Rozdział 6: Zwierzak
2005
》Michael 《
Wiedziałem, że przez to ile lat miałem pod opieką Bubbles, ciężko byłoby mi się ciężko pogodzić z jego stratą...
Po za tym miałem dzieci... one od urodzenia z nim żyły...
Chcąc oszczędzić im i sobie smutku, jeśli Bubbles umrze, oddałem go do Center for Great Apes...
Nie minęło kilka dni, a zadzwonili do mnie z informacją, że Bubbles uciekł...
No i oczywiście kto inny miał go znaleść, jeśli nie ja?
Pojechałem do najbliższego od ośrodka lasu i zacząłem go szukać
- Bubbles? - zawołałem po raz setny...
Nagle usłyszałem za plecami warknięcie... odwróciłem się i zobaczyłem za sobą wilka... odruchowo zacząłem uciekać... biegnąc zgubiłem kapelusz, którym wilk zainteresował się bardziej niż mną... nagle straciłem grunt pod nogami i stoczyłem się z górki, w wyniku czego straciłem przytomność...
Ocknąłem się w jakiejś jaskini albo grocie, gdy dostałem zimną wodą po twarzy...
Bubbles patrzył na mnie z zaciekawieniem
- Świetnie... miałem cię znaleść, a to ty znalazłeś mnie... dzięki...
Bubbles się do mnie przytulił
- I pewnie chcesz wrócić ze mną do domu, tak? Eh... z tobą to jak dzieckiem... chodź. Wrócimy do domu... pod warunkiem, że znajdę drogę do samochodu...
Wziąłem Bubbles do domu, bo jakimś cudem znalazłem drogę do samochodu...
W zasadzie niezdawałem sobie sprawy z tego jak wyglądam, do momentu, gdy wszedłem do domu.
- Co się stało?! - zapytali jednocześnie Bill i Grace
- A w jakim sensie? - dopiero po chwili sobie przypomniałem, że przecież pewnie jestem brzudny, po tym stoczeniu się z pagórka... - a, o to chodzi... luz, potknąłem się i stoczyłem z górki. Nic mi nie jest... aż tak źle, to wygląda?
- Trochę...
- Będe żył... w Gary przeżyłem, to i to wytrzymam...
- Tato? - Paris wyjrzała z pokoju na piętrze
- Zaraz przyjdę skarbie - odpowiedziałem jej, po czym spojrzałem na Billa i Grace - zajmijcie ją czymś... Ja skoczę się doprowadzić do porządku...
Pobiegłem do swojej sypialni i wziąłem czyste ubrania i poszedłem do łazienki
Dopiero zobaczyłem się w lustrze... owszem, miałem kilka zadrapań i byłem usyfiony runem leśnym, ale z drugiej strony przynajmniej żyję...
Zmyłem w siebie ten cały syf i się przebrałem
Zostawiłem Bubbles u mnie w sypialni i poszedłem do Paris
- Co się stało córeczko?
- Tato, tęsknię za Bubbles... - przytuliła się do mnie
- Nie martw się...
- Prince i Bigi też chcą, żeby Bubbles wrócił...
- Pójdziesz po nich? Ja zaraz wrócę.
Gdy cała trójka moich dzieci była w pokoju Paris, wszedłem tam z Bubblss na rękach
- Jak go odzyskałeś? - zapytał Prince
- Uciekł z centrum, więc zadzwonili po mnie... Bubbles mnie znalazł. W centrum powiedziałem, że jeszcze uo wezmę, bo może chciał wrócić po jakąś swoją zabawkę... później postaram się załatwić to tak, żeby został na zawsze z nami
- Co ci się stało? - zapytała Paris wskazując zadrapanie ma moim policzku
- Gałąź mnie zaatakowała... Jakieś pomysły na czas do obiadu? - chciałem odwrócić ich uwagę od siebie i moich zadrapań
- Możemy się pobawić na zewnątrz z Bubbles? - zapytał Prince
- Tak, ale pilnujcie Bigi...
Dzieci zabrały Bubbles na dwór, a ja postanowiłem się zdrzemnąć, bo w nocy nie mogę spać...
Następnego dnia
Koło 20⁰⁰ dostałem wiadomość od nieznanego numeru
"Mogę być z tobą szczera? To dość ważna sprawa..."
Odpisałem, nie wiedząc, o co jej chodzi:
"Możesz, ale przypomnij mi najpierw kim jesteś, bo nie mam zapisanego twojego numeru"
"Caroline, jestem pielęgniarką w szpitalu, gdzie odwiedzałeś chore dzieci..."
Teraz przypomniałem sobie kim ona jest.
"A, ok... wybacz, miałem za dużo na głowie i nie zapisałem twojego numeru..."
"Spoko"
"Więc... co chciałaś mi powiedzieć?"
"Pamiętsz, że mówiłam ci, o tym, że źle się czułam?"
"Tak"
"Dostałam wyniki badań..."
"I co? Wszystko ok?"
"Nie. Zostało mi 1,5 roku życia..."
"Możesz się spotkać?"
"Chwilowo nie mogę się ruszyć z domu... nie mam siły wstać z wózka, a w bloku nie mam windy"
"Daj mi adres. Przyjadę."
"Nie będę cię wykorzystywać...Masz rodzinę."
"Daj mi ten adres"
Podała mi adres, pod który od razu pojechałem. Dojechałem koło 21¹⁵, gdy już się zciemniało...
Gdy dziewczyna otworzyła, zatkało mnie. Była najpiękniejszą istotą, jaką widziałem...
- Cześć - powiedziałem
- Cześć... dzięki, że wpadłeś...
- Nie ma sprawy... powiedz...co ci jest?
- Nie wiedzą. Zwyczajnie mój organizm umiera...
- Mieszkasz sama?
- Tak... mój były mąż zostawił mnie dla jakiejś modelki...
- Jesteś strasznie blada... jadłaś coś dzisiaj?
- Nie... nie mam siły podnieść dzbanka z wodą...
- Gdzie masz kuchnię?
- Tam - wskazała pomieszczenie
- To chodź - zabrałem ją do kuchni
- Poczekaj chwilę...
Zrobiłem jej herbatę i naleśniki
- Zjedz, potem zabiorę Cię do mnie... nie możesz być tu sama, skoro jesteś tak osłabiona...
- Masz rodzinę...
- Mam trójke dzieci, prawda. Ale tobą ktoś się musi zająć...
- Może masz rację...
Spakowałem jej rzeczy i zniosłem walizki do samochodu... później zniosłem Caroline, a na końcu jej wózek inwalidzki
- Dzięki Michael... - powiedziała, gdy ruszyliśmy...
- Spoko...
Zawiozłem ją do Neverland... dojechaliśmy koło 23⁰⁰
Gdy podjechalem pod budynek, Bill wyszedł z budynku. Wysiadłem z samochodu
- Grace od 3 godzin usiłuje ululać Bigi. - poinformował mnie
- On nie zaśnie... Ja mam problem go ululać, to nic dziwnego, że Grace nie daje rady...
- Szefie, czemu zniknąłeś na 3 godziny?
- Potem ci wyjasnię... weź walizki z bagażnika...
Bill wziął walizki a ja Caroline na wózku
(Nastepnego dnia)
Spałem z Caroline w jednym łóżku, bo bałem się, że chcąc iść w nocy do łazienki może sobie przypadkiem coś zrobić...
Gdy się obudziłem, jeszcze spała, więc skorzystałem z okazji, że mogę zaskoczyć ją i dzieci, i zrobiłem śniadanie...Tego dnia i tak Grace miała wolne.
Gdy robiłem naleśniki do kuchni zeszła Paris
- Tato... co to za pani w twoim pokoju?
- Moja przyjaciółka.
- Co się jej stało? Czemu ma wózek?
- Jest chora... jest zbyt słaba, żeby chodzić....
- Kochasz ją?
- To moja przyjaciółka.
Usłyszałem mój telefon dzwoniący na piętrze, w sypialni
Zdjąłem naleśnik z patelni i poszedłem odebrać. Caroline siedziała na łóżku
- Ja dzwoniłam - powiedziała - Michael... mam prośbę
- Jaką? - usiadłem obok niej
- Zabierz mnie do domu... nie mogę cię wykorzystywać...
- Caroline, nie. Nie pozwolę Ci zostać samej. Albo ty mieszkasz tu, albo ja u ciebie. Ty wybieraj.
- Już dobra... zostanę...
- Powiedz mi... kiedy to się zaczęło? Kiedy zaczęłaś się źle czuć?
- Krótko po odkryciu zdrad mojego byłego męża
- Nie obraź się za tą sugestię, ale może brak ci prawdziwej miłości
- Znajdź teraz taką...
Wkurzyła mnie tą kpiną. Zatkałem jej usta pocalunkiem
- Myślisz, że jechałbym po ciebie o 20.00, mając 3letniego syna, gdybym cię nie kochał? - w zasadzie, serio się niej zakochałem, więc nie okłamałem jej
- Michael... daruj sobie...
- Caroline, kocham cię, naprawdę.
- Możesz mi pomóc zejść na dół?
- Czy ja mam się pochlastać, żebyś mi uwierzyła?
- Michael, ja umieram. Chcę ci oszczędzić cierpienia
- Uświadamiam cię, że już dawno mógłbym cię zgwałcić czy coś, a tego nie robiłem, bo Cię kocham
Dziewczyna zaczęła płakać
- Co się stało? - zapytałem
- Mój były mąż zawsze mówił, że mógłbym mnie zabić, a mnie oszczędza... że mam być mu wdzięczna...
- Nie mart się tym... teraz nie powinnaś się martwić... zabiorę Cię do najlepszego lekarza w kraju. Niech cię w końcu zdiagnozują...
- Zabierz mnie na dół... u ciebie przynajmniej mogę posiedzieć na ogrodzie...
- Jak się czujesz?
- Bez zmian
Zabrałem ją na dół
Przy śniadaniu Prince gapił się na na Caroline, a po śniadaniu uzapytał:
- Tato, kto to?
- Moja przyjaciółka.
- Nigdy o niej nie wspominałeś
- Prince, posłuchaj, poznałem ją zanim się urodziłeś, więc nie dziw się, że nie wiedziałeś. Po za tym, Melanie nic wam nie zadała?
- Zadała, ale zrobiliśmy lekcje gdy ciebie nie było.
- Super. To weź rodzeństwo i chodź. Pójdziemy na ogród.
Gdy dzieci bawiły się na ogrodzie ja rozmawiałem z Caroline
- Czemu faceci zawsze lepiej wychodzą na rozwodach? - zapytała
- Nie uważam tak. Musiałem zapłacić Lisie sporo kasy po rozwodzie... z resztą Debbie też.
- Ty przynajmniej możesz pogodzić pracę z posiadaniem dzieci
- Znaczy, że Ty masz dzieci?
- Miałam... po rozwodzie mój były mąż zrzekł się praw rodzicielskich, a mi ze względu na stan zdrowia odebrali córkę... niby mogę ją odwiedzać, ale byłam tak słaba, że nie byłam w stanie stać na nogach, więc...
- Może spróbujemy ją odzyskać?
- Zrobisz to dla mnie?
- Tak. I dla niej też.
- Boże, tak ci dziękuję...
- Poczekaj chwilę.
Powiedziałem dzieciom, Grace i ochronie, że wychodzimy, wzięliśmy dwóch ochroniarzy i wyszliśmy
Nie było większego problemu, żeby odzyskać córkę Caroline...
Dziewczynka miała 7 lat i miała na imię Kate.
Plus był taki, że nie ogarnęła na początku, że ja to ja.
Wróciliśmy do domu.
Kate dostała swój pokój, moje dzieci i Kate już zasypiały w swoich pokojach (z czego Blanket już spał)
Ja i Caroline szykowaliśmy się do snu
- Wiesz Michael... muszę ci coś powiedzieć...
- Co się stało?
- Ja cię chyba kocham...
- Co znaczy "chyba"?
- Nie jestem pewna, czy nie zmuszam się sama do takiego myślenia...
- Spójrz mi w oczy. Dobrze. A teraz posłuchaj. Ty mi się podobasz. I to bardzo. Daj się ponieść miłości.
- W jakim sensie?
Połozyłem dłoń na jej kolanie. Nie zareagowała, więc przesunąłem dłoń wyżej
- A myślałam, że jesteś jedynym facetem, który nie myśli tylko o seksie... - stwierdziła
- Jakbym nie myślał, to nie miałbym trójki dzieci.
- Nadal nie rozumiem co znaczyło, że mam dać się ponieść miłości
- Zaufaj mi. Zwyczajnie mi zaufaj... - przytuliłem ją do siebie - rozumiem, że zostawił cię mąż dla modelki, że zostałaś sama z córką i z chorobą... ale spokojnie... teraz już ja się tobą zajmę... teraz już będzie dobrze...
- Mike
- Słucham, skarbie
- Ale ty mnie nie zostawisz?
- Nigdy. Kocham cię. Musze cię zapytać... Wyjdziesz za mnie?
_______________________________
Hej! To znowu ja.
Tu specjalnie nie ma odpowiedzi na pytanie Michaela, bo ten one shot zamierzam kontynuować.
𝗢𝗽𝗼𝘄𝗶𝗮𝗱𝗮𝗻𝗶𝗲 𝗽𝗼𝗱 𝘁𝗮𝗴𝗶𝗲𝗺:
#justcaroline
𝗢𝗿𝗮𝘇 𝘄 𝗹𝗶𝘀́𝗰𝗶𝗲 𝗹𝗲𝗸𝘁𝘂𝗿:
MJ & DR One Shots
______________________________
VintageAnimal2 z dedykacją dla ciebie dziewczyna ma na imię Caroline, if you know, what I mean.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro