Rozdział 22: The backstory of that "second one" and "only a friend" in one

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[29.04.1987]

Michael

Z Alysą znałem się od kiedy ona i Janet zaczęły szkołę... zawsze traktowałem ją jak młodszą siostrę...

Udało mi się z nią spotkać tego dnia, w jej 21 urodziny...

− Wszystkiego najlepszego skarbie. Jak się czujesz jako dorosła? − zapytałem przytulając ją na przywitanie

− Nie czuję żadnej różnicy... jedyne co się zmieniło, to to, że mogę kupić alkohol, a na tym mi nie zależało − uśmiechnęła się słodko...

Do drzwi jej domu ktoś zapukał... Gdy otworzyła, do środka wszedł nieco starszy od niej chłopak o sportowej sylwetce i latynowskiej urodzie. Był ubrany w garnitur, miał dobrze ułożone włosy i lekki zarost...

Alysa pocałowała go w usta, po czym obejmując się nawzajem podeszli do mnie

Alysa O'Brian

− Michael, to jest Marcello, mój narzeczony. Marcello, to jest Michael, mój przyjaciel. Znamy się od podstawówki. Jest dla mnie jak starszy brat. − przedstawiłam ich sobie nawzajem...

Zdawało się, że się polubili... Michael nawet zgodził się być tym, który zamiast mojego ojca "odda" mnie Marcello.


***


Gdy po dwóch godzinach Michael poszedł, Marcello spojrzał na mnie...

− Z tego twojego przybranego brata, to mogłabyś wziąść czasem przykład...

− O czym mówisz?

− Mogłabyś też się upiększyć... zmniejszyć nos, powiększyć cycki... podkreślić swoje atuty...


[17.11.1987]

Zaczęłam zabiegi od lekkiego powiększenia ust...

To nie zadowoliło Marcello, więc powiększyłam je bardziej...

[10.06.1988]

Udało mi się dostać na operację powiększenia piersi, w środku delegacji Marcello, a jednocześnie tuż po wygojeniu się śladów po operacji nosa...

Z racji, że musiałam podać numer kontaktowy do kogoś, jeśli coś by mi się w trakcie operacji stało, wpisałam numer Michael'a, bo moja własna matka powiedziała, że nie bierze odpowiedzialności, jeśli operacja się nie uda...

Tuż przed operacją musiałam podpisać zgodę na nią...


Michael

Nagle zadzwoniła do mnie asystenta chirurga plastycznego, który mnie operował.

− Dzień dobry − zaczęła − Panie Jackson, nasza pacjentka, Alysa O'Brian, wskazała pana jako osobę do kontaktu.

− Coś się stało? − zmartwiłem się.

− Pani O'Brian dostała poważnej reakcji alergicznej na implanty oraz, w wyniku zatajenia terminu poprzednich zabiegów, poważnego krwotoku − odparła asystentka − ze względów prawnych musi Pan przyjechać i decydować o leczeniu pani O'Brian.


***


Zaraz po telefonie pojechałem do kliniki tego lekarza... Alysa leżała bez życia na jednej z sal... wyglądała strasznie... miała twarz w siniakach jednocześnie będąc przerażająco blada...

− Boże, skarbie, coś ty sobie zrobiła... − jęknąłem widząc jej stan...

Zadzwoniłem do Janet, żeby też przyjechała, bo wiedziałem, że Alysa zaufa tylko mi i Janet...


***


Po trzech godzinach odzyskała przytomność.

− C-co się s-stało? − zapytała słabo Alysa.

− Dostałaś reakcji alergicznej na implanty, to raz, a dwa to prawie się wykrwawiłaś. − odparłem − Alysa, czemu zfałszowałaś datę operacji?

− Chciałam szybciej być ładna... − szepnęła z łzami cieknącymi po policzkach.

− Zawsze byłaś. Nie potrzebowałaś tych zabiegów, wierz mi. − wziąłem ją za rękę − zawsze byłaś piękna.

− Marcello mówił, że powinnam podkreślić swoje atuty...

− Po co go słuchałaś? Nie potrzebowałaś tego wszystkiego. Jesteś i zawsze byłaś piękna.

− Czemu płaczesz?

− Bo widzę, jaką krzywdę sobie zrobiłaś. Zawsze byłaś piękna. Zawsze... Nie potrzebowałaś tych operacji

− Myślisz?

− Tak... Posłuchaj mnie. On nie kocha ciebie tylko swoją wyimaginowaną wersję ciebie... Nie marnuj na niego czasu. Odejdź od niego. Ja ci pomogę, ale zrób ten pierwszy krok. Powiedz tylko, że z nim kończysz.

− Gdzie pójdę? To jego dom - odparła bez emocji w głosie.

− Ja to załatwię. Tylko z nim skończ. Zerwij kontakt. Ja i Janet ci pomożemy.

− Ja go kocham - stwierdziła.

− Ale on ciebie nie kocha, Zaufaj mi proszę. On chce tylko mieć zabawkę. Nie kocha cię. Widzę to. Udowodnić ci?

Spojrzała na mnie z wyrzutem. Miałem nawet wrażenie, że chce mnie tym wzrokiem zabić.

− Skąd ty możesz wiedzieć?! − wściekła cię.

− Daj mi to udowodnić...

− Niech będzie.

Zadzwoniłem na głośnomówiącym do Marcello i powiedziałem my, że Alysa jest w szpitalu i co się stało...

− W skali od 1 do ciebie, jak źle i sztucznie wygląda? − zapytał prześmiewczo

− Nikt nie wygląda dobrze z sińcami ma twarzy. A jeśli o sztuczność chodzi, to bardzo sztucznie

− Szczęśliwy? Teraz to możesz ją brać. Ja manekina nie chcę. Ale tobie chyba plastik nie przeszkadza... Teraz i tak wygląda jak dziwka. Rób z nią co chcesz.

− Nie waż się jej obrażać. Jest dla mnie jak siostra.

− Nie obchodzi mnie jak to nazywasz. Przecież wiem, że za moimi plecami się ruchacie. Teraz jesteście siebie warci, plastikowe lale.

Rozłączył się. Alysa się popłakała.

− Czemu on to zrobił? Mówił, że mnie kocha...

− Nie wiem, skarbie, ale nie martw się. Ja się tobą teraz zaopiekuję − przytuliłem ją starając się nie dotknąć ani jej twarzy ani piersi, żeby nie sprawić jej większego bólu.

Było mi jej żal. Ta niewinna śliczna dziewczyna nie potrzebowała tego wszystkiego do czego namówił ją Marcello.

Uważałem ją zawsze za piękną, zawsze wyglądała jak niewinny aniołek.

Była jak księżniczka zlegend i bajek...

− Mike, czemu? − zapytała znów z płaczem − Czemu on to zrobił? Czy naprawdę nikt mnie nie kocha?

Coś kazało mi ją pocałować w usta...

− Ja cię kocham, skarbie... dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz śliczna...


[24.06.1988]

Alysa wyszła ze szpitala, więc po zabraniu jej rzeczy z domu Marcello, zabrałem ją do siebie.

Udało mi się na dzień moich 30 urodzin załatwić dla niej operację, by możliwie cofnąć efekty tych, które już przeszła...

− Michael, dlaczego tylko ty się mną przejmujesz? Dlaczego nikogo innego nie obchodzę? − zapytała z płaczem

− Wcale tak nie jest. Dla Janet też jesteś ważna.

− Czemu zawsze mówiłeś, że jestem dla ciebie jak siostra, a w szpitalu mnie całowałeś? − zapytała patrząc mi głęboko w oczy.

− Bo chciałem, żebyś wiedziała, jak ważna dla mnie jesteś. Potrzebowałaś tego... nie wybaczyłbym sobie, gdybyś cierpiała. Nie mogę sobie wybaczyć, że wcześniej nie zauważyłem, jak on cię taktował. Ale już się nie martw. Ja się tobą zaopiekuję − podniosłem ją. − Już nikt nie będzie decydował za ciebie o twoim ciele i życiu.

− Ale ty na pewno nie chcesz nic w zamian?

− Czego ja bym mógł od ciebie chcieć? − zdziwiłem się i postawiłem ją z powrotem na ziemi, bo byłem pewny, że to, że ją trzymam, jest dla niej niekomfortowe.

− Na przykład moje dziewictwo − cofnęła się o kilka kroków.

− Chcesz mi powiedzieć, że nie spaliście ze sobą, a planowaliście ślub?

− To chyba dobrze − cofnęła się jeszcze bardziej i wydawała się przestraszona.

− Nie dotknę cię przecież beż twojej zgody.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro