11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piotr zamknął zeszyt i popatrzył na dziewczynę:
- Iza, nie dam rady. Przedmioty ścisłe to nie moja bajka.
Pokiwała głową, zgadzając się z nim:
- To trudne. Już w gimnazjum nie bardzo mi wchodziły do głowy te dziwne działy, a teraz w ogóle. Tak samo jak fizyka. Głąb jestem. - skrzywiła się.

Położył jej rękę na ramieniu, żeby ją pocieszyć:
- Nie jesteś głąb, to nauczyciel zawiódł. - zaprzeczył.
- Nie martw się - uśmiechnęła się smutno. - To był bardzo ambitny plan, który po prostu nie wypalił. Mam gimnazjum, za chwilę będę dorosła, jakoś sobie w życiu poradzę. Żeby sprzątać, nie trzeba mieć matury.

- A nie nie, nie pozwolę ci skończyć edukacji na gimnazjum - pokręcił głową i uśmiechnął się:
- Nadszedł czas na korepetycje z kimś doświadczonym.
Iza przestraszyła się:
- Nie chcę nikogo obcego - powiedziała zdecydowanie. - Boję się.

- Spokojnie. - jego głos nabrał ciepłych tonów. - Iza, mieszkasz tu już rok, chyba nabrałaś do mnie zaufania?
- Nabrałam. - potwierdziła. - Ale do ciebie, nie do obcych ludzi.

Podniósł rękę i pokazał jej motto, wymalowane na ścianie jadalni:
- Widzisz ten napis? "Nie jesteś sama"? On się tyczy każdej z was, tu zamieszkałych. Ciebie też. Znajdę ci dobrego korepetytora, bezpiecznego. Zaufaj mi.

Ujęła jego rękę i przytuliła do policzka:
- Ufam ci. Możliwe, że uratowałeś mi życie, pozwalając tu mieszkać. A na pewno wiarę w ludzi. Ale tak niewiele mam do osiemnastych urodzin, a nadal jestem poszukiwana. Nie chcę nikogo obcego, nawet kosztem utraty nauki. - mówiła przestraszona.

- Pozwól mi porozmawiać z Krzyśkiem, tym streetworkerem. On pomaga z matematyki dzieciakom w tej ich fundacji, może będzie mógł pomóc i tobie.
- Nie wiem, ja go w sumie mało znam - przyznała. - A jak doniesie na policję?

Ogarnął ją niepokój. Zaczęła się zachowywać w taki sposób, jakiego już dawno u niej nie widział, jak zaszczute zwierzątko. Ogarnął go smutek , bo był przekonany, że przez ten rok Iza nabrała do niego zaufania.

Wziął ją za rękę i zaczął gładzić uspokajająco:
- Iza, spójrz na mnie - polecił. - Patrz mi w oczy i słuchaj tego, co mówię. Zaufałaś mi rok temu, przychodząc tu i przez ten rok nie zrobiłem nic, co mogłoby to zaufanie poderwać, prawda?

Pod naciskiem jego wzroku przytaknęła. Ciągnął dalej:
- Czy myślisz, że teraz zmarnowałbym to zaufanie i ten twój bezpieczny rok, podejmując nieprzemyślane decyzje?
Pokręciła głową i przełknęła ślinę:
- Piotr, tobie ufam. Wiem, że mnie chronisz. Ale nie ufam innym. Nie przeżyłabym, gdybym teraz musiała wrócić do domu, nawet na te kilka miesięcy.

- Nie wrócisz, obiecuję ci. A ja dotrzymuję obietnic. Pozwól mi porozmawiać z Krzyśkiem, szkoda mi zmarnować tych paru miesięcy, kiedy mogłabyś je poświęcić na naukę. Pozwól, proszę...
Patrzył na nią intensywnie, ciepło, a jego głos nabrał szczególnej barwy.

Dziewczyna milczała przez chwilę, myśląc intensywnie:
- Jeśli ci nie pozwolę, to i tak z nim porozmawiasz?
- Gdybym chciał z nim porozmawiać bez twojej zgody, zrobiłbym to już dawno. Chcę, żebyś się zgodziła. A ja zadbam o resztę.
Patrzyła na niego uważnie, zastanawiając się, ale widział, że zaczyna się uspokajać.

- Nie ufam Krzyśkowi - zaczęła. - Bo nie ufam prawie nikomu. Ale ufam tobie. Jeśli mówisz, że będzie dobrze, że tak trzeba, to wierzę ci.
A po chwili ścisnęła jego rękę - mocno, rozpaczliwie:
- Piotr, jeszcze niedawno zagroziłabym ci, że ucieknę. Ale... ja już nie chcę uciekać. A chcę być bezpieczna. Zrób tak, jak chcesz. Wierzę ci, kiedy mówisz, że będzie dobrze. Ale boję się. Uwierz mi, nie przeżyję, jeśli policja mnie znajdzie i odwiezie do domu.

Ujął jej obie dłonie i głaskał uspokajająco.
"Przydałaby mi się teraz umiejętność operowania głosem tak, jak to robi złotousty Sebastian" - pomyślał. Ciepłym tonem, łagodnie uspokajał dziewczynę:
- Iza, nie będziesz musiała uciekać. I nikt cię nie znajdzie. Obiecuję. Rok temu obiecałem ci bezpieczeństwo i spokój. I podtrzymuję te obietnicę. Jeśli nie chcesz, zostawiamy wszystko, jak jest. Ale szkoda by było. Jesteś zdolna i zmotywowana, warto wykorzystać te atuty. Porozmawiam z nim, dobrze? Może nie znajdzie czasu i cała nasza rozmowa okaże się nieaktualna.

Patrzyła na niego uważnie, wreszcie kiwnęła głową:
- Ufam ci. Porozmawiaj. Ja bardzo chcę się uczyć.

***
Piotr umówił się z Krzyśkiem w barze mlecznym na Marszałkowskiej.
- Brr, zimno! - zawołał młodszy mężczyzna, zdejmując kurtkę.
- Zamówiłem ci gorącą herbatę. O, już niosą! - uśmiechnął się Piotr.

Krzysiek z przyjemnością zacisnął dłonie na ciepłym kubku:
- Ach, jak niewiele trzeba, żeby człowiekowi zrobić przyjemność. Wystarczy kubek gorącej herbaty.
Pił przez chwilę, rozgrzewając się, a Piotr prowadził niezobowiązująca rozmowę o wszystkim i o niczym. Rozweselony tym unikiem Krzysiek zapytał prosto z mostu:
- W czym ci mogę pomóc?

- Jak stoisz z wiedzą z zakresu nauk ścisłych?
Krzysiek uśmiechnął się:
- Jedno z najlepszych liceów w kraju, matfiz, rozszerzona matematyka na 90%, fizyka na 80. Powiem nieśmiało, że jestem dobry. Od początku liceum udzielam korepetycji.
- No to czemu wybrałeś do studiowania psychologię? - zdziwił się Piotr.

- Bo lubię. Uznałem, że matematykę już poznałem na tyle, na ile chciałem, teraz przyszedł czas na zmierzenie się z ludzkim umysłem. Która z twoich podopiecznych potrzebuje pomocy?
Piotr też się zaśmiał:
- Jedna taka, młoda. Trzeba ją przygotować z zakresu końca gimnazjum/ początków liceum. Zamierza się uczyć, a sam wiesz, jaki jest poziom w szkołach dla dorosłych...

- Nie ma sprawy, tylko sprawdzę terminarz, kiedy będę mógł poświęcić czas, akurat nie mam wszystkiego w telefonie.
- Będę ci wdzięczny. Mnie się wiedza skończyła. Po pierwsze jestem zdeklarowanym humanistą, po drugie, maturę zdałem piętnaście lat temu.

- Nie ma sprawy - powtórzył Krzysiek. - Teraz, na ostatnim roku, mam sporo wolnego. W grę wchodzą godziny ranne, czy popołudniowe? Nie ukrywam, że ranne by mi bardziej pasowały.
- Dziewczynie też będą pasować, jest elastyczna. Tylko zanim zaczniesz z nią pracę, będziesz musiał podpisać zobowiązanie do zachowania w tajemnicy wszystkiego, czego się dowiesz.

Krzysiek spojrzał na niego uważnie:
- Stary, jestem przyszłym psychologiem. U mnie na uczelni bardzo dużo się mówi o etyce, w tym o zachowaniu tajemnicy. Ale podpiszę ci wszystko, co chcesz.

A po chwili dodał:
- To chodzi o Izę, prawda?
Piotr zmieszał się trochę:
- Domyślny jesteś. Nie wiem, czy nie za bardzo.
Krzysiek mrugnął do niego i uśmiechnął się:
- Jestem inteligentny i umiem łączyć fakty. Dawno nie pytałeś, czy jej gdzieś nie widziałem. A nie widziałem. Nie kontaktowała się ze mną od roku. Kiedyś sporadycznie widywała się ze mną, choćby po to, żebym jej naładował powerbanka. A pamiętam, że dałeś jej wizytówkę i miałeś nadzieję, że przyjdzie do tego twojego hostelu.

- Masz rację. - przyznał Piotr. Zastanawiał się, czy nie zrobił błędu, kontaktując się z młodym mężczyzną.
Krzysiek zauważył to:
- Sam musisz zdecydować - uśmiechnął się, domyślając się toku, jakim biegną myśli Piotra:
- Powiem ci tylko tyle, że gdybym chciał zgłosić Izę policji, zrobiłbym to już wtedy, gdy po raz pierwszy zobaczyłem Izę i Justynę w Parku Praskim. A pamiętasz, że zadzwoniłem wtedy do Sebastiana, a nie na policję? Pomimo tego, żeby był ogłoszony child alert? - przypomniał z naciskiem.

- Pamiętam - przytaknął Piotr. - Dlatego pomyślałem o tobie. Musiałbyś zachować tajemnicę na granicy złamania prawa jeszcze przez jakieś cztery miesiące.
- Nie ma sprawy. - wzruszył ramionami młodszy mężczyzna. - Iza wie? Czy znowu ucieknie ode mnie?

- Wie. Poprosiłem ją o zgodę na kontakt z tobą. Właśnie po to, żeby nie uciekła. A właściwie, to dlaczego godzisz się, żeby funkcjonować na granicy prawa? - zainteresował się Piotr.
Krzysiek spoważniał:
- Po pierwsze mam zaufanie do ciebie i Sebastiana. Skoro wy tego nie zgłosiliście, to znaczy, że jest coś na rzeczy. Po drugie, dawno wyrosłem z naiwnej wiary, że najlepiej jest powiadomić system. System czasami przez swoje działania robi więcej krzywdy, niż gdyby nie działał. A z twojego zachowania wnioskuję, że w tym wypadku tak właśnie jest.

Umilkł, przez chwilę pił herbatę.
- Wracając do korepetycji... Mówisz, że programowo koniec gimnazjum i początek liceum?
- Tak, jak by się dało, cała pierwsza klasa - potwierdził Piotr:
- Dasz radę w pół roku?
- Dam radę i w cztery miesiące - prychnął Krzysiek:
- Przy dobrych wiatrach, w pracy indywidualnej z podopiecznym można przerobić z powodzeniem przedmiot w dwa - trzy miesiące.

- To fajnie. Na ile się wyceniasz?
- Na kawę lub zieloną herbatę - uśmiechnął się Krzysiek.
- Nie żartuj - zaprotestował Piotr. - To będzie sporo pracy, nie możesz pracować charytatywnie.
- A ty wypłacasz sobie pensję z fundacji? Głowę daję, że nie. - zaśmiał się Krzysiek, a Piotr mu zawtórował:

- Tu mnie masz. Ale to zupełnie inna sprawa. Bogaty nie jestem, muszę utrzymać fundację. Ale na początek proponuję ci 500 zł miesięcznie, kawę i zieloną herbatę w pakiecie, a jak się akurat da i będziesz chciał, to śniadanie albo obiad. W zamian za to ogarniasz z nią nauki ścisłe. Potem zobaczymy. To i tak jest prawie darmo - podniósł dłoń, bo chłopak chciał się sprzeciwić - więc nie protestuj. Co ty na to?

- Ok, niech ci będzie. W fundacji? - upewniał się Krzysiek.
- Tak. Będzie chyba najwygodniej.
- Jutro rano mam wolne, odwołali mi wykłady. Mogę przyjść na dziewiątą, pogadać z Izą?
- Jasne - ucieszył się Piotr. - Dzięki.

***
Następnego dnia rano, zgodnie z obietnicą, Krzysiek przyszedł do hostelu. Rozglądał się uważnie, zaciekawiony miejscem, o którym tyle słyszał. Iza czekała na niego przy stanowisku ochrony.

Uśmiechnęła się nieśmiało na jego widok. Krzysiek z przyjemnością przyglądał się dawno niewidzianej dziewczynie. Wyglądała świetnie: skromnie ubrana, ale dużo lepiej niż za czasów, kiedy była bezdomna; nadal szczupła, ale już nie chuda jak kiedyś; wyrosła przez ten rok, przedzierzgnęła się z dziewczynki w dziewczynę, dorastającą do kobiecości.

Najważniejsza jednak zmiana nastąpiła wewnątrz niej, co wyrażało się w ruchach, spojrzeniu, uśmiechu. To już nie było zaszczute zwierzątko, które gryzło albo uciekało, czując niebezpieczeństwo. Widać było, że jest spokojniejsza, bardziej pewna siebie, bardziej ufna.

Zaprosiła go do jadalni, gdzie posprzątano po śniadaniu, więc było pusto.
- Piotr mówił, że lubisz zieloną herbatę - zagaiła - zrobić ci? Czy kawę? A może masz ochotę na śniadanie? Mogę ci zrobić kanapki z szynką albo serem, mamy rzodkiewki, sałatę, ogórki i pomidory.
- Nie , dziękuję - odparł wzruszony. Podejrzewał, że w hostelu się nie przelewa. - Poproszę o kawę, z mlekiem.

Iza zniknęła na chwilę, a następnie przyniosła na tacy zamówiony napój i talerzyk z pokrojonym ciastem:
- Proszę, częstuj się.
Podręczniki Izy i zeszyty były już przygotowane, rozłożyli je teraz i zaczęli przeglądać. Iza początkowo była skrępowana i rzadko się odzywała, nawet jak znała odpowiedź. Krzysiek musiał z niej siłą wyciągać wyjaśnienia. Po jakimś czasie ośmieliła się, widząc, że chłopak nie krytykuje jej braku wiedzy i błędnych odpowiedzi.

Zaczęła sama rozwiązywać zadania, opowiadać, co pamięta z gimnazjum.
Po godzinie Krzysiek zamknął książki i popatrzył z uśmiechem na dziewczynę:
- Chcesz się uczyć? Ale tak na serio?
Zarumieniła się, ale popatrzyła na niego zdecydowanie:
- Chcę, tylko nie wiem, czy się do tego nadaję. Z Piotrem nie wyszło.

- Ze mną wyjdzie - zapewnił Krzysiek. - Iza, mogę ci poświęcić każdego ranka dwie godziny, o dziewiątej, tak jak teraz. Będziemy się zajmować na zmianę matematyką, fizyką, chemią. Może też biologią, jeśli będzie nam dobrze szło. Rano będę z tobą omawiał materiał, tłumaczył ci, upewnię się że rozumiesz. Będę ci zadawał pracę domową, którą będziesz musiała robić sama. Jeśli uczciwie popracujesz, spokojnie nauczysz się wszystkiego, czego powinnaś.

Uśmiechnęła się nieśmiało:
- Naprawdę uważasz, że się nauczę? Nie jestem zbyt głupia?
Poklepał ją zachęcająco po dłoni:
- Nie jesteś głupia. Miałaś tylko długą przerwę, a teraz... niezbyt kompetentnego nauczyciela - zażartował.

Ku jego zdziwieniu, Iza, zamiast roześmiać się z nim, naburmuszyła się:
- Piotr nie jest niekompetentny. Nie mów tak o nim. Jeśli naprawdę tak uważasz, to nie mogę się z tobą uczyć.

Zauważył, że mówi poważnie. Choć przy ostatnich słowach żal zabłysnął w jej oczach, pokiwała twierdząco głową, chcąc podkreślić wydaną przed chwilą opinię. Zaimponowała mu.
- Iza, ja żartowałem. No już, rozchmurz się proszę. Uwierz, że ja bardzo lubię i cenię Piotra. I jestem pod wielkim wrażeniem wszystkiego, co tu zrobił.

Słuchała go a uśmiech wracał na jej twarz:
- Piotr bardzo dużo dla mnie zrobił - przyznała. - Nie mogłabym zadawać się z kimś, kto ma o nim złe zdanie.
A widząc, że rozgląda się po stołówce, zaproponowała:
- Może cię oprowadzić? Pokażę ci wszystko.
- Chętnie - zgodził się chłopak. - Prowadź.

***
Wieczorem, kiedy Piotr już kończył pracę w biurze, zapukała Iza:
- Czy mogę?
Uśmiechnął się na jej widok. Była przejęta. Weszła i jak zwykle usiadła na samym brzegu krzesła:
- Chciałam ci bardzo podziękować za pomysł z prywatnymi lekcjami - zaczęła. - Krzysiek mówi, że się wszystkiego nauczę i zaczęłam mu wierzyć.

- To dobrze - wysłuchał już wcześniej przez telefon opinii młodszego mężczyzny i wiedział, że ten również jest zadowolony.
- Ja wiem, że te lekcje będą kosztowały - popatrzyła na niego:
- I mam propozycję. Wypłacasz mi kieszonkowe co miesiąc, chcę żebyś te pieniądze przeznaczył na moje lekcje. Ja nie potrzebuję pieniędzy. Ponadto zaoszczędziłam przez ten rok prawie pięćset złotych, chcę, żebyś wziął te pieniądze i nimi opłacił część lekcji.

Wyciągnęła z kieszeni zwitek banknotów i położyła mu na biurku. Piotr popatrzył na nią zdziwiony:
- To ty przez ten cały czas prawie nic nie wydałaś?
Wypłacał Izie po pięćdziesiąt złotych miesięcznie. Przekazana przez nią suma to było prawie wszystko, co jej dał w ciągu ostatniego roku.

- Trochę wydałam - zawstydziła się. - Kilka razy kupiłam coś Radu: obiad, trochę jedzenia na śniadanie, kiedy nic nie udało mu się wyżebrać, raz w lumpeksie czapkę i rękawiczki, bo marzł. No i trochę wydałam na artykuły higieniczne. Więcej nic.
Piotr wspomniał wielkiego Bośniaka, który zaopiekował się Izą, kiedy wylądowała w Warszawie jako bezdomna. Łączyła ich pewnego rodzaju przyjaźń. Nie dziwił się, że Iza próbuje pomóc Radu, teraz kiedy jej sytuacja się polepszyła.

- Iza, dziecko drogie, te pieniądze miały być na twoje potrzeby. Dobrze, że się podzieliłaś z przyjacielem, ale reszta miała być dla ciebie.
- Przecież ja nic nie potrzebuję! Mam piękny, czysty, własny pokój, swobodny dostęp do łazienki z ciepłą wodą, mam co jeść, smaczne i do syta, mam możliwość pooglądania telewizji, przynosisz mi książki do czytania - zaczęła go przekonywać. - Nawet ubrania od ciebie dostaję, jak przychodzą jakieś dary. A od kiedy tu mieszkam, nie potrzebuję dużo ubrań. Mówiłam ci to już dawno, ale nie słuchałeś. Dlatego proszę, ja wiem, że moja nauka będzie kosztowała, weź te moje pieniądze.

Patrzył na nią, przejętą, z rumieńcami na twarzy, z rozczuleniem. Nie spodziewał się tego. Wziął zwitek pieniędzy i włożył dziewczynie do ręki:
- Iza, doceniam twoją inicjatywę. Jestem naprawdę bardzo wzruszony, że w taki sposób chcesz pomóc. Ale uwierz, że nie ma takiej potrzeby. Rozliczenia z Krzyśkiem to moja sprawa, pomysł był mój i moje finansowanie.

Chciał ją uspokoić, a okazało się, że zrobił jej przykrość. Iza popatrzyła na niego z takim żalem, że zmienił zdanie:
- Dobrze, przyjmuję twoje pieniądze na poczet zapłaty za twoją naukę - kiedy to powiedział, zobaczył, jak oczy jej rozbłysły.

Oddała mu pieniądze:
- Tak się cieszę, że będę mogła się uczyć. Krzysiek powiedział, że wcale nie jestem głupia.
- Oczywiście, że nie jesteś głupia - potwierdził. - To ja nie potrafiłem cię nauczyć pewnych rzeczy. Ale przedmioty humanistyczne są nadal w moich rękach, tak jak dotąd - przypomniał. - Co drugie popołudnie, chyba że nie dam wtedy rady, to wieczorem, przychodź tu do biura albo do stołówki i będziemy omawiać poszczególne zagadnienia.

Kiedy już miała wyjść z pomieszczenia, podeszła do niego. Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek:
- Dziękuję, Piotr. Za wszystko. Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła ci się odwdzięczyć.
Zarumieniła się i uciekła. Piotr popatrzył na zwitek banknotów i trochę bilonu, westchnął, schował je do koperty, na której napisał "Iza" i umieścił w szufladzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro