12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mijał ostatni kwartał roku szkolnego. W kwietniu młodzież wyjeżdżała na wycieczki, w maju większość licealnej braci uczniowskiej miała wolniejszy tryb nauki z powodu matur, upalny czerwiec zwiastował ostatnie poprawki ocen i koniec roku szkolnego. Słoneczna pogoda sprawiała, że brzegi jeziora praktycznie nie pustoszały przez cały dzień.

Darek wyskoczył z wody, otrząsnął się i opadł na koc obok Zośki. Dziewczyna wzdrygnęła się, gdy zimne krople wody spadły na jej rozgrzane ciało. Wysepka, na której właśnie się opalali, była trudno dostępna i dlatego rzadko odwiedzana. Nie dość, że widać ją było jedynie z mocno zarośniętego brzegu lasu, to jeszcze dopłynąć do niej można było jedynie przedzierając się przez kępy roślin wodnych. Była niewielka, miała kilkadziesiąt metrów średnicy, porośnięta dość dużymi krzakami i jednym rozłożystym drzewem, z polanka pośrodku. Taki układ pozwalał zarówno opalać się na słońcu jak i schować w cieniu.

Aktualnie Zośka opalała się na środku polanki. Darek patrząc na nią czuł, jak wzbiera w nim podniecenie. Kiedy dotknął jej pleców zimną ręką, krzyknęła:
- Uważaj! Jestem rozgrzana!
Chłopak wziął ją w ramiona:
- Rozgrzana, mówisz? Pokaż mi, jak bardzo - i zaczął całować.
Oddawała mu pocałunki z ochotą i energią. Przez pół roku spędzali mnóstwo czasu, tuląc się do siebie i całując. Ale czuła, że dziś będzie to coś więcej niż standardowe pieszczoty. Wyczuwała to w zdecydowanych ruchach chłopaka, widziała w jego oczach i czuła w jego pocałunkach.

Zośka też była chętna. Parokrotnie już byli blisko spełnienia, emocje zaczynały ich ponosić. Ale za każdym razem coś stanęło na przeszkodzie. Teraz, na tej "zapomnianej przez Boga i ludzi" wysepce była gotowa oddać się Darkowi i sama brać, na co ma ochotę.

Objął ją i rękami przesunął po jej opalonym ciele, rozwiązując paski kostiumu. Górna część opadła na koc. Później wsunął dłonie pod tasiemki utrzymujące dolną część kostiumu i również rozwiązał kokardki. Opadła i dolna część. Patrzył na nagość Zośki z zachwytem. Pochylił się nad jej piersiami i składał na nich pocałunki, drażniąc je wargami, językiem a na koniec zębami. Dziewczyna w paroksyźmie przyjemności odchyliła głowę do tyłu, dając mu możliwość całowania szyi i ramion. Kiedy już nasycił się tą pieszczotą, posadził ją sobie na kolanach, tyłem do siebie, żeby móc dłońmi pieścić jej rozkoszne, wilgotne wnętrze.

Instynktownie zsunęła uda a on delikatnie je ponownie rozsunął. Jedna jego dłoń nadal pieściła jej piersi, drażniąc brodawki i sutki i badając, jak pod jego dotykiem stają się naprężone i twarde a druga wniknęła pod wzgórek Wenery, w złączeniu ud. Teraz Zośka nie była już w stanie zachować spokoju. Intensywna pieszczota najbardziej wrażliwych miejsc spowodowała, że z jej ust zaczęły wydzierać się jęki rozkoszy. Darek całował z zapamiętaniem jej szyję, kąsał delikatnie płatki uszu powodując, że wiła się przed nim i jęczała z zachwytu. Kiedy i on podniecił się do granic możliwości, szybko sięgnął do kieszeni spodenek po torebeczkę foliową, zabezpieczył się i wszedł w nią gwałtownie, mocno, głęboko. Dziewczyna krzyknęła. Objęła go nogami a dłonie oparła na jego barkach. Poddawała mu się energicznie i ochoczo, jeszcze podkręcając odwieczny rytm godowy.

Kiedy po chwili, spełnieni, opadli obok siebie, Darek zobaczył na jej twarzy zachwyt:
- Jesteś cudowny - wyrwało się z jej ust.
- Nie, to ty jesteś cudowna - odparł, tuląc ją namiętnie. Tak bardzo jej nadal pragnął, że za chwilę był gotów powtórzyć ten cudowny, gorący akt. I powtórzył.

***
Przyjaciółki również korzystały z ładnej pogody. Wybrały ustronne miejsce, w lesie, na małej polance. Dopiero tutaj rozebrały się z długich ubrań, pozwalając słońcu na penetrację zawsze zakrytych rąk i nóg. Oceny były już wystawione a choć jeszcze nie "przyklepane" decyzja rady pedagogicznej, dziewczyny czuły się już jak na wakacjach. Kleo, Daria i Marta leżały na końcu, korzystając z darmowej dawki witaminy D3.
Marta opowiadała właśnie o pierwszych dniach pracy jej mamy w lokalnym supermarkecie.

- Od kiedy wiadomo, że ojciec szybko nie wróci, mama musi zarabiać - opowiadała smutno. - Nadal ma mi za złe, że wszystko powiedziałam policji i nie wycofałam zeznań. Ona chciała to zrobić, zdezawuować je swoim zeznaniem, ale policjantka szybko ją usadziła. Powiedziała, że matka nie powinna chronić oprawcy tylko mnie, jako ofiarę. I że nikt nie uwierzy, że mama nie wiedziała, że ojciec mnie bije. Szczególnie, że bracia w rozmowie z pedagogiem szkolnym potwierdzili to, co się działo w domu.

Więc w końcu zdecydowała się zostawić moje zeznanie w spokoju, zaznaczając, że chłopców nie bił a ją rzadko. Kleo, jestem ci wdzięczna, że włączyłaś w to Ariela - popatrzyła na przyjaciółkę, a jej oczy niebezpiecznie zamigotały od powstrzymywanych łez:
- Dobrze zrobiłaś, wysyłając tamte zdjęcia. Jak już się włączyła policja, to mnie zmusiło do działania. Dzięki temu teraz nikt mnie nie bije...

- Twoja mama dobrze sobie radzi - pocieszyła ją Daria. - Ostatnio robiłam zakupy w tym sklepie i widziałam ją, wyglądała na zadowoloną.
- To prawda - potwierdziła Marta. - Bała się, bo nie pracowała przecież tyle lat. Ale przyjęto ją życzliwie, ma dobrego szefa który rozumie jej sytuację i wszystkiego uczy.
Zamilkła na chwilę a później uśmiechnęła się:
- Obiecałam Arielowi, że jak kiedyś przyjedzie, postawię mu wielkie lody. Za tamto i za to, że wspiera mnie przez cały czas; uczy, że to nie była moja wina; nie prowokowałam ojca i nic nie mogłam zrobić.

- A ja mu powiedziałam to samo, co wam - przyznała się Daria - że mogę się ciąć dla niego, ile będzie chciał, z wdzięczności że pomógł tobie, Marta.
- I co on na to? - zainteresowała się Kleo.
- Uśmiechnął się i powiedział, że skoro tak uważam, to on nie widzi potrzeby, żebym się kaleczyła. Chyba, że przestanę go słuchać. Na co się nie zanosi.

Roześmiały się wszystkie trzy. Kleo nadal czuła ukłucie zazdrości, że dziewczyny tak swobodnie i ciepło mówią o jej największym przyjacielu. Bo nadal chciała być dla niego kimś ważnym i wyjątkowym, zajmować szczególne miejsce w jego myślach.
I kiedy rozmawiała z nim wieczorami, tak się czuła. Widziała jego zainteresowanie jej sprawami, ciepło w oczach i uśmiech na twarzy. Ale nigdy już nie poprosił jej o rozebranie się i striptiz przed kamerką. Rzadziej też sprawdzał jej ręce i nogi, czy nie ma ukłuć ani ran. Obawiała się, że traci swoje uprzywilejowane miejsce w jego zainteresowaniach. I smutno jej się robiło w takich chwilach. Bała się, żeby się nią nie znudził i jej nie zostawił.

Bo kim ona jest? Nudną, zwykłą dziewczyną. Nie tak interesująca jak koleżanki; ma normalną, zwykłą rodzinę; nie ma większych problemów; nawet nie potrafiła się nigdy pociąć.
W rozmowach z Arielem starała się ukrywać swoje rozżalenie i strach. Ale kiedy któregoś dnia mężczyzna zapytał wprost:
- Co cię gryzie, księżniczko?
zebrała całą odwagę i opowiedziała o swoich obawach. Mówiła z trudem, bojąc się, żeby nie odebrał tego jako braku zaufania.

Kiedy skończyła, patrzył na nią z uwagą i namysłem:
- Nadal mi nie ufasz - odezwał się cicho. - kiedy mówię, że jesteś dla mnie ważna. Czy chciałabyś dowodu?
Ucieszyła się, że jej guru nie uniósł się złością, nie poczuł się urażony i nie będzie chciał jej karać za brak zaufania.
- Jeśli chcesz mi go dać - odparła, choć wszystko w niej krzyczało, domagało się już nie tylko zapewnień ale i konkretnego udowodnienia jego słów.
- Chcę. - odparł spokojnie. - Co powiesz na osobiste spotkanie?

Podniosła głowę, zaskoczona. Czy naprawdę powiedział to, co usłyszała? Jej guru tak dbał o prywatność, że dotąd poza anonimowym adresem e-mail i linkiem do komunikatora nie miała żadnej innej możliwości dotarcia do niego. Nie znała jego prawdziwego nazwiska. A teraz chciał się z nią spotkać osobiście? Pokazać, jaki jest naprawdę? Radość przemieszana z niedowierzaniem odbiła się na jej twarzy.

- Jak wiesz, dbam o prywatność. Nie planowałem spotkania z żadną z was. Ale jeśli to cię uspokoi i przekona, że jesteś dla mnie kimś szczególnym, jestem w stanie zmienić plany. Tylko musiałabyś przyjechać do Białegostoku. Dałabyś radę zrobić to w tajemnicy? Przed wszystkimi, przed dziewczynami też?

- Oczywiście - odparła z mocą. Pociąg do miasta wojewódzkiego odchodził co kilkadziesiąt minut. Godzina spędzona w pociągu nie była wysoką ceną za możliwość spotkania z Arielem.
- Dobrze - skinął głową. - Zastanowię się nad miejscem spotkania, tak żeby nikt nas nie widział. I dam ci znać. Tylko jak już się umówimy, to bądź. Bo ja też muszę przyjechać i to z daleka. - zaznaczył.
Wieczorem otrzymała informację: "Pojutrze w samo południe w Parku Centralnym przy fontannie". Odpisała natychmiast: "Będę".

***
Zerwała się ze szkoły po pierwszych dwóch lekcjach i pobiegła na dworzec. Miała dziś większą torbę; pomyślała, że przebierze się w pociągu w sukienkę. Chciała dla niego ładnie wyglądać. Pociąg nie był zatłoczony więc jechała wygodnie. Ale wlókł się strasznie a ona chciała już dojechać, chciała spotkać Ariela, przekonać się czy naprawdę będzie czekał.

Wcześniej sprawdziła w internecie, jak dojechać do parku, w którym mężczyzna wyznaczył spotkanie. Park był niedaleko od stacji; podejrzewała, że Ariel specjalnie wybrał to miejsce, żeby nie musiała daleko go szukać.
Przy fontannie była kwadrans przed czasem. Rozglądała się niespokojnie, ale nie widziała nikogo podobnego do przyjaciela.

Mężczyzna siedział na ławce w pewnym oddaleniu od fontanny. Nie mogła go rozpoznać, bo miał czapkę z daszkiem i okulary. Kiedy upewnił się, że Kleo jest sama, wysłał jej informację: "Zmiana planów, idź do hotelu Cristal na ulicy Lipowej 3. Wysyłam ci trasę. Spotkamy się przed wejściem". Widział, jak odczytuje wiadomość i jak marszczy brwi, zaskoczona. Jeszcze raz się rozejrzała i, sprawdzając mapkę, ruszyła w kierunku hotelu. Nie dzwoniła nigdzie, z nikim nie próbowała nawiązać kontaktu.

Podniósł się i powoli szedł za nią, pilnując, by go nie zobaczyła. "Ładnie wygląda" - pomyślał. Założyła niebiesko - żółtą sukienkę i błękitne pantofelki. I zrezygnowała z mocnego makijażu. Uśmiechnął się z uznaniem, doceniając starania dziewczyny.
Kiedy stanęła przed hotelem, podszedł do niej i uśmiechnął się.

- Witaj, księżniczko - usłyszała za plecami i odwróciła się. Mężczyzna stojący przed nią patrzył ciepło. Zawirowało jej w głowie z wrażenia. Badawczo patrzyła na jego twarz, oczy, uśmiech. Omiotła wzrokiem sylwetkę. Miał jakieś 1,80 wzrostu. Ubrany był w dżinsy i marynarkę, z kieszeni wystawała mu zwinięta czapka z daszkiem. Wydawał jej się starszy niż myślała.
- Ariel? - wyjąkała.
- Chodź - ujął ją za łokieć i wprowadził do hotelu:
- Pójdziemy do pokoju. Nie było innej możliwości spotkania tak, żeby nikt nas nie zobaczył - odparł.

Szła z nim ufnie, prowadzona pewnym ruchem. Nikt się nimi nie zainteresował. Na piętrze mężczyzna otworzył drzwi i wprowadził ją do środka. Rozejrzała się po pokoju z aprobatą:
- Ładnie tu. - oceniła.
Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Chciała zyskać na czasie. Nie wiedziała, po co ją zaprosił do hotelu. Zdawała sobie sprawę, że jest w tej chwili na jego łasce. Przestraszyło ją to, choć... w głębi duszy też trochę ekscytowało.

Obserwował ją, kiedy podeszła do okna. Stała tak przez chwilę a jej zgarbione ramiona powiedziały mu wszystko. Podszedł do niej, położył dłonie na jej biodrach i odwrócił ją do siebie.
Uśmiechnął się łagodnie, widząc zawstydzenie na jej twarzy:
- Zaprosiłem cię tutaj tylko dlatego, że nie chcę, aby ktokolwiek nas zobaczył - zaczął:

- Nie mam żadnych zdrożnych myśli. Posiedzimy tutaj, zjemy obiad, poprosimy później o deser i będziemy rozmawiać - obiecał. - Tylko rozmawiać. Możesz się uspokoić.
- Nie boję się - popatrzyła mu w oczy. Miała nadzieję, że widać w nich odwagę i pewność siebie, której absolutnie nie czuła.
- Boisz - stwierdził. - I słusznie. Powinnaś się bać, idąc z obcym mężczyzna do pokoju hotelowego.

Mówił to łagodnie, a jednak spięła się wewnętrznie. Lęk i ekscytacja walczyły w niej o prymat.
Odsunął się do niej o krok, chcąc ją upewnić, że nie ma złych intencji. Wskazał fotel przed telewizorem:
- Usiądź, a ja coś zamówię. Jesteś głodna?
Pokręciła głową. Kiedy dał do zrozumienia, że ma usiąść daleko od niego, poczuła lekkie rozczarowanie.

Uśmiechnął się. Czytał w niej jak w otwartej karcie. Wyciągnął ręce:
- Przytul się. - i wpadła w jego ramiona, tuląc się jak dziecko. Objął ją mocno: 

- Pamiętaj, to ja. Twój przyjaciel, powiernik, opiekun.
"Jest dobrze" - pomyślała. Znikło pierwotne skrępowanie, poczuła się bezpiecznie i swobodnie.

Usiedli na kanapie, oparła głowę o jego ramię. Czuła potrzebę dotykania go, jakby chciała odreagować te wszystkie sesje na odległość, jedynie za pośrednictwem połączenia wideo.
Im więcej się do niego tuliła, tym bardziej czuła potrzebę.
- Bardzo ładnie wyglądasz w tej sukience - pochwalił. - Tak dziewczęco i bezpretensjonalnie. Doceniam, że założyłaś ją specjalnie na nasze spotkanie.

Zarumieniła się. Chciała, żeby tak zareagował. A jednocześnie jego  komplementy zawstydziły ją.
- Nie bój się, ze mną jesteś całkowicie bezpieczna. - dodał:

 - Jeśli wolisz, możesz usiąść w tamtym fotelu i będziemy rozmawiać tak, jak przez wideo. - zaproponował.
Pokręciła głową przecząco:
- Nie chcę. Nie po to mam cię teraz osobiście, żeby tylko patrzeć. Muszę cię dotykać, żeby się upewnić, że to wszystko prawda, a nie tylko moje wyobrażenia - odparła.

Objął ją ramieniem i przytulił. Jej głowa znalazła się na jego torsie. Wystarczyło, aby nieznacznie opuścił usta i już zanurzał je w jej włosach. Całował je delikatnie i czule:
- Czy taki dotyk ci wystarczy? - zapytał cicho.
Popatrzyła na niego a dziewczęce rozmarzenie rozlało się w jej oczach. Nie wiedziała, co powiedzieć. Milczała.
Za to w nim urodziło się i dojrzewało pewne postanowienie. Dojrzewało wbrew zdrowemu rozsądkowi, logice, instynktowi samozachowawczemu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro