Rozdział 16: Lot Po Życie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Michael《
[30.08.1997]

Rzadko ja i Diana byliśmy tak blisko siebie, nie mając na to zbytnio wpływu...

Teraz dzieliły nas 2h lotu, a nie więcej niż 5, jak zazwyczaj do tej pory

Po prostu ja miałem trasę i byłem akurat w Kopenhadze, a Diana akurat dziś wylądowała z narzeczonym w Paryżu.

Nie lubiłem go, bo czułem się, jakby mi ukradł Dianę, ale kochałem ją tak bardzo, że jeśli była z nim szczęśliwa, to wolałem pozwolić jej na szczęście, niż zmusić ją do związku ze mną...

[31.08.1997]

00²⁰

Oglądałem w telewizji różne programy, skacząc po kanałach. Nagle, na jednym francuskim kanale w Danii, zobaczyłem jak Diana i Dodi opuszczają hotel. Tylko tyle widziałem, bo sygnał postanowił się urwać...

00²⁵

Mój telefon zadzwonił. Dzwoniła Diana

- Hej, Diana, co tam? - zapytałem, pewien, że chce mi jedynie powiedzieć, że wylądowali i dotarli do mieszkania, gdzie mieli spać

- Michael... Przyjedź... Ja umrę. - ledwo mówiła

- Co się stało?

- Samochód... niech lekarze... mówią ci wszytko... Mike, przyjedź, błagam.- brzmiała jakby mdlała

- Będę jak najszybciej.

Wpadłem do pokoju mojej ochrony i pilotów mojego samolotu

- Bill, Anthony, jedziemy na lotnisko i do Paryża. Nie pytajcie o nic. Chodzi o Dianę.

02³⁰

Wylądowałem i po odprawie pojechałem do szpitala, gdzie jak dowiedziałem się z telewizji trafiła Diana.

Cudem dostałem się na jej salę.

Gdy zobaczyłem ją, serce mi pękło...Po tym jak zobaczyłem stan samochodu, Dodi'ego i Paul'a, nie mam pojęcia jakim cudem Diana nie zginęła na miejscu tak jak oni, ani jakim cudem wyszła z tego bez złamań i większych ran, ani jak była w stanie do mnie zadzwonić i cokolwiek powiedzieć

- Diana... - usiadłem przy jej łóżku - mój Boże, co się stało? - chwyciłem ją za rękę

- Przerażasz mnie, Jackson - stwierdził jeden z mężczyzn, którzy na sali Diany, byli przede mną - ostatnie co powiedziała nim całkiem straciła przytomność, było to samo pytanie...

Zignorowałem go chwilowo

- Diana... - zacząłem płakać - Jestem tu... tak jak prosiłaś... proszę cię... Nie... Nie zostawiaj mnie samego na tym świecie... Diana... Ja cię kocham...

Przez następne 1,5 godziny stan Diany, zdaniem lekarzy się poprawił...

Tylko nagranie połączenia od Diany sprawiało, że nikt mnie nie wyrzucił z jej sali I wszystko o jej stanie było mi mówione

3⁵⁹

- Diana, aniołku... teraz ja cię błagam. Zostań z nami... - Klęknąłem przy jej łóżku i trzymając jej dłoń w swoich dłoniach zacząłem się modlić, bo nic innego nie mogłem dla niej zrobić...- Boże błagam... - zacząłem szeptać, tak, że o ile Diana słyszała, to tylko ona to usłyszała - Boże błagam... Nie zabieraj mi jej... Ja ją kocham... Boże błagam... Ja się mogę nią do końca życia opiekować, ale nie zabieraj mi jej...

Byłem już skłonny postawić na szali jej życia swoją własną karierę i sprawność fizyczną, byleby tylko Diana żyła

- Diana, zrobię co zechcesz - stwierdziłem gładząc jej policzek - rzucę nawet karierę... Do końca życia mogę cię nosić na rękach, ale wróć... - odważyłem się pocałować ją w usta, na tyle na ile pozwalają na to rurka intubacyjna - Nie wiem, jaki to ma na ciebie wpływ... Nie mam pojęcia, ale mogę resztę nocy do ciebie mówić, żebyś wiedziała, że tu jestem... Jestem, skarbie... jestem i nie ruszę się stąd do momentu, aż cię wypiszą. Żywą. Będziesz żyć, choćbym miał Neverland i własne życie zastawić. Będziesz żyć... zaopiekuję się tobą, przysięgam Ci... Nie ważne już, czy mnie pamiętasz... nieważne co jest ostatnia rzeczą jaką pamiętasz... jestem tutaj... Ja, Michael Joe Jackson, ten muzyk ze Stanów... ten, do którego dzwonisz, gdy coś się dzieje, chociaż u niego jest środek nocy... nie wiem czy pamiętasz... przyjaźnimy się... zaraz po wypadku do mnie zadzwoniłaś... prosiłaś, żebym przyjechał... jestem... pamiętam nawet, która z moich piosenek jest twoją ulubioną... Zaśpiewam Ci ją... może Ci mnie przypomni...

Kilkukrotnie śpiewałem jej "Dirty Diana", z łzami cieknącymi po policzkach

6⁰⁰

Po całej nocy mówienia do Diany, padałem na twarz, mimo, że wypiłem przynajmniej 5 kaw, siedząc przy niej...

Stan Diany był już dobry, a obrzęk mózgu opanowany i zniwelowany do bezpiecznego poziomu

- Panie Jackson, jest coś, co powinienem Pan wiedzieć, skoro to Panu mamy udzielać informacji o stanie zdrowia pacjentki

- Słucham.

- Sprawa jest delikatna - zaczął szeptem - Ona jest w ciąży

- Rozumiem, ale to teraz ma małe znaczenie. Diana musi przeżyć

Postanowili spróbować ją wybudzić... Gdy to robili, ja cicho nuciłem, nie mam pojęcia który raz tej nocy, "Dirty Diana"

Półprzytomnym wzrokiem, Diana spojrzała na mnie...

- Jesteś... - szepnęła słabo, gdy tylko wyjęli jej z ust rurkę intubacyjną

- Jestem... Nie wystawiłbym cię...

- Gdzie Dodi i Paul?

- Zginęli na miejscu...Trevor jest na sali obok.

Popłakała się
- Więc Dodi się nigdy nie dowie... Mike, muszę ci coś powiedzieć

- O ciąży? Wiem od lekarzy

- Co ja zrobię bez Dodi'ego? Nie mam pracy... Nie utrzymam sama siebie, a co dopiero jeszcze dziecka...

- Zawsze masz mnie... Ja ci pomogę...

- Przecież masz dziecko i żonę

Spojrzałem kątem oka na nadal siedzących na sali brytyjskich wysłanników, po czym znów na Dianę

- Ja nie kocham Debbie, a ona jest tylko moją fanką... Gdy rozwodziłem się z Lisą, zwierzyłem się Debbie, że boję się, że nie doczekam więcej się dzieci, niż Brandon, do którego praw i tak nie mam... Debbie zaoferowała, że może mi pomóc... że może zostać ich matką... nasz związek to tylko formalność, a małżeństwo jest tylko ze względu na moją matkę...

- Przecież są surogatki

- Wiem, ale... mi zależy też na dyskrecji, bo nie chcę, żeby moje dzieci później cierpiały przez to, że biologiczna matka zrobiła je tylko dla zarobku

- Macie przecież tylko syna... czemu mówisz w liczbie mnogiej

- Debbie jest w drugiej ciąży... Spodziewamy się córki...

- Gratuluję... Michael, nie poświęcaj związku dla mnie

- Mówiłem ci, że to małżeństwo to tylko formalność, a związek nie istnieje... Ja tylko chciałem mieć dziecko, które wychowam...

- Czemu płaczesz?

- Martwiłem się o ciebie... Zależy mi na tobie... Siedzę tu od 2³⁰ bez snu i wyjścia nawet do łazienki... Nie zamierzam się stąd ruszyć, jeśli ciebie nie wypiszą...

- Masz za dwa dni koncert, a musisz wrócić i odespać... Nie przejmuj się mną

- Czemu zadzwoniłaś właśnie do mnie?

- Gdy podróżowałam z Dodi'm, miałam listę przyjaciół, którzy w danych dniach będą najbliżej... nikt nie był bliżej niż ty... Czemu pytasz? Czemu ci na mnie zależy? Czemu, zamiast siedzieć z synem i ciężarną żoną, siedzisz nadal tutaj, tylko dlatego, że półprzytomna do ciebie zadzwoniłam? Jakbym była totalnie naćpana lub schlana, też byś przyleciał?

- Zacznę od końca... tak przyleciałbym, ale dostałabyś za to wykład o tym, że nie możesz tak się truć. Nie siedzę teraz z żoną, bo ani ja jej nie kocham, ani ona mnie. Pytam, bo chcę wiedzieć, a zależy mi na tobie bo... - znów obejrzałem na Brytyjczyków po czym przybliżyłem się do Diany i nachyliłem zaraz nad jej twarzą - Bo cię po prostu kocham - pocałowałem ją namiętnie w usta - kocham nad własne życie.

- Mówisz tak, żebym się zgodziła, na to, że chcesz się mną zająć, tak??

- Mogę tu przesiedzieć następną noc, ale przynajmniej mi uwierz.

[31.08.1997]
16⁰⁰

Lekarze uznali, że stan Diany pozwala zarówno na wypisanie jej ze szpitala jak i przetransportowanie samolotem do Kopenhagi, więc razem z nią wróciłem do hotelu, gdzie wynajmowałem pokoje, dla siebie i swoich ludzi...

Diana spojrzała na mnie

- Jeśli nie masz już wolnych miejsc, mogę spać na kanapie albo na ziemi... nawet leżak z balkonu mi starczy

- W fakcie rzeczy, Debbie i ja śpimy w osobnych pokojach, więc łóżko małżeńskie, które ja zajmuję, jest zajęte tylko w połowie. A ty powinnaś spać wygodnie. To ja będę spać na kanapie.

- Nie możesz, bo zawalisz koncert...Śpijmy po prostu razem

- Jesteś cała posiniaczona i poobijana. Nie chcę, żebyś się budziła przez ból, jeśli przez sen cię dotknę

- Najwyżej odeśpię jak będziesz miał koncert... Czemu powiedziałeś im, że się mną zajmiesz?

- A masz kogoś, kto był bliżej niż ja i ma prywatnego lekarza i pielęgniarkę?

- Nie...

- No właśnie, a tutaj jesteś bezpieczna...

- Dziękuję Ci, że przesiedziałeś tamtą noc przy mnie

- Przesiedziałbym więcej nocy, gdybym musiał...

- Nie musiałeś... jestem dla ciebie obca.

- Nie jesteś obca. Przyjaźnimy się, a ja cię kocham...

- Od kiedy?

- Od kiedy Cię poznałem... jesteś najcudowniejszą osobą jaką poznałem...tak naprawdę, nieważne gdzie bym był. Mógłbym być nawet po drugiej stronie globu. Przyleciałbym do ciebie...

- Michael, myślisz, że to Karol chciał się mnie pozbyć? - usiadła na kanapie

- Ktoś po za tobą wiedział o ciąży? - zapytałem siadając obok niej

- Harry i William...rozmawiałam z nimi przed lotem do Paryża...

- Mogli się nawet przypadkiem wygadać Karolowi... wystarczyłoby, żeby podsłuchał ich rozmowę... tak, mógł chcieć cię zabić... Dodi był... delikatnie mówiąc specyficzny. Tak samo twoja ex teściowa jak i Karol mogli uznać, że niezbyt odpowiednie będzie, jeśli przyrodnie rodzeństwo następców tronu, będzie mieć za ojca właśnie Dodi'ego... syn egipskiego miliardera i kobieciarz...

- W czym jest problem? Ty też miałeś wiele kochanek

- Diana... może Ci to wyjaśnię inaczej. Jakbyś była z Freddie'm też by się ciebie pozbyli... po pierwsze, dla nich, nie był "czystej krwi", po drugie sypiał i z facetami i z kobietami, po trzecie... chyba nie podobały im się jego niektóre stroje sceniczne... tak samo jest ze mną. Też by się ciebie pozbyli. Jestem czarny, mam 2 synów i też moje stroje sceniczne są dość kontrowersyjne

- Ale ty przynajmniej jesteś królem... I Popu i Sanwi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro