31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znalazł odpowiednie pliki. Ta kartoteka była tylko u niego w laptopie, prywatne zapiski odnośnie możliwości pacjentów/ byłych pacjentów i ich rodzin. W klinice "Ad astra" leczyło się wielu ludzi majętnych, znanych, mających różne kontakty. Mnóstwo z nich podejmowało leczenie w "Ad astra" kolejny raz, po wcześniejszych nieudanych epizodach. I kiedy leczenie sygnowane przez niego okazywało się skuteczne, wdzięczność pacjentów i ich rodzin pozostawała z nim na długo. A w jego prywatnej kartotece - na zawsze.

Miewał też stałych klientów, którzy - folgując sobie nieustannie - wracali do niego raz, dwa razy w roku na kolejną kurację. Byli to często prawnicy, dziennikarze, pracownicy różnych służb, którzy musieli ukrywać swoje nałogi przed współpracownikami, klientami, dziennikarzami.

Jego klinika miała renomę skutecznej i dyskretnej placówki. Położona na uboczu, pomiędzy Warszawą a Białymstokiem, w lesie, nie budziła niczyjego zainteresowania. Sprawdzeni i dobrze opłacani pracownicy gwarantowali zachowanie tajemnicy służbowej. W związku z tym, pewne instytucje, które za cel nadrzędny przyjmowały zachowanie spraw swoich pracowników w tajemnicy, w razie potrzeby kierowały ich na leczenie właśnie do jego kliniki.

Dzięki temu teraz mógł ustalić, kim jest tajemniczy Przewodnik kręgu. Miał zdjęcia tablic rejestracyjnych samochodu, którym ten odwoził Darię po inicjacji. Wystarczyła drobna prośba skierowana do byłego pacjenta, by dość szybko przyszły mu informacje. Czarny Wilk, który tak niepokoił Darię, okazał się przerośniętym studentem, mieszkającym w sąsiedniej miejscowości z matką i siostrą. Chłopak nie miał chyba zacięcia do nauki, jako że powtarzał rok z powodu oblania wszystkiego, co mógł. Miał za to różnorodne zainteresowania, w które wchodził handel prochami, dobre ubrania i imprezy. Był jednym z pomniejszych dilerów, handlujących dla ważniejszych graczy. Z informacji, które znalazł jego były pacjent, wynikało, że Przewodnik nie jest pod jakąś szczególną ochroną handlarza. Ot, ma dojście do rynku zbytu, więc działa jako pośrednik.
"A z braku innych zajęć stworzył sobie prywatny burdel z malolatami. - pomyślał Ariel. - Taki leszcz, w sumie niegroźny, a ile potrafi napsuć krwi".

Zebrał też informacje o ojczymie Kleo, mając świadomość, że trzeba będzie przywołać człowieka do porządku. Na pozór wszystko było tak, jak trzeba. Czterdziestoletni inżynier, od kilku lat żonaty z niepracującą matką Kleo, utrzymujący rodzinę z pensji. Całkiem wysokiej jak na inżyniera w zakładzie produkcyjnym.  Żadnych nieprawidłowości, mandatów, wykroczeń. Jedyne, co miał "za kołnierzem", to regularne spotkania z rezydentkami jednej z agencji towarzyskiej w Białymstoku. Szczególnie w okresie, gdy matka Kleo była już w ciąży.
"Ciekawe, co ta kobieta sobie pomyśli, jak się dowie, że mąż chodzi na dziwki." - uśmiechnął się Ariel, czytając informacje.

Dane już miał, teraz należało przejść do kontrataku.
Jednym z jego klientów regularnie poddających się terapii odwykowej, był dyrektor zatrudniony w dużej agencji ochrony, świadczącej usługi bogatym i ustosunkowanym.
Wystarczyła krótka rozmowa, żeby załatwić sobie dwie sprawy: włamać się do komputera i telefonu i na konta społecznościowe Przewodnika i ojczyma Kleo oraz puścić za nimi "ogon", czyli poddać ich obserwacji. Zresztą "ogon" to zbyt mocno powiedziane, raczej ktoś, kto pokręci się w okolicy, trochę poobserwuje, pozbiera informacje.

Wdzięczny za możliwość stałego i bezproblemowego leczenia dyrektor nie chciał rozmawiać o zapłacie. W końcu panowie umówili się, że najbliższy turnus odtruwania pan dyrektor będzie miał po bardzo preferencyjnej cenie. Usatysfakcjonowany Ariel zanotował ustalenia.
Nie obawiał się, że ta rozmowa gdziekolwiek wycieknie. Dyrektor agencji miał dużo więcej do stracenia niż on. Teraz wystarczyło tylko poczekać.

Usilnie każdego ranka pracował z Darią. Dziewczyna miała za kilka dni wrócić do domu i podjąć dalszy kontakt z Przewodnikiem. Obawiała się tego. W szczególności spotkań w kręgu i tego, co się na nich dzieje.
- Jeśli naprawdę nie będziesz mogła się przemóc, czy to "na trzeźwo" czy pod wpływem "leku", to trudno - uspokajał ją Ariel:
- Nic się nie stanie. Chociaż dużo lepiej by było, gdyby udało ci się przemóc choć trochę i zebrać zarówno kolejne obserwacje jak i jakieś dowody.

Daria, spięta, patrzyła na niego z przestrachem. Mężczyzna starał się ją uspokoić:
- Nie bój się. Podjąłem pewne działania, które uwolnią cię w bezpieczny sposób z sieci Czarnego Wilka. W bezpieczny sposób - powtórzył głośniej, tak by ta informacja dotarła do niej. - Tylko potrzebuję trochę czasu. Możesz mi go kupić udając, że nadal jesteś wyznawczynią kręgu. Ale nic na siłę. Jeśli uznasz, że nie dasz rady, że się za bardzo boisz, to trudno. Tylko wtedy mogę nie zdążyć wykluczyć cię ze sprawy. - zakończył.

Dziewczyna zastanawiała się nad tym, co jej powiedział:
- Spróbuję, Ariel. Jeśli pomoże ci mnie uratować, to obiecuję spróbować.
Uśmiechnął się w duchu. Spolegliwym klientem łatwo kierować. A w Darii czytał jak w otwartej książce.
- Cieszę się, że chcesz mi pomóc. Dam ci również takie małe urządzenie, możesz je przyszyć do ubrania, w którym pójdziesz. Wygląda jak mała broszka czy spinka. Nagrywa to, co widzi.
Dzięki temu będę miał dowody na to, co się dzieje na spotkaniach kręgu. A z racji tego, że urządzenie będzie na tobie, nie nagrasz się. Nie będzie dowodu na filmie, że to ty.

- Czarny Wilk będzie wiedział - zauważyła.
- Owszem. Ale jak z nim skończę, to będzie miał dużo więcej problemów, niż ścigać ciebie. Możesz też położyć to urządzenie w izbie, wtedy nagra się wszystko bez dowodu, kto je podłożył. Tylko wtedy będziesz musiała unikać wejścia w kadr.
Była spięta i bała się. Widział to. Dlatego uspokajał ją, przekonując, że da radę.

***
Powrót Darii do miasteczka został uczczony przez przyjaciółki. Dziewczyny zaraz po szkole poszły do cukierni.
- Szarlotkę z lodami poproszę dla koleżanki - zadysponowała Kleo. Obie z Martą patrzyły na Darię z radością:
- Cieszę się, że wróciłaś. I że nic ci nie jest - uśmiechnęła się Kleo.
- Ja też - przyznała Daria z ulgą. - Przedtem... myślałam, że to już będzie koniec. Nie widziałam wyjścia z sytuacji.
- Trzeba było nam powiedzieć - łagodnie napomniała ją Marta:
- Coś byśmy wymyśliły. A jak nie my, to Ariel. Czemu trzymałaś to w tajemnicy?

Daria spuściła głowę:
- Wstyd mi było. Potwornie. Nie widziałam wyjścia z sytuacji.
- A teraz widzisz? - zainteresowała się Marta.
- Tak. Ariel obiecał, że mi pomoże. I wierzę mu - oznajmiła Daria.
- Swoją drogą, nie pomyślałabym, że tak się wszystko ułoży. - przyznała Kleo. - Nie wiedziałam, że Ariel to taki ważny człowiek.
- To prawda. Jak wjechał wtedy na polanę to myślałam, że mi się w głowie miesza - zwierzyła się Daria. - I okazało się, że od razu ma plan. I to, że tego nauczyciela włączył. I dał mu samochód.. Źle zrobiłam, nie mówiąc Arielowi o całej sprawie. On ma rację, należy mu ufać. On zawsze znajdzie wyjście z sytuacji.

Marta roześmiała się:
- Widzę, że stałaś się jego najgorliwszą wyznawczynią?
- Za to, jak mi pomógł? A przedtem tobie? Już nigdy w niego nie zwątpię, choćby nie wiem, co - odparła Daria z mocą. - I będę mu wszystko mówić. Choćby było najtrudniejsze.
Popatrzyła na pozostałe dziewczyny:
- Ariel jeszcze jednego nie powiedział, jak mnie ukarze za brak wiary i zaufania. Nie poruszaliśmy tego tematu. Ale pewnie nie zostawi tak tej sytuacji.
Mówiła ze spokojem, choć przyjaciołki straciły humor:
- Hej, nie martwcie się. Jestem gotowa na konsekwencje. Jakie by nie były. - pocieszyła je. - To w końcu ja zawiniłam. A on, jak zwykle, mnie uratował.

***
Wieczorem Kleo zapukała do drzwi, tak jak była umówiona. Mogła sobie na to pozwolić, bo ojczym odwiedzał dziś mamę w Białymstoku i miał tam zanocować.
Ariel otworzył i uśmiechnął się:
- Wejdź, księżniczko. Jak spotkanie przyjaciółek?
- Daria dobrze wygląda - odparła Kleo. - Uratowałeś ją.
Od razu ruszyła do szafy, żeby się przebrać. Jej garderoba urosła do pięciu sukienek. Założyła tę, którą mężczyzna najbardziej lubił: niebiesko - żółtą.

- Uratowałem - przyznał Ariel. Patrzył z przyjemnością, jak dziewczyna się przebiera. Nie krępowała się jego obecnością, traktowała ją jako coś normalnego.
- Daria martwi się, że wyciągniesz konsekwencje. - Kleo popatrzyła na niego. - Nie ukarzesz jej, prawda?
Widział tę błękitne oczy, wpatrzone w niego z nadzieją:
- To sprawa pomiędzy mną a Darią. - oświadczył spokojnie:
- Nie kłopocz sobie tym swojej pięknej główki.
- Ale...  Daria już tyle wycierpiała - próbowała tłumaczyć Kleo.
- Przykro mi to mówić, ale wycierpiała z własnej winy. Gdyby od razu mi powiedziała, nie byłoby tego całego zamieszania, bólu i strachu.
Mówił spokojnie, choć w jego głosie zabrzmiały stalowe nuty.

Kleo podeszła i objęła go:
- Proszę, Ariel. Daruj jej.
Przytrzymał jej dłonie. Zrobił to odrobinę zbyt mocno i zabolało. Patrzył teraz chłodno:
- A cóż to? Próbujesz się mieszać w sprawy pomiędzy Darią a mną?
- Nie, Ariel - opuściła głowę. - Przepraszam. Po prostu żal mi jej i chcę pomóc.... - zakończyła cicho.

- Kleo, księżniczko. Kiedy wreszcie nauczysz się ufać mi bezwarunkowo? - westchnął. Kleo wyczuła jego irytację. Zdała sobie sprawę, że przeciągnęła strunę. Zbladła:
- Przepraszam, Ariel - powiedziała szybko. - Nie chciałam. Wybacz. Ufam ci, tylko....
Pokiwał głową:
- Tylko co? Co było powodem, że postanowiłaś się wmieszać w coś, co cię nie dotyczy?

Znała ten ton. Tym właśnie tonem omawiał, jakie konsekwencje powinna ponieść. Spięła się a w jej oczach zagościła rezygnacja:
- Co mam zrobić?
- A co proponujesz? - zapytał.
- Możesz mnie zbić - powiedziała.
- Ok - zgodził się. - Położysz mi się na kolanach. Bez bielizny.
Usiadł na kanapie. Dziewczyna zdjęła majtki i ułożyła się karnie na jego udach. Wtuliła twarz w kanapę. Podwinął jej sukienkę.

Przez chwilę patrzył, jak spięła pośladki.
- Kleo, księżniczko - zaczął. - Nie lubię wyciągać konsekwencji, ale sama wiesz, że nie ma innego wyjścia. Znów zrobiłaś coś, czego nie powinnaś. Po pierwsze wmieszałaś się w temat, który cię nie dotyczy, po drugie znów pokazałaś, że mi nie ufasz.
- Nie chciałam, Ariel. Ale to prawda - przyznała.
- Będzie dziesięć klapsów. Licz.

Uderzył dość mocno. Kleo drgnęła:
- Jeden.... dwa... trzy....
Po trzecim skóra jej pośladków zaróżowiła się. Po piatym - zaczerwieniła. Od szóstego dziewczyna drżała po każdym uderzeniu. Ale twardo liczyła:
- Siedem... osiem... dziewięć...
Przy siódmym łzy zaczęły wymykać jej się spod powiek a w głosie było słychać płacz:
- Dziesięć - wyszlochała. W jej głosie oprócz bólu było słychać ulgę.
- Leż jeszcze, nie wstawaj - polecił spokojnie.

Delikatnie położył dłoń na jej pośladku. Powolutku zaczął dotykać i przesuwać rękę po obolałym mięśniu, sprawiając jej zamiast bólu - przyjemność. W miarę, jak delikatnie masował jej pupę, Kleo uspokajała się. Już nie szlochała. Ariel zsunął rękę pomiędzy pośladki, aż jego palce oparły się na jej najskrytszym miejscu. Znów się spięła, ale tym razem nie ze strachu. Wsunął delikatnie palec do środka a Kleo westchnęła.
- Maleńka, mówiłem ci, że musisz mi ufać. Jeśli nie będziesz ufać, będzie bolało. A przecież nie musi - mówił łagodnym, uwodzicielskim tonem:

- Przecież może być przyjemnie. Wiesz, jak bardzo. - nacisnął palcem jej najczulszy punkt i dziewczyna jęknęła. Uśmiechnął się w duchu:
- Jak wiesz, dbam o was. Pomagam. Opiekuję się. Nie zostawiam nawet, jeśli wątpicie.
Kleo odczuwała tak dużą przyjemność, że zaczęła się wić na jego kolanach. Westchnęła.
- W zamian życzę sobie tylko jednego: okazywania mi zaufania. Naprawdę myślisz, że skrzywdzę Darię? Po tym, jak jej pomogłem?

Dziewczyna na jego kolanach pojękiwała cicho, skupiając się na ruchach jego ręki. Mężczyzna doskonale wiedział, w jaki sposób ją dotykać, żeby wzmocnić jej podniecenie. Gdy Kleo przestała się kontrolować a jej westchnienia stały się głośne, Ariel cofnął dłoń i obciagnął jej sukienkę.Dziewczyna zaprotestowała głośnym jękiem. Uśmiechnął się i pomógł jej się odwrócić. Patrzyła na niego z pragnieniem w oczach, nic nie rozumiejąc:
- To by było na tyle, maleńka. Konsekwencje wyciągnięte.
- Ariel, ale... Ty nie...

- Nie, księżniczko. To jest inny rodzaj konsekwencji, przyznaj, że równie dolegliwy jak klapsy. Choć nie boli...
Kleo patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc. Widział, jak trawi ją niezaspokojone pożądanie.
- Może to cię nauczy, że należy mi ufać - uśmiechnął się:
- A teraz przyznaj, Daria wcale nie prosiła cię o wstawiennictwo.

Kleo pokręciła głową. Czuła potworne motyle w podbrzuszu i tylko o tym była w stanie myśleć.
- Tak sądziłem. - Daria mi ufa. Bezwarunkowo. Wie, że jej nie skrzywdzę, nawet karząc. Ty się tego jeszcze musisz nauczyć....
- Ariel, proszę... - jęknęła, przykładając dłoń do podbrzusza.
Ujął tę dłoń i przytrzymał, uśmiechając się przy tym złowrogo:
- Nie, księżniczko.
- Ariel.... - jęknęła znów, tym razem żałośnie. - Chyba wolałam, jak mnie zbiłeś. Bo to...

Uśmiechnął się i znów wsunął dłoń pomiędzy jej uda. Poczuł, jak zaciska mięśnie. Dotknął ją jeszcze kilka razy, za każdym czując jej coraz większe podniecenie. I dotknął ostatni raz, a ona jęknęła głośno z ulgą:
- Och, Ariel.... - i opadła bez sił. Przez chwilę leżała, niezdolna do żadnego ruchu.
Wziął ją w ramiona i przytulił. Przez chwilę kołysał ją, czekając, aż się uspokoi:
- Widzisz, maleńka? - uśmiechnął się. - Mówisz, że nie lubisz bicia. Czasami bicie wcale nie jest najgorszą karą. Przed chwilą sama się przekonałaś. Kleo, następnym razem, jak zasłużysz na karę, nie pomogę - odparł spokojnie. - Bądź tego świadoma.

***
Darek też przeżywał spełnienie. Spocony opadł obok Zośki, która również przed chwilą głośno jęknęła:
- Och, skarbie - uśmiechnął się. - Jesteś taka cudowna....
Dziś spędzali noc w jego mieszkaniu. Kiedy spotykali się ze znajomymi, Zośka nie wracała do domu, tylko nocowała u niego. Tak jak dziś. I wykorzystywali te noce, żeby pielęgnować bliskość, która ich połączyła. Tulili się, kochali, dawali sobie wzajemnie rozkosz. A później, objęci, zapadali w sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro