14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Głównym plusem planu Sebastiana odnośnie wspólnych spotkań Kowalskich w Warszawie był fakt, że dziewczyny częściej się spotykały. Justyna miała obowiązki związane z wizerunkiem ojca: kiedy plan studiów jej pozwalał, bywała z rodzicami na spacerach, w teatrze, na koncertach - tam, gdzie posłowi wypadało się pokazać z rodziną. Ale zawsze gdy mogła, urywała się na spotkanie z Zuzką.

Dziewczyny starym obyczajem chodziły na zakupy, do kawiarni albo zaszywały się u Zuzki i gadały, gadały. O wszystkim: o życiu, rodzicach, studiach, kolegach z roku, imprezach, facetach.
To Zuzce jedynej Justyna przyznała się, że zaczęła stosować pigułki antykoncepcyjne:

- Wiesz, Seba bywa tak niecierpliwy, że często po prostu zapominalibyśmy o prezerwatywie - zwierzała się. - Tym bardziej, że nie zawsze uda nam się dojść do łóżka. A nie podoba mi się pomysł, żeby nosił je przy sobie, w kieszeni czy plecaku. A jak biorę pigułki, to wiem, że mam kontrolę nad zabezpieczeniem.

Urwała na chwilę, zbierała myśli a potem dodała:
- Przyznam ci się. Jeśli biorę pigułki to nie ma powodu, żeby Sebastian kupował prezerwatywy. Więc jeśli kiedyś zobaczę u niego prezerwatywy, to....
Zuzka uspokajająco poklepała ją po dłoni:
- Nie myśl tak, bo się zadręczysz - powiedziała ze rozumieniem i ze smutkiem. - Załóż, że Sebastian jest ci wierny. Po prostu.

Justyna obdarzyła ją smutnym uśmiechem:
- Wierzę mu. Tylko.... czasami..... - urwała. Nie musiała kończyć, rozumiały się bez słów.
- Piotr w dalszym ciągu używa prezerwatyw - przyznała Zuzka:
- Ale my się kochamy tylko u niego, więc prezerwatywy leżą w szafce przy łóżku. No, chyba że właśnie kupił, wtedy w plecaku - zaśmiała się.

- No, wy się kochacie okazjonalnie, nie mieszkacie razem - stwierdziła Justyna. - To prezerwatywy wam się sprawdzają. A właśnie, nadal nie zamierzacie razem zamieszkać?
Zuzka pokręciła głową:
- Nie, jeszcze za wcześnie. Na razie podoba mi się tak, jak jest. Etap randkowania bardzo mi odpowiada. Tylko pora roku nieodpowiednia. - przyznała. - Po drodze mam kilka parków, aż się prosi, żeby usiąść na ławeczce, zjeść loda czy wypić kawę i pogadać, przytulić się czy nawet pomigdalić. Ale do wiosny mogę tylko o tym pomarzyć.

Zaśmiała się:
- Wiesz, tu na wejściu do Ogrodu Saskiego, od strony Zachęty, jest takie jedno fajne drzewo - powróciła do wspomnień:
- Lipa. Ma takie duże, rozłożyste gałęzie i liście do dalej ziemi. Jak się stoi przy pniu, to człowieka prawie nie widać. Można się całować bez opamiętania i nikogo się nie zgorszy. Kiedyś zlekceważyłam możliwości, jakie ono daje, ale teraz, jak będzie ciepło i drzewa wypuszczą liście, chętnie sprawdzę w praktyce - zaśmiała się:

- Chętnie sprawdzę też randkowo inne parki. Niech tylko skończy się ta nieznośna zima. Niedaleko azylu Piotra jest Ogród Krasińskich, też z pewnością fajny latem. No i po drugiej stronie Park Praski, ten obok ZOO.
W tym momencie przez twarz Justyny przeleciała chmura smutku i niechęci:
- Nie lubię Parku Praskiego - przyznała:
- Przypomina mi okres, o którym chciałabym zapomnieć.

***
Każdy piątkowy wieczór bądź w ostateczności sobotni był poświęcony wspólnemu oglądaniu klasyki. To, co się zaczęło "Ojcem chrzestnym", wzbogaciło się o "Love story", "Przeminęło z wiatrem", "Chłopców z ferajny", "Człowieka z blizną", "Opowieści podręcznej" i "Pożegnanie z Afryką".

Iza wyczekiwała tych wieczorów z niecierpliwością. Rozsiadali się oboje na jej łóżku, zajadali pizzą lub "chińczykiem" które przynosił Krzysiek.
- Wiesz, jak jeszcze byłam w domu, to chyba byłam za młoda na te filmy. A jak oglądam je teraz z tobą i jeszcze mi tłumaczysz pewne rzeczy, to czuję, jakbyś otworzył przede mną jakieś drzwi do innego świata - podsumowała.

Krzysiek z przyjemnością patrzył na jej rozjaśnioną twarz:
- Cieszę się. Pomyślałem sobie, że masz mało rozrywek.
- Nie narzekam - uśmiechnęła się dziewczyna. - Rozrywki nie zawsze są najważniejsze.
- Zgadzam się - przytaknął. - Ale twoje podstawowe potrzeby są już zabezpieczone, więc czas na realizację potrzeb wyższych, w tym rozrywki.

Popatrzyła na niego z namysłem:
- Masz rację. Fajnie to wymyśliłeś. - przyznała. - Czasami oglądam w świetlicy to, co oglądają inne kobiety, ale te filmy często nie są interesujące.
- Powiedz, co cię interesuje, a będę szukał kolejnych filmów. Na razie wybieram to, co uważam, że każdy powinien znać. Jeśli masz jakieś konkretne propozycje, to daj znać.

- Dam - obiecała. - A za trzy miesiące to ja cię zaproszę do kina, dobrze? Osiemnaście lat kończę za dwa, ale jeszcze muszę znaleźć pracę. I jak dostanę pierwsza wypłatę, pójdziemy tak normalnie do kina.
Patrzyła na niego pytająco, więc kiwnął głową. Nie ponawiał propozycji sprzed dwóch miesięcy. Wiedział, jak ważna jest dla Izy świadomość, że to ona będzie mogła zaprosić jego i zapłacić za te rozrywkę.

Pozbierał rzeczy: laptop, różne drobiazgi, zebrał śmieci.
Kiedy schodził na dół, spotkał w holu Piotra.
- Masz chwilę? - zapytał starszy mężczyzna. Krzysiek kiwnął głową. - Jak oceniasz jej przygotowanie?
- Jest nieźle - przyznał Krzysiek. - Miała duże braki w matematyce, fizyce i chemii z gimnazjum, wyrównaliśmy to, idziemy zgodnie z programem I klasy LO. Myślę, że jak w kwietniu zapiszesz ją do szkoły, to do końca czerwca spokojnie zda pierwszą klasę. Nie przyspieszam, bo tej wiedzy i tak jest sporo. Myślę, że jak na tak długi czas bez nauki, to wystarczy, jak w czerwcu zda do drugiej klasy. Jeśli się uda, to w przyszłym roku zrobimy dwie. Na maturalną też proponuję przeznaczyć rok, żeby wszystko jej się poukładało.

Piotr kiwał głową:
- Też tak uważam. Cieszę się, że myślimy podobnie.
A po chwili zapytał:
- A jak idzie wam edukacja kulturalna?
Krzysiek roześmiał się:
- Wiem, o co chcesz tak naprawdę zapytać. Nie martw się, my za tymi zamkniętymi drzwiami naprawdę tylko oglądamy filmy. Wszystkie ważne, dobrze zrobione i ciekawe.

Piotr popatrzył na niego uważnie:
- Ufam ci, kolego. Nie zrób czegoś, czego ktokolwiek mógłby żałować. - w jego słowach skryła się zawoalowana groźba, którą młodszy mężczyzna doskonale wychwycił.
- Bez obaw - powtórzył. - Iza to bardzo fajna dziewczyna, ale ma teraz inne problemy na głowie, niż robienie czegoś, czego mogłaby żałować - zaśmiał się.

***
Luty przyniósł z sobą ferie zimowe. Dziewczyny były po pierwszej sesji. Długo odkładany wyjazd do Krakowa, który nie wypalił im w grudniu, był nagrodą po wszystkich zdanych egzaminach. Piotr miał w szkole wolne a Sebastian mógł pisać artykuł w jakimkolwiek miejscu.

Całą czwórką wędrowali po grodzie Kraka: zwiedzili Wawel i Muzeum Narodowe, przyjrzeli się Smokowi Wawelskiemu, naładowali wewnętrzne baterie w Bazylice Mariackiej. Jedli lody w Jamie Michalikowej i obiad u "Wierzynka". Zwiedzili z wycieczką Kazimierz i wysłuchali opowieści przewodnika o dawnym życiu krakowskich Żydów. Posłuchali kilkakrotnie hejnału na żywo a dziewczyny dostały róże zakupione u kwiaciarek na Rynku Krakowskim.

Te kilka dni, które wykroili na wycieczkę do dawnej stolicy Polski, sprzyjały podtrzymaniu więzów przyjaźni pomiędzy całą czwórką. Coraz swobodniej się czuli w swoim towarzystwie. Piotr i Sebastian przestali się wzajemnie krępować okazywaniem uczuć dziewczynom, one z kolei nie miały oporów, żeby wzajemnie traktować dużo starszych partnerów po przyjacielsku: Zuzka Sebastiana a Justyna Piotra.

Piotr, pamiętając o niedawnych zwierzeniach przyjaciela, nieznacznie ale uważnie obserwował jego zachowanie wobec Justyny. Ale nic podejrzanego nie zauważył. Sebastian był troskliwy i opiekuńczy, tryskał humorem, aktywnie spędzał z nią czas. Dziewczyna wydawała się zadowolona, nie widać było żadnych zadrażnień pomiędzy nimi.

Piotr trochę się uspokoił. Od czasu tamtej rozmowy telefonicznej z przyjacielem obawiał się trochę o jego poczynania, przekonania i o dobro młodszej partnerki. Ale nic, co mógł zaobserwować, nie wskazywało na jakieś problemy pomiędzy nimi.
Również z tego, co wspominała mu Zuzka o rozmowach z przyjaciółką, nie wyłaniał się żaden problem. A wręcz przeciwnie. Justyna opowiadała Zuzce o spotkaniach z rodzicami w Warszawie, o wizytach w teatrze, na oficjalnych spotkaniach w siedzibie partii. Cieszyła się, że często towarzyszył im Sebastian, który z jej rodzicami omawiał dalsze działania promujące postać posła.

Jedyną trudnością zdaniem Justyny było tylko to, że przy rodzicach nie mogli się zachowywać jak para. Dlatego teraz, w Krakowie, odbijali to sobie, trzymając się za ręce podczas spacerów, często się całując i uwieczniając się na selfie w różnych ciekawych miejscach w mieście.
W ich ruchach, spojrzeniach, dotyku widać było wzajemne przyciąganie.

Sebastian, również opowiadając Piotrowi o spotkaniach z Kowalskimi w Warszawie, nie wspominał ani słowem o jakiejkolwiek fascynacji żoną posła. Dał wyraz rezerwie ze strony Alicji, ale usprawiedliwił ją, mówiąc, że rozumie jej postępowanie. Według Sebastiana Kowalska traktowała go przyjaźnie, ale bez wylewności; zauważył sporo bacznych spojrzeń na niego czy Justynę, ale bez większej podejrzliwości czy jakichkolwiek sugestii.

Alicja zachowywała się tak, jakby nie wiedziała, że dwoje młodych coś łączy. Mimo, iż przy tych kilku spotkaniach spędziła z córką sporo czasu, nie próbowała drążyć tematu ani dopytywać o charakter znajomości z Sebastianem. Traktowała ich zażyłość tak, jak w miasteczku: po przyjacielsku, wierząc że młodzi mają wiele wspólnych tematów do rozmowy.

Jedyna rzecz, której Piotr nie wiedział, została pomiędzy przyjaciółkami. Dziewczyny miały wystarczająco czasu, aby pobyć we dwie i pozwierzać się sobie z tajemnic.
Justyna opowiadała Zuzce o trudnościach, jakie odczuwa, rozmawiając z matką.

Spotykając się w Warszawie bądź rozmawiając przez telefon, matka zawsze była życzliwa, ciepła i otwarta na sprawy córki. Ani słowem nie zapytała o zażyłość z Sebastianem. Justyna dziwiła się temu, że matka nie jest ciekawa, czy spotykają się w Poznaniu, o czym rozmawiają, jak wygląda ich znajomość.

Z drugiej strony, dziewczyna cieszyła się tym brakiem zainteresowania, obawiając się, że nie będzie potrafiła ukryć prawdziwego charakteru ich znajomości. Obawiała się reakcji matki, szczególnie w kontekście tego, co łączyło kiedyś Kowalską i dziennikarza.

Tej ostatniej rzeczy Justyna nie potrafiła poruszyć z matką i dość często żaliła się na to Zuzce. Kilkukrotnie Justyna popłakała się, nie umiejąc poradzić sobie z emocjami, jakie budził w niej temat dawnego związku matki z młodym dziennikarzem.
Przyjaciółka wysłuchiwała jej obaw i serdecznie współczuła Justynie, ale nie umiała jej pomóc.

Radziła, żeby Justyna porozmawiała uczciwie z Sebastianem, ale w czym miałoby to pomóc, nie wiedziały obie. Sebastian traktował temat jako zamknięty, takie było - minęło - nie ma o czym rozmawiać.
- A dla mnie wcale nie jest - żaliła się Justyna przyjaciółce:
- Chciałabym tak naprawdę wiedzieć, co Sebastian myślał, co odczuwał, czy naprawdę pomiędzy nimi koniec, skoro spotykają się teraz w miarę często. Chciałabym też wiedzieć, co myśli moja mama: co ją skłoniło do tamtej przygody, czy to naprawdę skończone i co myśli o możliwości mojego związku z Sebastianem.

Zuzka słuchała, pocieszała, ale czuła się bezradna. Nie odważyła się zaproponować, aby dziewczyna porozmawiała z matką.
To był zbyt trudny temat dla nich obu, więc zostawiły go pomiędzy sobą. Żadna z nich nie zwierzyła się swojemu partnerowi, nie chcąc wywlekać tak osobistych spraw i trudności.

Piotr i Sebastian również spędzali sporo czasu we dwóch, korzystając z okazji, że mają czas i okazję. Najczęściej okupowali hotelowy bar, sącząc whisky i wzajemnie zwierzając się sobie z problemów, głównie zawodowych.
Sebastian cieszył się z dalszej możliwości współpracy z posłem i jego rodziną, bo dawało mu to odskocznię od mało ciekawej i często nużącej pracy w redakcji. Nawiązał również w ostatnim czasie kontakt z lokalnym oddziałem ogólnopolskiej stacji radiowej. Ta możliwość dawała mu szansę wykorzystania swojego drugiego, obok świetnego pióra, atutu - cudownie plastycznego, radiowego głosu.

Ponadto w najbliższym semestrze jak zwykle miał mieć serię wykładów dla adeptów dziennikarstwa, dotyczących praktycznych aspektów dziennikarstwa śledczego.
Piotr z kolei nawiązał współpracę z drugą szkołą, sklasyfikowaną dalej w rankingu "Perspektyw", ale dającą szansę na ciekawszą współpracę. Szkoła pozwalała na większą autonomię nauczycielską niż jego aktualna, miała też - co bardzo go cieszyło ze względu na Izę - dobre doświadczenia w prowadzeniu edukacji domowej.

Omawiając ostatnie zmiany zawodowe, przyjaciele wzajemnie cieszyli się swoimi szansami na udaną pracę.
- Zaczyna być coraz lepiej, brat - uśmiechnął się Sebastian, podnosząc szklaneczkę ze złotym napojem. - Może wreszcie będzie tak, jak lubimy.
- Oby. - Piotr również podniósł szklaneczkę. - Niech się układa!

***
Luty zamienił się w marzec, ale zima nie zamierzała ustąpić. Śnieg nadal padał, mróz trzymał a wiatr potrafił przewiać człowieka do szpiku kości. Iza wracała ze spotkania z Radu. Bałkański bezdomny już od ponad roku mieszkał w jej dawnej piwnicy, korzystając ze spokoju i prywatności, jakiej nie miał w noclegowni, kanałach czy w podziemiach któregoś z dworców kolejowych. Na ile mogła, pomagała mu, czasami kupując coś do jedzenia czy ubrania. Od kiedy Radu mieszkał w jej dawnej miejscówce, nie musiał walczyć o posiadane dobra: ubrania, pieniądze czy kołdrę i nie musiał nosić ich z sobą. Wystarczyło, że zostawił w piwnicy. Był bardzo zadowolony z faktu, że ma swoje, własne, z nikim nie dzielone miejsce.

Iza zatrzymała się przed witryną sklepową i popatrzyła na swoje odbicie: niewysoka, z włosami obciętymi przez jedną z mieszkanek azylu, bez makijażu, niemodnie ubrana.
"Jestem nieładna" - pomyślała, porównując swój wygląd do tego, jak wyglądały dziewczyny na ulicach.

Z utęsknieniem pomyślała, że za miesiąc kończy osiemnaście lat i będzie mogła podjąć pracę. Bała się tej chwili a jednocześnie czekała na nią. Będzie mogła żyć samodzielnie, mieć wynajęty kat, już nikogo i nigdy nie będzie musiała się obawiać.

Ale samotność w dużym mieście..... Iza wiedziała, jak to jest. Teraz, od roku, miała znajomych i przyjaciół. Silnych przyjaciół. Obawiała się, że jeśli odejdzie z azylu - a chyba będzie musiała - to zostanie sama. Piotr coś wspominał o szkole, ale jak pogodzić szkołę z pracą i zarabianiem pieniędzy? A potrzebuje pieniędzy, żeby się utrzymać.

Nie była naiwna, wiedziała, że życie kosztuje. Przeglądała gazety, które kupowano do azylu, czasami przysiadła przed internetem za zgodą Piotra lub Ali i czytywała informacje. Na życie w Warszawie potrzebowała ze dwa tysiące. To była dla niej ogromna suma. Miała tylko nadzieję, że uda jej się znaleźć pracę i tyle zarobić. Ale co z nauką? Szkołą? Piotr snuł nadzieję, że Iza będzie mogła uczyć się w liceum i zrobić je w przyspieszonym tempie. Ale to będzie wymagało czasu. A ona chyba go nie miała.

Nie mogła się poradzić nawet Piotra, bo ten, patrząc z perspektywy nauczyciela, powiedziałby, że najważniejsza jest nauka i wykształcenie. A to uniemożliwi jej podjęcie pracy. "Chyba, że zaocznie" - pomyślała. Przeglądała już oferty nauki w szkołach dla dorosłych, one właśnie oferowały tryb zaoczny, dla pracujących. Co prawda o maturze to raczej przy takiej nauce trudno marzyć. Sama widziała, jak dużo czasu wymaga taka rzetelna, regularna nauka - codziennie rano spędzała dwie godziny z Krzyśkiem i co drugi, trzeci dzień z Piotrem. Poza tym każdego wieczora uczyła się sama, robiła zadania, czytała ppdreczniko, wkuwala słówka czy regułki. Marne szanse, żeby potrafiła wykroić tyle przy dniu pracy.

"No i uczyć się samodzielnie też trzeba umieć" - pomyślała ze smutkiem. Wiedziała, że na takie korepetycje jak teraz, nie będzie jej stać. Była naiwna, oferując że opłaci korepetycje z Krzyśkiem ze swojego kieszonkowego i z tego, co uzbierala.
To było błędne koło, niskie wykształcenie mogło dać jej niewielką pensję a ta nie starczy na wiele. A żeby się uczyć, trzeba mieć czas i pieniądze.

***
- Za miesiąc zatrudnię Izę w azylu - odezwał się Piotr, kiedy przeglądali wydatki. Alka popatrzyła na niego:
- Jako kogo? Bo płatnej sprzątaczki nie potrzebujemy, kobiety robią to w ramach dyżurów.
- Ale robią niechętnie i często niesumiennie, trzeba je pilnować i poprawiać po nich. Iza doskonale wie, co należy robić i w jaki sposób wykonywać te prace. Można jej będzie dać obowiązek układania grafiku i pilnowania kobiet. Jak zatrudnimy ją choćby na pół etatu, zyskamy trochę wolnego - uśmiechnął się.

Alka odpowiedziała uśmiechem:
- Chcesz masaż? - zaproponowała
- Jasne, ale krótki. Na długi nie mam czasu - odsunął się na fotelu, żeby było jej wygodniej przejść.
- Zdejmij koszulę - poleciła. - Czy ci pomóc?
- Tu, w biurze, mam chodzić półnagi? - zaprotestował.
- Nikt nie zobaczy, już późno, biuro nieczynne - uspokajała go.

Wykonał polecenie. Alka stanęła za nim i zaczęła ugniatać jego spięte ramiona:
- Za dużo pracujesz - mruknęła, czując jak twarde mięśnie ma mężczyzna na karku.
- Ty też. - przyznał. - Dlatego pomoc Izy przyda się nam.
Przymknął oczy i poddał się przyjemności, jaką sprawiała mu Alka. Pierwsze początkowe ruchy były bolesne; nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest spięty codziennymi stresami.

Alka w trakcie masażu wcierała w jego ramiona olejek czy krem i po pierwszym dość bolesnym etapie, teraz delikatnie dotykała jego ramion i karku.
- Zatrudnienie Izy ma pełen etat kosztowałoby ponad trzy tysiące miesięcznie - Alka wróciła do tematu. - Chyba, że to nie będzie cały etat. I tak ostatnio dość dużo pieniędzy idzie na różne dodatkowe wydatki: płacisz za Izy korepetycje u tego studenta, on się u nas często żywi, jada u nas twoja dziewczyna, poświęcasz mnóstwo czasu na uczenie Izy, który mógłbyś poświęcić na dopilnowanie spraw fundacyjnych... - wyliczała.

Czuła, jak jego już rozluźnione ramiona ponownie się spięły. Zwiększyła nacisk i przez chwilę znów dość mocno uciskała jego mięśnie.
- Krzysiek odwala kawał roboty prawie za darmo, nie mogę i nie chcę mu żałować kawy, herbaty czy śniadania - odparł Piotr:
- Zresztą nauczanie Izy traktuję po części jako program pilotażowy, jeśli osiągniemy zakładane efekty, możliwe, że od jesieni wprowadzimy tutaj bardziej powszechny system lekcji dla naszych pensjonariuszek, które wypadły z systemu edukacji.

Ogarnęłaby go irytacja, gdyby Alka nie pracowała przez cały czas nad łagodzeniem jego emocji:
- Co do karmienia mojej dziewczyny, to wybacz, ale tego tematu nie będziemy poruszać - odparł stanowczo.
- Oczywiście, ja tylko stwierdzam fakt. - zgodziła się Alka.

Widziała po reakcji Piotra, że posunęła się zbyt daleko, chciała więc załagodzić negatywne wrażenie. Dotykała go teraz mocniej, ale wkładała w dotyk maksimum delikatności.
Po chwili poczuła, jak się ponownie rozluźnia pod jej dłońmi. Zaczęła go dotykać delikatniej i bardziej intymnie. Jej ruchy stały się wolniejsze, bardziej posuwiste. Położyła mu dłonie na włosach, zaczęła masować głowę. Wiedziała, że jest to jeden z elementów sprzyjających grze wstępnej a Piotr, jak wiedziała, był bardzo wrażliwy na dotyk.

Schodziła dłońmi od czubka głowy do karku a potem na ramiona, jakby odprowadzała negatywną energię i zaczynała od początku. Czuła, jak mięśnie mężczyzny zaczynają ponownie tężeć, tym razem z powodu odczuwanej przyjemności.
- Dość - odezwał się trochę chropawym głosem, biorąc jej dłonie i odsuwając od swojego karku. Uśmiechnęła się w duchu.
- Lepiej, prawda? - odezwała się słodko.

- Prawda - przyznał, wstając. Widziała, że jej dotyk zadziałał na niego. Ponownie uśmiechnęła się w duchu. Nie powiedziała nic więcej, żeby nie przedobrzyć i nie wystraszyć Piotra. Nie chciała, żeby wpadł na pomysł zakończenia tych seansów masażu. Była to w tej chwili jedyna możliwość, żeby go dotykać.

Od kiedy Piotr wrócił do Warszawy na stałe i okazało się, że jest związany z tą małolatą, ograniczył możliwości dotyku z Alką. Zawsze był dość otwarty, często się dotykali, ściskali, przytulali, tańczyli. Teraz Alka musiała się starać, żeby móc go dotknąć. Ale wierzyła, że tak jak kropla drąży kamień, tak te drobne sytuacje spowodują, że Piotr przypomni sobie, jak dobrze im było kiedyś razem.

Z perspektywy czasu żałowała swojego niegdysiejszego wyboru. Karol nie sprawdził się jako partner, choć zaczęło się obiecująco. Gdyby wtedy wybrała Piotra, zrobilaby lepiej. Piotr nie zostawiłby jej ani jej córki, znał jej wszystkie (no, większość - poprawiła się) tajemnice, świetnie im się pracowało. Gdyby wiedziała, że Piotr ma zamiar wrócić na stałe do fundacji, z pewnością poczekałaby na niego. Warto byłoby.

"Cóż, może uda się odrobić zły wcześniejszy wybór" - pomyślała, widząc jego reakcje na swój dotyk.
Niestety, musiała to robić stopniowo i tak, aby Piotr się nie zorientował.
"Przy jego wysokim poziomie moralności nie wchodzą w grę miłostki na boku, musiałby zerwać z tą małolatą" - myślała. - "A zerwie z nią wtedy, kiedy pokażę mu, że ze mną osiągnie więcej korzyści i przyjemności".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro