21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Daria wreszcie mogła wyjść dla przyjemności. Te kilka dni spędzonych w murach (bo akurat nie miała ani zajęć w domu kultury ani zmiany w pracy) letnią porą zmęczyły ją. Mieszkanie w hotelu pracowniczym było nędzną namiastką domu. Dzieciaki biegające po korytarzach, kłócący się na cały głos partnerzy, pijackie piosenki podchmielonych mężczyzn..... Wszystko to niosło się korytarzami, przenikało przez cienkie ściany, sufity i podłogi.

Matka dała jej szlaban, kiedy Daria wróciła późnym wieczorem, wyglądając na mocno pijaną. Tej nocy pomogła jej się rozebrać i położyć spać, ale od rana się zaczęło:
- Mało mam zmartwień przez twojego brata? Musieliśmy przez niego zmienić miejsce pobytu. Teraz ty zaczynasz? Chcesz nas obie skompromitować? Dziewczyna i wraca w takim stanie?
Daria się nie broniła. Nie chciała zbyt dużo powiedzieć a jednocześnie nie bardzo miała co opowiadać.

Pamiętała, dokąd szła i po co. Pamiętała chatę w środku lasu. Nie trafiłaby do niej, bo po pierwsze nie wiedziała, w którym miejscu zeszła ze ścieżki a po drugie, podczas kluczenia w lesie za Przewodnikiem straciła orientację. Sama chatę pamiętała. Dopóki do niej nie weszła.
Później już tylko jakieś urywki plątały jej się po głowie. Czarne peleryny, świece, wino i ... chyba kilka osób. Co do reszty, Daria na samo wspomnienie się rumieniła. No właśnie, wspomnienie czego? - zastanawiała się.

Jedyne, co jej zostało na pewno, to wydziergany w skórze krzyżyk powyżej nadgarstka. Reszta pozostawała w sferze niepamięci.
Właśnie ta niepamięć była denerwująca! Coś się wydarzyło. Coś, co powodowało jej zmieszanie, rumieńce i wspomnienie przyjemności.
Kiedy opowiadała Arielowi o tajemnym spotkaniu, kluczyła i próbowała go zbyć komunałami. Ale nie odpuścił. Tak długo drążył, wypytywał i naciskał, aż powiedziała mu nie tylko to, co wie, ale również to, czego nie wie. Te resztki wspomnień, wyobrażeń, dziwnych odczuć.

- A w jaki sposób wróciłaś do domu? - zapytał.
Nie wiedziała. Nie pamiętała nic. Przespała noc i poranek, zanim zaczęła kontaktować.
- Powinnaś zrobić badania - odparł zaniepokojony. - Możliwe, że czymś cię naszprycowali. Nie masz jakiegoś ukłucia?
- Nie - odparła. - Chyba, że pod wzorkiem krzyżykowym....
- Tak czy inaczej, powinnaś zrobić badania - powtórzył. - Na obecność narkotyków, środków uspokajających, innych nieplanowanych substancji. Jeśli chcesz, umówię cię w jakiejś prywatnej poradni...

- Nie mogę - sprzeciwiła mu się. - Jeśli chlapnę o czymś takim w domu, matka nie wypuści mnie z mieszkania do pięćdziesiątki. Ona myśli, że byłam na imprezie. Wystarczy, że wróciłam schlana. Bo tak podobno wyglądałam. Jeśli teraz będę chciała zrobić badania, to matka uzna, że sięgnęłam jakiejś patologii.
- Mogę cię umówić bez wiedzy mamy - doprecyzował.
- Nie, dziękuję, nie trzeba - zbagatelizowała sytuację.

- A jak się teraz czujesz? - zatroskał się.
- W porządku, dziękuję. Czuję się dobrze. Odespałam, głowa mnie nie boli... Tylko nie bardzo mogę ci cokolwiek opowiedzieć. A przecież po to mnie tam wysłałeś...
Mężczyzna uśmiechnął się. Lubił tę małą chuligankę z niewyparzonym językiem. Od kiedy przestała z nim walczyć i zapanował nad nią, miał w niej lojalną podopieczną:
- Nie martw się. Na razie zostawiamy temat. Nic nie pamiętasz, nic nie możesz powiedzieć. Jeśli coś ci się przypomni albo odezwą się do ciebie nowi znajomi, daj znać. Zachowuj się normalnie jak zwykle.

Na razie nikt się nie odzywał. Daria spacerowała po miasteczku, napawając się słoneczną pogodą. Postanowiła się odezwać do dziewczyn, Marty i Kleo; ale dopiero jak skręci do parku i znajdzie wolną ławkę. Będzie szukała takiej w głębi parku, nie przy alejkach, żeby nikt jej nie podsłuchał.
Przy wejściu do parku ktoś ją zawołał. Obejrzała się: z drugiej strony ulicy wołała ją jedna z "tych".
Kiwnęła głową zachęcająco i zaczekała.

"Może dowiem się, co się wtedy działo?" - pomyślała.
Jedna z "tych" miała na imię Ewka. Dogoniła Darię:
- Cześć, siostro!
- Cześć - uśmiechnęła się Daria.
- Jak się czujesz? Jak samopoczucie?
- Dobrze, dziękuję. Tylko niewiele pamiętam... - zasępiła się Daria.

Ewka machnęła ręką, uspokajając ją:
- Nie martw się, z własnej inicjacji żadna z nas wiele nie pamięta.
- Jak to?
- Tak to. Normalnie - przedrzeźniła ją Ewka. - Na własnej inicjacji pijesz Wino Prawdy, specjalnie wzmocnione. Ono pozwala ci przejść rozmowę z Przewodnikiem, z której i tak niewiele pamiętasz. - teraz Ewka się zasępiła, jakby opadły ją jakieś niemiłe wspomnienia.

- Czyli co? Żeby zobaczyć, jak wygląda inicjacja, muszę poczekać, aż przyjmiemy kogoś nowego? - zażartowała Daria.
- Nikogo już nie przyjmiemy. Krąg został zamknięty. Przewodnik i pięć wyznawczyń to jest idealna liczba. - tłumaczyła Ewka.
- Do czego idealna? Ty, ja nic nie wiem. Zostałam członkiem kręgu, przeszłam inicjację, o której nic nie wiem, nic nie rozumiem i nic nie pamiętam. Musisz mi wszystko opowiedzieć...

Pociągnęła koleżankę za sobą do odległej ławki:
- Siadaj i opowiedz mi wszystko.
- A co tu opowiadać? - zdziwiła się Ewka. - Zostałaś członkinią kręgu. Zdobyłaś cztery siostry. I Przewodnika, któremu przysięgłaś na osobności posłuszeństwo i który będzie dbał o twój rozwój. Będzie ci wysyłał informacje: do czytania, obejrzenia, o zadaniach do zrobienia. Jeśli będziesz mu posłuszna, to będziesz miała z nim dobrze. Gorzej, jeśli mu się sprzeciwisz...

Ewka umilkła i zachmurzyła się. Wyglądało, że zatonęła we wspomnieniach, na oko nieprzyjemnych.
- I tyle? - podsumowała Daria.
- W sumie tyle. Czasami Przewodnik wzywa nas na spotkanie: w kręgu albo indywidualne. W kręgu buduje się wspólnotę, indywidualnie Przewodnik upewnia się, czy żadna z nas nie jest słabym ogniwem. Czy nie zamierza odejść albo komuś coś powiedzieć. No i rozwija nas, rozmawia z nami o naszych sprawach i trudnościach...

Tutaj uśmiech Ewki stał się nieszczery. Daria była pewna: koleżanka coś ukrywa. A bardzo chciała ją pociągnąć za język.
"W końcu po to się związałam z tym całym teatralnym towarzystwem - dumała - gdzie Przewodnik nosi ksywę z kreskówki, gdzie za odmowę zrobienia laski zbiera się wzorki i gdzie trzeba się publicznie kaleczyć":
- Co powinnam wiedzieć? Jak to wszystko działa? Mamy jakieś regularne kontakty?

- Wszystko, co powinnaś wiedzieć zawiera się w trzech punktach, ale realizowanych bezwzględnie: zachowanie tajemnicy, posłuszeństwo Przewodnikowi, zaufanie do kręgu. Tyle. - wyliczyła Ewka. I dodała:
- Nie wiem, czy pamiętasz o miesięcznym nowicjacie.... Przez miesiąc będziesz "na cenzurowanym", z ograniczonym zaufaniem, pod obserwacją. Nowicjat może być przedłużony, jeśli Przewodnik tak zdecyduje.
- Tego nie pamiętałam. Dzięki - odparła Daria z niekłamaną wdzięcznością. Naprawdę cieszyła się z tej informacji. "Przynajmniej będę ostrożniejsza" - pomyślała.

***
"Projekt Kleo" wszedł prawdopodobnie w nową fazę. Obserwacje z dnia wczorajszego wskazują, że obiekt poddał się całkowicie dominacji badacza. Potwierdzenie tych obserwacji będzie wymagało czasu i zbadania w różnych sytuacjach. Niemniej wczorajsze zdarzenia i poddanie obiektu silnej i zróżnicowanej presji wywarło efekt, być może ostateczny" - zakończył czytanie wczorajszej notatki.

Zamknął plik i zamyślił się. Kleo miała przyjść dziś. Od dwóch dni nie miał z nią kontaktu. Standardowo. Od momentu, gdy przeniósł tę znajomość na grunt fizyczny, jeśli nie było to potrzebne, nie kontaktowali się pomiędzy spotkaniami.
Oczywiście, gdyby działo się coś ważnego, nagłego, dziewczyna miała prawo się odezwać. Zakładał, że skoro się nie odezwała, to wszystko z nią w porządku. Ale wątpliwości pozostały. Wyszła od niego pokonana. Był ciekaw, czy ten stan się utrzyma na stałe, czy znów Kleo zacznie mu się przeciwstawiać.

Miał nadzieję, że już zostanie tak, jak było przedwczoraj. Nie chciał jej karać ponownie. Już przedwczoraj ledwo wytrzymał, widząc ją pokornie siedzącą pod ścianą. I złościł się sam na siebie, że tak porusza go uległość dziewczyny. Nie rozumiał swoich odczuć. Przecież tego chciał. Więc czemu teraz go to irytuje?

Za chwilę miała przyjść. Zrobił więc sobie kawę i czekał.
Punktualnie o dziewiątej zabrzęczał dzwonek u drzwi.
- Witaj, księżniczko - uśmiechnął się. Przytulił ją. Oddała uścisk z wahaniem.
- Przyniosłaś bułeczki? Miło. Zrób sobie herbatę, podaj pieczywo do pokoju. Ale przedtem przebierz się; lubię, jak kręcisz się wokół mnie w tych kolorowych sukienkach. - powitał ją ciepło.
- Życzysz sobie którąś szczególnie? - zapytała. - Czy mam zdjąć bieliznę?
- To już pozostawiam tobie.

Coś było nie tak. Kleo zachowywała dystans. Brakowało w jej oczach tej radości, z jaką zwykle patrzyła na niego.
Po śniadaniu rozsiedli się w fotelach. Nadszedł czas na pogawędkę:
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dziękuję, w porządku. - odparła grzecznie.
- Czy działo się ostatnio coś ważnego? Dziwnego? Coś, o czym chciałabyś porozmawiać? O coś zapytać?
- Nie, dziękuję. - taka sama grzeczna odpowiedź.

- Nie zdarzyło się nic niepokojącego? W domu? Jak badania mamy? - drążył.
- Podobno w porządku. Brat urodzi się prawdopodobnie we wrześniu. Mama będzie rodzić w Białymstoku.
- A jak kontakty towarzyskie? Jakieś nowe afery? Ktoś coś zrobił, nie zrobił, o kimś się plotkuje? - dociskał.
- Tak jak zwykle. Ludzie dużo piszą, ale mało się dzieje.
Pytanie, odpowiedź. Każda grzeczna, ale niewiele wnosząca. Kleo nadal trzymała dystans. Poklepał udo:
- Chodź, księżniczko, usiądź mi na kolanach.

Podniosła się i spełniła jego polecenie. Lubił ją w takiej pozycji. Mógł ją dotykać, przytulać. Sprawić, że jej oczy zachodziły mgłą pożądania. A kiedy zdarzało się, że doprowadzał ją do orgazmu, była wtedy taka słodka, oszołomiona. Jego.
Przytulił ją, ale czuł, jak się wewnętrznie spina.
- Ufasz mi, księżniczko? - zapytał i skłonił ją, żeby patrzyła mu w oczy.
- Ufam - odparła.
- Wygodnie ci?
- Tak, dziekuję. - odpowiedzi były tak samo grzeczne, jak wcześniejsze.

Przytulił ją i włączył jakiś film. O miłości. Chciał, żeby dziewczyna się zrelaksowała i poczuła bezpiecznie. Przesuwał powoli dłońmi po jej plecach, ramionach. Ustami dotykał czubka głowy.
Chyba się udało. Po jakimś czasie, zainteresowana fabułą, oparła się wygodniej o niego. Już nie była taka spięta. Gładził ją po włosach, plecach, rękach.
Jego dotyk ją relaksował. Dobrze jej było w jego ramionach: ciepło, bezpiecznie. Wygodnie.

I.... trochę podniecająco - przyznała sama przed sobą. Niechętnie, bo nadal trochę się krępowała takich myśli. Ale to prawda. Jego uścisk, dotyk, zapach przynosił obietnicę przyjemności i rozkoszy do zatracenia. Dwa razy to przeżyła, więc wiedziała, o czym myśli.
Dwukrotnie w jego ramionach przeżyła coś, o czym tylko czytała. Jak on to nazwał? Mała śmierć? Odpowiednia nazwa. Dwukrotnie czuła, jakby rozpadała się na cząstki, które wirowały w jakimś szalonym tańcu. A kiedy znieruchomiały, poskładał ją od nowa.

- O czym tak dumasz? - zapytał, śledząc zmiany na jej twarzy.
Zawstydziła się. "Czy on słucha również moich myśli"?
- O niczym szczególnym - odparła wymijająco.
- Opowiedz o tym "niczym szczególnym" - poprosił.
Wpadła w lekką panikę. Mówić o takich rzeczach? Ale Ariel ponaglająco wzmocnił nacisk dłoni na jej plecach.
- Że dobrze mi w twoich ramionach. Lubię, jak mnie przytulasz - odparła.

- Coś jeszcze ci się kołacze w tej ślicznej główce? - drążył.
Przez chwilę milczała i spuściła głowę. Ale kiedy znów wzmocnił nacisk, żeby ją ponaglić, odparła:
- Myślałam o tym, że jesteś pierwszą osobą, która mnie tak intymnie dotykała, całowała. Nikt wczesniej. I że bycie z tobą sprawia mi dużo przyjemności.

Uśmiechnął się ponad jej głową. Jego maleńka, zagubiona księżniczka chce przyjemności? No to ją dostanie...
Pocałował ją w czubek głowy. Całował jej włosy i czoło. Nie musiał unosić jej twarzy, sama mu ją poddała. Całował oczy i policzki. Musnął usta i poczuł, jak dziewczyna bierze głębszy oddech. Delikatnie muskał jej wargi, tak aby sama zdecydowała się je uchylić. I zrobiła to, gdy przesunął po nich koniuszkiem języka. Przytulił ją mocniej, ale tak, żeby było jej wygodnie. Przechylił ją nieco do tyłu, żeby mieć lepszy dostęp do jej ust. Całował powoli, delikatnie, drażniąco. Odpowiedziała na jego pieszczoty. Rozchyliła usta, poddając mu się.

Czuł, jak dziewczyna zaczyna się spinać i jak przez jej ciało przeszedł dreszcz:
- Kleo, moja cudowna, zaginiona księżniczko. Moje słoneczko. Moja maleńka. Uwielbiam smak twych ust. Tak cudownie odpowiadasz na moje pieszczoty - szeptał pomiędzy pocałunkami. Wiedział, że dziewczyna zareaguje na zmysłowy szept.

Wplotła mu dłoń we włosy. Od tej pory był świadom, że nad nią panuje. Rozpiął jej sukienkę. Jedna jego ręka ją podtrzymywała, drugą wędrowała po jej plecach wzdłuż kręgosłupa, od karku aż po pas lędźwiowy.
Kleo westchnęła i wyprężyła się w jego ramionach. Teraz to ona zsunęła sukienkę aż do pasa. Kiedy chciała rozpiąć biustonosz, powstrzymał ją:
- Spokojnie, księżniczko, nie spiesz się. Choć sukienkę możesz zdjąć. Będzie ci wygodniej. Ale pozostań w bieliźnie.

Szepcząc jej czułe słowa, przesunął ją powoli do pozycji leżącej i nachylił się nad nią. Położył dłonie na jej piersiach. Tulił je, pieścił i całował, aż poczuł, jak - jeszcze osłonięte materiałem - jędrnieją i stają się bardziej twarde. Teraz dopiero uwolnił je z okowów biustonosza. Kiedy ujął wargami jej sutek, zajęczała z rozkoszy. A kiedy wzmocnił intensywność pieszczot, z jej ust wyrywał się jęk za jękiem.

Był wirtuozem w sprawach seksu i ludzkich emocji. Odczytywał perfekcyjnie sygnały wysyłane przez kobiety i wiedział, co zrobić, żeby czuły się "jak w niebie". Ze starszymi, bardziej doświadczonymi, trwało to trochę dłużej. Ale Kleo była tak niewinna, że reagowała na każdy jego dotyk. Więc dotykał, całował, pieścił. Tak, jak chciały jej usta, piersi, brzuch. Koncentrował się na nich, celowo omijając jeszcze okryte bawełną miejsce na stylu ud. To zostawiał na później. Na razie Kleo cudownie reagowała na jego pieszczoty, więc nie dotykał jej intymności.

"Ona ma tylko szesnaście lat" - kołatało mu się w głowie. Nie łamał prawa, zadając się z nastolatką. Ale mocno je nadwerężał. Gdyby ta znajomość wyszła na jaw, gdyby jej rodzice oskarżyli go o gwałt czy przemoc i gdyby dziewczyna to potwierdziła, mógłby mieć wiele kłopotów. Pewnie wybroniłby się, ale samo śledztwo i sprawa sądowa mocno nadwerężyłaby jego opinię. Prywatną i zawodową. Świadomość tego faktu i resztki poczucia przyzwoitości sprawiały, że postawił pewną granicę w seksie z Kleo. Głównie operował dotykiem, spojrzeniem, słowem.
"Jest dziewicą i dziewicą pozostanie" - przywoływał się do porządku.

Dotknął więc jej intymności dopiero w chwili, gdy tak ją podniecił, że traciła nad sobą kontrolę. W tym momencie wystarczyło kilkukrotne mocniejsze dotknięcie kciukiem, nawet przez bieliznę, żeby Kleo, uwalniając emocje i napięcie w okrzyku, poddała się wszechogarniającej rozkoszy.
Tulił ją mocno, czując przechodzące przez jej ciało fale.
"To dla ciebie, księżniczko - myślał, czując ból naprężonego penisa.

Jak zwykle, rozładowanie napięcia pozostawił sobie. Nie chciał jej wykorzystywać. Kleo była jeszcze tak niewinna, że - skupionej na własnej przyjemności - nie przyszło jej do głowy, że on też ma swoje potrzeby. Gdyby poprosił, prawdopodobnie by mu pomogła. Ale nie chciał. Miał wrażenie, że zaangażowanie dziewczyny w tę czynność w jakiś sposób ją zabrudzi, skala.

Poza tym sam zrobi to szybciej i skuteczniej: bez dziewiczych oporów, umiarkowanego zachwytu, maskowanej niechęci i niewprawnych pieszczot. Wystarczy, jeśli w toalecie przypomni sobie wyraz jej twarzy, reakcję na jego dotyk i pocałunki,  a szczególnie westchnienia i jęki, które wydawała.
- Och, Ariel... - westchnęła dziewczyna, gdy wstrząsające nią fale uspokoiły się. - Nie wiem, co powiedzieć.....
- Nic nie mów - szeptał jej do ucha. - Ciesz się chwilą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro