Rozdział 11: Sweet Baby

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

24.04.1992
》Lucy《

- Mam dla ciebie niespodziankę... - zaczął Michael

- Jaką?

- Moja mama zajmie się Gaby, a my jedziemy nad Cachuma Lake na tydzień... tylko my dwoje i nasz domek nad jeziorem....

- Z jakiej to okazji?

- Mamy rocznicę 27.04. Pamiętam...

- Chętnie...

》Michael《

Lucy od ośmiu lat stanowiła jeden z niewielu powodów dla jakich żyłem... Była dla mnie najpiękniejsza na świecie...

Drugim powodem dla którego, a właściwie dla której żyłem, była nasza 7 letnia córeczka Gaby...

Moja mama zabrała Gaby, a ja i Lucy ruszyliśmy nad Cachuma Lake...

***

Wieczorem dojechaliśmy na miejsce

- Zdrzadzić ci sekret? - zapytała Lucy siadając na łóżku

- Tak

- Nie mam nic pod sukienką... - szepnęła seksownie

- To oferta?

- Od prawie 8 lat żadko kiedy mamy okazję być blisko... Teraz mamy dla siebie tydzień...

- Wiesz... - usiadłem obok i objąłem ją ramieniem - mamy dziecko... - położyłem dłoń na jej kolanie - bardziej skupiliśmy się na Gaby niż na sobie nawzajem... chętnie ci wynagrodzę ten czas...

25.04.1992

Spędziliśmy namiętną noc, ale o 7⁰⁰ rano obudził mnie telefon...

Dzwoniła Moja mama

- Tak mamo?

- Przepraszam cię... - wyszlochała

- Co się stało?

- Ktoś w nocy się do mnie włamał... i ... I porwał Gaby - płakała

- Zaraz będziemy...

Zamknąłem domek i jak najszybciej pojechaliśmy do domu mojej mamy

Policja już była na miejscu...

***

Z tego co się dowiedziałem, to nie było śladów krwi, więc była szansa, że to porwanie dla okupu...

27.04.1992

Nadal nie było znaku od porywaczy Gaby...

24.04.1993

Minął rok, a my nadal nie wiedzieliśmy, czy Gaby żyje...

24.04.1995

Po trzech latach od porwania nadal nie dostaliśmy znaku od porywaczy, ale z drugiej strony ciała też nie znaleźli... liczyłem, że Gaby jest cała i zdrowa...

26.05.1995

Dostaliśmy telefon z policji o znalezieniu ciała około 10 letniej dziewczynki... mieliśmy pojechać na rozpoznanie zwłok...

Modliłem się, żeby to nie była moja kochana Gaby

Na szczęście to nie była ona, ale serce mi pękło na myśl, że ktoś inny tego dnia dowie się o śmierci swojego dziecka

03.02.1996

Dostaliśmy kolejne wezwanie, tym razem do szpitala. Trafiła tam 11 latka potrącona przez samochód ...

To również nie była Gaby...

09.08.1996

Dostaliśmy progresję wiekową Gaby...

Żałowałem, że tamtego dnia nie zabrałem jej ze sobą...

Bałem się, że moja kochana córeczka może leżeć martwa w środku lasu i tylko dlatego jeszcze jej nie znaleźliśmy

16.03.1999

Dostałem chyba setny od zaginięcia Gaby telefon ze szpitala, o dziewczynie w jej wieku przywiezionej tam...

Błagałem los, żeby to była moja Gaby... choćby miała nas nie pamiętać... chciałem tylko, żeby żyła.

Dotarłem do szpitala... jedna z pielęgniarek zaprowadziła mnie na salę gdzie leżała ta dziewczyna...

- Zanim ją Pan zobaczy... jeśli to pańska córka... chcę Pana tylko ostrzec, że trafiła tu z dzielnicy ćpunów, ma ślady gwałtów i jest w ciąży...

- Nie martwi mnie to. Od 7 lat nie śpię po nocach modląc się, żeby tylko się znalazła... tylko tyle chcę... wiedzieć, że moje jedyne dziecko żyje.

Odsłoniła zasłonkę przy łóżku...

Łzy napłynęły mi do oczu

- To ona... - szepnąłem nie mogąc więcej z siebie wydusić - To moja Gaby...

- Pozwoli pan, na przeprowadzenie testów DNA, dla pewności?

- Tak... mogę tu zostać?

- Niech będzie...

Gdy czekałem na wyniki testów DNA, dziewczyna odzyskała przytomność

- Gdzie ja jestem? - zapytała słabym głosem

- W szpitalu... spokojnie... - odparłem

Spojrzała na mnie...

- Tato, znalazłeś mnie... - stwierdziła

- Tak aniołku... znalazłem...

Pielęgniarka przyniosła wyniki testu

To była moja Gaby

Załatwiłem sprawę leczenia Gaby, która jeszcze kilka dni miała być na obserwacji

Zadzwoniłem do Lucy

- Co jest Mike?

- To ona... To nasza Gaby... Lucy przyjedź tu...

Gdy Lucy dorarła do szpitala, na widok Gaby się rozpłakała

Niechciałem jej narazie pytać o to co przeszła, żeby spokojnie doszła do siebie

- Tato, nie jesteś zły? - zapytała nagle

- Za co? Aniołku... 7 lat jedyne o czym myślałem, to żeby nic ci nie było... właściwie, czemu tu trafiłaś?

- Ostatnie co pamiętam nim się straciłam przytomność, to to, że uciekłam z piwnicy jego domu przez okno i wybiegłam do najbliższego sklepu... zdąrzyłam krzyknąć "pomocy"... później już tylko pamiętam jak się tu ocknęłam...

- A pamiętasz coś z przed porwania?

- Pamiętam wszystko z przed niego... I z niego chyba też...

- Jeśli potrzebujesz, powiesz mi o tym...

- Kiedy porwali mnie od babci z domu, I zamknęli w piwnicy... pierwsze 4 lata tylko miałam sprzątać i gotować, jak kilka innych dziewczynek, które tam były...dopiero 3 lata temu zmusili mnie do seksu...Tato... tam jest mój synek...

- Jeśli cię tam zawiozę, wskarzesz mi ich dom?

- Myślę, że tak...

Skorzystałem, że drzwi na salę pilnuje policja i zabraliśmy Gaby, tam, skąd trafiła do szpitala...

Wskazała nam dom, skąd uciekła

Policja aresztowała będących w domu mężczyzn... Gaby momentalnie zbiegła do piwnicy, a ja za nią...

Otworzyła drzwi i... zaczęła wrzeszczeć na całe gardło... Gdy zobaczyłem czemu... udwróciłem ją do siebie przodem i przytuliłem...

Piątka dziewczyn i trójka dzieci leżała na ziemi bez życia

Gaby wyrwała mi się

- Syneczku... - wzięła dziecko na ręce I zalała się łzami

Przytuliłem ją znowu...

- Będzie dobrze... Gaby... Ja I mama ci pomożemy...

- Maleństwo... - nadal płakała

Z trudem powstrzymałem swoje łzy, byleby ją wesprzeć

Trzymany przez Gaby chłopiec otworzył oczka

- Mama - powiedział patrząc na Gaby

- Już dobrze synku... już mama cię z tąd zabierze...

Zabrałem Gaby i jej synka z powrotem do szpitala, a policja i pogotowie zajęli się resztą osób w piwnicy

Gaby była słaba i wychudzona, ale żyła i to było dla mnie najważniejsze...

Lekarze zbadali jej synka. Jak się okazało był zdrowy, a, poza lekkim niedożywieniem, nic mu nie było...

Dopiero gdy lekarze chcieli wpisać w papiery jego imię...

- Gaby, jak on ma na imię? - zapytałem

- Nie ma imienia... nazywałam go zawsze syneczkiem lub maleństwem... - odparła Gaby

- A jakie imię chciałabyś, żeby miał? - zapytała Lucy - Jakie imię ci się podoba lub jest dla ciebie ważne?

- A może być tak jak tata? Albo tak jak ty?

- A może po tobie, Gabriel. - zasugerowałem

- Gaby, co powiesz na Gabriel? - zapytała Lucy

- Niech będzie - spojrzała na synka - Będziesz Gabriel, zgoda?

Mały kiwnął główką

23.03.1999

Gaby i Gabriel wrócili z nami do Neverland...

Teraz cieszyłem się, że gdy meblowałem dom, stworzyłem dwa pokoje dziecięce, dla chłopca i dziewczynki...

Ten dla dziewczynki zajęła Gaby, gdy przyszła na świat, a ten dla chłopca teraz dostał Gabriel... Gaby natomiast, po porodzie miała się przenieść ze swojego starego pokoju do jednej z sypialni gościnnych...

Gabriel zasnął w drodze ze szpitala do domu, więc zaniosłem go do jego nowego pokoju i położyłem do łóżka, po czym poszedłem pogadać jeszcze z Gaby

Gdy zobaczyła swój pokój, momentalnie się do mnie przytuliła

- Nic nie zmieniliście

- Nic... wszystko leży tak jak to zostawiłaś... nie miałem odwagi tego ruszać... liczyłem, że znajdę cię po maksymalnie tygodniu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro