Rozgrzany czajnik...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odziana w nowy strój, Valentine kierowała się w stronę centrum, do ogromnego pieca grzewczego, który był niezwykle podobny do tego, którego posiadali u siebie. Widziała z daleka, że było wokół niego niemałe poruszenie, gdzie co chwila jakiś kucyk biegł czym prędzej w jego stronę. Widząc to, oczywiście pomyślała, że zapewne musiał być to jakiś festiwal, czy inne tutejsze święto. W tej chwili nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłoby być to coś złego, bo przecież wszyscy tutaj próbowali żyć w jak największym spokoju i życzliwości. Sama chciała zobaczyć co to dokładnie jest, ale wtem spostrzegła jak nie daleko zbiorowiska znajduje się stoisko z ziołami, a to oznaczało, że jest szansa na dostanie tego czego potrzebowała! Czym prędzej popędziła w stronę upatrzonego stoiska, przed którym stała już bordowa klacz, o podobnej, acz nieco jaśniejszej grzywie. Valentine od razu rzuciła jej serdeczne spojrzenie. 

Valentine - Dobry wieczór, czy będę wstanie dostać tutaj jakiś przenośny czajnik? Wie pani, jesteśmy w podróży, a pośród tego całego mrozu przydałaby się nam jakiś łyk gorącej herbaty. - Klacz nic nie mówiąc pokiwała swoim pyskiem i czym prędzej zaczęła grzebać w kartonach znajdujących się zaraz obok. Znajdowały się w nich metalowe naczynia, wraz z innymi gratami. 

Sprzedawczyni -  Powinnam gdzieś tutaj mieć takie coś. jak mnie pamięć nie myli, to ktoś kiedyś przyniósł tu takie coś... a tak przy okazji jeszcze spytam. Dla ilu kucy chciałabyś używać tego czajnika?

Valentine - Licząc ze mną, to będzie dla trzech. - Wyjaśniła spostrzegając jak ta po chwili wyciąga mały metalowy czajniczek, który na oko mógłby spełnić wszelkie obecne zachcianki. Owy czajnik położyła na mały stoliczek, dokładając do tego trzy metalowe kubki. - Pomyślałam, że jak szukacie czajnika, to i pewnie może brakować wam czegoś do przygotowywania herbaty czy kawy. Dlatego też przygotowałam zawczasu. - Przeszła zaraz do pułki z staranie poukładanymi ziołami. - Na takie podróże jak ta proponuje wam białą herbatę. Jeżeli macie spory kawałek do przejścia to ta będzie dla was najlepsza. Dodatkowo dorzuciłabym nieco mięty jak oraz czarnej, aby urozmaicić wasze herbaciane doznania, pozbywając się zbędnej monotonii w tym wszystkim. Pasuje wam? -  Kątem żółtego oka spojrzała na czarną klacz, wyczekując potwierdzenia swojej propozycji, a kruczo skrzydła zaraz energicznie pokiwała swoją głową. - Przy takim obeznaniu, aż wstyd byłoby zaprzeczyć twoim słowom... zwłaszcza, że sama nie wiedziałabym co tak naprawdę wybieram. - Zaraz też jednak obleciała ją myśl, że w zasadzie jeżeli chodzi o smak i monotonie to dla Koriana akurat nie byłoby zbyt dużej różnicy w momencie gdy władowałby do takiego kubeczka białej herbaty wjebałby całe jebane 9 łyżeczek cukru. Ten typ zapewne ma tak zniszczone kubki smakowe, że wszystko mu jedno co dostanie... jakim cudem nie dostał od tego cukrzycy to nie wiedziałaby sama Celestia. 

Dokładnie schowała otrzymaną herbatę w swojej kurtce, a metalowe przybory zawiesiła na linkach znajdujących się przy jej torbie. Podziękowała za obsługę i miała już ruszyć w dalsze poszukiwania, tym razem rzeczy dla rose, gdy spostrzegła, że we wcześniejszym zbiorowisku... znajdują się żołnierze z ich miasta! Rozpoznała to po mundurach. Nie mieli na sobie swoich charakterystycznych masek oraz hełmów, dlatego mogła spostrzec każdą emocje która się w tym momencie z nich wylewała... a był to strach pomieszany ze wściekłością. Byli przywiązani do swego rodzaju drewnianej sceny, na której to na samym środku znajdował się metalowy okrąg z licznymi dziurami. 

Żołnierz 1 - Pierdolone oszołomy! Zostaniecie wybici co do jednego! Zrobimy wam taką czystkę, że w tym miejscu nie zawita nawet pojedynczy płatek śniegu! 

Drugi z żołnierzy po mimo podobnych odczuć siedział cicho. Stojący na tym samym podeście kucyk z czerwoną szatą nie za bardzo przejął się groźbami tego pierwszego. Po niecałej minucie zwrócił się do tłumu, obarczając ich zimnym, acz podniosłym spojrzeniem. 

Kapłan - Te oto nikczemne pomioty są przykładem stoczenia się ze ścieżki wiary. Pogrążeni w ciemności, nienawiści oraz złu nasiąkli oni wszystkim tym co najgorsze niczym sucha gąbka rzucona w kałuże błota. Jednak my, którzy zostali obdarowani światłem wiecznego ognia jesteśmy wstanie dać im najmiłosierniejsze z miłosiernych... odkupienie. Zaznane prosto od wiecznego ognia. Niechaj wasze duszę zaznają upragnionego spokoju. - W tym momencie zauważyła jak jakiś kuc odkręca zawór przy rurze biegnącej zaraz pod tą sceną. Strach oraz zdezorientowanie uniemożliwił jej podjęcie jakiejkolwiek reakcji, a nawet proste ruszenie kopytem było dla niej wręcz niewykonalnym. Wszystko zasyczało, a następnie spod otworów wydobyła się chmura piekielnej gorącej pary, która to całkowicie okalała nieszczęśników. Słyszała rozrywające noc krzyki. Widziała jak sierść wraz ze skórą odchodzi od mięśni, a te następnie spokojnie oraz powoli od kości. Krzyki ustały po około dwóch minutach, ale dalsze zwijanie w konwulsjach nie ustępowało. Szybko potrząsnęła głową, wzięła głęboki nerwowy oddech oraz ruszyła wprost do gospody. Tylko resztki samoopanowania sprawiały, że nie rozryczała się stojąc jak kołek przed tą całą gawiedzią. Kto wie i jeszcze ubzduraliby sobie, że i ją trzeba byłoby "zbawić". Może to i nie miłe, ale jej wcześniejsze myślenie o tutejszych kucach legło w gruzach na takim poziomie, że chciała czym prędzej spierdalać z tego miejsca! Już nawet u nich nie odwalali takich cyrków... 

Sam powrót nie trwał zbyt długo, gdy znalazła się już przed drzwiami pokoju wparowała do niego jak poparzona. Widok straumatyzowanego Koriana leżącego na łóżku oraz siedzącej obok niego Rose która najwyraźniej prześwietnie się bawiła. Korian jedynie rzucał w nią przekleństwami co jakiś czas, aby dała mu wreszcie spokój, ale gdy tylko spostrzegli nietypowe zachowanie towarzyszki nieco odbiegli od tego co się działo pod jej nieobecność. 

Valentine - Pakujcie się, musimy stąd spierdalać! 

Korian - Czekaj czekaj, ale wpierw powiedz co się stało.

Rose - Właśnie, coś ty taka spięta. To moja rola panienko. 

Valentine - Eh! No dobra, ale mówię wam to co zaraz usłyszcie sprawi, że będziecie myśleć tak jak ja... eh.... no do zacznijmy od początku.... 




//To już 20 rozdział mroźnych przygód Koriana, Rose oraz Valentine! Czyli zbliżamy się do końca 1 tomu. Jeżeli ktoś dotarł do tej pory, to z góry dziękuje za poświęcony czas! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro