Rozdział 13. Zawsze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czy coś powiedziałam? Nie. Po prostu się do niego przytuliłam. Bez żadnego słowa, spojrzenia.
Natychmiast odwzajemnił uścisk.

Nie wiem, ile to trwało, ale czas nie był ważny...

Oczami Syriusza

Trwaliśmy tak bardzo długo. A może nie? Kompletnie straciłem poczucie czasu. Ale musiałem wiedzieć jedno: Dlaczego ona to robi? Westchnąłem cicho i ująłem jej drobną dłoń.
Odsunęła się ode mnie lekko, a w jej oczach zagościł gniew, a za razem rozpacz.
— Ja już nad tym nie panuję — szepnęła — ja... nie potrafię.
— Czyli to dlatego przez ten rok byłaś taka inna?
Spojrzała na mnie jak na idiotę. Ponownie westchnąłem i popatrzyłem w te jej piękne, błękitne oczy, które teraz lśniły od łez.
— Myślisz, że jestem ślepy? Nie trudno było dostrzec, jak zamykasz się w sobie, odsuwasz wszystkich od siebie
— Nie wiedziałam, że aż tak to widać.

Oczami Vivienne

Ale jak to inna? Przecież starałam się zachowywać normalnie. Najwyraźniej to nie działało. Przecież Lily coś zauważyła, ale jest moją najlepszą przyjaciółką a Syriusz? Zapewne ma ciekawsze zajęcia niż zastanawianie się nad tym, czy ja coś ukrywam czy też nie! Choćby i uganianie się za dziewczynami. Wszyscy nazywają go casanovą Hogwartu. Toteż za każdym razem jak przechodzimy korytarzem, prawie wszystkie dziewczyny wzdychają głośno. Potem podchodzą do przyjaciółek i szepczą, jak to byłoby wspaniałe, gdyby Syriusz się, z którąś z nich umówił. Lecz to nic w porównaniu do takiej idiotki, która wkurza nas wszystkich. Mowa tu oczywiście o Dorcas Meadows. Ubzdurała sobie, że Łapa jest w niej zakochany po uszy! Potrafi przyczepić się na cały dzień a ilekroć uda nam się uciec, w jakiś nieprawdopodobny sposób nas znajduje...
Ktoś by pomyślał, że to już wystarczająco dużo argumentów, ale nie. Mieszka ze mną i Lily w dormitorium. Każdego dnia musimy ją znosić. Zawsze patrzy na nas z wyższością. Wieczorami musimy wysłuchiwać pogaduszek z jej przyjaciółkami.
Niestety tacy ludzie też istnieją i trzeba to jakoś znosić.

Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyrwałam się z zamyślenia. Opanowałam się trochę i rzekłam:
— S-skąd ty to wiesz?
— Viv, przecież to było widać. Przez ten rok bardzo się zmieniłaś.
Nawet gdybym dała radę to i tak bym nie odpowiedziała. Relacje między mną a Huncwotami polepszyły się dopiero od tego roku. Wcześniej oni mieli swoje sprawy, ja swoje. Nikogo za bardzo nie obchodziło to, czy jestem taka czy inna. A teraz? Teraz świat staję na głowie.
— Ale... Ale skąd ty to wiesz? — powtórzyłam pytanie po kolejnej serii wdechów i wydechów.

Oczami Syriusza

Skąd ja to wiem? Ah, żeby tylko znała prawdę, bo prawda może był kluczem do wszelkich sekretów. Prawda może boleć, ale równie dobrze leczyć rany. Nie jest łatwo wyznać prawdę, ale potem jest tylko lepiej...
— Vivienne — zacząłem spokojnym.
głosem — ty dobrze wiesz, że mogłaś to komuś powiedzieć.
— Ale po co? Nie chcę wysłuchiwać żądnych pocieszeń typu: wszystko będzie dobrze! Nie, nic już nie będzie w porządku. Ten świat, mój świat, który znałam i kochałam, legł w gruzach!
— Ale odpychając od siebie wszystkich, nie dasz sobie rady! - wykrzyknąłem.
— Nie możesz myśleć w kółko a jednym, bo nie wytrzymasz!
— Ale jak to?
— Faktycznie, twoja rodzina już nie wróci. I wierzę, jak wielkie cierpienie musisz odczuwać, ale masz przyjaciół, masz mnie — uśmiechnąłem się ciepło i podałem jej rękę, aby wstała — nigdy nie zostaniesz sama, bo zawsze przy tobie będziemy i pomożemy.
— Będziecie? - jęknęła.
— Zawsze — szepnąłem.

Później...

Wróciliśmy do dormitorium. I już miałem skierować się w stronę drzwi, kiedy Viv rzuciła mi się na szyję i wyszeptała: dziękuję.
Zrobiło nie się ciepło na sercu. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro