6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Martwiło ją ostatnie polecenie Ariela. Minęło już kilka dni a ona nie była w stanie przełamać się, żeby zagadnąć tamte dwie. Do tej pory mężczyzna nie zapytał o to, co zrobiła, żeby wywiązać się z polecenia. Pytanie padło trzeciego wieczora.
- Jeszcze nic. - przełknęła ślinę. - Nie wiem, jak do nich podejść. Nie znam ich.

Patrzył na nią uważnie, ale z dezaprobatą. I czymś jeszcze: rozczarowaniem? Nie potrafiła rozpoznać. Ale wiedziała, że nie jest dobrze.
- Prosiłem cię o podjęcie działań. Dałem ci zaledwie miesiąc. Myślisz, że masz czas, żeby go marnować? - mówił cicho, sugestywnie, a w jego głos wkradły się złowrogie tony.

- N...nie... - odezwała się przestraszona.
- Czy uważasz, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś? - dopytywał.
- N...nie... - powtórzyła.
- Gdybyś miała ocenić swoje postępowanie: czy zasługuje ono na nagrodę czy należy wyciągnąć konsekwencje?

Jego słowa zabrzmiały złowrogo i zawisły w próżni.
- Proszę... - odezwała się cicho. Ponieważ czekał na odpowiedź, dodała: - Konsekwencje ....
Popatrzył na nią stanowczo:
- Wolisz dwa dni braku kontaktu, czy weźmiesz cyrkiel?
- Proszę, nie... - zabrzmiała żałośnie.

Patrzył nadal stanowczo i beznamiętnie. Powtórzył:
- Albo zakończę tę rozmowę, albo weźmiesz cyrkiel....
Nie pozostało jej nic innego, jak wykonać jego polecenie.

Zacisnęła mocno dłoń, że aż palce jej zbielały.
Widząc to, pokiwał z aprobatą głową. Ale jego oczy nadal patrzyły chłodno i z dystansem:
- A teraz sama oceń, na jakie konsekwencje zasługuje twoje postępowanie.

Westchnęła i podwinęła nogawkę piżamy. Przytknęła ostrze do wewnętrznej strony uda. Nacisnęła. Ostrze zagłębiło się w ciele a ona zagryzła wargi. Przymknęła oczy. Wzdrygnęła się i zagłębiła szpikulec mocniej. Pomimo zamkniętych oczu, spod powiek leciały jej łzy.

- Czy uważasz, że raz wystarczy? - zapytał ten zimny, hipnotyzujący głos.
Pokręciła głową i ponownie przytknęła ostrze do ciała, obok poprzedniego skaleczenia. Ponownie szpikulec zagłębił się w udo. Szloch wywołany bólem wstrząsnął jej ciałem. Ale pomna jego intencji, przycisnęła dłonią cyrkiel. Przez chwilę tak trwała. A potem Ariel się odezwał:
- Wystarczy, moja kochana księżniczko. - jego głos był teraz ciepły i życzliwy. Otworzyła oczy: z ekranu laptopa patrzył na nią z troską ale i z uznaniem. Widząc, że Kleo nie zmienia pozycji, powtórzył:
- Powiedziałem, że wystarczy. Kara czy konsekwencja powinna być nieuchronna, ale adekwatna do przewinienia. Wtedy ma funkcję wychowawczą.

Posłusznie cofnęła dłoń. Patrzyła na niego z bólem w oczach a szloch cichnął w jej piersi.
- Nie lubię, kiedy ponosisz konsekwencje swoich uczynków - teraz mówił cicho, z troską w głosie:
- Ale sama wiesz, że czasami jest to niezbędne.

Pod wpływem jego spojrzenia pokiwała głową, jakby się z nim zgadzała. Patrzyła mu w oczy. On się uśmiechnął i ona też, choć przez łzy.
- Już dobrze, maleńka - przemawiał do niej czule. Ten ton potrącił w jej głębi jakąś strunę i rozpłakała się.

- Płacz, księżniczko. Płacz. Uwolnij emocje. Pozbywasz się w ten sposób strachu, bólu i stresu. Wypłacz wszystko. Jak skończysz, poczujesz się lepiej. A ja będę przez cały czas przy tobie.

Zapadła cisza, przerywana jej szlochem. Po chwili dziewczyna uspokoiła się. Wtedy się odezwał:
- Wierzę, że rozumiesz, że to było dla twojego dobra. I że jutro będziesz miała więcej motywacji do działania.

Pokiwała głową, zgadzając się z nim.
- Pokaż mi ranę - poprosił, więc posłusznie nakierowała kamerkę na udo.
- Pamiętaj, żeby odkazić. Kupiłaś ten żel, jak prosiłem? - teraz był troskliwy i współczujący.
- Kupiłam - potwierdziła.
- To teraz zadbaj o siebie - ciepły głos Ariela działał na jej smutki kojąco jak balsam. Ponieważ znów się nie ruszyła, ponaglił:
- Czekam....

Po kilku minutach wróciła. Uśmiechnęła się do kamery i w zamian zobaczyła jego ciepły, życzliwy uśmiech:
- Pamiętaj, maleńka, kto jest twoim jedynym przyjacielem i kto dba o ciebie i twoje dobro. A teraz ułóż się wygodnie i zamknij oczy....

Po chwili, pod wpływem jego słów, wyobraziła sobie, że Ariel siedzi obok niej. Że trzyma ją za rękę. Że jego dłoń delikatnie przesuwa się po jej skaleczonym udzie. Jej wyobrażenia były na tyle silne, że prawie fizycznie poczuła, jak z jego dłoni promieniuje ciepło. Poczuła się szczęśliwa.

Mężczyzna, rozłączając konwersację, uśmiechnął się z satysfakcją. Wszystko szło tak, jak sobie zaplanował. Dziewczynka, samotna i rozżalona, niezrozumiana przez bliskich, weszła w tę znajomość błyskawicznie i chętnie. Wystarczyła odrobina czasu, zrozumienia, wysłuchania i była jego. Znalazł ją na którejś z grup w social mediach. Jej posty rzuciły mu się w oczy: były smutne, pisane z poczuciem braku nadziei. Dlatego jej odpisał raz i drugi a potem zdecydował się na kontynuację znajomości poza popularnymi portalami.

Od dawna fascynował się możliwością wpływu na ludzi i granicami manipulacji ludzkimi umysłami. Miał w tej chwili kilka takich dziewcząt jak Kleo, rozsianych po całej Polsce. Nastolatki, samotne, niezrozumiane, zostawione same sobie. Wyłapywał je w popularnych serwisach społecznościowych. On był dla nich jedynym przyjacielem, powiernikiem, autorytetem. Jego rozmówczynie nie tylko zachowywały ten kontakt w tajemnicy przed wszystkimi, ale również pozwalały mu na dużą bądź całkowitą kontrolę nad ich życiem. Na jego znak kaleczyły się, głodziły, pozbawiały snu czy rozrywek. Mało tego, uznawały to za słuszne. A jednocześnie potrafił je podbudować, jak nikt. Był dla nich przewodnikiem i autorytetem, tylko jemu ufały. Paradoks, prawda?

Uśmiechnął się do własnych myśli. W sumie, powinno mu się dać medal. Ogarnął te "samotne wyspy", nadał sens ich życiu. Jeśli się kaleczyły, to jego decyzją i w sytuacjach, które akceptowały.
"I tak by się cięły - pomyślał. - Tylko bez sensu. Co innego, jeśli ubrać to w otoczkę ponoszenia konsekwencji za błędne decyzje czy działania".

Unikał słowa "kara". Kojarzyło się pejoratywnie, karze dziecko rodzic, często wywołując u niego żal czy sprzeciw. "Konsekwencja" brzmiała doroślej i mądrzej. No i konsekwencje dziewczyny mogły same wyciągać po analizie własnych niewłaściwych uczynków. I przecież on nigdy nie kazał im czegoś robić, co to to nie. Dawał tylko wybór pomiędzy długoterminowym zanikiem kontaktów a skrzywdzeniem się tu i teraz.

Włączenie do grupy dwóch innych dziewcząt miało być kolejną fazą eksperymentu: sprawdzeniem, czy potrafi zapanować z równym powodzeniem nad kilkoma osobami jednocześnie. No i czy Kleo będzie potrafiła skutecznie zadziałać jako naganiacz?

To się jeszcze okaże. Na razie otworzył folder, w którym zapisywał obserwacje z prowadzonych eksperymentów. Wyszukał plik z nazwą "Projekt Kleo" i uzupełnił go o obserwacje z dnia dzisiejszego. Dopiero wtedy zamknął laptopa z poczuciem dobrze zrobionej pracy.

***
Pomna wczorajszych wydarzeń, na pierwszej przerwie znalazła "tamte dwie", jak określała je w myślach i usiadła obok. Przez chwilę zachowywała milczenie. One też zdawały się jej nie zauważać.
- Oni wszyscy mnie nie lubią. Ja ich też nie. - odezwała się w końcu, robiąc dłonią koło w powietrzu i tym samym wskazując nieokreślonych "onych". - Mam na nich wyrąbane. Kiedyś stąd ucieknę. Albo zrobię coś innego...

Przez chwilę dziewczyny nie zwracały na nią uwagi. Zapatrzone w ekrany smartfonów, ze słuchawkami na uszach, wydawało się że nie słyszały tego, co Kleo powiedziała.
Dziewczyna posmutniała. "Nie dam rady wykonać polecenia" - pomyślała. Mimowolnie dotknęła miejsca, gdzie wczoraj w nocy się skaleczyła. Ukłucia nadal bolały.

W tym momencie jedna z dziewcząt, nie podnosząc głowy, zapytała:
- A dokąd chcesz uciec?
- Nie wiem. Przed siebie albo... albo nie wiem - Kleo dodała po chwili.
- Też chcę uciec z tego pipidówka - westchnęła druga z dziewcząt.

Przez chwilę siedziały obok siebie, każda zatopiona w swoich myślach. W końcu jedna z nich, wyższa i bardziej krępa,  odezwała się:
- Nienawidzę mojej starej. Przywlokła mnie tu, do tego zadupia, nie wiem po co.

Zadzwonił dzwonek na lekcje. Kleo, powoli, noga za nogą, pozwoliła się w kierunku sali. Wiedziała, że spóźniając się, pokaże że nie obchodzi jej kontrakt, który klasa wynegocjowała z nauczycielem. Wchodząc widziała niechętne spojrzenia. Ale było jej wszystko jedno. Sprawy szkolne były tak przyziemne, tak mało ważne w porównaniu do czekającego ją po lekcjach spotkania.

Wreszcie będzie mogła pochwalić się Arielowi, że udało jej się porozmawiać z "tymi dwiema".
Dlatego nie mogła doczekać się końca lekcji. Nie widziała, że nauczyciel dyskretnie ją obserwuje.

Darkowi nie umknęło podekscytowanie dziewczyny. Chyba pierwszy raz widział ją czymś zainteresowaną.
"Szkoda, że nie moim wykładem" - pomyślał zdegustowany.

***
Kleo była dumna, że wywiązała się z polecenia. Jak na złość, zaraz po lekcjach nie mogła się połączyć z Arielem, bo mama zatrzymała ją w kuchni:
- Poczekaj, córeczko - zawołała. - Pomóż mi z ziemniakami, bo nie zdążę przed przyjściem taty...

Kleo, przestraszona, że nie zdąży się odezwać do przyjaciela, udawała że nie słyszy. Mama jednak zawołała powtórnie:
- Córeczko, chodź mi pomóż. Tata wróci i będzie zły....

Kleo burknęła niegrzecznie:
- No to poczeka chwilę. To nie król, żebym skakała wokół niego...
Zwykle nie prowokowała sprzeczek, ale tym razem bała się, że Ariel nie poczeka na  nią i nie potrafiła wstrzymać emocji. Miała mu się zameldować po lekcjach a teraz, przez decyzję mamy, nie mogła. Mama odwróciła się do niej:
- Juleczko, jak ty się wyrażasz o tacie?
- To nie jest mój ojciec. Mój tata nie żyje - warknęła coraz bardziej rozdrażniona Kleo.

Mama popatrzyła na nią z wyrzutem:
- Jak ty się wyrażasz o tacie? To jest twój tata. Jest nim już tyle samo co tamten. Innego nie masz.

Kleo, widząc że czas ucieka, szybko pomogła w kuchni, mając nadzieję, że teraz będzie mogła uciec do pokoju. "Tik tak, tik tak" tykał zegar w jej wyobraźni a każde tyknięcie uświadamiało jej, że jest spóźniona na połączenie.

W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł tata. Uśmiechnął się na ich widok:
- O, moje dwie gospodynie w kuchni? To i obiad zaraz będzie....

Ale kiedy wszedł do salonu, skrzywił się z niezadowoleniem:
- Dwie gospodynie, a stół jeszcze nie nakryty?
Kleo szybko odstawiła garnek i pobiegła do salonu. I tak była już spóźniona, a przynajmniej ojciec nie będzie zrzędził.

Szybko nakryła stół, ale to nie pomogło. Inżynier miał zły humor:
- Chodź tu do mnie - wyciągnął do niej rękę, a drugą poklepał się po kolanie:
- Siadaj... - kiedy się zawahała, przyciągnął ją do siebie i skłonił, by jednak usiadła mu na kolanach. Siedziała sztywno, mając w pamięci tylko uciekający czas.

- Nie pomagasz mamie w wystarczający sposób. Powinnaś się poczuć trochę bardziej odpowiedzialna za porządek w domu.
- Dobrze, będę mamie pomagać. Czy mogę już iść? - próbowała się poderwać. Nie czuła się komfortowo.
- Zaczekaj. Zaraz zjemy obiad i będziesz mogła pójść do siebie.

Poklepał ją po udzie:
- Nie podobają mi się te dżinsy. W sukienkach wyglądałaś dużo ładniej, tak dziewczęco.
- Czasami noszę spódniczki - odburknęła.
- Tak, ale do tego ciemne, grubsze rajstopy. I ciężkie buty. I malujesz się wyzywająco. - wyliczał. -To wszystko sprawia, że nie wyglądasz subtelnie i dziewczęco.
- Rozumiem. Muszę na chwilę do pokoju, zaraz przyjdę - próbowała się wymigać od rozmowy.

- Nic nie musisz. - podniósł głos. - Pomóż mamie przynieść rzeczy z kuchni i będziemy jeść....
- Ale ja.... potrzebuję pięciu minut.... - Kleo poderwała się.

- Do komputera, tak? - zirytował się ojciec. - Wszystko przez ten po... ny komputer - zaklął. - Albo usiądziesz przy stole i zjemy obiad jak normalna rodzina, albo ci go zabiorę - zagroził. - Telefon też - dodał po chwili.

Kleo zrobiło się słabo, kiedy wyobraziła sobie, że mógłby jej uniemożliwić kontakty z Arielem.
- Przepraszam - spuściła głowę. - Pomogę mamie....

***
Obiad ciągnął jej się wyjątkowo długo. Ojciec, jakby wyczuł jej zniecierpliwienie, przeciągał zakończenie. Zebrało mu się na rozpytywanie o szkołę i jej postępy w nauce. Kleo odpowiadała półsłówkami, co go jeszcze bardziej denerwowało. Mama, próbując zażegnać nadchodzącą burzę, zaproponowała:
- Po obiedzie idziemy z tatą do kina. Pójdziesz z nami, córeczko?

- Nie ma takiej potrzeby - zabrał głos ojciec. - Niech się zajmie nauką, lekcje odrobi... A wcześniej wyręczy cię i posprząta po obiedzie.

Kleo w myślach podziękowała mu za tę interwencję. Kiedy rodzice wyszli, szybko zalogowała się do komunikatora. Ariela nie było. Przejęta, napisała mu wiadomość:
- Wybacz, nie mogłam się zalogować i nie mogłam cię uprzedzić. Rodzice mnie zatrzymali.....

Przez chwilę czekała na odpowiedź. Zobaczyła, że wiadomość została odczytana, ale Ariel się nie odezwał.
Napisała ponownie, z większymi przeprosinami. Ale musiała czekać prawie godzinę, zanim się odezwał. W międzyczasie, nie potrafiąc usiedzieć na miejscu, posprzątała po obiedzie. Zaczęła też robić lekcje, ale nie mogła się skupić. Pomyślała, że może napisze do niego maila: długiego, z wyczerpującymi wyjaśnieniami, przeprosinami i obietnicą poprawy.

W tym momencie pojawiła się ikonka połączenia przychodzącego i odetchnęła z ulgą. Mężczyzna na ekranie komputera był zagniewany:
- Umawialiśmy się i nie dotrzymałaś słowa, księżniczko.

Popatrzyła na niego prosząco:
- Wybacz, bardzo mi przykro. Rodzice uparli się zjeść wcześniej obiad i nie mogłam się połączyć. Naprawdę. Nawet nie mogłam cię uprzedzić... Nie zlekceważyłam cię...

Widząc jej szczere przejęcie, złagodniał:
- Nie lubię, jak ktoś nie dotrzymuje słowa. Ale rozumiem, że była to wyjątkowa sytuacja? - zawiesił na chwilę głos a następnie dodał: - I mam nadzieję, że zrobisz wszystko, żeby się nie powtórzyła?

Przytaknęła, przejęta ulgą, że on się nie gniewa. Że nie uzna tego za nieposłuszeństwo i nie będzie chciał wyciągać konsekwencji:
- Wiesz, że się staram. Że jesteś dla mnie najważniejszy. Ale tata zagroził, że mi zabierze laptopa. - tłumaczyła.
Pokiwał głową. Widziała, że nie jest do końca przekonany.
- A teraz masz czas wolny? Czy znowu rodzice będą chcieli cię zaangażować?

Uśmiechnęła się:
- Mam czas. Rodzice poszli do kina, miało ich nie być trzy godziny. Ale dostałam smsa od mamy, że później odwiedzą przyjaciół i wrócą późno, jak już będę spala. .... I dobrze, bo tata zaczął ze mną rozmawiać na temat tego, że nie dbam wystarczająco o dom i o niego, miał też pretensje o to, jak się ubieram. Fajnie, że już dziś nie będę musiała z nim rozmawiać - wyrzucała z siebie.

Mężczyzna na ekranie popatrzył na nią z zainteresowaniem:
- To znaczy? Opowiedz mi o tym - poprosił.
Widząc, że Ariel zainteresował się jej przeżyciami, odetchnęła z ulgą: prawdopodobnie jej wybaczył i zrozumiał. Nie będzie drążył tematu nieposłuszeństwa. Zaczęła opowiadać. Najpierw o nawiązaniu znajomości z "tymi dwiema". Mężczyzna dokładnie wysłuchał jej relacji i pochwalił za inwencję. Ucieszyła się. Bardzo lubiła, gdy ją chwalił.

Później mówiła o spięciu w domu i pretensjach taty. Słuchał z uwagą, a następnie zapytał:
- A ty co o tym sądzisz?
- Będę się ubierała tak, jak dotąd. Miałeś rację, mówiąc, że taki styl jest wygodniejszy od sukienek. I że moje ciało to moja sprawa, nie każdemu muszę je pokazywać.

Wiernie powtarzała jego słowa sprzed paru miesięcy. Ucieszyło go, że tak dokładnie zapamiętała, co jej mówił. Uśmiechnął się:
- Cieszy mnie, że tak uważasz. Jeśli komuś pokażesz się bez ubrania, będzie to znaczyło, że mu ufasz i że jest dla ciebie kimś wyjątkowym....

Zawiesił głos, ciekaw, czy zrozumie aluzję. Gdyby nie podjęła tematu, nie drążył by dalej. Ale Kleo była inteligentna. Popatrzyła na niego nieśmiało:
- Czy to, co powiedziałeś.... Czy to znaczy, że chcesz, żebym się rozebrała?

Uśmiechnął się w duchu. Zastanawiał się, czy już czas, żeby przenieść tę znajomość na wyższy etap:
- A co ty o tym myślisz, księżniczko? Ufasz mi aż tak?
Zawstydziła się, a on kontynuował. Zadbał, żeby w jego głosie usłyszała lekki wyrzut:
- Wydaje mi się, że chyba nie.

- To nie tak! - zawołała i popatrzyła w kamerę. - Ufam ci najbardziej na świecie. Po prostu jeszcze przed nikim się nie rozbierałam.
- I ja cię do tego nie namawiam - zaznaczył. - Choć miło by mi było dostać kiedyś taki dowód twojego zaufania.....

Zadbał, żeby to odpowiednio wybrzmiało i zmienił temat:
- Rozmawiamy już dość długo, chyba czas, żebyś zajęła się lekcjami na jutro? Zdaje się, że masz rano sprawdzian z polskiego? - zatroszczył się.

- Tak - przyznała. - I powinnam sobie jeszcze coś przeczytać.
Jak zwykle w takich sytuacjach zrobiło jej się przyjemnie, kiedy pomyślała, jak wiele dla niego znaczy. Przypadkowy znajomy nie pamiętałby o tym, że ona jeszcze musi się na jutro pouczyć.

Ariel obdarzył dziewczynę ciepłym, troskliwym spojrzeniem:
- Kończymy, księżniczko. Jestem dumny z twoich dzisiejszych osiągnięć. Współczuję ci kłopotów w domu. Pamiętaj, że jestem tutaj i że możesz mi się zwierzyć ze wszystkiego.
- Wiem, Arielu. Mam szczęście, że cię mam. Moje życie bez ciebie byłoby smutne i ponure. - uśmiechnęła się.

***
W tym samym czasie Darek podjął decyzję, że następnego dnia porozmawia z pedagog szkolną. Niepokoiły go te trzy dziewczyny, tak różne od reszty. Taka totalna obojętność na wszystko: naukę, nauczycieli i kolegów szkolnych nie wydawała mu się normalna u nastolatków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro