16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tej nocy Justynę znów nawiedziło senne wspomnienie: siedziała na szczycie schodów, nie widziana przez nikogo i obserwowała intymne spotkanie matki z Sebastianem - tak, jak je zapamiętała pół roku temu. Widziała zaczepny uśmiech matki i drapieżny Sebastiana, dotyk rąk obojga, słyszała seksowny śmiech i czuła tę gęstą atmosferę.

Obudziła się z płaczem. Sebastian wziął ją w ramiona i kołysał przez chwilę, a następnie zapytał cicho i najczulej, jak umiał:
- Skarbie, co się dzieje? Nie masz humoru, zanosisz się łkaniem przez sen, nic cię nie cieszy.... Szanuję twoje sekrety, ale ten źle na ciebie działa..
- Ja już nie mogę wytrzymać.... - płakała Justyna w jego ramionach. - Moja matka i ty..... Wasz romans... Nie daję rady.... Wiem, że mówiłeś, że to nic ważnego, że przeszłość... Ale ja już nie mam sił...

Sebastian zaklął pod nosem:
- To już zaszło zbyt daleko....
Wziął telefon i wystukał numer Kowalskiej. Kiedy po drugiej stronie odezwała się właścicielka, zaczął mówić:
- Alicja, przepraszam, że dzwonię o tej porze. Ale błagam cię, porozmawiaj z Justyną. Powiedz jej, że to, co było między nami, nie ma znaczenia. Mnie możesz znienawidzić do końca życia, ale twoja córka cierpi.

Usłyszał w słuchawce głębokie westchnienie i cichy, rozbudzony głos:
- Daj jej słuchawkę.
Spełnił życzenie Kowalskiej i nadal trzymał Justynę w ramionach. Starał się nie słuchać tej rozmowy, ale nie udało mu się.
To, co się rozpoczęło szlochem Justyny, zakończyło się pogodnym uśmiechem przez łzy. Matka stanęła na wysokości zadania, skupiając się na uspokojeniu córki i przekonaniu jej, że przeszłość nie ma żadnego związku z teraźniejszością:

- Kochanie, jak się spotkamy, wszystko ci wyjaśnię. Zadzwonię do ciebie jutro. Jesteś teraz dorosła i masz prawo wszystko wiedzieć. Sebastian być może uratował mi życie a z pewnością zdrowie psychiczne. Ale skarbie, to było jedno, jedyne popołudnie i dawno temu. - tłumaczyła matka z naciskiem:

- Nie ma żadnego wpływu na to, co was łączy. Nie myśl o tym, nie porównuj się ze mną, postaraj się zapomnieć. Było, minęło, nie wróci. Sebastiana i mnie łączą w tej chwili jedynie interesy twojego ojca i ty.... Kocham cię córeczko nad życie i ostatnie, czego chcę, to żebyś cierpiała. Od tej pory ciesz się życiem, skarbie. Masz moje błogosławieństwo.... - zakończyła.

Justyna, czując się bezpieczna w ramionach Sebastiana, ponownie wybuchnęła płaczem. Ale tym razem był to płacz ulgi; zrzuciła z siebie ciężar wyobrażeń, poczucia winy i niepewności.
Sebastian trzymał ją mocno, kołysał i tulił, aż zmęczona emocjami usnęła w jego ramionach.
Wystukał smsa do Kowalskiej "dziękuję" i ułożył się wygodniej - ale tak, aby nie zbudzić dziewczyny.

Był zły na siebie. Myślał, że skoro od pół roku mieszka z Justyną, to sprawa jest zamknięta.
Nie zauważył, jak bardzo dziewczyna przeżywa, zlekceważył jej nieśmiałe pytania. Zamiast jej wszystko wytłumaczyć (lub skłonić Kowalską do wyjaśnień), zbył jej wątpliwości. Nie wykazał się wrażliwością.

Dla niego tamto popołudnie przed dwoma laty to była sprawa dawno zamknięta, do której nie warto wracać. Podobnie zamknięta, jak całe jego życie prywatne w miasteczku, do czasu zbliżenia z Justyną. Wtedy sobie tego nie uświadamiał, ale związek z młodą dziewczyną i odcięcie się od poprzedniej aktywności "miasteczkowego Casanovy" wypełniło pustkę w jego życiu. Do pewnego momentu wystarczały mu przygodne znajomości i podziw kobiet, ale przyszedł czas, kiedy czegoś mu zabrakło. Czegoś ważnego.

Wtedy, jak to określał mało grzecznie Piotr, "sięgnął" po Justynę. Wkładając w ten związek dużo czasu, energii i cierpliwości, odnalazł kolejny cel w życiu. Teraz to wiedział.
Wtedy, na studenckiej imprezie, osłabiony alkoholem otworzył się przed małolatami i przyznał głośno do tego, o czym nie miał odwagi nawet pomyśleć: jak bardzo puste jest życie, wypełnione od lat przygodnymi miłostkami.
Dlatego związał się z Justyną, dlatego dbał o nią, dlatego przyjechał za nią do Poznania. Popatrzył na śpiącą dziewczynę i mocniej ją przytulił.
Justyny nie męczyły już koszmary, spała do rana spokojnie, silnie obejmowana przez Sebastiana.

***
W poniedziałek rano Iza przygotowała śniadanie i zaniosła Piotrowi do gabinetu. Wiedziała, że on dziś nie idzie do szkoły i przez cały dzień będzie urzędował w biurze, bo Alka wzięła dzień wolny.
Piotr uśmiechnął się na jej widok i zrobił miejsce na biurku:
- Postaw tutaj, proszę - odsunął papiery. - Dziękuję, Iza... Czy Kasia? - popatrzył na nią uważnie.
- Iza. - odparła. - Kasia była młoda i niewinna. Wystarczy, że będzie w dokumentach. Iza jest starsza i twardsza. I wreszcie wolna... - uśmiechnęła się.

- Muszę teraz popracować a ty masz zdaje się spotkanie z matematyką, ale przyjdź proszę wieczorem, będziemy musieli porozmawiać. - powiedział ciepło i uśmiechnął się, żeby jej nie denerwować.
- Masz rację, będziemy musieli porozmawiać - powtórzyła jak echo.

Za chwilę miał przyjść Krzysiek, więc jak zwykle poczekała na niego przy stanowisku ochrony, zwanym recepcją. Od jakiegoś czasu uczyli się u niej w pokoju, bo tam nikt im nie przeszkadzał. W jadalni ciągle ktoś wchodził, czegoś chciał, dzieci rozkładały gry, kobiety przychodziły, aby poplotkować.

Właśnie wszedł i uśmiechnął się na jej widok. Odpowiedziała uśmiechem. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie, kiedy zaczepił ją w Parku Praskim i jak od niego uciekła, grożąc, że wyzwie go od pedofili. Nie ufała wtedy nikomu, poza Radu i Justyną. Zastanowiła się przez chwilę, prowadząc Krzyśka do swojego pokoju, jak ogromny dystans przebyła od tamtego czasu.

Krzysiek sprawdzał uważnie jej pracę domową:
- Brawo! Jestem z ciebie dumny. - uśmiechnął się. - W tym tempie skończymy pierwszą klasę szybciej, niż myślałem. Teraz sama zmierzysz się z kolejnym tematem. Do następnego razu zrobisz następujące zadania - zakreślił jej numery w ćwiczeniach. A potem popatrzył na nią z szelmowskim uśmiechem:
- A może pójdziemy dziś na wagary? Co ty na to? Taki ładny dzień, szkoda siedzieć w murach...

- Jak to: na wagary? - zdziwiła się.
- Normalnie. Połazimy po mieście, pójdziemy do kawiarni, kina, na zakupy... co nam przyjdzie do głowy - łagodnie tłumaczył.
Iza przez chwilę się zastanawiała, ale pomysł wydał jej się interesujący. Po ostatnich przeżyciach nie miała ochoty łamać sobie głowę nad funkcjami matematycznymi czy równaniami molowymi.
- Poczekaj na mnie w recepcji, zaraz przyjdę - poprosiła. - Muszę się przebrać.

Dzień był udany. Krzysiek dostosowywał się do potrzeb Izy. Wybrali się do "Złotych tarasów" gdzie Iza najpierw oglądała wystawy. Krzysiek namawiał ją, żeby weszła do sklepu, rozejrzała się, przymierzała, co się jej podoba, ale jeszcze się na to nie zdecydowała:
- Następnym razem - obiecała.

Zjedli jedli drugie śniadanie w jednym z barów na górze a później zakotwiczyli w kinie.
Krzysiek z przyjemnością patrzył, jak takie codzienne, zwykłe aktywności cieszą kogoś, kto przez kilka lat nie mógł ich wykonywać. Iza cieszyła się jak dziecko, a jednocześnie wykształcała się w niej nowa cecha - pewność siebie, która zakorzeniała się w niej zamiast dotychczasowego strachu.

Kiedy siedzieli w ciemnej sali kinowej, patrzył na jej twarz, uśmiech, reakcje. Spróbował ją objąć pamiętając, że już raz to zrobił i było w porządku. Iza przytuliła się do jego ramienia. W takiej pozycji dooglądali film do końca.
Kiedy zaświeciły się światła, sygnalizując koniec seansu, Iza rozprostowania ramiona:
- Uwielbiam kino... To będzie moja ulubiona aktywność. Co teraz? - popatrzyła na niego z ciekawością.
- Może pójdziemy na spacer do Parku Praskiego? - zaproponował.

W Parku Praskim było ciepło i przyjemnie. Spacerowali alejkami, ciesząc się że trawa już wzrosła a na drzewach zaczęły się rozwijać liście. Kiedy Iza, zapatrzona w pąki na drzewach potknęła się, Krzysiek ją przytrzymał. A później jakoś nie cofnął ręki a Iza swojej nie wyszarpnęła...

- Pamiętasz? - zaśmiała się, wskazując jedną z ławek:
- To tutaj przysiadłeś się do nas a ja cię wyzwałam od pedofilów?
Cieszył się, że wspomnienia przywołują u niej taką reakcję: śmiech zamiast smutku.
- Trudno nie pamiętać - zawtórował jej śmiechem. - Byłaś tak bojowa, że obawiałem się konfrontacji z tobą. Czy jeśli teraz usiądziemy na tej ławce, również zaczniesz mnie wyzywać?
Usiedli. Iza popatrzyła na niego nieśmiało:
- Nie będę.

Objął ją, przytulił a następnie zaczął delikatnie całować, obserwując jej reakcję. Już raz ją pocałował, w piątek, gdy oglądali film. Pozwoliła mu, ale była tak spięta, że bał się, żeby nie zrobić jej krzywdy.
Teraz rozluźniła się i widział, że jego pocałunki sprawiają jej przyjemność. Całował jej włosy, oczy, policzki i usta, najbardziej delikatnie, jak potrafił. W międzyczasie pociągnął Izę na swoje kolana i objął w pasie. Jedną rękę położył na jej udzie, przytrzymując, aby nie zsunęła mu się z kolan. Dziewczyna zesztywniała. Popatrzyła na niego niepewnie.

- Wszystko jest w porządku - odezwał się łagodnie. - To tylko dla bezpieczeństwa. Jeśli nie chcesz.... - odsunął ją.
- Nie, ja.... - zarumieniła się. - Kiedyś ci opowiem, dlaczego nie przepadam za męskim dotykiem - powiedziała spokojnie:
- Ale twój jest w porządku, tylko muszę przywyknąć. Poczekasz?
- Poczekam - obiecał. - W razie czego zawsze możesz mnie wyzwać od pedofilów - zaśmiał się, przypominając sobie tamtą scenę sprzed dwóch lat.

Ale Iza nie roześmiała się, tylko popatrzyła na niego ciepło i pogładziła go dłonią po twarzy:
- Nie zasłużyłeś na to, ty tylko chciałeś nam pomóc. I pomogłeś ...
Przypomnieli sobie tamtą scenę, kiedy Iza przyszła go znaleźć i uzgodnić "oddanie" rodzinie i bliskim koleżanki z amnezją.
- To ty pomogłaś - zaprzeczył. Przymknął oczy, delektując się przyjemnością jej dotyku. - To ty postanowiłaś, że należy Justynę zwrócić rodzinie. Byłaś bardzo dzielna i tak absolutnie pozbawiona egoizmu....

- Byłam bardzo nieszczęśliwa - zaprzeczyła. - Znowu skazywałam się na strach i samotność. Może dlatego zimą przyszłam do azylu?
- Możliwe - przytaknął. - Zrozumiałaś, że są ludzie, którym można zaufać....
Uśmiechnęli się do siebie. Iza, po doświadczeniach sprzed kilku lat, nie znosiła bliskiego dotyku. I nie pozwalała się dotykać. Jedyny wyjątek robiła kiedyś dla Justyny i w ostatnim roku pozwoliła się obejmować w celu pocieszenia.

Dlatego kiedy w ostatni piątek Krzysiek ją objął, przestraszyła się. Tak samo dziś, przed chwilą, kiedy dotknął jej uda. A jednocześnie nie chciała rezygnować z tej przyjemności. Dlatego pozwoliła się w piątek pocałować i dlatego teraz walczyła z sobą, żeby nie okazać strachu.
Dlatego teraz sama gładziła go po twarzy: po włosach, zamkniętych oczach, policzkach, dotknęła warg...
Krzysiek drgnął i gwałtownie złapał powietrze.

- Wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona. Uśmiechnął się:
- Tak, w porządku. - znowu przymknął oczy, delektując się jej dotykiem. Iza pochyliła się i dotknęła wargami jego ust. Chłopak mocniej ją objął a dłoń leżąca na jej udzie stała się cięższa i bardziej gorąca. Przynajmniej tak odebrała to Iza, czując ciepło jego dłoni, przenikające przez dżinsowy materiał spodni.

Ośmielona tym, że jej mocniej nie dotyka, zaczęła go całować, wzorując się na jego pocałunkach sprzed chwili. Poczuła, jak jego ramiona i mięśnie ud spinają się.
- W porządku - wyszeptał, zanim zdążyła zadać pytanie.
Zastanawiał się, jak długo wytrzyma w bezruchu te pieszczoty i uznał, że jednak daleko mu do stoika:
- Zaraz wezmę cię w ramiona - uprzedził - i będę całował namiętnie, żebyś zrozumiała, jak duże pożądanie budzi się we mnie.

Ponieważ nie odsunęła się od niego, chwycił ją mocno, odchylił do tyłu i zaczął namiętnie całować. Nie używał siły, ale wykazał takie zdecydowanie, że pod jego naciskiem rozchyliła usta, pozwalając mu wtargnąć do środka. Badał językiem jej wargi a następnie wnętrze, splatając swój język z jej i pozwalając jej poczuć jego twardość.

Nie poczuła strachu, tylko niepewność i oczekiwanie. I pragnienie, aby te pocałunki były jeszcze głębsze, jeszcze pełniejsze i bardziej namiętne. Coś budziło się w niej, podobnie jak w piątkowy wieczór.
Objął ją mocniej w pasie i na udzie a ona wsunęła dłonie pod jego koszulkę i zacisnęła na plecach. Oderwał usta od jej twarzy, złapał oddech i powiedział:
- Podniecasz mnie tak mocno, że jeśli teraz nie przerwiemy, jestem gotów zapomnieć o obietnicy, że poczekam.

Iza, na której pieszczoty zrobiły równie wielkie wrażenie, uśmiechnęła się:
- Może nie chcę, żebyś czekał?
Pokręcił głową, próbując się uspokoić. Objął ją po przyjacielsku i złożył delikatny pocałunek na jej nosie:
- Nie śpieszmy się. Mamy czas. To ty będziesz dyktowała tempo, ale nie tu i nie teraz.

***
Wieczorem, kiedy już posprzątała schody i podłogi, zgodnie z umową weszła do biura. Piotr czekał na nią:
- Jak dzisiejsze wagary? - uśmiechnął się.
- Masz pretensje - stwierdziła. Zrobiło jej się przykro.

Piotr starym obyczajem ukląkł obok niej i popatrzył jej w oczy:
- Iza, nie mam pretensji. - zapewnił z naciskiem - To był bardzo dobry pomysł. Tak dużo pracujesz, nad nauką i tu w azylu, masz tak niewiele rozrywek. Bardzo dobrze, że zrobiłaś sobie wagary. - pochwalił.
Uśmiechnęła się z ulgą. Nie chciała go zawieść.

- Mam dla ciebie propozycję - odezwał się rzeczowo:
- Zatrudnię cię na pół etatu, na umowę o pracę. Będziesz nadzorowała pracę porządkowe: sprzątanie, pomoc przy posiłkach, kuchnia, łazienki i tak dalej. Będziesz robiła grafik i pilnowała jakości wykonania tych prac. Niestety, mogę ci płacić jedynie połowę najniższego wynagrodzenia, czyli niewiele ponad tysiąc złotych. Przynajmniej na razie. Oczywiście, zostaniesz tutaj, zatrzymasz swój pokój i nadal będziesz się uczyła. Pojutrze albo jeszcze następnego dnia, jak się oswoisz z tą myślą, pojedziesz ze mną do tej drugiej szkoły, w której pracuję. Rozmawiałem już w twojej sprawie, przyjmą cię warunkowo do pierwszej klasy na te ostatnie miesiące, przeegzaminują co potrafisz i jeśli wszystko będzie dobrze, zakończysz pierwszą klasę pod koniec czerwca. Co ty na to?

Patrzyła na niego zszokowana. Kiwnęła głową, nie będąc w stanie wydać z siebie głosu. Nie spodziewała się tak hojnej propozycji. Broda zaczęła jej drgać i w oczach zabłysły łzy. Piotr przytulił ją, mówiąc:
- Nie martw się, mam jeszcze kilka innych koszul.
To rozładowało atmosferę. Parsknęła śmiechem i chęć do płaczu jej przeszła.

- Myślisz, że sobie poradzę z nadzorowaniem kobiet? - zapytała z powątpiewaniem w głosie:
- Jakbyś dał mi pracę sprzątaczki, to bym sobie poradziła. Ale kierowniczki? Układać grafik? Pilnować wykonania roboty?
- Doskonale sobie poradzisz - uspokoił ją. - Jeśli będziesz miała trudności, przyjdź do mnie albo do Alki, pomożemy ci. Robotę znasz świetnie, wykonujesz ją od półtora roku. I to wykonujesz bardzo solidnie. Wiesz, jak byś wykonała każdą pracę i po prostu tego będziesz pilnować. Jeśli ktoś nie zrobi tego, co powinien, poprosisz go o poprawienie i pokażesz, w jaki sposób.

- A możemy się umówić najpierw na miesiąc próby? - poprosiła:
- Bo nie wiem, czy sobie poradzę.
- Dobrze - skinął głową. - Miesiąc próbny. Powiesz mi, od kiedy. Wtedy wypłacę ci zaliczkę, powiedzmy pięćset złotych.
- Aż tyle?! - wykrzyknęła zszokowana. - Dotąd dostawałam pięćdziesiąt....

Uśmiechnął się uspokajająco:
- Dotąd dostawałaś kieszonkowe, teraz będę ci płacił oficjalną pensję. Połowa najniższego wynagrodzenia to trochę powyżej tysiąca do ręki, na razie dostaniesz połowę jako zaliczkę. Drugą połowę po przepracowanym miesiącu. Może być?
Patrzył z uśmiechem, jak dziewczyna rozjaśnia się a oczy robią jej się coraz większe. Niestety, za chwilę wypełniły się łzami a broda zaczęła drgać. Piotr przytulił ją do piersi i pozwolił się wypłakać. Rozumiał, że ostatnie dni były dla dziewczyny trudne i musi dać upust targającymi ją emocjom, zarówno tym złym jak i dobrym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro