Stoisko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Schodami zeszła na dół, kiwając łebkiem wesoło jeszcze tej miłej gospodyni oraz klaczy ze źrebakami. Wiedziała, że nie zabrała ze sobą cieplejszych ubrań, ale w samym mieście było trochę cieplej niż na zewnątrz, a to oznaczało, że mogło być tutaj przynajmniej znośnie... mogło, a nie musiało, ale to tam później na to ponarzeka. No i przecież troszkę więcej zimna nikomu jeszcze nie zaszkodziło! Oprócz oczywiście Equestrii... ale kto tam by to rozpamiętywał przecie. 

Wychodząc na zewnątrz jej ciało przeszył chłodny wiatr, a cała odruchowo zadrżała. Twardo jednak trzymała się swojej decyzji i ruszyła przed siebie. Wcześniej ukryta proteza pod ubraniami teraz objawiała się wszystkim w wokoło i co rusz jakiś przechodzień ze zdziwieniem spoglądał na tą dziwną metalowo-drewnianą konstrukcję. Widocznie tutaj proteza była czymś zupełnie nowym i niespotykanym. Wszak działała zupełnie tak jak normalne kopyto, a nawet lepiej, bo przez całą podróż nie czuła w tym miejscu zmęczenia, czy chociażby uczucia jakby miała zaraz zamarznąć. Z tego faktu wynikały jedynie wspomniane spojrzenia, bo jak na razie nikt nie spróbował ją dopytywać o ten aspekt. Przemieszczając się po szerokich ulicach, rozglądała się za czymś ciekawym do zobaczenia. Mimo odmienności tego miasta w zabudowanie widziała bardzo znajome kształty i miejsca. Po obu stronach ulicy roiło się od bloków mieszkalnych oraz pomniejszych małych miejsc pracy. Jak chociażby stoiska z ciepłymi ubraniami oraz obuwiem. Różnica była taka, że u nich do takich stoisk chodziło się z otrzymaną wcześniej karteczką, za którą można było wymienić z góry ustalane przez kancelarie rzeczy. To ona decydowała o ilości jaką można było sobie wziąć, a wszelkie próby ominięcia tegoż głupiego prawa mogło skończyć się wizytą w tamtejszym więzieniu. I to była ta najłagodniejsza opcja. Jeżeli chodziło już o dobór ubrań, to tutaj sprawa miała się różnie. Zazwyczaj do wyboru miało się jednolite oraz bardzo niedbale uszyte ubrania, acz jeżeli miało się szczęście i nie chodzi tutaj tylko o ubrania, to można było natknąć się na świetną okazję, jaką było rozdawanie niepotrzebnego demobilu wojskowego. Mówimy tutaj o solidnie wykonanych, bardzo ciepłych, stylowych oraz wytrzymałych mundurach chociażby OC czyli sławnej w całych dzielnicach "Ochrony Cywilnej". Rząd poświęca bardzo dużo pracy przy ich modernizacjach, więc gdy ich mundury są poddawane gruntownemu przeprojektowaniu, wtem ich stare odzienie staje się na tyle nieoficjalne, że rozdają je całemu pospólstwu. Czyli każdemu kto tylko tego chciał. Z biegiem czasu był to naprawdę dobre rozwiązanie, bo pomogło to wielu potrzebującym kucom. Nawet największe reżimy miały przebłyski dobroci, o której sami nie mają pojęcia. Jeżeli chodziło tutaj, to tutejsze kucyki po prostu podchodziły do stoiska, kopytem wskazywały na interesujące ich odzienie, które to było jedyne w swej kreacji. Były tam puchate czapki z całą gamą tęczowych kolorów. Różowe, niebieskie, zielone a nawet cyjanowe! Do wyboru do koloru! Kurtki za to posiadały piękne wzory kwiatów, zwierząt, a do tego wszystkiego dochodziły do tego te robione na zamówienie! Toczyło się to każdej rzeczy, a to było bardzo niezwykłe dla czarnej klacz. Odwróciwszy wzrok w inną stronę, spostrzegła stoisko z jedzeniem. Znowu brak karteczek.... długich kolejek, czy pilnujących porządek strażnikach. Tutaj były nawet stoły do pojedzenia sobie w spokoju! Wcześniej powiedzieliby jej, że to marnotrawstwo przestrzeni i że się jej w dupie poprzewracało sugerując takie głupie postulaty... taka mała rzecz, a tutaj od razu umilała tą ciężką atmosferę. Jej uśmiech jeszcze bardziej się rozpromienił i niemal galopem podeszła do opisanego wcześniej stoiska z ubraniami. Trzeba było przyznać, że jej obecne cieplejsze ubrania były już łagodnie mówiąc zużyte i jak miała okazję to czemu by ich nie wymienić? 

- Serdecznie witam pana. - Rzekła do stojącego przy małej ladzie Cyjanowego kuca z odznaczającym się żółtym włosiem. Ten skinął pyskiem na jej słowa. - Ah, witam jakże uroczo wyglądającą klacz. - Ton jego głosu był spokojny i ciepły. - Widzę, że jest pani nie tutejszą. Zwłaszcza patrząc na pani tylne kopyto... a więc jeżeli chodzi o ubrania to możesz wybrać sobie co tylko chcesz w ilości nie większej niż sztuka. Chcemy zapewnić wszystkim potrzebującym ciepłe ubrania, a chcemy żeby starczyło dla wszystkich. - Klacz oczywiście kiwnęła głową na znak, że całkowicie rozumie tą kwestię. Wszak była to prosta sprawa! Jak dają za darmo, to muszą dać jakiś limit, bo zapewne rozkradliby wszystko ponad swoją własną potrzebę, a to była nie za wesoła wizja. Oczywiście mogło dojść tutaj do innych przekrętów, acz wierzyła, że sobie jakoś z tym radzą. Zaczęła więc przeglądać. Był tutaj naprawdę spory wybór.... aż za duży! Dla przyzwyczajonego do jednego i tego samego kawałka materiału mózgu, taki nagły przeskok mógł traumatyzować! W pewnym momencie pośród jaskrawych kolorów i brokatu w jej oczy rzuciła się jedna kurtka. Odbiegała ona od reszty, bo była zgniło seledynowa... dwie sporę kieszenie wyróżniały się w grubym bawełnianym kroju, a na kołnierzu widniały wyhaftowane złotawą nicą trzy korony pod którymi znajdowała się litera "H". Oba te znaczki znajdowały się na obu stronach kołnierza. Kurtka sprawiała wrażenie, jakby nikt przed naprawdę spory czas się nią nie interesował. Na tle wszystkich wydawała się po prostu zwyczajna i nieciekawa. Dla Valentine wydawała się urokliwa... i spośród tego wyjątkowa. Nie było to coś podniosłego, ot wpasowywała się w jej nabyte gusta... dlatego też jej wybór padł właśnie na nią. Ogier podrapał się po głowie nie rozumiejąc dlaczego, ale nie dopytywał. Z wyborem kurtki padło na wybór reszty odzienia, dlatego aby w miarę się dopasować powybierała akurat zielone rzeczy, które chociaż trochę mogły się wpasować w tą kurtkę. Zielona uszatka więc powędrowała na jej główkę, a to samo zrobiły wełniane spodnie oraz czarne buty. Dodała do tego jakąś czarną kombiniarę i boom! Wyglądała jak jakiś powstaniec, czy inny rozbójnik, ale czuła się z tym dobrze! Bo kto jej zabroni?! Podziękowała więc za pomoc i udała się w dalszą drogę. Kierowała się ku centrum licząc, że tam będzie więcej stoisk tego typu. Przydałoby się coś wziąć dla Koriana i Rose. Tylko co oni mogliby chcieć? Rose to wiadomo, że wszystko co ma powyżej 60%, ale Korian? Kawę? Herbatę? Jakiś taki polowy czajnik do tego? W sumie... w sumie to nie było takie głupie! Tylko skąd wziąć taki czajnik... herbata to półbiedy,  ale to?  Walić to, będzie szukać nawet całą noc, ale znajdzie ten legendarny przedmiot! Zależy od tego los zdrowia psychicznego doktora. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro