchawki w uchu. - Pokaż.
Na monitorze zauważyłem, że jakiś mężczyzna ubrany jak lekarz wszedł do pomieszczenia, gdzie jest Blood. Wyjął jakąś strzykawkę.
Kobieta- Ta substancja to jad Tajpana pustynnego. Jedna dawka jest w stanie zabić sto osób. To jak z propozycją? Pan odpowie na moje pytania, a doktor Viutri nie wstrzyknie tego pańskiej żonie.

Cdn

Hejka, przepraszam za Polsat, ale uznałam że nudno jest. Nie żebym kiedykolwiek myślała że nie jest nudno w moich opowiadaniach, ale to tak powtarzam chyba już dla tradycji :")

Pytanie:

1. Jak myślicie co zrobi Lloyd?

Do następnego rozdziału ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro