10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tego dnia Marta była bledsza niż zwykle i miała podkrążone oczy.  Nie przebrała się na wf, chociaż miała strój w szatni. Nawet poruszała się wolniej niż zwykle.
- Co się dzieje? - zainteresowała się Kleo. Na drugiej lekcji miała okienko, więc schowała się do ich salki. Ku jej zdziwieniu, siedziała tam już Marta. A powinna teraz być ma lekcji.
- Nic - Marta powoli i delikatnie usiadła na ławce. Unikała spojrzenia Kleo. Wydawała się dziwna, inna niż zwykle.
Kleo patrzyła na nią przez chwilę:
- Powiedz, co się dzieje. - zażądała.

Marta zagryzła wargi. Starała się trzymać, ale to było już ponad jej siły. Usta zaczęły jej drgać, z oczy pociekły łzy i nagle targnął jej ciałem ogromny szloch.
Kleo usiadła obok i przytuliła ją. Marta syknęła:
- Boli.....
Kleo przez chwilę delikatnie ją tuliła, pozwalając się przyjaciółce wypłakać:
- Ja już tak nie mogę! - żaliła się Marta, a Kleo miała wrażenie, że ten jęk wyrywa się prosto z jej trzewi. - Nie wytrzymam więcej... Zabiję się i będzie spokój.....

Dopiero po długiej chwili Marta uspokoiła się na tyle, że to, co mówiła, zabrzmiało zrozumiałe:
- Ojciec wczoraj mnie pobił. Mocno....
- Mogę? - Kleo zaczęła podnosić jej bluzkę. Marta przytaknęła. Całe plecy miała w sinych pręgach. Ramiona też. Kleo delikatnie podwinęła nogawki jej spodni. Nogi były w takim samym stanie.
- Powiedział.... powiedział, że nie będzie trzymał darmozjada w domu... że powinnam iść do pracy, zarabiać pieniądze.... że w domu się nie przelewa... że mogę iść na ulicę, bylebym przynosiła pieniadze - jęczała Marta, nadal zalewając się łzami:
- Gdybym została w domu, dalej by mnie tłukł, więc wolałam przyjść do szkoły.

Kleo zdjęła jej sweter i spodnie, najdelikatniej jak umiała. Przez chwilę patrzyła zaszokowana. Wiedziała, że ojciec Marty wychowuje dzieci z użyciem siły. Przyjaciółka nie raz miała ślady po biciu. Ale to, co Kleo  zobaczyła dzisiaj....  

A później coś jej przyszło do głowy i zaczęła robić zdjęcia. Dokładnie, fragment po fragmencie: ramiona, plecy, uda, brzuch przyjaciółki.
- Co robisz? - zaniepokoiła się Marta. - Nie mów nikomu, bo ojciec zatłucze mnie na śmierć. - prosiła.
- Poczekaj - uspokoiła ją przyjaciółka. - Nikt nie zrobi ci nic złego.

- Nie zgłaszaj na policję, ojciec dobrze żyje z obsadą tutejszej komendy - prosiła Marta:

 - Nikt nic nie zrobi.
- Muszą coś zrobić - sprzeciwiła się Kleo. - Nie można bić dzieci. A w szczególności tak mocno. Zgłosimy to na policję.

Marta kręciła głową:

- Mówię ci, że to nic nie da. A ojciec mnie zatłucze.

- Zaufaj mi.... - uśmiechnęła się Kleo i wysłała zdjęcia pod pewien znany adres. Dopisała notkę: "obiecałeś nam opiekę, ratuj Martę".  A następnie pomogła jej się ponownie ubrać i wyprowadziła do szkolnego holu. Tam posadziła ją na ławce i przytuliła. Mocno, najmocniej jak potrafiła, pilnując, żeby nie urazić bolących miejsc. I czekały.
Po kwadransie przed szkołą zahamował ambulans i dwóch ratowników medycznych weszło do środka.

***
Siedziała w poczekalni. Martę wzięto na badania i nikt się Kleo nie interesował. Kiedy po południu dołączyła do niej Daria, dziewczyna popatrzyła na nią udręczonym wzrokiem:
- Nie miałam pojęcia, że ona jest tak bita.....
Daria niezgrabnie uścisnęła ją:
- Będzie dobrze. Teraz już będzie dobrze....

***
Nikt w miasteczku nie wiedział, skąd pogotowie otrzymało dane o skatowanej dziewczynie. Służby odmawiały informacji. Po tym, jak zatrzymano Martę na obserwacji w szpitalu, jej ojca aresztowano. Do Czarnego Boru przyjechało dwóch policjantów z wojewódzkiej komendy z Białegostoku a sprawą zainteresowały się lokalne media.

Dyrektor Wilkomirski miał swoje podejrzenia. Poprosił na rozmowę Darka:
- Wykazał się pan czujnością godną prawdziwego pedagoga - zaczął. - Doniesiono mi, że informację o pobitej uczennicy służby dostały z anonimowego konta pocztowego. Jestem pewien, że to pan zgłosił.

- Dyrektorze, ja nie... - próbował prostować Darek.
Wilkomirski uniósł rękę:
- Nie będę pana o to pytał. Oficjalnie był to anonimowy donos. Rozumiem, dlaczego. Przychodził pan do mnie w sprawie tych uczennic a ja pana nie wysłuchałem. Ani nikt inny. Zareagował pan tak, jak potrafił i mógł. A nawet jeśli to nie pan - uśmiechnął się, po raz kolejny powstrzymując protesty młodego nauczyciela:
- to i tak pan się dowie wcześniej niż ja, kto był tym obrońcą dziewczynki. Proszę nieoficjalnie monitorować sytuację, zarówno z tą pobitą uczennicą jak i z tymi, które nadal pana niepokoją. Może się pan konsultować z pedagog szkolną. Wydam jej odpowiednie dyspozycje.

Darek ponownie próbował sprostować, nie chcąc przypisywać sobie niezamierzonej zasługi, ale dyrektor ponownie nie dopuścił go do głosu:
- Jestem wdzięczny temu komuś, że zrobił to anonimowo, nie mieszając do tego szkoły. Dzięki temu dziewczynka dostała pomoc a ja nie muszę wypełniać tony papierów.
- Myślę, że to któraś z jej koleżanek - odparł Darek. - Może nie miały odwagi iść na policję i wolały to zrobić anonimowo...

Ale dyrektor tylko się uśmiechnął.

***
Policjantka z miasta wojewódzkiego zatrzymała je na korytarzu. Przedstawiła się i wylegitymowała. Powiedziała, że to nie jest oficjalne przesłuchanie, bo na takie dopiero umówi się z nimi i ich rodzicami:
- Chciałam wam tylko powiedzieć, że wasza przyjaciółka jest w dobrych rękach. Lekarze nie pozwolili mi jeszcze z nią rozmawiać, badania trwają, ale chyba nie ma żadnych wewnętrznych uszkodzeń. Teraz wasza przyjaciółka śpi.

Kleo i Daria pokiwały głowami:
- Bardzo pani dziękuję za informację - odezwała się Kleo. - Nikt nam nic nie mówi. A my się martwimy.
Policjantka uśmiechnęła się współczująco:
- To dla was z pewnością duże przeżycie. Czy to wy zgłosiłyście pobicie przyjaciółki?
Zgodnie pokręciły głowami. Daria jeszcze nie wiedziała a Kleo postanowiła zachować to w tajemnicy. Przynajmniej na razie.
- Chyba policjanci przyjęli zgłoszenie od konkretnej osoby? - zainteresowała się Daria.
- Zgłoszenie przyszło do komendy w Białymstoku - wyjaśniła policjantka. Nie musiała tego robić, ale chciała ośmielić dziewczyny, żeby jutro łatwiej było jej z nimi rozmawiać:

 - A tam podobno trafiło z anonimowego konta. Ale zdjęcia pobitej dziewczynki były na tyle wyraźne i dokładne, że postanowiono od razu działać. Mam wasze adresy i telefony, jeszcze dziś zadzwonię do waszych rodziców, żeby umówić się na jutro na rozmowę.

Kiedy pożegnała się i odeszła, Daria popatrzyła na Kleo ze zrozumieniem:
- To ty, czy Ariel?
- Ariel. Ja tylko wysłałam mu zdjęcia. - uśmiechnęła się Kleo. - Ale nie mów nikomu. Ja też się nie przyznam.
Podały sobie ręce, jakby pieczętując zawarty przed chwilą pakt.
- Za to, że pomógł Marcie, mogę się ciąć dla niego, ile będzie chciał - obiecała Daria. Kleo wiedziała, że przyjaciółka w taki sposób wyraziła wdzięczność ich opiekunowi.

Po wyjściu ze szpitala poszła do parku, jeszcze prawie pustego. Usiadła na ławeczce przy strumyku i zadzwoniła do niego. Ariel odebrał od razu:
- Witaj, księżniczko. Co z Martą? - zapytał. Kleo ujęła jego troskliwość:
- Zostawili ją w szpitalu na obserwacji - zreferowała mu, czego dowiedziała się od policjantki.
- A ty, jak się masz? - zapytał z uśmiechem. - Dla ciebie, księżniczko, to też było duże przeżycie. Prawda?

Potwierdziła. Dopiero teraz emocje ją opuściły i łzy stanęły jej w oczach:
- Jestem ci bardzo wdzięczna za pomoc. Zrobię, co będziesz chciał. - obiecała szczerze. Mężczyzna przez chwilę patrzył na nią poważnie a później uśmiechnął się ciepło:
- Udowodniłem ci, że można mi zaufać? I że się o was troszczę? A w zamian wymagam tylko poddania mojej woli? Pamiętaj swoje słowa, księżniczko. Kiedyś się upomnę o tę obietnicę. Może nawet niedługo?

Lubiła, jak się do niej w ten sposób uśmiechał. Czuła wtedy, że jest wyjątkowa, ważna, niepowtarzalna. Nie lubiła go w tamtej drugiej, groźnej i dalekiej postaci. I bała się go. Ale kiedy patrzył na nią tak jak teraz, uśmiechał się ciepło i mówił z troską, wierzyła, że jest dla niego tą zagubioną księżniczką. A raczej - była zagubiona. Do momentu, kiedy Ariel ją odnalazł.

***
Telefon od policjantki wprowadził ojca w zły humor:
- Co ja mam im powiedzieć? Nawet nie znałem tej dziewczyny. A tobie zawsze powtarzałem, nie zadawaj się z patologią. Pochodzisz z dobrego domu, masz wszystko co chcesz i stać cię na to, żeby przyjaźnić się z dzieciakami z najlepszych rodzin.

Gadał i gadał, Kleo miała już dość. Gdyby mama była w domu, z pewnością zajęłaby uwagę ojca. Ale jak na złość, wyszła do koleżanki. Nie było też nic ciekawego w telewizji.
Usiadła przy biurku, żeby odrobić lekcje. A ojciec przyszedł za nią. Położył jej dłonie na karku i zaczął masować:
- Ale jesteś spięta - powiedział. - Normalnie jak kamień. Rozumiem, że się dziś zdenerwowałaś sprawą z tą dziewczyną. I pewnie denerwujesz się jutrzejszym przesłuchaniem? Poczekaj, rozmasuję ci kark.

Mówiąc to, ponownie położył jej dłonie na karku. Masował powolnymi, delikatnymi ruchami kark i ramiona, najpierw z tyłu a później z przodu. Wsunął ręce pod tkaninę swetra. Dotykał jej obojczyków a następnie zsunął dłonie aż do granicy biustonosza:
- Tu też jesteś spięta - jego głos nabrał chrapliwego tonu. - Bardzo spięta....
Kleo poczuła się niepewnie. To wcale nie było przyjemne. Odsunęła się i wstała:
- Zrobiło mi się duszno, muszę otworzyć okno - powiedziała grzecznie:
- Mamy nie ma, zrobić ci herbaty?
Ojciec popatrzył na swoje dłonie, jakby je pierwszy raz widział:
- Tak, poproszę. I przynieś do mojego gabinetu.

***
Kilka dni później, wieczorem, rozmawiała z Arielem. Jak zwykle leżała już w łóżku. Mężczyzna nadal był w dobrym nastroju: uśmiechał się do niej ciepło, uważnie słuchał, nazywał ją swoją księżniczką. Opowiadała mu, jak było na przesłuchaniu:
- Powiedziałam, że nic nie wiem. Tak, jak się umawialiśmy. Nie wiem, kto zrobił ani kto dostarczył zdjęcia. Znalazłam Martę w szatni. Źle się czuła. Postanowiłam zaprowadzić ją do holu, tam było więcej powietrza. I kiedy siedziałyśmy, przyjechała karetka.

- Czy pytali cię, czy wiedziałaś o pobiciu? - dopytywał mężczyzna.
- Tak. Mówiłam, że wiedziałam. Że Marta mi powiedziała. I że wiedziałam, że ojciec ją w domu bije. To wszystko.
- Pytali o blizny? Czy wiedziałaś, że Marta się kaleczy? - dopytywał.
- Tak. - potwierdziła. - Ale to omówiłyśmy wcześniej z dziewczynami, kiedy pozwolili nam odwiedzić Martę. O tym, że się cięła, oficjalnie żadna z nas nie wie. A Marta robiła to z powodu bicia przez ojca.

Ariel uspokoił się. Pomógł skatowanej nastolatce, ale później bał się, że dziewczyny opowiedzą o nim policji. W końcu był ważną częścią ich życia, wspierał je i panował nad nimi; za jego przyczyną powstało na ciele Marty kilka blizn i okaleczeń.
Ale dziewczyny były solidarne i wierne mu. Ukryły znajomość z nim przed wszystkimi, łącznie z policją.

Zresztą nawet gdyby "pękły" i ujawniły go, nikt by do niego nie trafił. Dziewczyny nie znały jego nazwiska ani żadnych danych indentyfikacyjnych. Konto w social mediach miał anonimowe a łącze internetowe przechodziło przez tyle zmiennych, że nikt by do niego nie trafił.

W długiej rozmowie z Martą przygotował ją do składania zeznań. Miała się przyznać do wysłania zdjęć z anonimowego konta mailowego do centrum cyberbezpieczeństwa w Komendzie Głównej Policji. Konto było bezpieczne, jednorazowe, założone tuż przed wysłaniem zgłoszenia i skasowane zaraz po. Miała mówić, że bała się zgłosić na policję a chciała, żeby bicie się skończyło.

Gdyby coś się działo, po prostu zakończyłby te znajomości. Choć, przyznał, szkoda by mu było. W tych trzech dziewczynach znalazł bogaty materiał do badań. Nad Darią i Martą musiał zapanować i najpierw zmusić je do posłuszeństwa, żeby później móc z nimi pracować. Nie obyło się bez konieczności wyciągania konsekwencji. Ale udało mu się. Teraz dziewczyny były mu posłuszne i lojalne. I, nie zawahał się użyć tego słowa, szczęśliwsze. Miały mądrego powiernika, dorosłego, wspierającego je w kłopotach. I dopóki mu ufały i były posłuszne, ich życie było lepsze.

Co do Kleo, tu sprawa się komplikowała. Dziewczyna była bardziej delikatna niż przyjaciółki i ta delikatność coraz bardziej go urzekała. Nie miał kłopotów z zapanowaniem nad nią ani z dalszym jej prowadzeniem. Tyle, że delikatność dziewczyny teraz wywoływała u niego potrzebę opiekuńczości. Chciał być wobec niej delikatny i czuły, chronić ją przed problemami i być dla niej najważniejszy.

Dlatego zaczął ponownie rozważać coś, ma co nigdy wcześniej się nie poważył - możliwość osobistego spotkania się z nią. Już wcześniej o tym myślał, ale teraz bardzo poważnie brał to pod uwagę.
Takie spotkanie z pewnością byłoby interesujące. Mogłoby być przyjemne dla nich obojga, pouczające dla dziewczyny. I z pewnością przeniosłoby ich relacje na inny poziom...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro