Rozdział 34. Czy to koniec?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Vivienne, nie przejmuj się - powiedziała Lilly, kiedy weszłam do przedziału.
- Skąd wiesz, że byłam u Rogacza? - zdziwiłam się.
- No, nie jestem pewna, ale...
- Rozmawiałam z Glizdogonem i Lunatykiem. Tylko oni nie są w to wszystko wplątani.
- Tak - westchnęła głośno.
- Aż trudno mi uwierzyć, że on jest aż tak głupi. To się w głowie nie mieści!
- O kogo chodzi? - spytałam nieprzytomnie.
- O Jamesa, a o kogo by innego?
Zgarbiłam się, wlepiając spojrzenie w przyjaciółkę.
- Vivienne, naprawdę...
Usłyszałyśmy pukanie, a chwilę potem wszedł Glizdogon, a za nim Lunatyk.
- Cześć - powiedziała Lilly głosem wyzbytym wszelkich uczuć.
- Cześć.
- Viv, jak się czujesz? - spytał Remus.
- A jak mam się czuć? Straciłam przyjaciela!
To strasznie boli, ale poczułam się jeszcze gorzej, gdy w myślach powiedziałam "Straciłam dwóch przyjaciół". Przez coś tak głupiego wprowadziłam się w tragiczną sytuację! A co ja zrobię, gdy spotkam panią Potter? Nie mogę jej przecież powiedzieć "Nie odwiedzam już pani syna, bo mnie nienawidzi, ponieważ pomogłam dziewczynie, w której jest szaleńczo zakochany". W ogóle go nie rozumiem. Dlaczego on tak nienawidzi Severusa? Czy to dlatego, że jest Ślizgonem? Może tak, ale na pewno to nie jest kluczowy argument.
- Uważam, iż James zachował się nieodpowiedzialnie - skwitował Remus.
- On zawsze się zachowuje nieodpowiedzialnie - powiedziała Lilly.
- Do tej pory umiał się powstrzymać, ale głupota całkowicie padła mu na mózg.
- Wydaje mi się, że on długo nie będzie się do nas odzywać - rzekł Peter znad stosu czekoladowych żab.
- I bardzo dobrze! - krzyknęła Lilka - Niech on wreszcie się od nas odwali!
Nic nie mówiłam, nawet ich nie słuchałam. Jaki ma sens kłócić się? Żaden! Myślałam, że nigdy nie będziemy musieli przez coś takiego przechodzić, ale myliłam się. Tak bardzo bałam się takiej sytuacji, a teraz nie wiem, co mam robić. My chyba nie damy sobie rady. James nie odezwie się do mnie, co oznacza, że Syriusza też zbyt często nie zobaczymy. On jest jego najlepszym przyjacielem, Syriusz musi wybrać. Albo będzie się trzymać z nami, albo z nim. Nie mogę nic zrobić, choć trochę już mi go brakuje. To nie ma już sensu.
- James się do nas prędko nie odezwie, prawda? - spytał Remus.
- Nie! - powiedziałam łamiącym się głosem - Straciliśmy przyjaciela w tragiczny sposób.
- A co z Syriuszem?
- On? On wybierze przyjaciela. - Oczy mi się zaszkliły.
- A więc to koniec, prawda? - powiedział Remus.
- To koniec Huncwotów.
Chciałam krzyknąć "Nie! To nie może się tak skończyć". Byłam bezsilna. Nie chcę, żeby tak było, ale...


I jak Wam się podoba rozdział? Wiem, że jest krótki, ale następny może będzie dłuższy i tradycyjnie pojawi się w piątek. :)
Pozdrawiam Czarne Łapy Ponuraki. ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro