29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dorosła ta moja Justyna - westchnął Sebastian w kolejnej rozmowie z Piotrem.
Piotr uśmiechnął się w wyświetlaczu telefonu:
- Nie pozwala sobą kierować? - zapytał domyślnie.
- Skąd wiesz? Zuzka ci mówiła? - zdziwił się dziennikarz.
- Nie... No, może trochę. - przyznał. - Ale nie dziwię się. Rok życia na studiach, wspólnego mieszkania z dorosłym facetem, wymusza naukę samodzielności...

Przez chwilę milczeli, a następnie Sebastian się rozżalił:
- Nie rozumiem tego. Decydowałem za nią w jej najlepszym interesie. Ma ze mną dobre, spokojne życie. Nie musi się martwić ani o mieszkanie ani o pieniądze na życie. Jedyne co musi, to się uczyć, zdawać wymagane kolokwia i egzaminy i zadbać o codzienne życie. Ja pracuję i nie zawsze mam czas. A jak mam wolne, to przecież też robię zakupy, gotuję, sprzątam. No i chcę, żeby była przy mnie, kiedy wracam do domu, a nie plątała się nocami po jakichś imprezach studenckich z małolatami z roku. Czy tak dużo od niej wymagam?! Chodzimy do kina, restauracji, na spacery. Jeździmy w weekendy na wycieczki. Wysłuchuję jej problemów, czasami wydumanych, pomagam zbierać informacje, jak potrzebuje na zajęcia. Zawsze uważałem, że podstawą udanego związku jest świetny seks i dbam o tę sferę, o jej dobry nastrój, potrafię ją w mgnieniu oka rozpalić i dać rozkosz praktycznie na każde życzenie .... Nigdy nie musiała zadawać się z jakimś napalonym młokosem, który nie za bardzo wie, jak i do czego się używa interesu..

Piotr wysłuchał bez komentarza. Słyszał trochę od Zuzki o obiekcjach Justyny. Częściowo zgadzał się z dziewczynami, że nie ma związku bez zrozumienia i partnerstwa. Z drugiej strony, bliskie mu było myślenie Sebastiana, że dużo młodszą partnerką należy pokierować. Sam też często irytował się na sposób rozumowania Zuzki, nie obejmujący całościowej perspektywy a tylko spojrzenie punktowe i nadmierną drażliwość w pewnych sprawach. Wiedział, że wynika to z młodego wieku i braku większych doświadczeń życiowych i starał się tolerować, ale czasem postępowanie Zuzki stawiało wyzwanie jego opanowaniu.

- Bo ona jest dorosła i chce decydować za siebie. - żalił się dalej Sebastian. - Jakoś ta dorosłość i to decydowanie w ostatnich latach wychodziło jej tak sobie. Gdyby nie ja ...
- Chyba jej tego nie powiedziałeś? - przerwał Piotr.
- Powiedziałem. Zdenerwowała mnie.
- Szkoda. Pewnie ją to zabolało. - Piotr starał się, żeby jego głos nie zabrzmiał przemądrzale.
- Chyba tak. Mocno się pokłóciliśmy, praktycznie pierwszy raz od tamtego prawie-że-zerwania. I pierwszy raz nie uprawialiśmy seksu.

Zapadła cisza. Sebastian umilkł, Piotr nie podejmował tematu. Dziennikarz spojrzał wyzywająco w kamerkę i zapytał zaczepnie:
- No mów, brat! Daleko jesteś, nie przyłożę ci - nawiązał do konwencji kilku szczerych rozmów, które odbyli w przeszłości.
Piotr uśmiechnął się z ekranu telefonu i pokręcił głową:
- Nic z tego. Jesteś zbyt trzeźwy na taką rozmowę. Ja też ....
- Mów! - ponaglił Sebastian. - Na moją odpowiedzialność...

Przyjaciel westchnął ciężko i uciekł wzrokiem z oka kamerki:
- Seba, przecież ty to wszystko wiesz.... Sięgnąłeś po dziewczynę. Wprowadziłeś ją w swój świat. Zrobiłeś wszystko, żeby dorosła według twoich wymagań. Ale Justyna jest inteligentna i samodzielna. Poddała się twoim wymogom, ale teraz chce więcej. Chce samodzielności, ale przy odpowiednim prowadzeniu zgodzi się na kontrolowana samodzielność. Uszanuj to, a będziesz miał oddaną partnerkę.

Sebastian spojrzał z uwagą na przyjaciela:
- A ty nie kierujesz Zuzką?

Piotr skrzywił się:
- Kieruję - przyznał. - Ale w taki sposób, żeby nie była tego świadoma.... W drobnych sprawach odpuszczam, nudzę się na studenckich imprezach, pozwalam na zwykłe, codzienne decyzje, nawet jeśli mi średnio pasują, Zuza ma kontakty z przyjaciółmi, spotyka się nawet z Robertem. Pytam o zdanie co do wspólnych, ważnych planów ... - uśmiechnął się:

- A potem robię wszystko, żeby przyjęła mój punkt widzenia.... Bo według mnie podstawą związku jest dobra komunikacja. Należy rozmawiać. O wszystkim: o sprawach ważnych i codziennych, opowiadać żarty, wyłożyć swoje racje. Seks nie jest najważniejszy - uśmiechnął się, widząc, jak Sebastian próbuje protestować:
- Owszem, jest bardzo ważny. Ale nie tyle jego poziom czy techniki, tylko raczej czułość, bliskość, relaks. Bycie z tą drugą osobą.

- A jak ci się nie podoba to, co Zuzka robi albo co zamierza robić? - drążył Sebastian.
- Mówię otwarcie, że mi się nie podoba i mówię, dlaczego. Najczęściej działa. Ale to ona musi zrezygnować z tego pomysłu, nie mogę jej zabronić, bo efekt będzie odwrotny.

- Słyszałeś o pomyśle odbycia przez dziewczyny praktyk czy wolontariatu w Warszawie? W jakimś urzędzie? - badał Sebastian.
- Tak, Zuzka wspominała. - przypomniał sobie Piotr. - Ten... Robert to wymyślił. Średnio mi się podoba. Po pierwsze, Zuzka nie musi pracować. Po drugie, jak już chce, może pracować u mnie. Przydałaby mi się. Ale rozumiem, że chce być niezależna, budować doświadczenie zawodowe z daleka ode mnie. Ok. Nie jestem przeciwny, tylko muszę sprawdzić szczegóły. A ty? Puścisz Justynę? - uśmiechnął się.

Sebastian skrzywił się:
- Ma spędzić miesiąc w Warszawie? Beze mnie? Nie podoba mi się ten pomysł.....
- Mogę udostępnić jej kanciapę, będę ją miał pod kontrolą.... - zaproponował Piotr. - A jak zatęsknisz, przyjedziesz.... Pozwól jej, niewiele ryzykujesz a dużo możesz zyskać.....
Znów zapadła cisza, Sebastian myślał nad słowami przyjaciela:
- Dobrze, brat, zastanowię się... Ale dzięki za zrozumienie.

***
Nadeszła połowa czerwca i koniec roku szkolnego. Kiedy Piotr wręczał w sali świadectwa swoim uczniom, Iza promieniała z dumy. Jeszcze bardziej dumna wyskoczyła ze szkoły i wpadła w ramiona czekającego Krzyśka:
- Ukończyła pierwszą klasę liceum i otrzymała promocję do klasy drugiej - czytał podsunięte mu świadectwo:

- Gratuluję. Idziemy na lody. - chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
- Ale dziś wreszcie ja stawiam - uśmiechnęła się dziewczyna.
Spędzili udane popołudnie w ulubiony sposób: kawiarnia, spacer a na koniec kino. W ciemnej sali Iza nie krępowała się już, gdy Krzysiek obejmował ją i całował, pieścił jej dłonie i ciało pod białą, galową bluzką.

Po wyjściu z kina odprowadził ją do azylu przez pustawy o tej porze Ogród Krasińskich. Pociągnął ją na ławkę:
- Usiądźmy jeszcze na chwilę - poprosił. Kiedy już Iza wylądowała w jego objęciach, zapytał:
- Za tydzień mam obronę pracy. Dzień później jestem w stanie wyjechać. Znajomy ze stowarzyszenia ma działkę z domkiem nad morzem, chętnie mi udostępni na kilka dni, nawet na tydzień. Pojedziemy?

Dziewczyna, patrząc na niego oczami jak gwiazdy, uśmiechnęła się i skinęła głową:
- Pojedziemy. Tylko muszę to uzgodnić w azylu....
Wieczorem, kiedy była pewna, że Alki nie ma już w schronisku, zapukała i weszła do biura. Piotr, jak zwykle, siedział nad jakimiś zestawieniami. Podniósł głowę. Skupiony na pracy, na jej widok uśmiechnął się:
- No, co tam? Późno już, nie warto iść odpocząć?

- Muszę z tobą porozmawiać - zaczęła Iza poważnie. Przysiadła na brzegu fotela i zaczęła zaplatać nerwowo palce.
Starym obyczajem, już rzadko praktykowanym, Piotr ukląkł przed nią:
- Co się dzieje? Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. - zaczął łagodnie.
- Mam problem - zaczęła i spuściła głowę. - Co byś powiedział, gdybym chciała wyjechać na kilka dni?

- Coś się stało u ciebie w domu? Coś z twoją mamą? - zaniepokoił się. Od pamiętnej wizyty w domu, kiedy towarzyszyli jej obaj z Sebastianem, dziewczyna nie wspominała o rodzinie ani dawnych przyjaciołach.
- Nie.... - spuściła głowę i cichutko oświadczyła:
- Krzysiek zaproponował mi wspólny wyjazd nad morze.

Piotr roześmiał się z ulgą i wziął ją za ręce:
- Iza, nie strasz. Myślałem, że stało się coś złego.
Widział, że dziewczyna czeka na jego decyzję. Popatrzył jej w oczy:
- Jedź, rozerwij się trochę. Odpocznij po ciężkich ostatnich miesiącach.
- A co z pracą? Nie będę tu potrzebna?

- Napiszesz podanie o urlop, żeby w papierach było wszystko w porządku. Rozłożysz swoją pracę na inne pensjonariuszki. Grafik dyżurów przejmie Alka. A ja mogę sprawdzać jakość wykonanej pracy.
- I to wszystko? Nie masz zastrzeżeń? - zdziwiła się.

Uścisnął jej dłonie. Zimne, pewnie ze stresu. Spróbował je delikatnie rozetrzeć.
- Iza, jako twój szef nie mam zastrzeżeń. Masz prawo do urlopu. Wypoczęty i zadowolony personel jest bardziej efektywny. A jako twój przyjaciel cieszę się i mam nadzieję, że to dobry pomysł.
- No właśnie, sama nie wiem. Mamy jechać we dwoje... - urwała.

Uśmiechnął się do niej uspokajająco. Przypomniał mu się inny wyjazd nad morze, inna dziewczyną ale takie same niewypowiedziane obawy:
- Iza, pamiętaj o jednym - zaczął z uśmiechem. - Nawet jeśli pojedziesz, nie jesteś do niczego zobowiązana. Nie musisz robić nic, czego nie chcesz, na co nie będziesz gotowa czy prostu nie będziesz miała ochoty ....

Patrzył jej w oczy i mówił ciepło, ale z naciskiem:
- Przepraszam, że mówię tak osobiście, ale chyba wiem, co cię martwi. Na ile pozwolić sobie i Krzyśkowi. Dam ci radę: pozwól sobie na tyle, na ile będziesz miała ochotę. Nie ulegaj, jeśli nie chcesz. Tu nie ma: obiecałaś, wypada, jesteś do czegoś zobowiązana. Cały tydzień możesz spędzić na plaży, opalać się, budować zamki z piasku i zbierać muszelki. - urwał na chwilę i uśmiechnął się do niej szelmowsko. - Ale jeśli poczujesz, że chcesz czegoś więcej, to możesz sobie na to pozwolić bez żadnych wątpliwości. Nawet na orgię stulecia - jego słowa wywołały uśmiech na dotąd ściągniętej twarzy dziewczyny:

- Mówię poważnie. To ty zdecydujesz... - podkreślił. - Krzysiek jest porządnym chłopakiem, z pewnością nie będzie od ciebie wymagał czegoś, na co nie będziesz gotowa. Ale jakby coś się działo, to wsiadaj w pierwszy pociąg z powrotem. Albo dzwoń, pomogę.

Z zadowoleniem zauważył, że jej dłonie w jego rękach rozgrzały się. Poruszył jeszcze jedną kwestię:
- Jeśli potrzebujesz pieniędzy na wyjazd, wypłacę ci zaliczkę a konto nowej pensji....
Uśmiechnęła się:
- Dziękuję, mam pieniądze. Ale jestem wdzięczna za propozycję.
- Gdybyś potrzebowała pieniędzy na wyjeździe, daj znać. W każdej chwili mogę ci podesłać. Od kiedy masz własne konto w banku, sprawa jest prosta.

***
Za tydzień to Iza czekała na korytarzu uczelni na Krzyśka. Wyszedł z sali zmęczony, zestresowany, ale uśmiechnięty. Wziął ją w ramiona:
- Mów mi od dzisiaj "panie magistrze". Jestem dyplomowanym psychologiem.

Następnego dnia rano spotkali się na peronie dworca Warszawa Centralna. Krzysiek uśmiechnął się na widok wpadającej Izy z torbą na ramieniu. Objął ją na powitanie:
- Hej, dobrze że jesteś. Trochę się bałem, że zrezygnowałaś z wyjazdu. Pociąg już stoi.

Roześmiała się, zaaferowana:
- Wybacz, autobus mi się spóźnił. Gdzie mamy miejsca?
Przedział, w którym mieli miejsca, był na razie pusty. Rozsiedli się wygodnie, Iza przytuliła się do Krzyśka i przymknęła oczy:
- MMM, dobrze mi. Mogę tak jechać i jechać....
Krzysiek objął ją i uśmiechnął się:
- Cieszę się, że jest ci dobrze. A to dopiero początek naszego wyjazdu.

***
Po południu dotarli do posesji. Od stacji w Kołobrzegu jeszcze musieli dojechać kilkanaście kilometrów busem. Ale widok na miejscu wynagrodził im trudy podróży. Kiedy przeszli przez furtkę, Iza się zachwyciła:
- Jak tu ładnie! Zacisznie, spokojnie....

I to była prawda. Działka nie była duża, ale dobrze zagospodarowana. Ogród był otoczony płotem porośniętym dzikim winem i tujami, dzięki czemu zyskał prywatność.

Mieszkańcy nie widzieli ogródków sąsiadów i sami nie byli widziani. Jak się później przekonali, działka była usytuowana w ostatniej linii zabudowy, tuż przed linią brzegową. Furtka na tyłach ogrodzenia pozwalała wyjść do lasu, przez który prowadziła ścieżka na plażę. Praktycznie wystarczyło wyjść tamtędy i za chwilę było się nad morzem.

Dom był niewielki ale dobrze rozplanowany: na dole część ogólnoużytkowa: salon, kuchnia, łazienki i garderoba. Na górze cztery sypialnie.
- Bardzo ładna posesja - pochwaliła Iza.

- I nowa, kolega kupił ją parę lat temu, kiedy wszystko tutaj się zaczynało rozbudowywać. - wyjaśnił Krzysiek. - Widzisz, masz dowód na siłę dobrych zarobków. Kolega pracuje głównie jako psychoterapeuta bogatych a kilka godzin tygodniowo poświęca na pracę w naszym stowarzyszeniu za symboliczne pieniądze.
To było nawiązanie do niedawnej rozmowy o przyszłości zawodowej chłopaka.

- Ale kolega pewnie starszy od ciebie? - zainteresowała się dziewczyna.
- Tak, po czterdziestce.
- Jest szansa, że w tym wieku i ty będziesz świetnie zarabiał, będzie cię stać na własny dom wakacyjny albo kilka, będziesz jeździł super samochodem i zwiedzał świat - pocieszyła go.
- Tak, jak będę niańczył bogatych - westchnął Krzysiek.

- Hej, nie martw się - objęła go od tyłu i splotła dłonie na jego torsie. - Bogaci też mają problemy, mają dzieci z problemami, też potrzebują wsparcia. Nie ma nic złego w zarabianiu pieniędzy. A z tego co mówiłeś, potrzebujesz zarobić na szkołę psychoterapii. Pamiętaj, że im więcej będziesz wiedział, umiał, tym lepiej przysłużysz się swoim praskim dzieciakom.

Odwrócił się i popatrzył na nią:
- Mądra jesteś, wiesz? Czasami trzeba coś takiego usłyszeć od zaprzyjaźnionej osoby, żeby uwierzyć....

***
Mimo, że plaża i morze kusiły, najpierw musieli zatroszczyć się o sprawy podstawowe: w najbliższym sklepie zrobili zakupy na kolację i śniadanie, znaleźli przyzwoitą knajpkę obiadową, rozpakowali się.

A później już nic nie stało na przeszkodzie, żeby cieszyć się morzem. Do późnego wieczora chodzili po plaży, moczyli dłonie i nogi w wodzie, obserwowali zachód słońca. Kiedy zrobiło się chłodno, Krzysiek przytulił Izę i tak trwali, podziwiając spektakl, który zaserwowała im przyroda.

Na plaży zrobiło się ciemno a w falach morskich odbijało się światło księżyca i gwiazd. Nie chciało im się wracać do cywilizacji. Plaża opustoszała i mieli wrażenie, że są jedynymi ludźmi na świecie.

Iza wtuliła się w ramiona chłopaka a on ją mocno objął i tak siedzieli.
- Dobrze mi - szepnęła rozmarzona. - Uwielbiam się do ciebie przytulać. Mogę tak spędzić całą noc...
- No to siedzimy - uśmiechnął się. - Mnie też jest dobrze. Tutaj, z tobą. Mam ciszę, spokój i kochaną dziewczynę obok. Czego więcej chcieć do szczęścia?

Iza uśmiechnęła się łobuzersko:
- Może tego? - i wsunęła mu dłonie pod koszulkę. Zapamiętanym ruchem położyła je na jego biodrach, wsunęła kciuki za pasek od spodni i zaczęła rysować kółka na skórze. Krzysiek głęboko odetchnął. Nadal obejmując ją w pasie, odchylił się do tyłu i pociągnął ją w taki sposób, że upadła na niego. Przez chwilę gładził ją po włosach, szyi i karku. Widząc, że dziewczyna nie przestraszyła się, przeturlał ją na piasek i oparł się obok niej.

Powoli podciągnął jej bluzeczkę do góry. Następnie zrobił to samo z biustonoszem, aż jego oczom ukazały się drobne, sterczące piersi. Iza patrzyła na niego, a serce biło jej z wrażenia tak mocno, że nie mogła chwilami złapać tchu.

Chłopak pochylił się nad nią i całował jej ciało, poczynając od obojczyka do górnej linii biustu.
- Poczekaj - poprosiła, wstała i szybko zdjęła bluzkę i biustonosz:
- To też zdjąć? - oparła zmysłowo dłonie na guziku dżinsowych spodenek, opinających jej biodra.

- Jeśli chcesz - widząc jej spokojne, niewymuszone ruchy, poczuł, jak ogarnia go podniecenie. Patrzył, jak Iza pozbywa się spodenek i fig i staje naga, szczupła i zgrabna na tle oświetlonych przez gwiazdy morskich fal.

Zdjął koszulkę i starannie rozpostarł ją na piasku:
- Usiądź, proszę - odezwał się zdławionym głosem.
- Teraz ty masz na sobie zbyt dużo ubrań - spełniła jego prośbę i patrzyła zachłannie, jak chłopak się rozbiera. Kiedy również on został nagi, położył się obok niej a następnie na niej.

Znieruchomiała. On też. Trwał tak przez chwilę, pragnąc oswoić Izę ze swoim ciałem, z jego ciężarem, ze świadomością, do czego za chwilę dojdzie pomiędzy nimi.

Następnie delikatnie rozsunął jej nogi i zgiął w kolanach, mieszcząc się pomiędzy nimi tak, aby jego ciało dotykało jej najbardziej intymnych miejsc. Zesztywniała lekko.
- Jeśli cokolwiek ci przeszkadza, jeśli czegokolwiek nie chcesz, nie lubisz, masz obawy, powiedz... - poprosił.

Ponieważ milczała, uniósł się lekko nad nią, skierował usta do jej piersi a dłoń pomiędzy biodra. Delikatnie pieścił jej wrażliwe miejsca, nie spiesząc się, czekając, aż Iza przyzwyczai się do jego poczynań. Czuł, że pomimo pierwszych obaw, teraz przestała się spinać i obserwowała go uważnie.

Krzyśka przepełniało tak przemożne podniecenie, że ledwo nad nim panował. Odezwał się więc zdławionym przez emocje głosem:
- Jeśli mnie nie powstrzymasz, za chwilę będę w tobie. Chcę, żebyś wiedziała - dodał, widząc, że Iza nie reaguje.

- Nie powstrzymam - szepnęła. Tylko spięła się wewnętrznie, widząc, że unosi się nad nią i dłonią rozchyla delikatnie płatki jej kobiecości.

W ostatnim przebłysku świadomości Krzysiek sięgnął do najmniejszej kieszonki spodni i wyciągnął celofanowy pakiecik. Drżącymi rękami nałożył prezerwatywę i powoli zaczął się wsuwać w Izę. Nie reagowała. Była spięta, ale spokojna.

Obserwowała go szeroko otwartymi oczami. Gdy był już w niej, znów znieruchomiał. Popatrzył na nią z troską:
- Czy wszystko w porządku?
- Tak - uśmiechnęła się. Poczuł, jak jej ciało się rozluźnia. Poruszył się delikatnie, czując jej wewnętrzne ciepło. Ponieważ nie zareagowała, zaczął wykonywać powolne, posuwiste ruchy.

Pragnął dać Izie maksimum zadowolenia z tej sytuacji. Pożałował, że ma tak niewiele doświadczeń, bo zdawał sobie sprawę z faktu, że bardziej doświadczony kochanek dałby jej więcej rozkoszy.

Piersi Izy pod jego dłońmi i wargami naprężyły się a sutki stwardniały. Pomimo zmroku widział, jak na jej twarzy zaczęły się odbijać różnorodne emocje a oddech przyspieszył.
Jego szybkie, rytmiczne ruchy i przepełniające go podniecenie przyniosły mu satysfakcję. Opadł na dziewczynę i przytulił ją:
- Tak bardzo cię pragnąłem..... - szepnął, całując ją długo i łagodnie.

Iza oddała pocałunek i uśmiechnęła się:
- Cieszę się, że to zrobiliśmy. Że się odważyłam...
Pokręcił głową, niezdecydowany, czy satysfakcjonuje go ta odpowiedź:
- Nie stanąłem na wysokości zadania, nie sprawiłem ci rozkoszy....

- Głuptasie! - wsunęła dłoń w jego włosy i potargała je:
- Zrobiłeś coś dużo ważniejszego. Uwolniłeś mnie od obaw. Nie bałam się kochać z tobą....

Kiedy uśmiechnął się domyślnie, sprostowała:
- No, prawie się nie bałam. Ale nie tak, jak kiedyś....
Popatrzył na nią poważnie i poprosił:
- Powiedz, co czujesz. Nie żałujesz tego, co się stało?

- Nic a nic - pokręciła głową i roześmiała się radośnie. - Nie tylko nie żałuję, ale cieszę się, że się odważyłam. Że mam to za sobą...
- Hej! - przerwał jej, nieco urażony. - Jakie "za sobą"? Takich "to" planuję jeszcze wiele.... Więc wszystko przed tobą....

Klepnęła go w nagi pośladek:
- Oj, nie czepiaj się, wiesz o co mi chodzi.- uśmiechnęła się kpiąco:
- Mam za sobą pierwsze zbliżenie z tobą, świadome, dobrowolne i na trzeźwo - podkreśliła. - I czuję się w porządku. Chwilami było nawet przyjemnie....

- Nawet przyjemnie? - skrzywił się żartobliwie. - Zaraz ci dam "nawet przyjemnie"! - podniósł się, wziął ją na ręce i pobiegł do morza.
- Ej, no co ty! Ja żartowałam! - śmiała się dziewczyna w jego ramionach. Kiedy wbiegł z nią do morza po pas, opuścił ręce i fale obmyły jej ciało. Iza krzyknęła:
- Zimno!

Pozwolił jej zsunąć się w jego ramionach i stali teraz oboje w chłodnej, falującej wodzie. Tam, gdzie on miał wodę po pas, Izie sięgała do piersi. Przytulił ją mocno i całował namiętnie a ona oddawała te pocałunki, z jękiem budzącej się w jej głębi rozkoszy.
- Czy teraz też ci zimno? - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Teraz nie... - przyznała, obdarzając go rozpromienionym spojrzeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro