Rozdział 36. Nigdy nie mów nigdy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś pierwszy września. W zasadzie nie było dnia, żebym nie myślała o powrocie do Hogwartu. Mimo, że sytuacja z Rogaczem wyglądała tak, jak wyglądała, to muszę próbować dalej. Ja nie jestem na niego zła. Po prostu nie rozumiem. Wiem, że nienawidzi Severusa i jest zakochany w Lilce, ale to, że się pogodzili, nie zmienia tak wiele.

Kiedy znalazłam się na peronie, zaczęłam szukać wzrokiem Lilly, lecz dopiero, gdy weszłam do pociągu, znalazłam ją i Molly, stojące na korytarzu.
- Lilly! - zawołałam.
- Viv! - Uśmiechnęła się.
- Jak tam wakacje? - spytała Molly.
- Były bardzo nudne - powiedziałam wymijająco.
Znalazłyśmy sobie wolny przedział, a kiedy pociąg ruszył, wlepiłam baczne spojrzenie w Molly. Dziewczyna cały czas nerwowo się uśmiechała i co chwila poprawiała szatę.
- Molly, czy coś się stało? - powiedziałam po długim namyśle.
- Wszystko w porządku... to znaczy...
- Co?
- Bo ja... Chodzi o to, że...
- Co się stało? - krzyknęła Lilka.
- Ja... Chodzę z Arturem! - ostanie słowa wypowiedziała trochę za szybko.
- To wspaniale! - zawołałam, choć trochę mnie zatkało.
Lilly zaczęła zadawać mnóstwo pytań, ale ja musiałam iść na zebranie prefektów.

Kilka godzin później...

Pociąg zatrzymał się na stacji w Hogsmeade. Uczniowie wysypali się na peron, a Hagrid poprowadził pierwszorocznych do łódek.

Podczas uczty powitalnej dyrektor mówił o tym, że siódmoklasiści będą pisać egzaminy i, że pierwszoklasiści nie mogą wchodzić do lasu.

Wróciłyśmy do dormitorium, ale jeszcze było sporo czasu do wieczoru. Postanowiłam się przejść. Było dość ciepło, dlatego nie brałam peleryny. Wyszłam tak, jak stałam, czyli w białej koszuli i czarnej spódnicy za kolana.

Pogoda może nie była idealna, ale przynajmniej było ciepło. Wyglądało na to, że będzie padać. Nie za wiele sobie z tego robiłam. Najwyżej trochę zmoknę.
Wolnym krokiem wyszłam na błonia i stanęłam nad jeziorem. Stąd doskonale było widać Bijącą Wierzbę. To dość ciekawe, bo tam miały miejsce jedne z ważniejszych wydarzeń. Tam po raz pierwszy zobaczyłam, jak chłopcy biegną podczas pełni do lasu. Tam James upokorzył Severusa i tam, ten ostatni się z nią pogodził. Hogwart to naprawdę niesamowite miejsce i chyba nie ma osoby, która by się z tym nie zgodziła.
- Vivienne.
Usłyszałam cichy, spokojny głos osoby, która z całą pewnością nie powinna się tu znajdować.
- Syriusz - szepnęłam, nadal nie patrząc na niego.
Nagle poczułam, jak łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Nawet nie mieliśmy okazji spotkać się ani porozmawiać - rzekł takim tonem, że od razy się zarumieniłam.
- O co ci chodzi? - zdołałam wyjąkać.
- Sam nie wiem.
Zaczęło padać. Po chwili byłam już przemoczona, ale nie było mi zimno. Jednak nie ruszyłam się z miejsca. Cały czas wpatrywałam się w jego szare oczy. Serce biło coraz mocniej.
- Jak to nie wiesz?
- Po prostu nie wiem.
- Nie rozumiem.
- Ja też.
Wetchnęłam na znak, że kompletnie się pogubiłam.
- O co ci chodzi? - powtórzyłam pytanie.
- O to... - powiedział, wpatrując się w moje oczy.
Syriusz nachylił się i pocałował mnie. Stałam jak słup soli, ale wiedziałam, że nie chcę, by to się skończyło. Złapałam mocniej jego rękę i odwzajemniam pocałunek. To była najcudowniejsza chwila, jaką przeżyłam. Tu nie potrzeba żadnych słów, gestów czy spojrzeń. Kocham go.

Delikatnie odsunęłam się i puściłam jego rękę. Byłam trochę przestraszona i onieśmielona.
- Przepraszam - szepnęłam.
- Nie - rzekł. - Jest jedna zasada.
- Jaka?
- Nigdy nie mów nigdy.
Znów nachylił się i pocałował mnie. Tym razem to było śmielsze. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Ja też już wiedziałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pogłębiłam pocałunek.
Nie wiem, ile to trwało. Nic nie słyszałam, prócz deszczu.


No, mamy już rozdział 36 i nie wiem, czy dobrze mi wyszedł. Tu dałam mocny nacisk na wątek miłosny. Wiem też, że Ty hania20000 czekałaś na to i jestem ciekawa, czy Ci się podoba. :)
A Wy Czarne Łapy Ponuraki?

No cóż, pamiętacie, jak wspominałam, że to ważny rozdział? No właśnie, to zapoczątkuje coś nowego w tej książce i będzie ciągnięte bardzo długo. I druga jeszcze sprawa. Ten rozdział jest pewną granicą. Otóż, chcę Wam powiedzieć, że dotarliśmy do połowy tej książki! Jak dla mnie, to dużo. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro