Powóz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Księżyc dawał jedyne światło na drodze Fluttershy. Drzewa i krzewy przytłaczały ze sobą cienie zasłaniające piękno Ponyville. W mieście panowała głucha cisza. Od czasu, do czasu przejerzdżające karoce wydawały zgrzyty. Zmęczone kopyta żółtego kucyka po mimo krwawienia nie zatrzymywały się. Fluttershy pokonała dużą odległość swojej trasy, postanowiła odpocząć. Kucyk obejrzał się za siebie, aby zobaczyć czy jakaś karoca by ją podwiozła, lecz nawet nie było widać krwawych śladów od jej kopyt. Czekała pięć minut. Cisza... Dziesięć minut. Cisza... Wkońcu po dwudziestu minutach w oddali można było usłyszeć stuk kopytami. Fluttershy lekko się podniosła. Odłamki drewna i metalu wbijające się w jej skóre uniemożliwiały jej to, jednak po chwili podniosła się. Kabriolet był coraz bliżej, aż wkońcu się zatrzymał, aby pomóc kucykowi.- Przepraszam, czy wsiada klaczka?- zapytał kucyk prowadzący karoce.- tak- Fluttershy weszła do powozu. Kucyki siedzące obok niej wpatrywały się z przerażeniem w oczach.- czy wszystko w porządku?- zapytała się klacz o blado-żółtej maści z lekkimi granatowo-różowymi lokami. Jej usta lekko drgały. Fluttershy nie odpowiedziała. Po chwili klaczka dodała.- czemu jesteś cała we krwi?- Powóz przejeżdżał na głównej drodze, obok ratusza. Nagle Fluttershy wyparła- Tu zginełam...











Nikt nie przeżył katastrofy. Ciała zostały pochowane, a dusze błądziły po okolicach miasta, szukając podwózki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro