Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zadowolona i umyta wyszłam spod prysznica. Nigdy wcześniej nie czułam się tak zrelaksowana jak dzisiaj. Tygodniowy brak kąpieli dobrze mi zrobił. Szłam właśnie korytarzem do swojego pokoju. W objęciach mojej magii niosłam ryngraf, koronę i srebrne "buciki". Muszę te przedmioty zostawić u siebie, bo idę na jakiś trening na którym będzie mnie uczył ten przygłup Sword. Niby on jest najlepszy dla mnie. Jakbym nie mogła dostać jakiegoś innego żołnierza. Taka tam Fluttershy na pewno dostała jakiegoś fajnego i mądrego nauczyciela. A ja? Jak zawsze najgorzej na tym wyszłam.

Doszłam do znanego mi miejsca i weszłam do środka. Ułożyłam jedyne rzeczy, które posiadam przy materacu. Czuję się teraz taka goła. Co z tego, że wszyscy w Equestrii tak chodzą. Ja bez korony czuję się jak bez kopytka. Wtem moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

–Proszę! –krzyknęłam. To pewnie ta osoba, która ma mnie zaprowadzić na salę treningową. Tak w temacie, to gdzie oni chowają te wszystkie pomieszczenia? Jakieś niewidzialne przejścia czy co?

-Witam Księżniczkę w ten jakże piękny dzień!-Usłyszałam głos od strony wejścia. Chwila, ja znam ten głos. Już gdzieś go słyszałam. O nie... Tylko nie on!

-Panie Sword, co pan tu robi? Powinien się już pan przygotowywać do pojedynku, bo ze mną tak łatwo nie da się wygrać.-Powiedziałam zirytowana w stronę młodego ogiera.

-Co ja tu robię? Generał Twilight kazała mi po ciebie przyjść. Ruszaj się, bo nigdy nie zaczniemy.

Co za... Uhh... Brak mi na niego słów. Tacy jak on nigdy nie nauczą się kultury. Skąd on się wziął? Na pewno nie urwał się z choinki, bo ta nawet nie utrzymałaby jego głupoty. Wstałam i poszłam za nim.

Szliśmy już tym durnym tunelem pięć minut! Nogi mnie bolą, a ten nawet nie chce mi powiedzieć kiedy dojdziemy.

–Dobrze, że wzięłaś prysznic, bo inaczej bym nawet nie przyszedł po ciebie.-Zaśmiał się. Pierwszy raz w swoim życiu żałuje, że to zrobiłam.

-Oj, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. Ja tak uwielbiam droczyć innych, a tak na marginesie, czy jak będziemy prywatnie rozmawiać to mogę do ciebie mówić po imieniu? Hmm?

I co jeszcze! Może mu zaśpiewam jakąś operetkę na dobranoc?! Chcę go już mieć z głowy, więc co mi tam. Jedna osoba na kilkadziesiąt tysięcy w kraju.

-Niech ci będzie.-Odparłam ze znudzeniem.

-Naprawdę?! O matko! O matko! Niewierze! Nawet nie wiesz jak się cieszę. To było moje marzenie od dziecka, aby ciebie spotkać i się zaprzyjaźnić! Jakby co to dla przyjaciół jestem Vaili. Taki mój pseudonim.

Cieszył tak samo jak ja, gdy ujrzałam prysznic. Nie sądziłam, że sprawię mu tyle radości, ale to nie zmienia mojego nastawienia co do jego zachowania. Spojrzałam na jego znaczek. Miał  tarczę przebitą mieczem. Od razu jego przeznaczeniem musiało być żołnierstwo i talent do walki. Na szyi miał czarną chustę z wizerunkiem księżyca, takim jak na moim znaczku. Moje rozmyślania rozproszyły duże drzwi z napisem "SALA TRENINGOWA".

-Wreszcie doszłam!-Powiedziałam uradowana.

-Zawsze tak długo dochodzisz?-Zaczął się śmiać. Co za imbecyl! A już myślałam, że choć w jednym procencie go polubię. Ale nie! On musiał swoje trzy grosze dorzucić!

Zdenerwowana i czerwona na policzkach, niczym burak, weszłam do środka. Ujrzałam ogromną drewnianą salę z czerwonymi i niebieskimi matami na ziemi. Paręnaście kucy ćwiczyło przeróżne style walki. Od posługiwania się mieczem, przez karate i kung-fu, do zaawansowanej magii, którą umiem bez problemu. Przydało się czytanie książek, które Celestia mi wciskała pod nos, gdy byłam mała. Rozejrzałam się jeszcze trochę i znalazłam resztę osób z mojej drużyny, którzy uczyli się z wielkim skupieniem.

Nagle poczułam kopnięcie w tylną nogę i już za chwilę leżałam na macie. Podniosłam głowę. Nade mną stał Sword i się śmiał. A to sukinkuc, zaatakował mnie z zaskoczenia.

–Ha ha! Mówiłem, że będziesz się przede mną kłaniać. Pamiętaj, pierwsza zasada pojedynku, nigdy nie spuszczaj wzroku z przeciwnika.

Szybko wstałam i już mu chciałam nieźle wkopać, gdy usłyszałam za sobą poważny, ciężki głos.

-Księżniczka wybaczy, że przeszkadzam, ale przyniosłem miecz dla pani z rozkazu generał Twilight.

Czarny kuc podał mi go i odszedł. Ale chwila... miecz dla mnie? Mój osobisty miecz? Obejrzałam go dokładnie. Miał złotą rączkę z granatowym diamentem na środku, ostrze było srebrne i jak widać bardzo ostre. Część w kształcie półksiężyca, łączyła rączkę z ostrzem. No nie powiem, ale mieczyk to ładny im się udał. Podoba mi się.

-Skoro dostałaś swoje narzędzie zbrodni to może zaczniemy trening?-Zaproponował szary ogier.

-Dobrze rozpocznij naukę.-Odparłam z opanowanymi nerwami i przygotowałam się do ciężkich kilku godzin...

Fluttershy POV- trochę wcześniej

Po wyjściu z sali ciągle nie mogłam uwierzyć, że idę na tą misje. To jest niemożliwe, przecież jestem najsłabszą osobą w tym bunkrze i jeszcze mam przechodzić jakiś trening. To nie jest normalne.

Spojrzałam na mojego przyjaciela, który szedł korytarzem obok mnie. Rozumiem, że Discord bierze udział w misji, nawet tak podejrzewałam, że go wybiorą. Przecież jest on jednym z najpotężniejszych stworzeń w tym kraju. Jego magia chaosu bardzo się przyda. A ja? Przecież nawet nie mam rogu, tylko małe skrzydła, które za wiele nie zdziałają. Mam dar rozmowy ze zwierzętami, ale wszystkie zwierzątka schowały się w lesie Everfree. Sama widziałam jak uciekały w tamtą stronę.

Pojedyncza łza popłynęła po moim policzku. Discord to zauważył. Otworzył drzwi do naszego pokoju, bo akurat doszliśmy tam.

Właśnie.

Mamy wspólny pokój. Jeszcze jakby było tego mało to śpimy na jednym materacu. Aż dziwne, że nie słyszałam jakiś plotek na nasz temat. Nie moja wina, że Twilight przy organizacji nie pomyślała o większej ilości "łóżek". Dali nam bardzo mały pokój jak na dwie osoby, w tym dwu metrowego Draconequus'a. Ktoś tu nie myśli...

Usiadłam na gąbczastej powierzchni, która zajmowała połowę pokoju. Zajął miejsce obok. Położył łapy na moich ramionach i spojrzał się w oczy.

-Fluttershy, czemu prawie płakałaś?-Zapytał z czułością w głosie.

Co ja będę kłamać. Jest jedyną osobą w tym bunkrze, która o mnie się naprawdę martwi. Nawet Twili, moja przyjaciółka zajęła się tym rządzeniem i od tygodnia nie powiedziała głupiego "Co tam u ciebie?"

-Ponieważ przypomniałam sobie o moich zwierzątkach. Pomyśl jakie one muszą czuć się samotnie, gdy nie ma kto dawać im jedzenia oraz czesać i dbać o nie. A jak coś im się stanie? To co ja wtedy zrobię? Nie wybaczę sobie tego, że ich zostawiłam, martwiąc się tylko o moje życie.

Zaczęłam płakać. Zasłoniłam swoją twarz kopytkami i dałam upust smutkowi. Poczułam nagle z przodu czyjeś miękkie futerko. Jego ręce oplotły moje plecy. Poczułam się bezpiecznie i jakoś tak lepiej. Szpony dotknęły moich włosów. Zaczął je powoli gładzić. Położył swój podbródek na mojej głowie. To było tak bardzo przyjemne, że pragnęłam aby nie przestawał, lecz on się za chwilę odsunął. Popatrzał na mnie ponownie. Swoją lwią łapą pogładził mnie po policzku, a następnie otarł kciukiem moje łzy.

-Moja kochana Fluttershy. Proszę cię nie płacz już, bo moje serce łamie się na widok twojego smutku. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i pamiętaj, że nikt nigdy nie skrzywdzi ani ciebie, ani twoich zwierzątek. Jeżeli by tak się stało, to masz moje słowo, że ta osoba gorzko pożałuje.

Przytulił mnie ponownie. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, więc siedziałam cicho.

-Chodź, musimy iść na trening.

Wstaliśmy i powędrowali w stronę drzwi.

Luna POV- teraźniejszość

Cała spocona i zmęczona od wysiłku fizycznego, upadłam na mate i nie miałam siły się podnieść. Głośno oddychałam, a oczy miałam szeroko otwarte. Po trzech godzinach ćwiczeń z mieczem i sztuk walki, trzeba chwilę odsapnąć. Racja? A ja od tych cholernych trzech godzin nie miałam ani sekundy przerwy! Ten wredny szary karaluch, ciągle kazał mi odbijać jego ataki i robić te durne pompki! Rozkazywał mi tak, jakbym w ogóle nie była Księżniczką! Dureń wstrętny. Mam go dość. Całe szczęście, że już te męki się skończyły.

Zauważyłam "generał" Twilight wchodzącą do Sali. Szybko wstałam i podeszłam do niej.

-Słuchaj mam trzy sprawy do ciebie.-Powiedziałam stanowczym głosem.

-Tak? Słucham.

-Pierwsza, która mnie dręczyła od pewnego czasu, ile jest tu osób, znaczy pod ziemią?

-Około stu.

-To dlaczego było w sali z tym stołem tak mało?

-Bo to byli ci najważniejsi dla naszego planu.-Odpowiedziała spokojnie.

-Aha, druga sprawa, dlaczego nadałaś sobie tytuł generała? Wydaje mi się, że tylko ja i moja siostra możemy dawać takie tytuły.-Powiedziałam podejrzliwie

–Aaa... No bo to yyy... Była bardzo ważna sprawa i yyy... nikogo o dość mocnych nerwach w tym czasie nie było, więc yyy... Postanowiłam zająć się tym wszystkim i... Nadałam sobie tytuł... Przepraszam...-Oklapły jej uszy, widać że żałowała swojego postępowania. Eh, niech jej będzie.

-Dobrze, miej sobie ten tytuł.-Uśmiechnęła się i już miała coś powiedzieć.-Ale mam jeszcze jedną sprawę, powiedz temu swojemu żołnierzykowi, że wymądrzać i rządzić się to on może w domu.-Stanowczym głosem zakończyłam rozmowę i odeszłam. Przy drzwiach usłyszałam jeszcze głos "pani generał"

-Teraz możecie już wrócić do swoich pokoi, a jutro o dziesiątej rano zbiórka tej drużyny w dużej sali, więc wyśpijcie się dobrze, bo nie wiadomo co was niedługo spotka na powierzchni...

*

Witajcie! Tak sobie analizowałam to opowiadanie i uświadomiłam, że parę rzeczy jest inaczej niż w serialu. Pierwsza rzecz to jest brak Starlight Glimmer. Zupełnie o niej zapomniałam, więc ta historia jest w uniwersum, w którym ona nie istnieje. Druga rzecz to zmiany charakteru. Parę postaci ma trochę zmieniony charakter. To chyba nie jest jakiś duży problem ;) Prawie zapomniałam, dziękuję za taką dużą ilość gwiazdek, komentarzy i wyświetleń! Naprawdę jesteście wspaniali :D Od razu piszę, że kolejny rozdział będzie troszkę ciekawszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro