25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zbieranie materiałów zrobiło się łatwiejsze. Dwie młode rozmówczynie z azylu, dwie kolejne ze stowarzyszenia, w którym pracował Krzysiek, do tego owocny kontakt z siostrą Roberta, która była psychologiem policyjnym. Ponadto dziennikarz odgrzebał kontakty sprzed dwóch lat: ludzie, którzy pomagali mu wtedy, chętnie zgodzili się rozmawiać i teraz.

Ostatnią rozmowę odbył z Izą. Poszli na lody jak dwoje przyjaciół a później do parku. Pierwotnie chciał porozmawiać z nią w kawiarni, ale bał się, że Iza może rozkleić się, wspominając dawne niedole. Dlatego wędrowali powoli parkowymi alejkami a dziewczyna opowiadała:

- Miałam dużo szczęścia - zaczęła. - Owszem, pierwsze dwa tygodnie były straszne, bałam się okropnie. Wysiadłam na Centralnym i nie wiedziałam, dokąd iść. Miałam trochę pieniędzy, ale wiedziałam, że muszę je oszczędzać, żeby starczyły na jak najdłużej. Po doświadczeniach pierwszej, nieudanej ucieczki, wiedziałam, że nie mogę dać się złapać. Później nauczyłam się, że równie ważne jest uniknąć skrzywdzenia przez innych. Najtrudniejsze było nie dać się nikomu zauważyć. I to zarówno policji jak i innym bezdomnym - miał wrażenie, że przestała go widzieć. Jej oczy spojrzały gdzieś w głąb. Nie wiedział: czasu czy przestrzeni. A może jednego i drugiego? Czekał cierpliwie, nie poganiał jej.

- Bardzo trudno jest być samotną dziewczyną, która nie ma swojego bezpiecznego kąta. - podjęła opowieść. - Przez dwa tygodnie uczyłam się sztuki przetrwania w miejskiej dżungli. Kilka razy uciekłam przed napaścią, raz przed gwałtem.... - przytoczyła historię o ucieczce przez okno, którą kiedyś opowiedziała Justynie. Po zmieszanym uśmiechu Sebastiana upewniła się, że Justyna zatrzymała jej zwierzenia w tajemnicy:

- Zaczepił mnie mężczyzna, przedstawił się, powiedział, że szuka zaufanej pomocy domowej a ja wydaję mu się dobrym nabytkiem... Że zapewni mi miejsce do spania i pieniądze, a ja po prostu będę u niego sprzątała, gotowała, prasowała i tak dalej. Wyglądał porządnie, zaufałam mu. To był moment, kiedy już spałam na dworcu przez prawie dwa tygodnie i coraz bardziej się bałam. Pomyślałam, że zanim ojczym nie przestanie mnie szukać, uda mi się u tego mężczyzny ukryć....

I popłynęła powieść o nadużytym zaufaniu, sprowadzonych kolegach, targach który pierwszy będzie uprawiał seks z nieletnią uciekinierką, o ucieczce przez okno i skoku z wysokiego parteru.
Iza wzruszyła się, wspominając tamten dzień:
- Bolała mnie noga. Schowałam się w jakimś parku. Wymoczyłam nogę w fontannie, zimna woda dobrze zrobiła na opuchliznę. Zjadłam jakąś zapiekankę z foodtracka. Kiedy zrobiło się ciemno, pozostałam w parku, bo nie miałam gdzie iść. Bałam się wszystkiego i wszystkich. Położyłam się pod drzewem. Ale byłam tak zmęczona i obolała, że twardo usnęłam. Kiedy spałam, znalazł mnie Radu i okrył swoją kurtką. Byłam tak zmęczona, że nawet tego nie poczułam...

Nakrył współczującą dłonią jej rękę, ale Iza uśmiechnęła się:
- Dlatego powiedziałam, że miałam szczęście. Gdyby wtedy znalazł mnie ktoś inny, moja historia potoczyłaby się inaczej. Wystarczyłby jeden silny mężczyzna, żeby zrobić mi krzywdę. Radu był silny, ale po prostu obdarzył mnie opieką. Siedział przy mnie do rana. Kiedy się obudziłam, wystraszyłam się w pierwszej chwili. Ale uśmiechnął się i podsunął mi kanapkę kupioną w sklepie i butelkę wody. Od tej pory trzymaliśmy się razem. Radu potrafił zapewnić mi bezpieczeństwo: jest duży, silny i wygląda groźnie. Na zimniejsze noce mieliśmy taki swój kąt w podziemiach pomiędzy Dworcem Centralnym a Śródmieście, a jak było ciepło, spaliśmy najczęściej w zaroślach przy Wiśle. Jak zrobiło się bardzo zimno, kilka razy wprowadził mnie do kanałów ciepłowniczych. A później już miałam luksus, bo znaleźliśmy ten domek z piwnicą. Na górze czasem urzędowali narkomani i bezdomni, ale piwnica była bezpieczna, szczególnie jak Radu skombinował skądś zasuwkę i mogłam zamykać się od środka.

Uśmiechnęła się z dumą:
- Wtedy już byłam bezpieczna. Miałam swój kąt, nikt nie mógł zrobić mi krzywdy. Bałam się tylko, żeby nikt nie znalazł sposobu, żeby wejść do tej mojej piwnicy. Dlatego jak na górze były rozróby, siedziałam cicho, jak mysz pod miotłą. Albo jak były naloty policji czy straży miejskiej, jak zgarniali towarzystwo z góry. Nikt nigdy nie zainteresował się zamkniętymi, do połowy zastawionymi śmieciami, drzwiami.

Popatrzyła na niego z uśmiechem:
- Dlatego mówię, że miałam szczęście. Spotkałam Radu, znalazłam własny kąt, nikt nie zrobił mi krzywdy. A jak już czułam się bezpieczna, najtrudniej było utrzymać czystość. Zjeść, umyć się, wyprać ciuchy albo zgłosić się po nowe tak, aby zawsze mieć na sobie coś w miarę czystego. Gdybym nie dbała o to, dawno zgarnąłby mnie jakiś patrol i odstawił do domu. Tylko byłam strasznie samotna. Radu czasami spędzał noc ze mną, w mojej piwnicy, ale on nie lubi zamkniętych małych przestrzeni. Dlatego najczęściej byłam sama. Najgorsza była zima....

Zatrzęsła się, wspominając dawne niedole, samotność, zimno i wilgoć. Sebastian przytulił ją, czekając, aż upora się ze wspomnieniami. Po chwili podjęła opowieść:

- Bardzo fajnie się zrobiło, kiedy zamieszkała ze mną Justyna. Nie byłam sama. We dwie było raźniej, choć nie mając pojęcia, kim ona jest i przed czym uciekła, nie wiedziałyśmy, czego się wystrzegać. Ale potem Justyna wróciła do domu i znów zostałam sama....

Znów posmutniała. Sebastian wziął ją za rękę, uśmiechnął się i zdecydował:

_ To mi wystarczy. Resztę znam, część widziałem sam, część wiem od Piotra. Ten fragment dopiszę samodzielnie. Oczywiście, zanim prześlę do publikacji, dostaniesz materiał do wglądu i akceptacji. 

***

Sebastian miał już wystarczająco dużo wiedzy, żeby móc wrócić do Poznania i zacząć pisać.
Nie uprzedził Justyny, że od południa będzie w domu i kiedy dziewczyna wróciła wieczorem, zdziwiła się:
- Hej, nie dzwoniłeś. Nie wiedziałam, że wrócisz właśnie dziś.
Uśmiechnęła się i podeszła do niego, żeby się przytulić.

Mężczyzna pozwolił się pocałować, ale jego oczy patrzyły na nią chmurnie:
- Późno wróciłaś. - popatrzył wymownie na zegarek.
Postanowił zrobić jej niespodziankę, wrócił wcześnie i przygotował obiad. Ponieważ nadal jej nie było, obiad miał się przeistoczyć w kolację przy świecach. Miał nadzieję na fajną atmosferę, wpatrzone w niego z podziwem oczy dziewczyny i jej stęsknione ramiona. W zamian czekał prawie do północy, zanim zazgrzytał klucz w zamku.

- Nie jest tak późno, jeszcze nie ma północy. - zareagowała, uśmiechając się. - No, przytul mnie, stęskniłam się za tobą.
Odsunął ją na odległość ramion i popatrzył uważnie:
- Na pewno? I z tej tęsknoty wracasz po nocach? Kiedy mnie w domu nie ma?
Popatrzyła na niego z lekką irytacją:
- Nie przesadzaj. Nie wiedziałam, że wrócisz akurat dziś.

- I dlatego pozwalasz sobie na powroty po nocy? Bo myślałaś, że się nie dowiem? Gdzie byłaś? - jego głos stwardniał.
- Na piwie z ludźmi ze studiów. - odparła.
- W której knajpie? - badał dalej.
- Najpierw w "Klubowej" a potem u kolegi w akademiku. Zmęczona jestem. - przyznała.

Sebastian widział, że dziewczyna jest pod wpływem alkoholu. Nie spodobało mu się to:
- U kolegi w akademiku? - przeciągnął ostatnie słowa. - Ile was tam było?
- Hej, co to za przesłuchanie? - zdenerwowała się Justyna. Wypiła trochę, dobrze się bawiła a teraz poczuła się zmęczona:
- Ostatnie, na co mam ochotę, to tłumaczyć się z dobrej zabawy. Nie jesteś moim ojcem.

- Czyli jeśli nie jestem twoim ojcem, to może mnie nie interesować, gdzie byłaś i czemu wróciłaś tak późno? - jego irytacja zaczęła wzrastać. Wyobraźnia zaczęła podpowiadać mu różne scenariusze.
- Oj Seba, daj spokój. Jestem zmęczona, jest późno, jutro muszę wstać na zajęcia. Idę spać. - próbowała się odwrócić.

Przytrzymał ją mocniej:
- Najpierw mi powiesz, gdzie byłaś i z kim. Czekałem z obiadem, który miał szansę przerodzić się w kolację przy świecach. A ciebie nie było, wróciłaś późno i nie chcesz powiedzieć, gdzie byłaś. I z kim.

Rozzłościła się i w jej oczach zamigotały błyskawice:
- W tej chwili mnie puść. - zażądała stanowczo. - Nie będziemy w taki sposób rozmawiać. A co do obiadu czy kolacji, przypomnij sobie, ile razy ja na ciebie czekałam w taki sposób? A ty wracałeś późno, bo operatywka u szefa, bo dyżur, bo nagły temat wyskoczył?

Roześmiał się zimno:
- Nie porównuj mojej pracy dziennikarza ze swoimi zajęciami studenckimi. Ty masz stały plan i nie masz zajęć do północy.
Chwycił ją za rękę i przytrzymał, nie pozwalając jej odejść.
- Puść - zażądała. Pokręcił głową:
- Nie. Najpierw przyznasz się, gdzie byłaś.

- Co to znaczy: przyznasz? - również podniosła głos. - Śledztwo prowadzisz? Powiedziałam ci, najpierw byliśmy grupą w knajpie a potem u kolegi w akademiku. I jeśli chcesz wiedzieć, w akademiku byłam z nim sama. Przez dwie godziny. Zadowolony? - wykrzyczała mu w twarz. Rozpłakała się ze złości.
Przyciągał ją do siebie i zamknął silnie w ramionach. Przytulił ją, aż oparła głowę na jego piersi. Przez chwilę łkała bezsilnie.

Gładził ją po włosach i całował.
- Przepraszam, skarbie - odezwał się cicho. - Przesadziłem.
Nie odezwała się, ale jej szloch zaczął cichnąć. Nadal ją całował delikatnie po włosach. Jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach. Skierował ją do pokoju. Poszła za nim. Podprowadził ją do łóżka i posadził, nadal tuląc. Justyna nadal łkała. Zaczął ją całować: włosy, czoło, zapłakane oczy, policzki. Kiedy ukryła głowę na jego piersi, podniósł jej twarz do góry. Całował łzy spływające po policzkach, kąciki ust, wargi.

Wierzył w moc czułości i seksu jako panaceum na wszystkie emocjonalne problemy. Wiedział, że skupienie na tak przyjemnej aktywności i przekierowanie emocji na wysiłek fizyczny potrafią uspokoić każdy kryzys. Dlatego teraz też czułością próbował załagodzić spięcie pomiędzy nimi.

Nie odpowiadała na jego pieszczoty, jej usta były nieruchome. Nie ustawał w pocałunkach, próbując ją skusić. Jednocześnie jego dłoń zaplątała się w jej włosy. Gładził ją po głowie, szyi, karku, licząc na to, że wrażliwa na jego dotyk odpowie pieszczotą.
Dość długo musiał czekać. Justyna przestała płakać, ale pomimo tego, że jego dotyk sprawiał jej przyjemność, nie miała zamiaru brać udziału w tej grze miłosnej. Odsunęła się od niego, poszła do łazienki. Po powrocie położyła się w łóżku i szczelnie okryła kocem.

Sebastian położył się obok niej, przytulił ją w pozycji "na łyżeczkę" i ponownie zaczął ją całować po karku. Jednocześnie próbował odchylić koc, którym dziewczyna się szczelnie otuliła.
- Daj mi spokój - odparła, nie odwracając się do niego.
Nie rezygnował. Stęsknił się za nią i był przekonany, że jego wytrwałość odniesie skutek. Wiedział, jak bardzo Justyna jest podatna na jego dotyk. Ale tym razem nie odpowiadała pieszczotami pomimo tego, że zaczynało ją ogarniać podniecenie.

Widział to, zdradzały ją reakcje ciała: wzięła głęboki oddech, mięśnie szyi napięły się pod jego pocałunkami. Był przekonany, że reszta jej ciała, okryta kocem, reaguje tak samo.
- Skarbie, no już, nie złość się. - mruczał, z premedytacją używając tego tonu, który tak na nią działał.

Jedyną reakcją Justyny było odsunięcie się do niego. Odczuł to jako policzek. Przysunął się do niej i mocniej ją objął. Jednocześnie odsunął koc z jej pleców, aby móc się do niej przytulić. Jej ciało, szczupłe i odziane jedynie w krótką koszulkę nocną, kusiło ciepłem. Wsunął się pod koc, przywarł do jej pleców i zaczął ją pieścić delikatnie acz stanowczo. Jego dłoń zakotwiczyła na jej piersi, dotykając w taki sposób, jak lubiła.

- Zostaw mnie - ponownie burknęła, próbując zdjąć jego rękę.
Nie pozwolił, za to jego palce wzmogły częstotliwość pieszczoty.
- Skarbie, no już, pokazałaś, że nie podoba ci się moje zachowanie. Wystarczy - mruczał uwodzicielsko obok jej ucha i całował jego płatek. Wzięła głęboki oddech a przez jej ciało przebiegł dreszcz.

- Masz rację, wystarczy. Dobranoc. - odparła, zdejmując jego rękę ze swojego biustu.
Pokręcił głową:
- Nie, skarbie. Nie wystarczy. - zamruczał, przygryzając delikatnie płatek jej ucha i jednocześnie kładąc dłoń na jej udzie. Czuł, jak jej ciało drży z tłumionego pragnienia:
- Pokazałaś mi, że zachowałem się niewłaściwie. W tej chwili za to przepraszam, a do sprawy wrócimy jutro. Teraz chcę się z tobą pogodzić i sprawić, że naprawdę będziesz miała dobrą noc.

Uwodził ją tym specjalnym, "pościelowym" tonem, który tak bardzo na nią działał. Jego dłoń znalazła drogę do miejsca pomiędzy udami. Całował jej szyję i bark. Zsunął ramiączko jej koszulki i za chwilę tam pojawiły się jego usta. Odwrócił ją na plecy. Ułożył się obok, tak aby móc pieścić jej piersi i brzuch. Dłoń drażniła jej najczulsze miejsce, wzmagając przyjemność. Kiedy jego palce wniknęły do jej wnętrza, poczuł jak dziewczyna bierze głęboki oddech a mięśnie w środku zaciskają się mimowolnie na jego dłoni. Popatrzył na nią ogniście. Widział, jak znika z jej oczu irytacja a zastępuje ją pożądanie. Odchyliła głowę, pozwalając mu całować szyję. Skorzystał z tego niemego przyzwolenia, wzbudzając w niej coraz większe pożądanie.

Czuł, że Justyna nadal jest na niego zła, więc to on powinien wykazywać się aktywnością w dzisiejszej grze miłosnej.
I wykazywał się. Kiedy opadł obok niej, zmęczony, widział, jak dziewczyna szybko łowi ustami powietrze, a na jej twarz wypływa uśmiech zaspokojenia. Pocałował jej palce, każdy z osobna:

- Czy teraz noc nie będzie lepsza, niż jeszcze przed chwilą? - popatrzył na nią z uśmiechem. Odwzajemniła uśmiech:
- Będzie. A jutro musimy porozmawiać - w tym momencie uśmiech zniknął z jej oczu.
- Masz rację, musimy - zgodził się z nią a z jego oczu również zniknął uśmiech.

***
Rano Justynę obudził smakowity zapach, unoszący się z kuchni. Otworzyła oczy i w tym momencie do pokoju wszedł Sebastian:
- Wstawaj, skarbie. Śniadanie na stole, kanapki do szkoły też ci przygotowałem.
Był w dobrym nastroju, przeżył udany seks przed snem, co sprawiło, że dobrze przespał noc. Dziewczyna przeciągnęła się w łóżku i spojrzała na zegarek:
- Oj, późno, nie zdążę zjeść! - zawołała, podnosząc się.

- Zdążysz, zajęcia masz na dziesiątą - próbował ją uspokoić. Ale Justyna poderwała się i nerwowo zaczęła zbierać rzeczy:
- Ale wcześniej umówiłam się z moim partnerem z ćwiczeń, mamy omówić plan prezentacji na zaliczenie.

Sebastian zacisnął zęby:
- Nic o tym nie wiedziałem - warknął, znów zirytowany.
- Bo to ja mam wiedzieć, a nie ty - odparła. Szybko skoczyła do łazienki, skąd wyszła już ubrana. Zabrała swoją torbę i lunch box z jego dłoni.
- O której będziesz? - przytrzymał ją w drzwiach.
- Nie wiem, zadzwonię - rzuciła, wybiegając z mieszkania.
Sebastian westchnął z irytacją i patrzył na przygotowane na stole śniadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro