Dziś

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Westchnęła, przygnieciona wspomnieniami. Generalnie starała się je ignorować. Ale dziś, w rocznicę tamtego spotkania na nadmorskiej plaży, wróciły z całą mocą. Przed jej oczami zaczęły się przesuwać obrazy sprzed trzech lat, kiedy mężczyzna pierwszy raz pojawił się w jej życiu. Pamiętała każdy detal: jego głos, spojrzenie, delikatny dotyk, który kojąco wpływał na jej rozedrgane emocje. Jego cierpienie.

Zamknęła oczy, próbując powstrzymać napływające łzy. Popatrzyła na śpiące spokojnie dziecko. Coraz częściej widziała w nim odwzorowanie zachowań jego ojca: spojrzenie, uśmiech, nawet sposób, w jaki synek rozrzucił w tej chwili rączki...

„Nic dobrego nie wyjdzie z przywoływania tego, co było, a nie jest..." — próbowała przywołać się do porządku.

Już od dawna nie wspominała tamtych zdarzeń. Kiedyś strasznie bolało. Chwila, gdy zobaczyła pusty pokój, brak osobistych rzeczy Dariusza i żadnej informacji, co się zdarzyło, była najgorszą w jej dotychczasowym życiu. Nic nie mogło się z tym równać.

Nie była gotowa na rozstanie. Nie tak.

Wtedy, trzy lata temu, zbiegła na dół, do salonu, gdzie przy stole siedział pułkownik. Nie musiała nic mówić: wystarczyło, że starszy pan spojrzał na jej przerażoną twarz.

— Taka służba, dziecko... — powiedział jedynie. — Najlepiej zapomnij o nim.

Wracając do Warszawy, miała wrażenie, jakby pozostawiła tam, w pensjonacie „Pod różami", na dzikiej plaży i w kasztanowym parku, dużą część siebie.

Dzwoniła parokrotnie do pułkownika, nawet przyjechała raz jeszcze, żeby porozmawiać z nim osobiście. Zaklinała na wszystkie świętości, żeby jej cokolwiek zdradził:

— Gdzie mam go szukać? Ja muszę! Przecież go kocham! — płakała. Bezskutecznie.

Przez jakiś czas miała nadzieję, że Dariusz ją odnajdzie. Że przyjedzie, popatrzy jej w oczy, powie „tęskniłem".

A później się załamała. Przez kilka tygodni leżała w łóżku, nie śpiąc, prawie nie jedząc i czując, jakby życie z niej uciekało. Chwilami miała wrażenie, że to wszystko jej się przyśniło. I już nawet prawie w to uwierzyła, bo po „kasztanowej miłości" nie pozostała jej żadna pamiątka. Żaden namacalny dowód, który pokazałby jej, że to było.

Parsknęła śmiechem, przypominając sobie moment, gdy uświadomiła sobie realność tamtej sytuacji. Gdy dostała dowód. Zdjęcie z USG, na którym widziała maleńkie rączki i nóżki, a podczas badania KTG usłyszała bijące serduszko.

Wtedy już nie mogła nadal ulegać żałobie. Musiała zacząć działać. Jeśli nie dla siebie, to dla tego maleńkiego człowieczka, którego mimowolnie powołała na ten świat.

Przestała też czekać. I dała synkowi imię tego, którego dziecko z pewnością nigdy nie pozna.

Zamyślona, dopiero po chwili usłyszała ciche kroki. Spojrzała na nieznajomego mężczyznę, który szedł w jej stronę i wkrótce stanął przed nią. Wysoki, szczupły, z bladą cerą i zmęczonymi oczami, które zdawały się skrywać wiele niewypowiedzianych historii. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, choć uśmiech ten nie sięgał jego oczu.

— Pani Ewa, prawda? — zapytał niepewnie, jakby bał się, że się pomylił.

Zaskoczona, skinęła głową, czując, jak serce zaczyna jej szybciej bić. W sposobie mówienia mężczyzny, w jego sylwetce i spojrzeniu było coś znajomego; coś, co natychmiast przywołało wspomnienie Dariusza. Nie byli podobni z urody. Raczej ze sposobu chodzenia, trzymania prostej sylwetki, badawczego spojrzenia. Przyjrzała mu się uważniej. Twarz mężczyzny nosiła blizny, które świadczyły o tym, że przeszedł przez wiele trudnych chwil. Zmarszczyła brwi, próbując odgadnąć powód tej zaczepki.

— Byłem przyjacielem Dariusza — zaczął, widząc jej niepewność. — Mam na imię Łukasz. Byliśmy razem na misji. Na tej ostatniej — dodał.

Ewa poczuła, jak ziemia usuwa się spod jej stóp. Nagle wszystko zaczęło składać się w całość. Znał Dariusza, ale... dlaczego teraz? Dlaczego przyszedł do niej po tylu latach?

— Co się stało? — wykrztusiła w końcu, próbując ukryć drżenie w głosie.

Łukasz westchnął i usiadł obok niej na ławce. Spojrzał na śpiącego chłopca w wózku, a jego oczy na chwilę złagodniały, jakby przypomniał sobie coś ważnego. Milczał przez chwilę, jakby szukał odpowiednich słów. Kiedy w końcu przemówił, jego głos był cichy i pełen smutku.

— Dariusz musiał nagle wyjechać. Jak przysyłają po ciebie samochód, a samolot już grzeje silniki na lotnisku, nie dyskutuje się. Kwestia służby, rozumiesz? — powiedział, patrząc na Ewę z bólem w oczach. — Wyszłaś wtedy z pensjonatu, a to była "krótka piłka": wziąć plecak, który zawsze miał gotowy do wyjazdu, dorzucić do niego parę najbardziej osobistych rzeczy i wyjść, jednocześnie wyłączając telefon. Nie mógł się z tobą skontaktować. Jak jest „cisza w eterze", to nawet najbliżsi nic nie wiedzą. Misja była bardzo ryzykowna, a Dariusz odgrywał w niej kluczową rolę.

Ewa spuściła wzrok, wspomnienia wróciły z całą mocą. Tego dnia, kiedy wróciła do pensjonatu, a jego już nie było... Pusty pokój, brak śladu po ukochanym... Pułkownik powiedział jej tylko, że taka służba, że lepiej zapomnieć. Ale jak miała zapomnieć o kimś, kto tak mocno wpisał się w jej życie?

— Mówił mi o tobie. Zamierzał wytrzymać do Sylwestra i zostawić służbę. Odnaleźć cię i wszystko wyjaśnić. Dwa miesiące później... zginął — dokończył Łukasz, widząc jej reakcję. — To była zasadzka. Nie miał szans.

Cisza, która zapadła po tych słowach, była ciężka, przytłaczająca. Ewa poczuła, jak łzy spływają jej po policzkach. Nie była w stanie ich powstrzymać. I nawet nie chciała.

— Dlaczego nikt mi nie powiedział wcześniej? — zapytała cicho, ledwo kontrolując emocje. — Czemu musiałam tak długo żyć w niepewności?

Łukasz spuścił głowę. Widać było, że ten temat go przytłacza, że walczy ze swoimi własnymi demonami.

— Nikt poza mną nie wiedział o tobie. Dariusz miał rodziców i brata i oni zostali powiadomieni. A ja... Sam zostałem ciężko ranny w tamtej zasadzce — odpowiedział po chwili. — Ledwo wywinąłem się śmierci. Długo dochodziłem do siebie. Leżałem w szpitalu, przeszedłem rehabilitację. A gdy w końcu mogłem zacząć cię szukać, okazało się, że ciebie już tam nie było. Zmieniłaś miasto, a ja nie wiedziałem, jak cię znaleźć. Zacząłem od uczelni, ale odbiłem się od cholernego RODO... — skrzywił się. — Szukałem jakichś twoich koleżanek. Trafiłem na byłego chłopaka, dawną przyjaciółkę, dali mi kontakt do twoich rodziców. I tak po nitce do kłębka...

Ewa skinęła głową. Faktycznie, po powrocie z Kołobrzegu była tak nieszczęśliwa, że rzuciła studia. Wykłady z gramatyki opisowej i lektorat z języka staro-cerkiewno-słowiańskiego przestały ją interesować. A widok Tomasza i Mai, obnoszących się z łączącym ich uczuciem, sprawiał, że czuła się podwójnie nieszczęśliwa. Wróciła więc do rodziców. A później zmieniła miasto, otoczenie, odcięła się od znajomych. Wyłączyła dotychczasowe profile w social mediach, bo już nie miała... i nie chciała... z nikim utrzymywać kontaktu. I starała się ułożyć życie na nowo, choć z trudem.

Ale nigdy nie zapomniała o Dariuszu. A teraz dowiedziała się, że zginął. W jakiś sposób czuła ulgę, wiedząc, że nie porzucił jej z własnej woli; ale jednocześnie ból po jego stracie na nowo rozdarł jej serce.

— Wiem, że to dla ciebie trudne... — Łukasz przerwał ciszę, próbując znaleźć słowa, które mogłyby ją choć trochę pocieszyć. — Ale Dariusz myślał o tobie. Cały czas. Widziałem, jak oglądał wasze wspólne zdjęcia. Miał je w telefonie, a kilka nawet wydrukował i nosił w portfelu. I w kieszeni munduru. Później pomagały mi cię szukać.

Ewa wstrzymała oddech. Zdjęcia. Ich wspólne chwile. Rzeczywiście, Dariusz zrobił ich sporo. Głównie fotografował Ewę, ale wspólne selfie, na jej usilną prośbę, również robił. W parku, na plaży... Tyle że wszystkie zdjęcia były robione jego telefonem... Czy naprawdę trzymał je przy sobie do samego końca?

— Przepraszam, że tak późno cię odnalazłem — powtórzył Łukasz. — Gdybym mógł, zrobiłbym to wcześniej. Wiem, że Dariusz by tego chciał. Zamierzał do ciebie wrócić, naprawdę. Zginął w Wigilię. Na tydzień przed zwolnieniem ze służby.

Ewa poczuła, jak jej serce zaciska się z bólu. Przewrotny los, ten sam, który ich pierwotnie zetknął i pozwolił przeżyć najpiękniejsze chwile w życiu, uniemożliwił im ponowne spotkanie.

Dariusz zginął, a ona nie miała o tym pojęcia. Teraz kiedy wszystko wyszło na jaw, czuła się rozdarta. Z jednej strony miała świadomość, że on jej nie porzucił, ale z drugiej... czy w ostatecznym rozrachunku to coś zmieniało?

— To jego syn, prawda? — zapytał nagle Łukasz, wskazując na śpiącego w wózku chłopca.

Ewa skinęła głową, nie będąc w stanie wykrztusić ani słowa. Tak, Darek był owocem tej krótkiej, intensywnej, jesiennej miłości. Prezentem od ukochanego mężczyzny. Ostatnim...

Łukasz spojrzał na dziecko z ciepłym, choć smutnym uśmiechem.

-— Wiesz, Dariusz byłby dumny — powiedział cicho. — Z ciebie i z niego.

Ewa nie mogła już dłużej powstrzymać łez. Płakała, ale tym razem nie z żalu. To były łzy ulgi i miłości. Miała wrażenie, że Dariusz jest teraz z nią, w tym momencie, choćby tylko duchem.

— Dziękuję... — wyszeptała, a on uśmiechnął się lekko.

— Nie ma za co. Ale to nie wszystko. Mam coś jeszcze dla ciebie... — zaznaczył Łukasz.

Wyciągnął z plecaka zawiniątko i położył Ewie na kolanach.

Rozwijała powoli, bojąc się, że przy każdym ruchu może jej pęknąć serce. Tak strasznie bolało. Medal „Za ofiarność i odwagę", z datą już po śmierci Dariusza, kilka ich wspólnych zdjęć, co prawda w plastikowej okładce, ale wymiętoszonych jakby zostały wyjęte psu z gardła, jeden zeschły już dawno kasztan i...

— A to co? — zapytała, otwierając niewielkie pudełeczko.

Łukasz milczał. Zajrzała więc i... rozpłakała się żałośnie.

— Tylko tyle udało mi się dla ciebie zdobyć — westchnął. — Medal odbierałem za niego, bez świadków w postaci rodziny, zdjęcia wyjąłem z kieszeni, a to... — wskazał otwarte pudełeczko — ... kazał komuś zamówić, zanim wyjechał, w ostatniej prawie chwili przed wylotem. A ja odebrałem to już po jego śmierci, jak mnie połatali w szpitalu... Bez wiedzy dowództwa. Dlatego nie przekazano tego rodzinie. Bo wolą Dariusza byłoby, żebyś ty to dostała.

W zamszowym pudełeczku leżał złoty łańcuszek z realistycznie odwzorowanym kasztanem. Podobnym do tego, jaki dała mu ostatniego dnia. I tabliczka z wygrawerowanym napisem:

„Dla Ewuni, która przywróciła mnie do życia".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro